Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem osobą puszystą, jak ładnie to brzmi, chociaż powinnam napisać że z dużą otyłością. Borykam się ze związanymi z tym problemami zdrowotnymi. Przyszedł taki czas że trzeba wziąć się za siebie, tym bardziej że lekarze cały czas, jak mantrę, powtarzają żebym schudła. Do dzieła, już czas pokonać smoka.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9103
Komentarzy: 73
Założony: 8 października 2021
Ostatni wpis: 12 stycznia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agataalletlen.pl

kobieta, 60 lat,

170 cm, 107.80 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 stycznia 2022 , Komentarze (11)

Cały czas ponoszę porażkę.

Przez święta, sylwester, obżarstwo, wyjadanie resztek, wymówki ze tak trzeba itd, itd.

Wieczne dlaczego nie jesz, spróbuj tego czy tamtego, a później trzeba to zjeść bo się posuje.

Brak ruchu - nie wychodź bo się zarazisz i przyniesiesz do domu.

I tak oto siedzę w domu - mąż przejął wszystkie obowiązki bo wreszcie ozdrowiał, obżeram się a waga poszybowała w górę zamiast w dół. Brzuch coraz większy, plecy bolą coraz bardziej a łóżko ciągnie na maksa - poleżeć, pojeść, popić (niekoniecznie wodę), pooglądać telewizję, pospać.

Ponadto jest na maksa wkurzona - chciałam kupić sobie wyciskarkę do soków - chcę przejść detox sokami i od tego zacząć od nowa i co?

Mąż kupił mi jedną pod choinkę. Ucieszyłam się jak głupi, dwa dni wyciskaliśmy soki z jabłek, pomarańczy, marchwi, w trójkę prześcigaliśmy się w pomysłach i co? Trzeciego dnia poległa na ...... buraku. Popsuła się i koniec radości. Poszła wkurzona do sklepu a oni bez szemrania zwrócili kasę. Ok, dobrze.

Kupiliśmy dwie różne dla porównania - totalna porażka. Jedna zamiast soku wytwarzała papkę dla dziecka a miała tylko jedno sito przecierowe, druga w ogóle kompletne zero.

Ok może nie umiem złożyć tak skomplikowanego urządzenia, Ale moi panowie też? Pomoc przyjaciela też niewiele dała - ten sam efekt.

Wczoraj przyszła czwarta z kolei, próba i mam sok z jabłka, pomarańczy ale marchew ro już za dużo.

Po co piszą że można przecierać warzywa skoro nie dają rady.

Zwątpiłam już i nawet polecenie wyciskarki w sklepie nie pomogło. Może trafiam na takie egzemplarze.

Muszę wymyśleć coś innego.

Chcę schudnąć do wakacji 15 kg, może dam radę?  

A może ktoś mi podpowie jaka wyciskarkę używa do wszystkich warzyw i owoców.

4 grudnia 2021 , Komentarze (7)

Dlaczego ja się tak źle czuję?

Dlaczego nie mogę utrzymać diety?

Dlaczego nie ma słońca i jest tak ponuro?

Dlaczego jestem osłabiona i nic mi się nie chce?

Dlaczego nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze?

Dlaczego............

Mam wszystkiego dosyć. Moja depresja pogłębia się z dnia na dzień, leki nie pomagają, nie mogę spać a jak już zasnę ze zmęczenia to nie mogę się obudzić. 

Mam tak od ponad tygodnia. Olałam pracę, ma gdzieś klientów niech mąż się z nimi optyka, są marudni, nie wiedzą czego chcą i myślą że człowiek jest na ich zawołanie, tylko jego jednego żadnych innych i wykurzają się że nie mogę przyjechać na kiwnięcie palca. Ale nie tylko jemu psuje się sprzęt.

Moja cholerna toksyczna matka gnębi mnie zza grobu, boję się zasnąć żeby znowu mi się nie przyśniła a i tak daje mi codziennie popalić. Myślę o niej zamiast iść na przód. A dodatkowo cały problem pogłębia fakt że jak spojrzę w lustro to widzę ją. Niestety mam taką samą tuszę, twarz, tylko ciut młodszą i jeszcze nie tak dużo zmarszczek. Ale wystarczy aby się znienawidzić.

Najgorsze jest to że nic nie pomaga. Właśnie siedzę i ryczę i nie wiem jak sobie poradzić, mąż mówi żebym się nie przejmowała i szła dalej ale ja nie mogę. Sam wiem jak krzyczę w nocy, płaczę przez sen, ostatnio podobno błagałam matkę żeby mnie zostawiła w spokoju. Wiem że mnie nienawidziła całe życie bo okazywałam mi to na każdym kroku, bratu dawała wszystko a mnie same ochłapy i to takie których on nie chciał, a ojciec pantoflarz siedział cicho i uciekał w pracę. Szczęśliwiec był w domu  tylko tydzień w miesiącu, albo nie było go latami , latał po całym świecie, kontrakty a na emeryturze latał całymi dniami po ogrodzie lub sąsiadach i w domu był tylko na posiłki i sen.

Wgadałam się jest mi ciut lepiej ale niestety muszę jechać do teściowej na imieniny i nie mogę sobie popłakać w kącie a zaraz będzie dlaczego się nie odzywam, a może się obraziłam i inne tam pierdoły a teść jak zwykle puści tekst że widocznie mi przeszkadzają. Dobrzy ludzie ale czasami nie mam ochoty do nich zaglądać czego nie rozumieją. A mąż ciągnie mnie na siłę bo chce żebym wyszła się rozerwać.

Idę we wtorek do psychiatry może mi zwiększy leki?

Ni nie znowu dzwoni jakiś maruda co mu się sprzęt posuł i będzie miał pretensje że przyjadę jutro a nie dzisiaj. A może powiem że w poniedziałek? Niech dadzą mi dzisiaj spokój.


15 listopada 2021 , Komentarze (3)

Nie wiem co się dzieje, czy to przesilenie jesienne czy też cos innego.

Jestem cały czas zmęczona, chce mi się ciągle spać, czuję całkowitą niemoc. Zeszły tydzień był na luzie więc myślałam że to z nudów ale nie. Nie mogę się rano obudzić pomimo, nie słyszę budzika. Dzisiaj ledwo zwlekłam się o 10 po prawie 12 godzinach snu. Koszmar. 

6 listopada 2021 , Komentarze (4)

Cały tydzień spokojny, pełen pracy tylko mój facet zamiast lepiej to coraz gorzej.

W zeszłym tygodniu już się spionizował, nawet na początku tygodnia  podał mi  śniadanie ale teraz jest gorzej bo znowu tylko balkonik idzie w ruch jak chce do łazienki. Za jakie grzechy. Czyli jeszcze miesiąc przed nami.

Z tego wszystkiego trochę zaniedbała dietę, ale jednak trochę do przodu. Co prawda 20 dkg to szału nie ma ale zawsze coś  tym bardziej że zapominam jeść a późnej rzucam się i nadrabiam z nawiązką. Ale z tym koniec. Mam już zaplanowane menu na cały tydzień, co prawda będę gotowała zupy ale z wkładką drobiową więc trochę dietetycznie. Mogę zabrać ze sobą i zjeść gdzieś po drodze tak jak zrobiłam z rosołem.

Termosik, łyżka i 10 minut postoju i głód poszedł na spacer. Nie sięgam po żadne niezdrowe ani słodkie przekąski o ile nie liczyć jabłek. Te zjadam na kilogramy min 2 dziennie. Ale lekarz pozwolił nawet trzy nieduże więc jestem rozgrzeszona. W końcu nie na darmo ktoś powiedział że " jedno jabłko z wieczora i jesteś daleko od doktora".

Idę teraz na spacer trochę się rozluźnić i uwolnić od narzekań męża. No cóż dopóki nie "wymienią" mu kręgosłupa dopóty będziemy się męczyć.

Trzymajcie się ciepło.


1 listopada 2021 , Komentarze (3)

Nałaziłam się dzisiaj strasznie. Nogi mnie bolą, zrobiłam chyba z 5 km, byłam na 4 cmentarzach, ale inaczej się to czuje jak się idzie jednakowym krokiem a co innego jak się co chwila staje, schyla, itd. Każdy to zna.

Przez to wszystko nie chciało mi się jeść. Zjadłam małe co nieco na śniadanie - mały jogurt z pomidorami. na obiad ziemniaka i gołąbka - wszystko zmieściło się na małym talerzu. Na kolację ledwo co bo nie miałam już siły opchnęlam jabłko popiłam herbatą i idę spać. 

Padam ze zmęczenia bo oprócz odwiedzin na cmentarzach trzeba było też wpaść na herbatę do spotkanych członków rodziny. Od herbaty bulgoce mi jeszcze w brzuchu może dlatego nie miałam chęci na jedzenie.

Nie bardzo lubię tego dnia bo czasami człowiek musi robić dobrą minę do złej gry. Moja "ukochana" toksyczna mamusia zniszczyła mi prawie życie, małżeństwo , wpędziła w depresję i jeszcze zza grobu niszczy a wszyscy się dziwią że nie chcę jej świeczki zapalić. Cholera jestem wściekła jak nic a na dodatek nie lubię się tłumaczyć bo tylko winny się tłumaczy a ja nic nikomu nie zrobiłam. Dobrze że mam ślubnego który olewał swoją teściową i puszczał mimo uszu głupoty które gadała bo wiedział swoje. 

Ale ma już ten za sobą i można jutro wrócić na normalne tory. Nie będę miała czasu na myślenie tylko działanie.

31 października 2021 , Komentarze (5)

Wczoraj było ważenie i nie jest źle. Co prawda tylko 20 dkg ale zawsze coś do przodu.

Po ciuchach nie czuję bo i tak zawsze noszę za duże. 

Dziękuję za wszystkie komentarze do moich wpisów, słowa otuchy.

Przydałoby się trochę zacząć ruszać ale nie bardzo mi się chce, trochę połaziłam i już. Jutro jadę na cmentarze to trochę nadrobię ale to i tak mało.

Dieta idzie jako tako, po prostu staram się jeść mniej, w miarę regularnie i ostatni posiłek najpóźniej o 20-tej tym bardziej że późno chodzę spać.

Cały czas się wdrażam, dużo czytam co wolno jeść a co  nie. Moi panowie wszystkie moje pomysły, o dziwo, przyjmują spokojnie, syn się cieszy bo lubi wynalazki jak to nazywa mąż. Np. nie spojrzy na makaron ze szpinakiem a młody każe robić potrójną porcję drugo raz zjada na kolację. Oliwki też pochłania słoikami tak że się psują. 

Wczoraj mnie tylko wkurzył lekko na zakupach bo nakupował nutelli,  chipsów, ciast i inne same tuczące wynalazki. A niech je, jemu nie zaszkodzi, młody jest, szybko spala i może trochę utyć.

Mąż z kolei widzę że łatwo się przestawia na moje śniadania i kolacje. Nigdy nie chciał płatków  jogurtem i dodatkami takimi jak orzechy i trochę owoców a teraz dopomina się kiedy będzie "pasza" jak to nazywa.

Dzisiaj zjedliśmy na śniadanie Omlet z mozzarellą i pomidorami wg Vitalli on  z chlebem ja bez.

Obiad makaron ze szpinakiem i piersią z kurczaka (zabrałam do teściowej w pudełku bo ona po gospodarsku flaki podała czego nie znoszę nawet zapachu)

Na kolację kanapki z serem białym szczypiorkiem i pomidorkami. Nawet bez gadania zjadł z ciemnym pieczywem o czym nie było mowa jeszcze miesiąc temu.

Najważniejsze że nie czuję tak głodu jak na początku. Jutro nowy tydzień i nowe wyzwania.

29 października 2021 , Komentarze (1)

Zapomniałam ze mialam wpisywac co zjadlam danehp dnia.

śniadanie - kanapki z serkiem wiejski szczypiorkirm i pomidorkami

obiad - pirs z indyka pieczona, kasza gryczana

kolacja- janapki z wedlina drobiowa i oczywiscie wladnorecznie robiona kapusta kiszona.

w miedzyczadie 1 jablko ale duze.

łacznie 1670 kcal.

super

29 października 2021 , Komentarze (4)

Dzisiaj spotkałam moją ciocię i dyskutowałyśmy o tym jak to jest że dawniej jadło się wszystko i się nie tyło a teraz człowiek nałyka się powietrza i waga skacze w górę.

Jest jak ja wychowana na wsi z tą różnicą że ja w połowie miastowa (po mamie) a w drugiej połowie ze wsi (oczywiście po tacie) a ona mieszka całe życie na wsi a pracowała w małym mieście, do którego miała 7 km

Ciocia szczupła jak nastolatka a jej trzy córki cały czas walczą z nadwagą, wiecznie na diecie, na siłowni, czy innych marszobiegach. Wszystkie mieszkają na wsi, jedna obok drugiej.

Wujek też do grubych nie należy, tak jak mój ojciec, zawsze mieli nadprogramowe kilogramy ale w granicach rozsądku (max 10 kg).

Doszłyśmy jednogłośnie do wniosku że dawniej jadło się inaczej, wcale nie zdrowo, chociaż opinie są podzielone (dieta Kwaśniewskiego). Biło się świniaki kilka razy w roku, w kącie zawsze stało wiadro smalcu, na strychu wisiały kiełbasy, boczki czy słonina,  każdy brał kiedy chciał i ile chciał, najlepsza była kromka świeżego, jeszcze ciepłego chleba, smalec i ogórek kiszony lub małosolny, w zależności od pory roku. Pamiętam na obiad górę ziemniaków okraszonych na gęsto skwarkami i do tego mleko zsiadłe, oczywiście mleko od własnej krowy. Nikt nie przejmował się chorobami bo ich tak naprawdę nie było, sama jak chciało mi się pić lub gdy miałam ochotę np. jak byłam w ciąży, to zasuwałam do obory z kubkami, krowa dała mleko, no oczywiście trzeba było z niej wydusić ale to nie problem w końcu każdy weekend, święta i wakacje spędzałam u dziadków a że ciekawa byłam świata to i krowę nauczyłam się doić. Nikt nie mówił że to nie zdrowe, ze trzeba badać itd itp, ble ble ble. Kury do dnia dzisiejszy u ciotki chodzą świnie chrumkają, no jedynie krowy nie ma.

Ciotka lata gdzieś tam po mleko i żyje jak to się mówi po staremu. Mają grubo po 70-tce, nie chorują, nie tyją, a i jeszcze od jesieni do wiosny opychają się kiszonkami, czyli tym co wsadzą do słoika, oczywiście sami wyhodują.

Mój ojciec też na jesieni kisił beczkę kapusty i jadaliśmy do wiosny praktycznie codziennie w różnych formach, gotowana z mięsem (ale nie bigosy), z grochem ale najczęściej po prostu na kanapce z wędliną albo żółtym serem. do końca tak robił, rzadko  chorował, nie przeziębiał się. wujostwo tak samo. Nie chorują, nie narzekają.

A powracając do moich kuzynek, to jak młodzi,( ha ha 40 i 50 na karku) tu kebab, tam chińszczyzna, w domu spaghetti, zupy z paki, gotowe jedzenie, bo się nie chce gotować bo szkoda czasu itd.

Reasumując. Dawniej żyło się inaczej, panie robiły przetwory, wiedziały co podają rodzinie. Czasami kupowałam na szybko gołąbki w słoiku, fasolkę czy inne wynalazki i powiem że wolę poświęcić w weekend godzinę czasu a przygotowanie np. gołąbków niż tracić na to coś ze słoika. Też robię nagminnie przetwory (wieś została we krwi), ogórki, kapusta, papryka, trochę dżemów, innych wymysłów jak ajwar.

Wspaniałe dodatki i mało kaloryczne no oprócz dżemów ale i tych czasami można dodać do naleśników, w końcu młody nie jest na diecie a zjeść potrafi padalec jeden - 192 cm długi i 70 kg chudy to może jeść i jeść.

Kiedyś było lepiej. Łezka mi się zakręciła w oku. Może dlatego że 1 listopada się zbliża?

27 października 2021 , Komentarze (4)

Popłakałam się jak przeczytałam Wasze komentarze. Dziękuję Wam bardzo za wsparcie i słowa prawdy. Tak, trzeba walczyć z otyłością. Z każdym straconym kilogramem będę myślała że zrobiłam kolejny krok ku zdrowi a na mecie będę mogła pomachać cukrzycy i nadciśnieniu na pożegnanie.

Mój mąż, jak barometr na moje stany psychiczne, od razu wyczuł że cos jest nie tak, przeczytał wpisy i stwierdził żebym słuchała mądrych ludzi.

I tak zrobię. Wieczorem sobie usiądę i popatrzę co mogę zrobić sobie na jutro do jedzenia. Ślubny powiedział że po to ktoś wymyślił przepisy np. na batony fit żeby z nich korzystać. Poszukał i znalazł kilka które można samemu zrobić, pokroić, włożyć do lodówki i brać jako przekąski. Teraz siedzi i szuka przepisów na sałatki do pudełka, chociaż dla niego najlepsza to jarzynówka albo każda inna co zawiera majonez, ale jemu też się przyda zmiana tym bardziej że praktycznie leży od miesiąca i niewiele się rusza. Czekam aby wreszcie doszedł do siebie, stanął na nogi i wziął ostro do roboty, będę go pędzić na spacery bo wiadomo przy jego schorzeniu za dużo nie może.

Kończę bo właśnie dzwoni następna maruda i muszę lecieć naprawiać to co zepsuł.

Od jutra będę wpisywać co jem to też pomoże.

Życzę wszystkim spokojnego popołudnia i miłego wieczoru.

27 października 2021 , Komentarze (11)

Nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze. Popłynęłam.

Przyjechała przyjaciółka z krainy kangurów, jak co dwa lata odwiedza groby na Wszystkich Świętych.

Umówiłyśmy we trzy, razem trzymałyśmy się w szkole później też dopóki Karo nie odpłynęła w siną dal, takie muszkieterki. Monia wpadła na pomysł aby się spotkać, tym bardziej że ona też jakiś czas temu wyprowadziła się z Wawki i nie widzimy tak często jak wcześniej zwłaszcza że mieszkałyśmy na jednym osiedli. Wiadomo ona wzięła urlop, ja i tak mam wolne kiedy chcę bo przecież pracuję w domu. 

Matko jak było fantastycznie. jednak na żywo to co innego niż w necie. Gadka szmatka w końcu zgłodniałyśmy i poszło. Chyba było grane wszystko czego odmawiałam sobie już z pól roku. Chińczyk, pizza, cola, wino.

Spotkanie trwało do 3 rano było cudownie. Nie mogłyśmy się nagadać, umówiłyśmy się na powtórkę przed wyjazdem Karo czyli za dwa tygodnie. Nasłuchałam się że nie jestem przecież gruba bo ważę tylko trochę ponad 100 kg, po co się przejmować i katować jak przyjedzie czas to sam organizm zadecyduje że schudnę itd. itd. No cóż Monia waży 80 kg, Karo więcej ode mnie i się nie przejmuje. Może mają rację?

Zaczynam mieć wątpliwości, czy w ogóle mi się uda schudnąć. Staram się jeść dietetycznie, zaczęłam trochę ćwiczyć w domu, Do wczoraj od piątku nic nie schudłam a na dodatek waga mi się zwaliła bo pokazała dzisiaj rano że w jeden dzień utyłam 7 kg - żart. Mąż stanął i też nagle utył. Do trzech razy sztuka, odkurzacz też - no cóż nie mieliśmy innego pomysłu.

Mam doła. Nie chce mi się. Nie mogę jeść systematycznie bo praca ważniejsza, jak klient zadzwoni trzeba lecieć a raczej jechać, Przeanalizowałam sobie poniedziałek. Pobudka 8, pierwszy klient zadzwonił pól godziny później i wypad z domu bez śniadania bo przecież rano łykam eutyrox i trzeba czekać pól godziny nim się coś zje. Po drodze zadzwonił następny więc od jednego do drugiego. Wróciła do domu buło po pierwszej. Wpadła głodna, złapałam byle co bo kolejne telefony i tłumaczenie co a zrobić jak nie da rady to podjadę. Pakowanie, wysyłanie, w międzyczasie robiłam coś na obiad, udało się zjadłam w spokoju. A później znowu i tak do 21 - jak co dzień. Spokój ma tylko w niedziele i to nie zawsze. Nie ma szans, przecież nie powiem ludziom spadajcie bo mam dietę i muszę teraz zjeść. Nie ma klienta nie ma kasy. 

 Nie wiem czy warto. Może dziewczyny miały rację? Może przyjdzie czas że waga sama trochę spadnie. 

Idę coś zjeść, jestem głodna i mam chwilę spokoju.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.