Wróciłam. :)
Cześć!
Postanowiłam, że jednak nie usunę tutaj konta. :) I tak codziennie tu wchodzę, a w dodatku trzymam dietkę już tydzień i jeden dzień bez większych wpadek + zero słodyczy od tych ośmiu dni. :) Więc jest dobrze.
Dodatkowo mam masę nauki, codziennie w szkole po 8 godzin, plus historia (taaak, olimpiada). Jak na razie mam same piątki, żadnej czwórki, więc jest dobrze. ;D Ładny początek.
Jeśli chodzi o pana B. - odzwyczajam się. Powoli, powoli, ale daję radę! ;D
Byłam dziś na miłym spacerze z moim kolegą, Matim i strasznie miło mi się z nim rozmawiało. :) A pan B. nie ma kasy na telefonie, więc w końcu nie będziemy pisać 24/7. Będzie mi tego brakować, ale wiem że to dobrze mi zrobi. :)
Będę wpadać tu codziennie, ale nie wiem czy będę cokolwiek pisać. Mam strasznie mało czasu.
Idę robić matematykę. :)
Trzymajcie się dziewczynki ;***
Koniec.
Odchodzę. I raczej już tu nie wrócę.
Dziękuję Wam za wszystko. :)
:)
Cześć! ;)))
Pierwszy dzień szkoły za mną. Dietkowo ok, zważę się za tydzień i miejmy nadzieję, że zmienię pasek. :)
Ogólnie ostatnio byłam na jakieś imprezie, na dniach sąsiedniego miasta. Jak zwykle nie doszliśmy nawet do sceny, ale to szczegół. No i wtedy po raz pierwszy się pomalowałam. Tak, tak mam 15 lat i nigdy, przenigdy się nie malowałam. ;D Ale mniej więcej wiedziałam jak to zrobić i chyba wyszło nie najgorszej, bo wszyscy mi mówili, że wyglądam bardzo fajnie. A ponieważ mam parę niedoskonałości i moja cera jest tłusta, postanowiłam, że kupię sobie lekki podkład, tusz do rzęs i korektor (cienie dostałam na urodziny w tym roku). Oczywiście nie zamierzam się malować codziennie, tylko na jakieś imprezy i wyjścia. No i w związku z tym, mam pytanie: jaki tusz polecacie? Mogę kupić tylko taki do 20 złotych, bo reszta idzie na dobry podkład. :)
Dodatkowo okazało się, że mam cztery wfy w tygodniu! o.o
Ale to chyba lepiej dla mnie. :)
Trzymajcie się dziewczynki ;***
Koniec wakacji :)
Cześć!
Na początek sprawy niedietkowe - pogodziłam się z panem B! Po dwóch dniach. ;D Nie wiem, może jesteśmy tak dobrymi przyjaciółmi, że po prostu nie potrafimy się tak długo na siebie gniewać? No ale te dwa dni dały mi sporo do myślenia - zaczynam go traktować bardziej jak kumpla, odcięłam się od wszystkich tych wspaniałych wspomnień i zaczęłam dostrzegać innych chłopaków. No cóż, może w końcu spotkam jakiegoś miłego. Ale mam czas. :)
A więc ostatni dzień wakacji. Nawet dobrze, że się już kończą, bo tęsknię za tym regularnym trybem życia. :) Czeka mnie bardzo ciężki rok - bierzmowanie, egzaminy, olimpiada... No i przede wszystkim wybór szkoły, a raczej profilu w liceum, co przeraża mnie najbardziej...
Dodatkowo pożegnanie z klasą i komers. Z tego pożegnania cieszę się najbardziej - u nas jest dwadzieścia dziewczyn i tylko trzech chłopaków. Więc wszystkie nawzajem się obgadują, są jakieś głupie kłótnie i w ogóle...
Koniec przemyśleń. Jeśli chodzi o wrzesień - uznaję go za miesiąc, w którym mam zamiar dojść do celu, jeśli chodzi o pasek. Jak planuję to osiągnąć?
1. Regularne posiłki, tzn.:
7.00 - śniadanie (400 kcal)
9.35 - drugie śniadanie (200 kcal)
12.25 - trzecie śniadanie (200 kcal)
14.30/15 - obiad (400 kcal)
18 - kolacja (200 kcal)
2. Tak, zamierzam jeść 1400 kcal. Moim celem jest podkręcenie metabolizmu, a tyle się naczytałam o tym, że przez głodówkę on zwalnia.
3. Przede wszystkim sport: 3 razy w tygodniu basen, 3 razy w tygodniu wf w szkole (wyjątek: @), 2 razy w tygodniu ćwiczenia na brzuch (a6w - 3x12; 200 brzuszków; 100 nożyc; 50 podnoszeń) i raz w tygodniu trening interwałowy z płytki z shape'a.
4. Przynajmniej 3 godziny tygodniowo poświęcić na naukę do olimpiady z historii!
Moje cele na wrzesień. W październiku zrobię wreszcie tę stabilizację i kończę to głupie odchudzanie. Oczywiście nie mam zamiaru rezygnować ze zdrowego trybu życia! Nigdy! Dzięki niemu zniknęły mi okropne krostki na nogach, włosy są w lepszym stanie i ogólnie lepiej się czuję. :)
Od jutra też zaczynam miesiąc bez słodyczy. I nie ma, że boli. :)
Rozpisałam się, więc kończę.
Trzymajcie się dziewczynki! ;***Eva<3
Najgorsze wakacje w moim życiu...
Waga dzisiejsza: 54,2 kg.
Mogło być mniej. Ale znowu się najadłam.
Nie gadam z nim już od dwóch dni. Boże, jak ja się czuję... Nie mam nikogo po za nim, on wie o mnie wszystko, to jemu się zwierzam i on zawsze mnie pocieszał...
I może ciągle na niego narzekam, ale to przecież nie jego wina, że ja go kocham, a on mnie nie...
Pokłóciliśmy się, padły słowa, które nigdy nie miały paść...
Czuję teraz taką pustkę, taki żal... Pisząc to płaczę.
Mam w dupie głupią dietę, głupie ćwiczenia... Słucham 10 kg i co? I jestem jeszcze bardziej nieszczęśliwa...
Po co mi to wszystko było... Żałuję, że kiedykolwiek go poznałam. Straciłam przez niego tyle znajomych... Teraz nie mam nikogo. Nie widziałam tego przedtem, ale naprawdę jak go nie ma to nie mam z kim wyjść, z kim pogadać, komu się zwierzyć...
Powinnam teraz zjeść obiad, ale nie potrafię. Ta gula w gardle mi nie pozwala...
Boże, po co ja mu to wszystko powiedziałam... Chciałam go zranić, żeby czuł się tak jak ja... Naprawdę nie powiedziałam mu nic miłego... Same okropne rzeczy...
Bo on też mi powiedział, że nigdy nie chciał mnie całować...
Boże po co mi to wszystko było? To najgorsze wakacje w moim życiu...
Jeszcze poniżyłam się, pisząc do niego smsa, żeby mnie odblokował... Oczywiście nie odpisał....
Czemu jestem taka słaba?! :(
Do tego wczoraj poszłam spać o 22, a zasnęłam o 3 nad ranem...
Na pewno czułeś kiedyś wielki strach
że oto mija twój najlepszy czas
bezradność zniosła cię na drugi plan
czekanie sprawia, że gorzknieje cała słodycz w nas
ogromny zgrzyt znieczula nas na szept
tak trudno znaleźć drogę w ciepły sen
słowa zlewają się w fałszywy ton
gdy nadwrażliwość jest jak bilet w jedną stronę stąd...
Wzorowo.
Cześć!
Dzisiejszy dzień można uznać do bardzo, bardzo, bardzo udanych. Wyglądał on mniej więcej tak:
9.00 śniadanie - owsianka z owocami, 301 kcal
11.00 drugie śniadanie - kisiel morelowy, 130 kcal
13.00 obiad - warzywa na patelnię, zupa cebulowa, 329 kcal
15.00 podwieczorek - zamrożony jogurt brzoskwiniowy z malinami i cynamonem (było pyszne!), 210,5 kcal
17.00 kolacja - zachciało mi się czegoś słodkiego - i zjadłam, tyle że dietkowo ;p wafle ryżowe, polane jogurtem naturalnym wymieszanym z cynamonem, z kulkami czekoladowymi i jeżynami, 310 kcal
Było pyszne! Wybaczcie za jakość - robione fonem. Do tego poćwiczyłam coś na brzuch (30 min) i zrobiłam trening interwałowy z płytki z shape'a.
Dokończyłam też notatki ze starożytnego Egiptu - jeszcze Izrael i tylko się tego nauczyć. Będzie dobrze. :))
Do tego zastanawiam się, czy nie zablokować pamiętnika tylko dla znajomych - za dużo tu ostatnio wypisywałam o swoich prywatnych sprawach... Ech, no zobaczę jeszcze.
Trzymajcie się dziewczynki ;***
Jest dobrze. :)
Dziewczyny trzymam dietkę już 3 dni! To mój nowy rekord, od bardzo dawna. I nie jem słodyczy od trzech dni. I ćwiczę!
Nie uwierzycie jak to osiągnęłam. Cztery dni temu tak bardzo najadłam się słodyczy (duże opakowanie cini minis z siostrą na pół, dwie paczki piegusek, lody, czekolada, dwa batoniki), że jak teraz widzę cokolwiek co ma czekoladę lub cukier - chce mi się wymiotować. ;D
Coś czuję, że szybko do słodyczy nie wrócę.
Ogólnie jadłam w granicach 1300 kcal (nie wiem co się ze mną dzieje? zawsze minimum to 1600!)...
A więc jestem na jak najlepszej drodze i strasznie się z tego cieszę. Oficjalne ważenie w piątek (wtedy zaczęłam dietkę).
Już zapomniałam jak to cudownie iść spać z pustym brzuszkiem, a rano budzić się z płaskim! :)
Ogólnie jak na razie jest bardzo dobrze - staram się jak najmniej czasu poświęcać komputerowi, wychodzę na dwór, na basen i w ogóle. :) Korzystajmy z ostatnich dni wakacji! :)
Przyśpieszone postanowienia na wrzesień.
Cześć!
Nie powiem nic nowego - zawaliłam jak zwykle. ;D No nie potrafię w wakacje! Nic mi się nie chce! A już szczególnie się odchudzać... No cóż, trudno.
Jem słodycze, chipsy, ciasta pieczone przez mamę - a brzuch rośnie.
Trudno. Mam wakacje, tak? ;D Za dwa tygodnie, od 1 września biorę się za siebie. Teraz odpoczynek, jedzenie i czekolada. :)
Wczoraj znowu płakałam, przez tego gnojka, pana B. Graliśmy w scrabble na kurniku, on stwierdził, że ja oszukuję (bo zgarnęłam z 50 pkt za jeden wyraz) i się obraził. Do tego mama po mnie krzyczała i ogólnie miałam zły humor. Odpisywałam mu jak najwredniej - żeby się na nim wyżyć. A on stwierdził, że go nudzę i jak skończę płakać to mam napisać. No gnojek!
Do tego ostatnio wywiązała się bardzo "miła" rozmowa z tym oto panem:
On: Ej chciałabyś być moją dziewczyną?
Ja: Oczywiście ;D
On: Ale nie będziesz
Nie cierpię go! Dziś mi pisał o jakieś ładnej dziewczynie i mu napisałam, że nie ma u niej szans i się obraził, bo uznał, że powiedziałam, że jest brzydki. ;|
Do tego obrzydził mi historię drugiej wojny światowej - od tygodnia gada o tym bez przerwy. O tym, że żydzi są daremni i trzeba ich wybić, a Hitler jest wybitny i genialny. -_-
Wiem, wiem nudzę. Ale muszę to gdzieś napisać!
Dodatkowo, wrzesień będzie przełomowy. To już postanowione. Oto moje postanowienia do zrealizowania na wrzesień:
1) Mama kupiła mi karnet na basen na wrzesień, więc nie mam wyboru - będę chodzić. Conajmniej 3 razy w tygodniu! Jak będzie mało nauki to więcej!
2) Oduczę się jeść tych głupich słodyczy!
3) Zacznę od 1300 kcal - będę na niej przez dwa tygodnie (nie uznaję wpadek!), potem na 1400 kcal.
4) Będę jeść regularnie:
7.00 - śniadanie
9.35 (tak mam przerwę w szkole) - II śniadanie
12.25 - III śniadanie
15/16 (zależy od mojego planu) - obiad
18/19 - kolacja
5) Odpowiednio przygotowywać się do olimpiady z historii, żeby chociaż dojść do finału! Oj, marzenie. :)
6) To jest najważniejsze, a zarazem najtrudniejsze postanowienie... Mam zamiar powoli starać się być bardziej niezależną od pana B. Bo uświadomiłam coś sobie - jestem uzależniona. Piszę z nim po minimum 5 godzin dziennie (smsy, gg w telefonie, komp). Ostatnio nie pisałam z nim cały dzień, bo odsypiał imprezę - nawet nie wiecie jak bardzo cierpiałam! Chciało mi się płakać, czułam się beznadziejnie... Jak narkoman, który nie może dostać narkotyku...
Więc moje ostatnie postanowienie brzmi: mniej pisać. Zająć się swoim życiem. Odnowić kontakty, żeby on nie był jedyną ważną osobą w moim życiu. Może to brzmi nieprawdopodobnie, ale nie potrafię tego skończyć. Nie dam rady zerwać kontaktu z nim... Nie potrafię opisać co czuję...
To tyle. Rozpisałam się.
Wiem, że ostatnio rzadko wchodzę na Vitalię - po prostu po burzach w moim mieście nie dało się włączyć modemu i jedyne co mi działało to gadu-gadu w telefonie. Mimo to czytałam Was u koleżanki, chociaż nic nie pisałam.
To tyle.
Trzymajcie się Dziewczynki :*****
:)
Cześć! :)
Trzy dni dietki za mną - dwa pierwsze dni wzorowo, dziś znowu dorwałam się do słodyczy, ale przekroczyłam limit o jakieś 200-300 kcal, więc tragedii nie ma, szczególnie, że miałam dziś dużo ruchu. ;) Na razie się nie ważę - zrobię to w środę i zastanowię się czy dołożyć 100 kcal, czy dalej być na 1300. :)
Jeśli chodzi o drugą ważną rzecz - olimpiada. Zrobiłam już notatki z prehistorii, czyli zostały mi cztery tematy. I zastanawiam się nad jedną rzeczą - starożytne cywilizacje Bliskiego Wschodu. W moim podręczniku w dziale "Bliski Wschód" mam Mezopotamię, Egipt, Chiny, Indie, Palestynę. Ale Chiny i Indie to chyba nie jest Bliski Wschód...? Ech sama nie wiem. ;|
Jutro się wezmę za te notatki.
W ogóle ostatnimi czasy jest jakoś tak fajnie - pan B. jest dla mnie taki miły... Znowu mi robi nadzieję! Ostatnio mi pisał o jakichś dziewczynach, które poznał, a potem dodał: "Ale w każdej widziałem coś z ciebie... To już choroba.". I co ja mam sobie myśleć?! No trzy światy z nim! A potem mnie zlewa i ma mnie gdzieś! Ehh! Muszę o nim zapomnieć, ale nigdy mi się to nie uda.
W każdym razie skupiam się na dietce i historii. Reszta jest nie ważna.
Trzymajcie się dziewczynki!;***
Zaczynam!
Cześć!
Skończył mi się okres, więc mogłam dokonać pomiarów. I załamałam się... Przytyłam, znowu przytyłam! Więc nie ma żadnego nieliczenia kalorii. Skończyło się. Od dziś 1300 kcal + ruch. Zawzięłam się i zejdę z wagą do 52 kg. A więc podaje moje wymiary:
waga: 55,1 kg
talia: 66 cm
brzuch: 83 cm
piersi: 81 cm
biodra: 94 cm
udo: 53 cm
łydka: 36 cm
kolano: 37 cm
nad kolanem: 38 cm
Wiem, że jestem szczupła. Ale po prostu nie nawidzę jak chwytam się za brzuch i czuję tłuszcz. Robię to dla siebie, by lepiej się czuć, to nie jest żadna paranoja. To tak dla wyjaśnienia. :)
Postaram się zapisywać codziennie co jem. Przez tydzień będę na 1300 kcal, potem na 1500 i tak, aż dojdę do 2000 kcal i przestanę liczyć kalorie. :)
Ogólnie z panem B. ostatnio jakoś wszystko dobrze. :) Codziennie z nim piszę, rozmawiamy, a wczoraj mi powiedział, że mnie "kocha" najbardziej ze wszystkich swoich przyjaciółek. :)
Może jak będę szczuplejsza to "pokocha" mnie jeszcze bardziej? :)
Byłam dziś na zakupach i zakupiłam to oto cudo:
Ktoś próbował?:)
To tyle, idę pojeździć na rowerku.
Pozdrawiam ;***