Witam Was kochane po prawie dwu tygodniowej przerwie!
Powiem Wam, że tyle u mnie się działo, że nie wiem nawet od czego zacząć... może od początku.
Miałam być u mojego A. przez 3-4 dni, a byłam 10. Dlaczego? Jak już miałam wyjeżdżać z powrotem do Katowic to złapała nas wszystkich grypa żołądkowa. No cudownie po prostu Potem już nie miałam zajęć na uczelni, więc stwierdziłam, że wrócę sobie dopiero w niedzielę. Oczywiście przez te dni dieta poszła kompletnie na bok i dopiero dzisiaj do niej małymi krokami wracam. Czuję się okropnie, mam wielkie wyrzuty sumienia, bo wiem, że wakacje już za rogiem czyhają. Nie ważę się nawet, zrobię to dopiero w maju, bo aż strach pomyśleć ile przybrałam. Na dodatek jakby tego wszystkiego było mało, to wracając do domu spełnił się mój największy koszmar... auto mi się zepsuło na autostradzie! Tata z bratem za granicą, telefon mi lada moment padnie, a ja cała zapłakana i roztrzęsiona nie wiem co robić! Dodzwoniłam się do mamy, która z kolei skontaktowała się z sąsiadem, który ma lawetę (na całe szczęście). I o to na autostradzie czekałam sobie 3 godziny na pomoc. Stres odbija mi się do dnia dzisiejszego, przedwczoraj i wczoraj włączyły mi się takie kompulsy jedzeniowe, że normalnie wstyd. Nie umiałam nad tym zapanować. Ale nie ma co biadolić, dzisiaj wracam, a w święta z całych sił postaram się trzymać fason.
Powiem Wam szczerze, że baardzo się za Wami stęskniłam! A z drugiej strony tak mi było głupio coś tu nabazgrolić, bo wy się tak staracie i trzymacie się w ryzach podczas kiedy ja zawodziłam samą siebie. Dziękuję za taki odzew i za troskę o mnie czy to w komentarzach, czy w prywatnych wiadomościach. Wszystko jest już w porządku i wracam do Was z nowymi siłami i motywacją do dalszej walki. Zaraz jak tylko skończę ten wpis to zabieram się do czytania co u Was i odpisywania na komentarze jak i prywatne wiadomości.
Aha! No i chyba muszę napisać o najważniejszej rzeczy! O rozmowie z moim A! Przebiegła bardzo pomyślnie, żadne z nas się nie denerwowało. Zrozumiał mój przekaz Co najważniejsze..dopiero podczas tego pobytu u niego poczułam, że między nami jest prawdziwe i mocne uczucie. Pierwszy raz od bardzo dawna leżeliśmy w łóżku i rozmawialiśmy od serca. Bardzo mi tego brakowało i postaram się już nie marudzić na jego temat, bo pokazał mi naprawdę jak bardzo mu zależy.
Także kończąc moje bazgroły chcę Wam tylko powiedzieć, że zabieram się do pracy i się nie poddaję. Przerwy od diety mogę mieć krótsze bądź dłuższe( zazwyczaj chodzi o te wyjazdy do mojego A i niemożliwość prowadzenia tam diety, no ale to się nazywa życie), ale zawsze będę wracać. Nawet jeśli dojście do wymarzonego celu zajmie mi nie rok, a 2,3 lata to i tak do tego dojdę. Cieszę się niesamowicie z tego, że nie poddaje się. Może mi iść gorzej lub lepiej, ale nie rzucam tym, podnoszę się i walczę dalej. To zdecydowanie największa zmiana jaka we mnie zaszła.
A teraz lecę zobaczyć co tam u Was kochane Wy moje!
Miłego dnia!
piatek55
17 kwietnia 2014, 13:46No to pięknie że wracasz i walczysz! ;)
paula12398
17 kwietnia 2014, 13:44No to przynajmniej sb odpoczęłaś! A teraz z pełną parą do nas wracasz! ;)
agulina30
17 kwietnia 2014, 12:57no, to miałaś atrakcje! super, że wszystko dobrze się skończyło! a zajadaniem się nie przejmuj - każda z nas to ma co jakiś czas. ważne, że się walczy dalej! pa!
melifexo
17 kwietnia 2014, 12:15A ja się martwiłam, gdzie się podziewasz.... Ale na szczęście już jesteś! :) Bardzo się cieszę, że z chłopakiem już wszystko okej. Masz świetne nastawienie, a to najważniejsze! :) Powodzenia, trzymaj się :)