Kiedy moje dzieci były małe, rytualnie niosłam rano do sypialni jedną butelkę z mlekiem, drugą z kakao, a trzecią z soczkiem. W ten sposób wyhodowałam na tych samych genach trzy różne modyfikacje. Dzisiaj, gdy proszę, żeby posprzątały w pokojach, bo ksiadz po kolędzie będzie skanował mieszkania, otrzymuję trzy różne odpowiedzi.
Najmłodszy "grzeczny" Kacperek zrywa się do roboty od razu, upycha parę najbliższych rzeczy, po czym błyskawicznie opada na fotel przed komputerem jak zaczadziały. Efekty otrzymujemy, posługując się metodą wielokrotnych powrotów i metodą palcową ("Zetrzyj to! I to i tamto także. A o drugiej półce zapomniałeś?").
Średnia "krnąbrna" Ewa z miejsca odpala mi: "Nie mam ochoty! Nie jestem wafel. Ksiądz nie roentgen, jeśli go tu sama nie wpuścisz, przez mury się nie połapie." Ten osobnik wymaga bardzo precyzyjnego wyznaczenia godziny "W" i szybkiego wycofania się. Jeśli bez sensu, tak "dla kontroli" zjawiamy się w pokoju wcześniej, widok syfu-constans powoduje, że zalewa nas krew i bluzgi. O dziwo, o godzinie "W" wszystko jest OK.
Najstarsza "niefrasobliwa" Ala łagodnie mówi: "Zaraz to zrobię, mamusiu." Kilkanaście lat doświadczeń i już się nauczyłam, że "zaraz" to taka duża bakteria, która pamięć wyżera. Nie trzeba się denerwować, wystarczy tak jeszcze ze dwa razy krzyknąć z kuchni "Aluniu, sprzątasz?".
Wizyta księdza, to dobry pretekst, by pobudzić sumienia i ręce domowników. Jeżeli tylko stosować trzy odrębne instrukcje obsługi, nawet nie trzeba używać słów wypolerowanych przez wieki niewolnictwa.
dzidzia1984
14 stycznia 2012, 21:09haha dobre, ciekawie masz, przynajmniej się nie nudzisz... ;p a ja też należę do tych ZARAZ ;p
Malajkaww
14 stycznia 2012, 21:08Mogłabyś spytać Ewunię - zaraz teraz,czy zaraz potem ?
Nimma
14 stycznia 2012, 21:02Mam dwójkę rodzeństwa, ja i mój brat to Ci od "zaraz", a siostra to potwór, czyli opcja nr 2 :)
losiewkosmosie
14 stycznia 2012, 21:00To faktycznie 333 zamiast 666 na księdza;)