Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wiktorianka

kobieta, 53 lat,

165 cm, 62.20 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

23 marca 2012 , Komentarze (16)

......niewatpliwie dzisiejszy dzien moge zaliczyc do udanych....po prawie nieprzespanej nocy zaliczylam od rana tutorial na uczelni, silownie i wypad na plaze...pedaluje na moim rumaku i w koncu znajduje czas na robienie fotek i przygladanie sie wszystkiemu co wokol mnie :))

....te krajobrazy wokol daja mi poczucie takiej trudnej do sprecyzowania niezaleznosci, a jednoczesnie nie pozwalaja zapomniec, ze jestem mala czastka tego wszechswiata...eeechhhh....staje sie chyba bardziej uduchowiona :P:P:P.....niemala role w tych moich dzisiejszych przemysleniach odegral wczorajszy wieczor, a precyzujac noc....moj Cez jest zagorzalym milosnikiem poezji...od czasu do czasu dostaje odlotu dziwnego i organizuje sobie "czas ze sztuka" najprosciej mowiac.....i wlasnie wczoraj to nastapilo.....dodam, ze podobnie jak on jestem wielka milosniczka Lesmiana....Cez zna cala jego poezje na pamiec wiec chodzil wczoraj za mna krok w krok recytujac moje ulubione kawalki...."dziewczyna", "laka" czy "Asoka"....juz zasypiajac uslyszalam jeszcze smutnawe "trupiegi"....oczywiscie w miedzyczasie byl tez Staff, Tuwim a nawet Tenenbaum....tego ostatniego jakos malo trawilam, ale zostalam wczoraj obdarowana tomikiem jego autorstwa "Chocholy i Roza".....coz....posleczalam dzis nad nim "wsrod szumu fal" hehehheheh i stwierdzilam, ze na taki rodzaj poezji trzeba sie przygotowac....poznac autora ( Cez mi wczoraj troche o nim opowiedzial ) i wtedy zrozumienie staje sie latwiejsze, a karykaturalne porownania i mimochodne wulgaryzmy przestaja razic.....mozna sie nawet doszukac uduchowienia....tak ....tak....wiem, ze to brzmi jak oksymoron, ale Cez przeprowadzil mnie za raczke po cienkiej linie cynizmu autorskiego i pomogl dostrzec to co faktycznie piekne.....polecam ten tomik.....jest suuuuuuper.....a tu, dla zrozumienia o czym pisze wklejam probke mala......

Wielka prośba
niedowiarka Natana

Tosi

Zanim mnie skaże straszny Sąd
Na wieczny raj lub wieczną karę ?
Módl się, bym pojął własny błąd
Módl się, by Pan Twój dał mi Wiarę

Póki nas grzeje świecy blask
Póki w kieliszkach jeszcze wino
O łaskę Wiary ? pierwszą z łask

Pomódl się za mnie, Antonino


Zanim zapieje pierwszy kur
Nim świt się zbudzi, noc struchleje
Nim słońce błyśnie spoza chmur
Proś Pana dla mnie o Nadzieję

Nim śmierć zapuka do mych wrót
Przywdziawszy uśmiech na twarz siną
By Pan mi dał Nadziei łut
Pomódl się za mnie, Antonino


Jak długo kwitnie w maju bez
Póki w mniejszości ludzie podli
O Miłość wielką, aż po kres
Módl się i za mnie, gdy się modlisz

Nie trać nadziei, kochaj, wierz
Zaś, gdy gitary dźwięki płyną
O Miłość Pana prosząc, też

Pomódl się za mnie, Antonino


W Sztokholmie, na Zwierzyńcu, w lutym 1988

......noooo....a ponizej obiecane fotki.....moja plaza ( tuz za domem.....niezle mam co?????).....i zatoka w drodze na silownie :)))

 

22 marca 2012 , Komentarze (10)

....przyszedl dwa dni temu....pieeeeekny jest....tzn ten moj rower hehehehhehe.....jezdze nim do pracy...10km w jedna strone....na powrocie zahaczam o silownie....dzieki temu nie musze robic tyle tych nudnych aerobow tylko od razu biegne na ciezary....czuje sie jak nastolatka....dzisiaj zrywalam zonkile po drodze i wiozlam je w moim rowerowym koszyczku....scena jak z francuskiego filmu :))

...odzywianie w normie....male potkniecie bylo we wtorek, bo swietowalismy nasze 3 letnie "jestestwo"...niesamowite chwile....Cez zorganizowal stolik na plazy i faceta z gitara, ktory zagral dla mnie Kari Bremnes "Coastal ship"....

....marzenia sie spelniaja.....czasami trzeba na to czekac latami....czasami trudno je zaakceptowac kiedy juz sie w koncu "materializuja"....mam w dalszym ciagu syndrom wygladania "za rog" czy aby cos nie nadchodzi i szczyce sie watpliwa umiejetnoscia czarnowidztwa....ale to wszystko to kwestia czasu....za nastepne 3 lata bede juz umiala przyjac z radoscia taka niespodzianke....z nieskrywana radoscia.....

16 marca 2012 , Komentarze (15)

......ale jestem totalna gapa w tym temacie....wiec sobie upatrzylam cos co by mi odpowiadalo, ale czy to cos nadaje sie do jezdzenia to ja juz nie wiem...

....jak nigdy dotad prosze o opinie znawczynie i znawcow tematu......dodam, ze rower kosztuje 180 funtow....to chyba nie swiadczy o jego wysokiej klasie....ale....przeciez nie chodzi tutaj o jakies wyczynowe trasy....anyway....licze na Wasza pomoc....

EDIT!!!!!!

KUPILAM!!!!

dziekuje za pomoc :)))

 

15 marca 2012 , Komentarze (10)

...rozmawialam dzis z przyjaciolka....dlugo i szczerze....i kolejny raz uslyszalam narzekania na los i niewypowiedziane zyczenia : jak to dobrze byloby miec bogatego meza.....dodam, ze ona samotnie dzwiga trud wychowania i utrzymania potomstwa...wzdychnelam razem z nia, ale zaraz mala czerwona lampka zamrugala mi w glowie....hola!! hola!!!....zatrzymaj sie!!!....przeciez kasa to wladza....czy tak naprawde chce byc poddana w krolestwie, ktore sama wybralam????...niestety moja wolnosc osobista to cos czego nigdy i nikomu nie oddam...basta!!!

zlota klatka uzaleznienia finansowego nie dla mnie....ale jakby tego bylo malo z bacznych obserwacji tu i owdzie wnioskuje, ze to nie tylko o takie uzaleznienie idzie....bo z tym mozna sobie jakos poradzic....ot wytlumaczyc, ze za kare nie dostane swojej tygodniowki....ale ta klatka to tez sposob postrzegania siebie i myslenia....ze jestes z gorszego gatunku i ze na sile musisz udawac, ze jestes madra, fajna i inteligentna jak malo kto....bo lepiej ukrywac co naprawde w duszy gra, bo moze sie nie spodobac i co wtedy????

....od razu rodzi mi sie pytanie....jak dlugo wytrzymam z takim facetem???....i odpowiedz nadchodzi dosc szybko....wystarczy sobie wyobrazic , ze zabieram go do mojego rodzinnego miasta....do brata o specyficznym poczuciu humoru, albo na spotkanie z ciotkami, ktore po polsku poprawnie mowia tylko wtedy kiedy sie pomyla....albo przedstawiam mu swoich przyjaciol z dziecinstwa, ktorzy nadal ( mimo 40-ki na karku ) mieszkaja z rodzicami co nie przeszkadza im byc najwspanialszymi ludzmi pod sloncem.....widze juz ten grzeczny usmiech na zadbanej twarzy i taki niecierpliwy ton w glosie : Kochanie, pewnie jestes glodna, jedzmy juz cos zjesc.....

...tak...tak to sobie wlasnie wyobrazam....i moze to bylby wspanialy czlowiek o golebim sercu...z pieniedzmi czy bez.....ale juz chyba nie czas aby to sprawdzac....kiedys komus nie dalam szansy udowodnienia mi, ze sie myle.....wiec tkwie tak nadal w swojej niewiedzy....wierze jednak, ze spotkania nie sa przypadkowe....ze ucza nas poznawac siebie, dowiadujemy sie przy ich okazji niesamowitych rzeczy o sobie i mamy niezaprzeczalna przyjemnosc smakowac w odkrywaniu drugiej osoby....

...czego sie nauczylam????.....ze udawanie to oszukiwanie przede wszystkim samego siebie...chodzenie w nieswoich butach zawsze musi skonczyc sie odciskami....nie musze byc lubiana....jakos to przezyje.....siedzenie na cudzej sofie jest nie dla mnie...wole swoja, prawdziwa.....i na pewno nie jest ona gorsza.....moze tylko ciut inna :)))))

11 marca 2012 , Komentarze (17)

 

....dzisiaj trzeci dzien z rzedu w ramionach baileysa....ja tak mam....potrafie nie pic rok....a jak juz zaczne to trudno mi sie zatrzymac....lubie ten stan i kropka.....takie lekkie zakrecenie i wesolosc taka...nawet do pracy nie poszlam hehehehheh...zadzwonilam po offa....na szczescie tutaj to normalka :))).....pogoda cudowna....okolo 20 stopni w sloncu....spacerujemy....robimy przerwy w portowych knajpkach....i znowu spacerujemy :))

....i wlasnie to czemu nie moge sie oprzec...

....a tutaj Cez lekko zniecierpliwiony czekaniem na mnie.....bo same wiecie jak trudno sie wygrzebac z domku....dla niewtajemniczonych ta woda to Poole Bay....tuz pod moimi oknami....dla tych widokow miedzy innymi przeprowadzilam sie z Londynu na poludnie anglii....

....a to juz ja.....:)))....cala szczesliwaaaaaa.....

.....aaaaa...i najwazniejsze.....tuz za rogiem zbudowali mi nowy most zwodzony....cuuuuuudo.....bo jesli ktos jeszcze nie wie to ja sie musze codziennie przeprawiac....bo mieszkam "za woda"....stary most jest funkcjonalny, ale brzydki....ten nowy to prawdziwe dzielo sztuki....

9 marca 2012 , Komentarze (8)

...nasluchana beethovenowskiego koncertu skrzypcowego d dur...i innych takich....wypelniona energia ciepla az po menisk udaje sie na silownie....dzis w planach dzwiganie....i strapy...uwielbiam....czuje sie taka gibka po tym....wieczorno-nocnie zapowiada sie niesamowicie....mamy dla siebie caly dom....nie pamietam od kiedy....moj 17 letni syn wybywa do girlfriend so......so....bedzie cudnie...jakos tak czuje po kosciach :)))

...jedzenie intuicyjne sprawdza sie na medal....rano ( okolo 9 ) wypilam koktail z 200 ml jogurtu pitnego activia + garsc swiezych jagod + swieza morela + lyzeczka kakao....zmiksowane skladniki daja cudnie gesty i smaczny napoj.....do teraz nie jestem glodna....wczoraj zrobilam salatke z gotowanego kurczaka z kaparami, oliwkami, czosnkiem, avocado, suszonymi pomidorami, suszona papryka i sosem chili....pyszna wyszla...pewnie zjem ja po silowni :))

milego dnia wszystkim ....

8 marca 2012 , Komentarze (24)

hmmmm.....moze i wyjdzie ze mnie zolza.....ale sie tak zastanawiam nad pamietnikiem z glownej strony....i komentarzami....bo de gustibus non est disputandum...ALE.....czy jestesmy spoleczenstwem o tak niskim poczuciu smaku...elegancji....buuuuuu.....skusilam sie na przeczytanie wszystkich komentarzy...same echy i achy nad gaciami, ktore wlasciwie zalozylabym moze na silownie, albo rower....albo cos....moze i nie powinnam tego pisac, ale nauczylam sie, ze wolnosc slowa jest...i moj pamietnik przyjmie wszystko....nie oceniam wlascicielki, zastanawia mnie jednak fakt jak przy wzroscie 160 cmi i wadze ponad 70 kg mozna sie wcisnac w rozmiar S....a jesli juz to jak sie w tym mozna czuc....chyba caly czas na bezdechu....

...powiem szczerze, ze przyszlo mi nawet do glowy, ze vitalia stala sie miejscem gdzie tylko sie glaszcze po glowce, chwali i spiewa peany...ze brak tu konstruktywnej krytyki, a jesli sie taka pojawi odbierana jest jako zlosliwosc, zazdrosc i bog wie jeszcze co....bo nie moze byc tak, ze wiekszosci spoleczenstwa odpowiada styl disco-polo w polaczeniu country club.....

...powiedzcie, ze nie moze....

....no powiedzcie nooooooo :)))

22 lutego 2012 , Komentarze (31)

....pchnieta niemozliwa do przystopowania checia odwiedzilam wczoraj Pana Dietetyka...zrobilam to z czystej ciekawosci, bo nie wierze w takich szmanow czy innych czarnoksieznikow....dla mnie chudnac to znaczy chudo jesc...najlepiej malo i duuuuuzo cwiczyc....pomijam fakt, ze tak sie bujam na tych moich przekonaniach od jakiegos czasu i malo z tego efektow widac....no ale coz....kobieta przekorna istota jest :P:P:P.....odbylam kolejne mierzenia i wazenia....i oczywiscie niekonczaca sie opowiesc o tym co jem, jak jem, o ktorej godzinie i czy w ogole :P:P:P....Pan skrupulatnie notowal i po 20 minutach mojego wykladu i przekonywania go , ze przeciez ja jestem the best i na zdrowych dietach znam sie lepiej od niego kazal mi zamilknac !!!!!....i powiedzial, ze wszystko robie zle :(((((((...a przede wszystkim powiedzial, ze zagladzam organizm :((((.....faktem jest, ze wyeliminowalam niemalze caly tluszcz ze swojego jadlospisu....a Pan mi dal magnez na lodowke z takim haslem

       Fulfilling And Tasty

....dostalam gore nowych przykazan .....oto niektore z nich :

- jesc bez ograniczen orzechy i ziarna

- wyrzucic z diety wszystkie suszone owoce ( omg co z moja poranna owsianka )

- pic pelnotluste mleko

- jesc jak najczesciej maslo, olive oil, avocado oil, coconut oil

- kompletnie wyzbyc sie margaryn roslinnych

- nie tykac tunczyka <szok!!!!!>

- wrzucac w siebie jak najwiecej lososia, makreli, sledzi i sardynek

- z owocow tylko jagodowe i avocado

- wystrzegac sie za wszelka cene jablek, gruszek, bananow, ananasow

- zapomniec o produktach sojowych

- uznac za nieistniejace kawe i herbate ( mozna pic bezkofeinowe wersje )

- dozwolona ciemna czekolada w ilosci jednego rzadka dziennie

...bylo tego znacznie wiecej, ale nie bylam w stanie tego wszystkiego zakodowac ....

z madrosci jakie mi Pan powiedzial zapamietalam :

The less hungry you are, the more fat you could lose....

albo

What you eat is more important than how much....

....wlasnie co do tego ostatniego....podobno mam juz przestac liczyc kalorie!!!!....mam sie najadac i byc szczesliwa....

nie wiem czy sie zastosuje do jego wskazowek, bo pachnie mi tu szarlatanem....

juz widze siebie upackana maslem i ciemna czekolada...

faaaaaajny widok....hehheheheheheh

 

22 lutego 2012 , Komentarze (4)

Ty decydujesz jak wygląda twoje ciało
 
...decydujmy zatem :))
 
 

16 lutego 2012 , Komentarze (7)

.....pojechalam specjalnie w drugi koniec miasta zeby kupic moim chlopcom paczki....kolejka w polskim sklepie byla niemilosierna...."brali" po 15-20 sztuk....ja z gracja poprosilam o 2....hehhehehehe.....pieknie pachnialy.....przywiozlam zawiniatko do domu ....synek skonsumowal swojego od razu, a Cez czekal z tym az do popoludnia....udalo mi sie polizac marmolady....pyszna byla.....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.