3 tygodnie do świąt...
wena do odchudzania zgasła...
dzisiaj babci urodziny
idę na pyszne pierożki i torta
amen
I 400
II 75
pierogi 500 albo i więcej... jak to zliczyć
tort ponad 600 ??? Tyle znalazłam w "ile waży"
łoj... to ja może daruję sobie dzisiaj liczenie...
1 grudnia
I 400
II 75
III barszcz 200
IV 3 naleśniki 660
V
1335 kcal
cdn
łostatni dzień listopada
czarny 300 z łososiem 60 (Łosoś wczoraj kupiony ma dziwny zapach! Nie popsucia - ropy, plastiku!!!), kawa 40 = 400
jabłko, kawa 75
barszcz 200
675 kcal
+ naleśniki w których była niepoliczalna ilość kalorii...
licze licze
razowiec + biały ser + kawa = 390
jabłko, kawa, banan - 175
barszcz 200
budyń 150 + przeklęte czekoladowe cukierki, na które się prawie rzuciłam po wykańczającym spacerze ok 200 = 350
2 małe tortille 260 + sos (łyżka majonezu light 120 + 30 jogurt naturalny + przyprawy), pomidor 30, kawałek ogórka 10, kukurydza 50 = 500
1615 kcal
liczenie kalorii w barszczu - nieświątecznym
cebula duszona na ramie - ok 250
2 duże buraki 120
marchewka 10
kostka warzywna 25
mleko 80 + 2 łyżki mąki 100 = 180
fasola - 2 puszki 420
ok 1000 - na ładnych parę litrów zupki
wniosek taki, że wszystko się zgadza kiedy na oko liczę małą porcję jako 150 kal, a dużą 200
:)
Dla jasności, nie odmierzam porcji skrupulatnie, a właściwie wcale. Leje chochlą ile ma ochotę. Tak mnie coś natchnęło, żeby się zastanowić nad ogólną kalorycznością pysznej, robionej pierwszy raz zupki ;)
6 rano wpływa niekorzystnie...
... na wagę!
Znowu to samo! Że też ja muszę codziennie na nią wchodzić, wrr.
Ale to ciekawość :)
Wynik po mnie spływa tak naprawdę i walczę dalej! Bo końcu weekend był wyjątkowo grzeczny :)
razowiec z różnościami 270+30+ 60+ kawa 40 = 400
jabłko 60 + kawa 15 = 75
warzywka meksykańskie - 360
budyń 140, cuksy 80 = 220
zupka na próbę 100
bułka razowa 250 z sojowym 80 + łososie 150 = 480
1635 kcal
wynagrodzenie
wcale nie materialne.
Wczorajsze francuskie pierożki ze szpinaczkiem zjedzone o 17.20 siłą rzecz stały się prawie ostatnim posiłkiem. Siłą rzeczy? Raczej siłą woli! O!
Wieczorem przegryzłam marchewkę, jabłko i ćwiczyłam z zapałem. Cindy, stepperek i takie tam wygibasy.
Szklane oko błysknęło 71,4! Rany - utrata w weekend... (wczoraj 71,9)
Jest jedno małe ALE - nie dotarłam do rodziców - więc nic mnie nie kusiło, nie pachniło.. nie wabiło. Jadłam to co było w programie (no prawie) i tyle.
Szkoda tylko, że sprzątanie narobiło "bałaganu" w moim kręgosłupie i teraz boli i kuśtykam.
Noworoczne postanowienie to wizyta u lekarza. Brzmi śmiesznie - ale to patrząc na obleganego lekarza 1 kontaktu i jeszcze bardziej nawiedzany przez chorych śląski szpital - to nie takie proste.
Czemu w nowym roku?
Punkty, punkty... - potrzebuję skierowanie na kosztowne badanie. Nie będę się czarować, że dostanę je w grudniu.
Zwlekam z tym już od jesieni ubiegłego roku... więc miesiąc czy 3 różnicy nie zrobi. Aktualnie sama stawiam się na nogi. Troszkę ćwiczeń i planuję parę zabiegów. No i zmieniłam i wyregulowałam pod siebie krzesło w pracy. Rezultaty widzę na +, tylko to wczorajsze sprzątanie... ech.
I śniadanie - jak wczoraj - 410
kawa 40, budyń 150 - 190
jogurt naturalny z dodatkami, 3 cuksy = 320
zupka X 2 (ale dwie różne :) 400
(widać braki zakupowe - wyszły mi owoce i warzywa ;/ - zakupy dojadą wieczorem.
ciacho (oczywiście u mamy) 300
2 jabłka 100
maca 80
1800 kcal
dzień marynarza
tj. szorowanie pokładu
Moja nieszczęsna kolej. Będzie wiec aerobik z odkurzaczem, stepp z mopem i joga z praniem...
Dodatkowo (jak nie padnę) pogawędzę sobie z Cindy i jej trenerem. Od tygodnia walczę codziennie z jakąś formą aktywności, tylko wczoraj padłam - więc dziś muszę nadrobić.
Szklane oczko pokazało 71,9 UFFFFFFFFF
Siary w tabelce nie będzie.
Na piwo nie wychodzę - jeden plus.
Do rodziców pójdę tylko na kolację i okopie się swoimi produktamimi.
kawa 40, razowiec 230 z pasztetem sojowym 80, serem białym wędzonym 40 + sałata lodowa = 390
banan x 2 - 200, jabłko 60, kawa 40 = 300
zupka pomidorowa 200
budyń + sok = 140
pierożki ze szpinakiem - 500 (wtopa, okazało się że nie mam warzyw!!!)
baton musli 163 + nutella ech, coś mi ta sobota nie służy...100 = 260
1790 + 1h ćwiczeń z Cindy i 1800 kroków na stepperze
cdn
tydzień mija szybko...
Gdybym dziś podałam wagę, niestety zagościłaby czerwień. Waga jak wczoraj 72,5, poczekam więc do jutra, (może) dla lepszego samopoczucia.
razowiec 270, ser biały wędzony z pieprzem, sałata 85, kawa 40 = 395
jabłko 50, kawa 15 = 65
[ziemniaki z kalafiorem ( 100g = 77 + 20 mleko, + masło 50), kalafior ( 100g = 22, + masło 50, bułka tarta 30)]
300 ziemniaki +110 kalafior +30 surówka = 440
budyń 100 + sok malinowy 60, + kawa 40 = 200
jogurt aloesowy 150
razowiec 230 + dodatki 50 + parówki łososiowe 130 = 410
kcal 1660
drgnęło
i może chociaż czerwonego wstydu w piątkowej tabelce nie będzie, w postaci kolejnego wzrostu.
Oczko mignęło 72,5
Bez głodówki, oczyszczania, dnia owsiankowego, jogurtowego, ect ect , nawet bez wizyty w toalecie - spadek 0,8 kg.
1500 kalorii to dobry dla mnie bilans. I wcale nie głodówkowy, a wręcz przeciwnie.
Nic tylko liczyć, mieścić się w tej magicznej granicy i trochę ćwiczyć. Trochę, żeby się nie zniechęcić jak zwykle...
Wczoraj był stepperek i brzuszki.
razowiec z łososiem = 140 + 30, + kawa 40 + 2 mandarynki 50 = 260
jogurt 60, z brzoskwinią 70, kawa 15, musli 100, mini drożdżówka 50 = 295
zupka z makaronem 200
jogurt 150, banan 100, nutella ;/ 120 = 370
300 razowiec + łosoś, sałata 100 = 400
budyń 120
1645 kcal
Nie było łatwo... strasznie chciało mi się słodkiego, cały dzień walczyłam z migreną, bólem brzucha, ssaniem w żołądku i paroma pączkami które leżały w pracy na stole. Z pączkami wygrałam :)