"Śniadanie zjedz sam, obiad z przyjacielem a kolację oddaj wrogowi".
Dwa najpopularniejsze i oba bardzo mądre chociaż.... z drugim bym się nie zgodziła tak do końca. Może "kolacją podziel się ze znajomymi"?
Najważniejsza myśl w obu jest zawarta - im późniejsza godzina, tym mniej jemy.
Z dnia na dzień czytam coraz więcej Waszych pamiętników i bardzo często spotykam się z określeniem "kompulsywne objadanie się". W niektórych przypadkach problem jest rzeczywiście poważny, bo dziewczyny jedzą rozsądnie a takie epizody nie mają żadnego uzasadnienia, ale w innych... Szczerze? Jest to efekt czystej głupoty.
Zapamiętałam jadłospis jednej z dziewczyn, było mniej więcej tak: na śniadanie jakiś mały jogurt i jabłko, potem długa przerwa (chyba z 5h było) potem talerz zupy na obiad i na kolację 2 wafle ryżowe z czymś (chyba serek wiejski ale głowy nie dam). A potem wielki płacz i lament, że znowu miała "kompuls" bo zjadła 3 kanapki, orzeszki, kawałek ciasta i jeszcze jakieś cukierki czekoladowe. Moje pytanie: kompuls, czy po prostu wygłodzony organizm gwałtownie domagał się dostarczenia potrzebnych składników odżywczych?
Wybaczcie, że dzisiaj tak ostro ale... sama przez to przechodziłam. Wychodziłam z domu bez śniadania, przez większość dnia nie jadłam prawie nic i dzień kończyłam jedząc dosłownie wszystko co wpadło mi w ręce. Dlatego też nigdy nie udało mi się nigdy skutecznie schudnąć, a teraz muszę doprowadzać swój organizm do porządku.
Wracam znowu do jednego i drugiego przysłowia. Od 1 roku studiów podkreślali u nas jak ważne są śniadania. Że dostarczają energii na cały dzień, że pobudzają organy trawienne do pracy, że zapewniają odpowiedni wzrost glukozy żeby człowiek miał siłę funkcjonować... no to zaczęłam się przestawiać. Trwało to ponad rok, chyba nawet prawie 2 lata. Masakra trochę, co nie? Przez tak długi okres czasu uczyłam się nawyku jedzenia śniadań. A nie zawsze miałam na nie ochotę, więc trochę się męczyłam. Aż w końcu zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie wyjść bez niego z domu - niezależnie od tego która jest godzina.
I teraz najlepsze: zaczęłam jeść naprawdę porządne śniadania. Sporą miskę płatków owsianych z bananem (czasem dodatkowo jeszcze orzechy lub żurawina) lub 2 duże kanapki z sałatą, wędliną i pomidorem, albo z twarożkiem, albo z białym serem i dżemem. Czasem jajecznicę. Od tego czasu nie zdarzyło mi się więcej opychać wieczorami. Co więcej - często w ogóle nie chce mi się wtedy jeść. Sięgam wtedy po coś małego, żeby organizm jeszcze mógł coś strawić i koniec. I nie, nie chodziłam do psychologa, nikt mi nie pomagał. Po prostu zmądrzałam.
Mój apel - jedzcie śniadania, zawsze! I jeśli macie się najeść - zróbcie to właśnie wtedy. Mogę się założyć, że u większości z Was skończą się wtedy problemy z "kompulsywnym objadaniem się". Tak jak było to u mnie :-)
I trochę inny obrazek niż zawsze: ;-)
gruszkin
11 listopada 2013, 10:00MAsz rację, jak mądrze jem w ciągu dnia to wieczorem nie mam głupich pomysłów, przynajmniej dietetycznych... ;P
.kamila.
11 listopada 2013, 09:55u mnie sie to nie sprawdza. Jem kiedy jestem glodna. I jesli nie czuje potrzeby zjedzenia sniadania rano, to go nie jem. Jesli pomimo braku glodu zjadlabym sniadanie np. o 7 rano, to wpadam wtedy w pulapke ciaglego "glodu" przez caly dzien. Dzisiaj sniadanie zjadlam szybko, ale bylam glodna. I jest ok. W innym przypadku sniadanie byloby zapewne dopiero ok. 11. Co do kompulsow - przerabialam to (przy depresji) i nie moge czytac tych glupich wymowek, gdy ktos sie objadl (bo to kompuls byl). G... prawda - albo ta osoba sie glodzila i potem sie nazarla, albo jej zabraklo silnej woli.
monka78
11 listopada 2013, 09:43Taka jest prawda i rzeczywistość i teraz to wiem ,że bez śniadania nie wychodzić z domu.Kiedyś tak było i tylko herbata,a teraz czekam godz. bo biorę tabletki na tarczycę i jem śn. ,a jestem głodna że brzuchu burczy.Będąc na diecie V. nauczyłam się jeść zdrowe i pyszne śn. z dużą porcją warzyw,i wtedy dzień nie goni mnie głodem a wieczorem nie mam napadów jedzeniowych.Więc masz rację w 100%:)
aiishha
11 listopada 2013, 09:32Zrozumiałam, że śniadanie to podstawa całkiem niedawno. Przez całą szkołę, studia moje śniadanie wyglądało tak: szklanka herbaty. Teraz wiem, że to był błąd ale nie mogłam nic w siebie wcisnąć z rana. Od jakiegoś czasu jem albo jogurt z otrębami albo kaszę jaglaną. I podstawą jest jeść systematycznie, żeby nie było napadów głodu bo wtedy koniec, jem wszystko co popadnie w ogromnych ilościach;/
mona26r1
11 listopada 2013, 07:54Bardzo fajny i mądry wpis :)
lilu1986
11 listopada 2013, 02:14Też kiedyś śniadanie to była dla mnie kawa i papieros, ale odkąd zaczęłam się przestawiać na zdrowy tryb żywienia i faktycznie jeśc śniadania to teraz bez niego nie wyjdę z domu, bo wiem że padne gdzieś po drodze z głodu ;) U mnie problemem jest kolacja, rzadko mam ochotę coś jeść wieczorem i powolutku coś dokładam, taki mikro kolacje. Bo nie liczę kalorii i nie bardzo wiem, co mogłabym na kolacje zjadać. PS. Ja akurat nie znosze jajecznicy, ale już jajka w każdej innej postaci uwielbiam :)
chubby.svelte
11 listopada 2013, 01:36Mnie mama nauczyla od malego, ze bez sniadania z domu sie nie wychodzi. Kiedys zazdroscilam kolezankom, ze nie jedza sniadan, a ja tak nie potrafilam. Teraz ciesze sie z mojego nawyku :)
cancri
11 listopada 2013, 00:37Ja się nie zgadzam z wielkim śniadaniem. Jak jadłam "duże" śniadania (większe niż teraz, ale nie wcale takie wielkie), to tylko tyłam, i źle się czułam przez cały dzień. Od kiedy jem mniejsze, jest dużo lepiej. Więc jak widzę po sobie, ta zasada nie zawsze działa. Oczywiście to kwestia też kolejnych posiłków.
jolaps
10 listopada 2013, 23:57Vitalia nauczyla mnie jeść sniadania. I to nie tylko jedno a dwa. Sama , wykorzystując budzik w komórce wyregulowałam sobie stałe pory jedzenia. Teraz żołądek sam się dopomina o jedzenie i mogę nie patrzeć na zegarek a bulgotanie w brzuchu mówi mi która jest godzina. A kiedyś jedna micha na dzień wieczorem całkiem mi wystarczała . No i tyłam i tyłam.
Magdalena762013
10 listopada 2013, 23:31Madrze piszesz jak zawsze. Ja na przyklad dopiero na diecie z Vitalia nauczylam sie komponowac posilek, np. Do kanapek dokladam z 1/2 grejpfruta. Lub do kanapki z twarogiem i awokado - caly kefirek jeszcze. Troche tez musialam sie zmusic, ale po miesiacu juz bylo latwo!!!
Enchantress
10 listopada 2013, 23:26:) U mnie miseczka platkow owsianych...okolo 6-tej rano...Bardzo lubie Twoje madre wpisy :?)
inesiaa
10 listopada 2013, 23:18Wiem cos na temat zmuszania sie do sniadan, caly czas nad tym pracuje...fajny wpis:)))
judipik
10 listopada 2013, 22:35U mnie jest tak, ze jak mam za dlugi odstep miedzy posilkami, wtedy dostaje wilczego glodu. Staram sie wiec nie opuszczac zadnego posilku, zeby pozniej nie wpasc w wir jedzenia. Dziekuje za komentarz :)
FitKat
10 listopada 2013, 22:06Bez śniadanie nie potrafię wyjść z domu (to mój najobfitszy posiłek w ciągu dnia!)... Oczywiście były podbramkowe sytuacje, kiedy tak się stało, ale to doprowadzało do tego, że przez cały dzień się objadałam... W ciągu dnia jem coraz lżej, mniejsze porcje - i czuję się świetnie. Nie jestem ociężała, lepiej sypiam no i mam nadzieję -tracę na wadze! :) Świetny wpis, mam nadzieję, że wiele osób go przeczyta - nie chodzi o to by unikać posiłków, a je rozsądnie jeść :D
leciastko
10 listopada 2013, 22:02ooo tak, śniadanie to podstawa, bez niego jest się zombie... szczególnie na studiach ;D
LennQ
10 listopada 2013, 21:23Ja także musiałam nauczyć się jesc sniadania.I dziś,podobnie jak Ty,nie wyjde bez niego z domu! Czasami zdarza mi się zjeść dopiero godzine po przebudzeniu i już wtedy jest mi slabo i zle. Dzieki,ze jesteś:*:*:* O czym następny wpis??
emilka1982
10 listopada 2013, 20:30Zawsze i wszedzie i wszystkim to powtarzam, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. U mnie jest NAJWAŻNIEJSZY!!! Nie przepadam z owsianką, ale cała reszte zjadam podobnie jak Ty. Jak bym miała wybierac to bym wolala zjesc w ciagu dnia tylko porzadne sniadanie niz 4 kolejne posilki pomijając sniadanie. Mnie glód dosłownie rano budzi. Ja sniadania celebruje nie wyjde bez niego z domu choc bym miał wstac w srodku nocy.
AgtaA
10 listopada 2013, 20:10Dlatego mama nigdy nie wypuszczała mnie i siostry z domu do szkoły bez śniadania. Dzięki temu na studiach nie miałam z tym problemu :P
liliana200
10 listopada 2013, 20:01Ja bez śniadanie nie wyjdę z domu, od razu robi mi się słabo i muszę zjeść.
mesaya
10 listopada 2013, 19:52Masz rację! Całkowicie się z tobą zgadzam :))