Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Milecznej trochę gorsze dni


No wiem ,że każdemu się gorszy dzień trafi ,ale ja mam normalnie gorszy caly tydzień. Dawno mnie już tak ta praca nie rozstrajała. Jednocześnie mam wrażenie ,że wcale nie dzieje się nic nadzyczajnego tylko ja sobie jakieś projekce czynię bezsensu. Coś mi umyka i nie mogę dociec co to jest. Z tego wszystkiego odpuściłam znowu siłownie w tym tygodniu. Faktycznie troche nie miałam czasu ,ale prawda jest taka że jak sie nie ma czasu to się go stwarza i tyle ... ja po prostu nie miałam chęci. Absolutnie nie odpuszczam biegania - w tym temacie wszystko zgodnie z planem. Był bieg z nowywmi siostrami biegaczkami we wtorek ,a dzisiaj znowu z grupą truchtaczy. Samą siebie tez zaskoczyłam tym ,że mimo podłego nastroju w ostatnich dniach nie objadam się. Posiłki normalnie co 3 godziny i normalne porcje. Może ja sobie znowu narzuciłam jakis zbyt wielki rygor i teraz mam rozterki bóg wie dlaczego. Jedno jest pewne - do wakacji zostały 4 miesiące ,a ja nie chcę wygladać jak w zeszłym roku - mimo ,że to już był spory krok na przód.

Sama nie wiem skąd takie nagłe zwatpienie. Podejrzewam ,że to kompilacja pozornie błachych spraw z kilku tygodni. Wczoraj miałam dzień pt. "to wszystko nie ma sensu". Że już tyle czasu trwa ta moja walka ,a ja ciagle nie wygladam tak jak bym chciała. Ciagle mam galarete na brzuchu i wilgacjne udziska - nawet jeśli sobie je nazywam "pływaczymi" nadal to nie są tylko mięśnie ,ale kupa tłuszczu. Tylko prawda jest taka ,że tylko ja potrafię to zmienić ,dlaczego nagle tracę wiarę??? Do cholery nie wiem.

Nie można przecierz tak łatwo rezygnować. Każdy ma gorszy czas ,ale on zwyczajnie mija. W końcu nie popłynełam jedzeniowo mimo rozterek. Fakt - odpuściłam siłownie na chwilę. Ale czasem chyba lepiej nie iść na trening ,kiedy głowa jest w egzystencjalnej rozpaczy. Mimo smuteczków nie odpuściłam biegania i diety - więc tak doszczętnie nie zawaliłam. Znowu trzeba wstać i walczyć, o siebie i dla siebie. Może właśnie o tym na chwilę zapomniałam ,że ja to robię tylko i wyłącznie dla siebie. A skoro tak ,to każdy mój wysiłek jest prezentem dla mnie samej - choć w takie dni jak wczoraj trudno mi w to uwierzyć.

Muszę jakoś wyrównać te moje nastroje i tyle.

Dzis truchtacze - będzie wspaniale!

Edit: Internauci są tak szybcy jak Kowalczyk :)

 

  • waga79

    waga79

    13 lutego 2014, 10:33

    witaj w klubie cięzkiego tygodnia. zwalmy to wszystko na pogodę i dalej działamy:) nie zawaliłaś ale też nie musisz zawsze robić wszystkiego a swoją droga zaraz zerkne na Twoje fotki. czy na prawde jest tak źle?

  • Pokerusia

    Pokerusia

    13 lutego 2014, 10:18

    kochana już się martwiłam o Ciebie, wchodzę i czekam na kolejny wpis a tu nic,cisza...i tu Cię mam! Masz rację każdy ma swoje lepsze lub gorsze dni i nie koniecznie chce się nimi chwalić na prawo i lewo:/ Będzie dobrze, dzielna z Ciebie dziewczyna, biegasz i nie podjadasz. U mnie takie stany powoduja totalną olewkę na jakiekolwiek wysiłki fizyczne a lodówka jest moją psiapsiółką:/// Trzymaj się! Jest wspaniale!;-)))

  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    13 lutego 2014, 10:16

    Keep going:) kazdy miewa trudniejsze dni. A juz kobiety w szczegolnosci, ach ge hormony. Bedzie dobrze, czas i praca nad soba przynosza efekty. Sama widzisz po sobie przeciez:) tak wiec jeszcze kilka miesiecy pracy i bedzie cud miod i bikini;)

  • j.lisicka

    j.lisicka

    13 lutego 2014, 10:14

    Jak sama mówisz, każdy ma słabsze dni :* I u Ciebie to minie :* Jak to mówią "nie przytyłaś wczoraj, nie schudniesz jutro", ale czasem człowiek by już chciał odpocząć od tej nieustannej walki, a ciało, ciało wie swoje...

  • dorciaw1980

    dorciaw1980

    13 lutego 2014, 10:14

    Keep

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.