Wpadłam coś napisać...zazwyczaj piszę do was z pracy i wtedy jakoś tak inaczej. W ogóle jak jest dzień roboczy to jest mi łatwiej. Łatwiej ćwiczyć, łatwiej trzymać diety, łatwiej chcieć. W dni wolne objadam się słodyczami aż do zamulenia, nie mam ochoty na nic. Nie mam ochoty myśleć o diecie, pisać pracy mgr, pracować przy komputerze czy pisać tutaj nawet. W ogóle właśnie to jestem zirytowana że mam "dzień wolny" ale nie jest wolny, bo albo muszę coś zrobić do szkoły, albo do pracy a po prostu nie chce mi się. Jestem zmęczona powoli tematem odchudzania, zdrowego odżywiania i w ogóle wszystkim z tym związane. Kiedyś dni wolne były dla mnie czymś super, teraz to jest nadganianie zaległym obowiązków z przeplataniem się trochę czasem dla siebie. Dlatego ćwiczeniowo i żywieniowo jest klapa i boje się żeby to nie skończyło się zrujnowaniem efektów jakie wcześniej wypracowałam. Wiem że od poniedziałku jak wrócę do pracy znów wróci wszystko do normy, rano siłownia, zdrowa dieta tp. ale ja chce mieć jakoś tak bardziej poukładane to w życiu a nie takie nie wiadomo co..praca co dzień od 5 do 21. Przecież tak nie można żyć :( Jestem po prostu zmęczona tym wszystkim :(
Myślę o tym żeby wynająć trenera na siłowni żeby mi pokazał jak używa się sprzętów, wymyślił mi właśnie ćwiczenia i żeby było dla mnie to motywacją, bo zaczynam nie widzieć sensu w tej gonitwie pracy, ćwiczeń i diety...
grubasek005
3 maja 2014, 17:43Nie możesz poddawać się irytacji i sięgać po jedzenie wtedy jak sama widzisz to Cię wcale nie uszczęśliwia ani nie powinno się zakładać że to przez ten dzień wolny, nie ! musimy zmienić nasze zycie nie tylko wtedy gdy jestesmy zapracowane i nie mamy czasu myśleć o jedzeniu ale każdego dnia racjonalnie, odzielając ten aspekt życia od reszty
nicky13
3 maja 2014, 16:36Heh, ja od jakiegoś czasu mam same "dni wolne", zero ustalonego trybu życia. Pozornie powinno oznaczać to mnóstwo czasu na przygotowanie zdrowego jedzenia czy ćwiczenia, ale serio - jest raczej ciężej niż łatwiej. Także trzymaj się dzielnie, wiem, co czujesz! Cóż za mgr...? :)