Kiedy moje dzieci były małe, rytualnie niosłam rano do sypialni jedną butelkę z mlekiem, drugą z kakao, a trzecią z soczkiem. W ten sposób wyhodowałam na tych samych genach trzy różne modyfikacje. Dzisiaj, gdy proszę, żeby posprzątały w pokojach, bo ksiadz po kolędzie będzie skanował mieszkania, otrzymuję trzy różne odpowiedzi.
Najmłodszy "grzeczny" Kacperek zrywa się do roboty od razu, upycha parę najbliższych rzeczy, po czym błyskawicznie opada na fotel przed komputerem jak zaczadziały. Efekty otrzymujemy, posługując się metodą wielokrotnych powrotów i metodą palcową ("Zetrzyj to! I to i tamto także. A o drugiej półce zapomniałeś?").
Średnia "krnąbrna" Ewa z miejsca odpala mi: "Nie mam ochoty! Nie jestem wafel. Ksiądz nie roentgen, jeśli go tu sama nie wpuścisz, przez mury się nie połapie." Ten osobnik wymaga bardzo precyzyjnego wyznaczenia godziny "W" i szybkiego wycofania się. Jeśli bez sensu, tak "dla kontroli" zjawiamy się w pokoju wcześniej, widok syfu-constans powoduje, że zalewa nas krew i bluzgi. O dziwo, o godzinie "W" wszystko jest OK.
Najstarsza "niefrasobliwa" Ala łagodnie mówi: "Zaraz to zrobię, mamusiu." Kilkanaście lat doświadczeń i już się nauczyłam, że "zaraz" to taka duża bakteria, która pamięć wyżera. Nie trzeba się denerwować, wystarczy tak jeszcze ze dwa razy krzyknąć z kuchni "Aluniu, sprzątasz?".
Wizyta księdza, to dobry pretekst, by pobudzić sumienia i ręce domowników. Jeżeli tylko stosować trzy odrębne instrukcje obsługi, nawet nie trzeba używać słów wypolerowanych przez wieki niewolnictwa.
zemra79
15 stycznia 2012, 00:25tak cos takiego: jeden kubek maki, kubek mleka, szczypta solii jedno jajko. wszystko zmiksowac i porozlewac do formy i do piekarnika. na okolo 20-30 min, ale nie otwierac w czasie pieczenia piekarnika tylko podgladac przez szybke. jak wyrosna i beda zlociste to znacze ze gotowe. sa super
belcia35
15 stycznia 2012, 00:05grunt to znależć klucz do odpowiedniego zamka i przekręcić - choć czasem idzie opornie i skrzypi to matka polka zawsze znajdzie jakiś wytrych... i to nie tylko w kwestii sprzątania ...
Manija
14 stycznia 2012, 23:43Pół biedy, że to jednak nie bliźniaki :D
ankaper1967
14 stycznia 2012, 23:16Ty powinnas pisac jakies ksiazki, najlepiej komedie. Caluski
malgosia025
14 stycznia 2012, 23:10Uśmiałam się do łez :)... jak to matka zna swoje dzieci na wskroś :)... Pozdrawiam serdecznie :)
Muminka00
14 stycznia 2012, 23:05Trzymaj się cieplutko :)
beteczka
14 stycznia 2012, 22:50A ja trochę polandrynkuję - czytam cię z zapartym tchem:) Boska jesteś, oj tak...
laskotka7
14 stycznia 2012, 22:34i super ja też jem sporo mięsa, staram się tylko żeby było w miarę chudo przygotowane :)
Demonek27
14 stycznia 2012, 22:32Moje dzieci też ciężko zagonic do sprzątania:)...a ztą praca to święta racja. Moja też tuczy:)
luckaaa
14 stycznia 2012, 22:12hihihi, no jak u mnie ! wypisz, wymaluj moje dzieci ... a czekolada jest byla i bedzie ... i nawet nie ma szans myslec o jakosci... najbardziej wychodzi ograniczenie czestotliwosci i... odpracowanie dzien pozniej :)
laskotka7
14 stycznia 2012, 22:10heheh ja to zawsze miałam zaraza... :)
KaSia1910
14 stycznia 2012, 22:01no to dobrze, że znasz instrukcje obsługi swoich dzieci, ja mam problem o dziwo ze starszą, która unika jakiejkolwiek pracy jak diabeł święconej wody. Łudzę się, że to minie bo jak na razie ani marchewka ani kijek nie działają, pozdrawiam
Arnodike
14 stycznia 2012, 21:53hahaha nic dodać nic ująć ;-)
HissTheory
14 stycznia 2012, 21:52Oj oj. Nie znoszę ;) Ale gotowane jajo nie jest złe. Dzięki :D
HissTheory
14 stycznia 2012, 21:40Ha! Ja jestem sprytna bestia. I kupuję tylko Indykpolowe. Tłuszcz poniżej 5% ;) Ale dzięki za ostrzeżenie :) Masz może jakiś pomysł na białkową przekąskę? Twarogi mi już bokiem wychodzą... Pozdrawiam :)
lekkajaklen
14 stycznia 2012, 21:37ja zdecydowanie prezentuję swoją osobą model drugiego osobnika ;)
moderno
14 stycznia 2012, 21:23Uwielbiam czytać Twoje wpisy - są rewelacyjne i to Twoje poczucie humoru
HissTheory
14 stycznia 2012, 21:21A ja zawsze należałam... do wszystkich trzech grup. Najpierw było "Mamo, zaraz". Jak określiła godzinę "W" to zarazowałam aż do końca. Ale "W" było posprzątane. No... Tylko jeszcze trzeba było pokazać drugą półkę, syf pod łóżkiem... Ech. Ciężki dzieciak ze mnie był. I jest ;)
Agujan
14 stycznia 2012, 21:19hehehe skąd ja to znam?
agus2006
14 stycznia 2012, 21:17super to opisalas- ale mnie rozbawilas, czesciej bede do Ciebie zagladac pozdrawiam