Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tarantula1973

kobieta, 51 lat, Gorzów Wielkopolski

164 cm, 66.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lipca 2014 , Komentarze (2)

Cały czas chodzi za mną piosenka z tytułu...:D Taki pozytyw.

Pogoda się zrąbała (szloch) co wcale nie dziwi w perspektywie zbliżającego się urlopu...Ileż to razy wyjeżdżałam w słońcu z GW by przyjechać nad morze w deszczu :(Taka karma...

Wczoraj niestety nie byłam na rowerze u znajomych ( deszcz zaczął lać, jaśniepan wymiksował się na budowę bo piach mieli wozić do nas) ale wracając z pracy musiałam jechać do Panoramy (bo tam jest nasz ulubiony sklep dla kulturystów :D) po prezent dla Kini. A że nie mam już miesięcznego to chciałam zaoszczędzić i przyszłam do domu pieszo...kardio jak marzenie, na obcasach i w dodatku z zakupami (bo weszłam do spożywczaka w Panoramie) - mogłam sobie endomondo włączyć i zobaczyć ile jest na to moje Ustronie. Później młoda zachciała do Panoramy po staniki więc znów pieszo w obie strony...no bo szkoda na bilety (niby 4 przystanki ale długie). W drodze powrotnej zjadłam loda :( W tak zwanym międzyczasie wpadły mi 2 kromki chałki i 2 łyżki budyniu...i ja tu pieprzę o odchudzaniu?! Całkiem niepoważne podejście do tematu !!

Miałam wrażenie, że jaśniepan po powrocie zarzucił focha i...wnikałam w temat...o mało co a nie skończyłoby się to fochem na serio...Jak stwierdził - ja zawsze widzę coś czego nie ma :< Racja.

Dziś siłownia. Tak mi się nie chciało iść...spakowałam torbę, mam mokry top ale to przecież nie jest powód,  żeby odpuścić. Urlop naprawdę się przyda, bo zmęczona jestem już - raczej psychicznie niż fizycznie. Jakieś takie głupoty mi się głowy trzymają i stąd pewnie to dziwne podejście do życia i tematu. Bo niby fajnie, odchudzanko, fitness ale tak serio to ...z dietą trochę na bakier a ćwiczenia- owszem są ale mam wrażenie, że daję z siebie jedynie 80 % :( Chyba coś trzeba przemyśleć, poustawiać...A wczoraj jeszcze młoda powiedziała coś, co jest jakby kwintesencją mojego życia...oglądaliśmy program o anoreksji...a ona stwierdziła, że nie rozumie jak można nie chcieć jeść..przecież jedzenie jest takie dobre...właśnie...jemy bo jest dobre...kluczowe i smutne...bo powinnam jeść nie dlatego, że smakuje ale dlatego, że ma mi to dostarczyć wartości odżywczych. Tak to rozumiem. teoria swoje, praktyka swoje (kujon)

Jadłospis na dziś (kompletna pomyłka) :

I - 2 kromki chałki z masłem orzechowym, kawa

II - kefir 400 ml + banan + brzoskwinia

lunch - duze pudło fasolki szparagowej z wody

po treningu - activia jagodowa, w domu kubek kawy z mlekiem

kolacja - miska sałaty + jajko gotowane, zielona herbata

Jeszcze tylko jutro i urlop!!! Can't  wait :D

   

                           

23 lipca 2014 , Komentarze (2)

Dziś nie będzie marudzenia :D ani płaczu ;)postaram się.

Trza doopę ogarnąć, lepiej już było teraz jest jak jest. Nie najgorzej. I szukać pracy w razie czego :D. Ale z szefową nadal nie chce mi się rozmawiać i raczej lecą hejty po niej z mojej strony. Taka karma...

Wczoraj ćwiczyłam pod bacznym okiem trenera :D. Poskarżyłam się na ból w kolanach - mam się bardziej przykładać do techniki wykonywania przysiadów i rozciągać stawy kolanowe po ćwiczeniach. Czyli program rehabilitacyjny od Konrada mi jeszcze dojdzie do kolekcji :(Jak ja to ogarnę? Dałam radę zrobić 3 obwody (9 ćwiczeń po 20 powtórzeń), na kardio spaliłam coś około 600kcal bo olałam bieżnię (pot)

A wczoraj na siłce spotkałam gościa (jest moim sąsiadem z bloku), który robił takie rzeczy, że...o mało nie spadłam ze steppera tak się oglądałam....Nawet nie wiem jak to opisać...wygiął się do tyłu, był oparty tylko głową i stopami i tym łysym łbem tak kręcił po macie.... ja prdlę...że mu się kręgosłup nie złamał...:| Fakt, gość wygląda trochę strasznie...ale rzeźbę ma taką, że klękajcie narody ;)

Dziś wypad rowerowy do znajomych, jutro znów siłownia i....tydzień luzów. Ale na urlopie będzie pływanie (mam nadzieję), stadion prawie przy domu więc i trochę spróbuję już biegać, no i te parszywe brzuszki i burpees trzeba będzie robić :D. A od 4 sierpnia znów ogień na siłce :D

Dieta nawet ogarnięta, wczoraj białko na kolację i resztki bobu ale też kieliszek czerwonego wina przy oglądaniu Elitserien i Bartka Zmarzlika :). Dziś będzie pewnie trochę gorzej z jedzeniem, bo znajoma rewelacyjnie gotuje...ale i kilometry będą na spalenie. 

Kinia wczoraj zaliczyła rajd rowerowy po mieście. Podobno jest jakaś gra, szuka się ukrytych pudełek z kartkami, żeby tam wpisać swoje nazwisko. Pojechały we 3 z koleżankami i od 16 do 21 zjechały praktycznie całe miasto :D. Dla niej to pikuś, bo jeździ na rowerze na siłownię i basen ale dziewczyny podobno wykończone...

A teraz jadłospis :

I - musli z owocami i orzechami, kawa

II - jogurt muller z wkładką + banan

lunch - makaron z warzywami, 3 marchewki

obiadokolacja - pomidory z mozzarellą

przekąski - milion....taka sytuacja

Po powrocie z urlopu muszę dobrze ogarnąć dietę i posiłki. Zejść może do tych 63 kg i zacząć pracę nad mięśniami. Bardzo, bardzo się napaliłam na ładne muskuły i mam nadzieję, że da się coś wyrzeźbić w tym co mam. Ale to myślę, że tak od października...Muszę jaśniepana podpytać trochę, on zapoznany z tymi cyklami masa-rzeźba, no i z trenerem pogadać...Nie to, żebym chciała wyglądać jak Vin Diesel ale już nie chcę być chudzielcem (haha tak jakbym była). Chcę mieć ładnie zarysowane muskułki na przyszłe lato :D. Uda się, uda..prawda?

22 lipca 2014 , Komentarze (4)

Dużo ostatnio płaczę. Taki sposób na odreagowanie wszystkiego...Jak ktoś myślał, że jestem taką twardzielką to się rozczarował. Do płaczu doprowadza mnie wszystko : wspomnienie, zapach, piosenka, obraz... Zdarza mi się nawet popłakać rano w autobusie...Jestem kompletnie rozwalona emocjonalnie...

Wczoraj młoda wróciła od dziadków...przywiozła mi coś....rodzice porządkują domek po dziadkach...mama znalazła moje pierwsze buty i ...(szloch) kurczę popłakałam się....A zostało tam jeszcze tyle rzeczy, tyle wspomnień...znowu płaczę (loser) sorry....


Dziś dzień na siłowni. W sobotę zrobiłam sobie takie kardio, że spaliłam 732 kcal :PP a później jeszcze crossfit. Dziś powtórka - muszę sobie dowalić tak, żebym zapomniała o wszystkich złych rzeczach. No i dziś muszę już obrócić z ćwiczeniami 3 serie - w końcu to 4-ty trening w nowym rozkładzie. Myślę jednak, że dojadę te 12 treningów  i zmienię cel treningowy z redukcji na budowanie mięśni :D

Jadłospis :

I - musli z owocami i rodzynkami - 4 łyżki, kawa z mlekiem

II - duża brzoskwinia + jogobella "pieczone jabłko" + łyżka obroku

obiad - makaron pełnoziarnisty z sosem z warzyw : cukinia, marchewka, pieczarki, pomidory + mięso z indyka

przekąska po treningu - banan + activia do picia

kolacja - 2 plastry schabu pieczonego, szklanka kefiru, pomidor + sałata +kiełki rzodkiewki


Mam lekki katar - efekt spania pod prześcieradłem, siedzenia w przeciągach i zimnych pryszniców po treningu. Ale przecież biorę tran i hartuję się !! Więc o co kaman?

W sobotę GP :D Krzysiu, trzymam kciuki (puchar)

W morzu zimna woda i dużo meduz....

Uciekam coś tam pościemniać...szefowa przyszła poplotkować ale ją zbyłam...kurde nie mogę patrzeć na tych wszystkich ludzi z biurowca, czuję się tak, jakby każdy z nich napluł mi w gębę...Te ploteczki, głupie uśmieszki, żarciki...żałosne...



21 lipca 2014 , Komentarze (3)

Poniedziałek...nienawidzę tu przychodzić...oby do piątku i 2 tygodnie słodkiego nicnierobienia....

Jak zwykle z moich planów wyszła wielka doopa : 

- jaśniepan oddaje auto do lakiernika w czwartek - odbiór prawdopodobnie we wtorek. I już wiadomo, że nie pojedziemy razem na urlop, bo ja nie będę kisić się w GW do wtorku skoro w piątek mamy wracać;

- jadę w sobotę autobusem (:<) z młodą (:<)

- chciałam, żeby młoda już została u dziadków i nie wracała dziś ale - wymyśliła sobie jakąś integrację z ludźmi z liceum i musi, koniecznie musi wrócić do GW (jasne...i tak nic z tego nie wyjdzie)

- jaśniepan dojedzie we wtorek (no może w poniedziałek),

- wracamy w piątek bo Lao Che na woodstocku (na który kompletnie nie chce mi się jechać, no moze tylko acid drinkers, bednarek niestety w czwartek i nie posłucham go)

- od 4 sierpnia młoda zaczyna kurs na prawo jazdy sooooo i tak tydzień będę kisnąć w tym cholernym mieście

Kolejny popierdzielony na maksa urlop - tylko wyjazd do rodziców (dobrze, że oni nad morzem) i siedzenie w domu. qrwicy można dostać.

Byłam na budowie - wstawiliśmy w końcu drzwi. Nie takie jak wybraliśmy tylko techniczne, metalowe - w końcu szkoda nowych drzwi skoro w środku jest jeszcze pełno roboty. Podobno koleś załatwił nam ziemie do podwyższenia terenu wokół domu. Fajnie by było jakby to wypaliło. W nowym domu posiedziałam na tarasie, uratowałam kilkanaście motyli, ponudziłam się. Trawa porosła do wysokości pasa, motyle wlatują do domu nie wiadomo skąd - normalnie atak motyli.

Mam znów problemy z kolanami. Jednak zmiana treningu  i ćwiczeń nie wyszła na dobre. Znów czuję sztywność i ból w kolanach. A po maszynach tego nie było. Widać, że wykroki, przysiady i wspinaczki mi nie służą. Dobrnę do końca - wyrobię te 12 treningów i jednak jak się nic nie zmieni, umówię się na spotkanie z trenerem. A szkoda, naprawdę szkoda bo trening naprawdę wyczerpujący i ostry, nie żadne tam pitolenie...

A i widziałam swoje autko...nosz qrde ja myślałam, że tam dramat jest a to się okazało tylko 3 ryski niewielkie : 1 na drzwiach i 2 na progu :D naprawdę nie było o co robić afery !!

Jadłospis na 21.07.2014 :

I - 5 łyzek musli z owocami i orzechami, kawa

II - banan + brzoskwinia

lunch - garść fasoli z bułką tartą + 1/2 pieczonej piersi z kurczaka

w domu - koktajl z kefiru i czarnej porzeczki + surówka

kolacja - jajko + surówka z pomidorów + plaster wędliny

Obejrzałam wczoraj SEC w Togliatti. Matko jaka nuuudaaa...Gollob beznadziejny - dopiero w ostatnim swoim biegu pokazał, co potrafi, Kenni Larsen też beznadzieja. Vacula nie lubię, Pavlica też, Pedersen w swoim stylu - na oskara. Miedziński nikogo w bandę nie wsadził. Pierwszy raz w historii mojego kibicowania trzymałam kciuki za zawodnika falubazu (loser)Życzyłam wygranej Patrykowi Dudkowi - całkiem sympatyczny chłopak. Pudło było - 3 miejsce ale mało brakowało a byłoby wyżej :DMoże nie powinnam kibicować...zawsze przegrywają ci, którym kibicuję ;)

Uciekam do pracy, szefowa jak zwykle z milionem problemów a ja...czuję dół jak tylko mijam bramę zakładu rano. Pora na zmiany chyba najwyższa.

18 lipca 2014 , Komentarze (7)

Jadłospis 17.07.2014 :

I - 2 kromki chleba natura z serkiem łososiowym i pomidorem, kawa

II - jogobella "pieczone jabłko" + brzoskwinia + winogron + obrok

lunch - surowizna : kalafior, pieczarki, groszek konserwowy, gotowana pierś z kurczaka + łyżka majonezu

obiadokolacja - zupa wiosenna, kromka chleba razowego

przekąska - kubek z resztkami zupy, plaster salami


Jadłospis 18.07.2014 :

I - talerz musli z mlekiem, kawa, baton kitkat biały (loser)

II - banan, brzoskwinia + jogobella jagodowa

lunch - kasza jęczmienna - 3 łyżki + wątróbka drobiowa

obiadokolacja - pomidory z fetą lub surówka

przekąska - szklanka kefiru z owocami

Jadłospis dziwny - po nieprzespanej nocy ( z powodu pana Tomka G. - o tym niżej)jedyne, o czym marzyłam to cukier. Cukier i morze kawy :D. Dlatego po przyjściu do biura, punkt 7:15 pochłonęłam Kitkata. Co prawda chciało mi się coś innego, jakiegoś Kinder delice ale przydrożna Żabka nie oferowała mi czegoś takiego...A pani sprzedająca była wyraźnie poddenerwowana moją obecnością w sklepie...ja rozumiem...sprzedaje w Żabce, użera się z okoliczną żulią a pewnie chciałaby być modelką na pokazach Victoria Secret's ;) Wybaczam, też ostatnio nie lubię być w pracy....

Wczoraj pognałam na żużel. Miałam odpuścić z uwagi na niedzielne cyrki z torem, miałam mieć focha ale uległam. I dobrze. Ryk motorów w parkingu podziałał jak zimny prysznic! Tak, kocham żużel <3 Wypełniałam 2 programy równocześnie - swój w komórce i małżonka papierowy. Nawet udało mi się zanotować wszystkie czasy ! No, propsy dla mnie!! I ofkors w ramach treningu miałam przebieżkę, spod Katedry na Jancarza i z powrotem :DCardio zaliczone.

Żużel nudnawy, mało mijanek, tylko 2 biegi gdzie coś tam się działo fajnego, gdzie była walka. Poza tym bez jakichś większych emocji. Wynik 53 : 37 dla Staleczki (puchar). Miedziak nikogo nie wsadził w bandę - szok bo już, już mało brakowało ale dali radę chłopaki. Do płaczu jednak przywiódł mnie pewien pan Tomasz - legenda polskiego żużla...pojechał 1 bieg, dostał bęcki od Bartka i po 3 kółkach zjechał z toru....Ja wiem, że on nam wtedy finał zawalił w Tarnowie, że jest taki owaki ale jednak to mistrz ! I ja jego następcy nie widzę, no może Bartek kiedyś, w odległej przyszłości...Żaden tam Jareczek H. mu nie dorasta żużlowo do pięt. A tu taki dramat, żal było patrzeć. Fakt, on gorzowskiego toru nie lubi i nigdy tu nie błyszczał, fakt jest po 40stce, pierdylionie kontuzji...ale żeby aż tak ?! Czas odejść, póki ludzie go jeszcze pamiętają z dobrych czasów. Szkoda...Przyszłam do domu i płakałam nad jego losem a małżonek myślał, że to dlatego, że poszłam sama...i mnie przepraszał....męska logika....litości...co z tego, że sama..tam Tomek dziaduje !!

Dziś odpuściłam trening na siłowni. Po prostu fizycznie nie daję rady....Zrobię w domu jakieś crossfity, pójdę na działkę w ramach cardio....Ale jutro rano w Nautilusie mus być!!:D

A teraz lecę do pracy, od 7 rano jeszcze nie zdążyłam odpalić SAP !! To niewątpliwie odbije się 10 sierpnia czkawką...ale, parafrazując klasyka, jaka płaca taka praca :p

16 lipca 2014 , Komentarze (7)

Jadłospis na dziś :

I - 2 kromki chleba natura  z salami i pomidorem, kawa z mlekiem

II - gruszka, brzoskwinia + jogurt naturalny + 2 łyżki crunchu

lunch - ryba duszona z warzywami + kuskus - 3 łyżki

obiadokolacja - zupa kalafiorowa z piersią kurczaka

przekąska - szklanka kefiru, kawałek arbuza

po treningu : banan

Nastój bez zmian. Pogoda śliczna ale nie cieszy słońce. 

Na żużel idę sama :(

Wpierniczam kuskus....niezbyt to ok ....

Wracam do pracy...

15 lipca 2014 , Komentarze (9)

Nastrój w dalszym ciągu zesrany... Wczoraj zadzwonił do męża koleś, spytać jak tam autko...Ja podziwiam mojego męża, serio, serio...taki stoicki spokój, luz....stało się i co z tego....Gdyby to jemu się zdarzyło to jeździłabym po nim z miesiąc...Mam nadzieję, że szybko pójdzie do lakiernika, bo czeka nas wyjazd do rodziców....Już widzę minę mojego ojca na wieść, że nie potrafię wyjechać z bramy (loser)

W pracy :<. szefowa zarządziła, że mam nauczyć koleżankę (przykro mówić ale to największy komputerowy nieogarniacz ) tego, co robię...no bo pójdę na urlop i takie tam....Qrde, czemu ja i czemu ją?! Przecież na szkoleniu byłyśmy wszystkie, wszystkim pokazywano to samo....Pani kierownik oczywiście stwierdziła, że ona nie musi bo jest już za stara...taa...ale do kasy jest wystarczająco młoda... Cały nastrój i cały wqrw opiera się na ostatniej wypłacie. Nie zależało mi na pieniądzach ale jak się widzi, że ktoś po całych dniach albo pierdzi w stołek, albo snuje się po korytarzach ( i ma krótszy staż) a zarabia 2-3 razy więcej niż ja to można się wnerwić !! Mnie przybywa obowiązków za to innym przybywa na koncie (szloch) takie to popieprzone.W każdym razie daję odczuć, że nie podoba mi się taka sytuacja...

Dość już o pracy....w każdym razie teraz jest afera, bo pracujemy z systemem bankowym internetowym a tymczasem odebrano nam uprawnienia do niego. Więc siedzę i nic nie robię :D

Wczoraj zaliczyłam pierwsze interwały na bieżni. Myślałam, że płuca mi wypadną !! Ale jakoś ogarnę. Trochę mi kolano uciekało w pewnym momencie...to mnie niepokoi. Druga część treningu też dała mi w kość, spociłam się jak szczur - nawet legginsy miałam mokre, a top można było wykręcać. Ale działam, już mi lepiej idą ćwiczenia choć wolę ćwiczyć na maszynach. Dziś zapisałam się na zajęcia typu "stretch + zdrowy kręgosłup" - zobaczymy z czym to się je :)

Jadłospis na dziś :

I - owsianka z orzechami i rodzynkami, kawa z mlekiem

II - 1/2 brzoskwini, kilka kulek winogron, pomarańcza + jogobella (150 g) pieczone jabłko

lunch - surówka - ogórki + sałata+ papryka + 1/2 mozzarelli - zapomniałam ją przyprawić sosem i przyprawami :(- chyba zanurkuję w biurku koleżanki w poszukiwaniu soli.

obiad - ryba w warzywach + 2 łyżki kuskusu, mała miseczka bobu

kolacja - surówka z pomidorów i sera, szklanka kefiru


Żużel przeniesiony na czwartek na 20stą...no chyba już ich popierniczyło...apator chciał jechać 25 lipca ale nasi się wykręcali, że stadion zajęty...czyżby bali się Holdera, który wraca do składu? Przez te cyrki z torem w niedzielę w ogóle mi się nie chce iść na ten meczyk...ciągle się zasłaniają dobrem kibica...jasne, już w to wierzę. Słowo "kibic" odmieniane przez wszystkie przypadki a tak naprawdę to mają kibica w doopie, liczy się tylko jego portfel...I nie rozumiem tego...skoro w lipcu miały być wakacje, liga miała mieć wolne to po kiego ch.. robi się powtórki? Chora jest ta liga, wszystko się załatwia przy zielonym stoliku a na zewnątrz mydli się ludziom oczy...

Dosyć. Spadam coś porobić...nie chce mi się...

14 lipca 2014 , Komentarze (5)

Rozpier..liłam peżota własnego (szloch) Jak można być taką idiotką??:< W starciu słupek od płotu vs peżot jest 1:0. I nie, nie byłam pijana...było ciemno jak w dupie, małżonek zaparkował jeszcze o widoku na styk,  w nocy rzucił kluczyki i kazał wyjechać..no to wyjechałam....Qrwa !! Tak, moja wina!! Tak jestem beznadziejnym kierowcą!! :< Kill me!!! 

Małżonka ciężko wyprowadzić z równowagi...nie krzyczał, nie marudził...kazał mi to olać i nie zrażać się do jazdy...święty człowiek!!

To było w piątek po imprezie.

W celu odstresowania się poszliśmy w sobotę na imprezę do drugich znajomych, gdzie razem z małżonkiem spożyliśmy o wiele za dużo łyskacza (nie wspominając już o mocno wzmacnianym pączu). Tak nam we łbach zaszumiało, że ze Staszica wracaliśmy na manhattan z laczka, odbywajac egzystencjalne debaty na aktualnie frapujące nas tematy czyli : uszkodzone auto (to ja drążyłam temat) i zaufanie w związku w aspekcie mojej pewności (a raczej niepewności) siebie - to małżonek. Taak..wieczór uroczy był i bardzo pouczający...

Syndrom drugiego dnia był obecny wczoraj do późnych godzin wieczornych...Ja koło 14:00 zmuszona byłam ogarnąć się, bo dzieciak suszył głowę, że żużel....Jaśniepan leżał jeszcze w pieleszach gdy wychodziłam na tenże żużel o szesnastej...i leżał gdy wróciłam koło 21 :DTo chyba ten pącz....paczsamozło...

Żużel nie odbył się po raz drugi. Rozpadało się tuż przed prezentacją, potem szaleńcze próby zrobienia toru, wyścigi traktorów, spychacza i czegoś, co służyło do posypywania nową nawierzchnią. W okolicach 19:15 spacer p torze kapitanów, trenerów, komisarza i sędziego i...kiedy stanęłam w kolejce po kiełbaski (głodna byłam) to ogłosili, że żużla nie będzie :< Wyjście na stadion zakończyło się w Macu, mcwrapem...

Młoda pojechała nad morze. Chata wolna. Humoru brak.

A czemu taki tytuł? Ostatnio mnóstwo negatywnej energii jest we mnie....Powód jest prosty - praca. Zaczynam się buntować przeciw wykorzystywaniu, zaczynam trochę robić na przekór...i teraz ta zła energia, którą wysłałam w świat - wróciła....

Mam dość, łapię dół...chcę odejść z tej pracy...męczy mnie ta toksyczna atmosfera....

9 lipca 2014 , Komentarze (16)

Jestem po wczorajszym spotkaniu z trenerem i pomiarach :D Jest dobrze !! Co prawda straciłam tylko kilogram na wadze ale...tkanka tłuszczowa z 33,4 % spadła do 31 % :D Jak stwierdził Norbi - to, że na wadze tylko 1 kg a na tłuszczu 2.4 to fantastyczna wiadomość bo ten tłuszcz został wyparty przez  mięśnie. Gdyby na wadze było więcej a na tkance tłuszczowej mniej to nie byłoby ok. Tak więc ja przeszczęśliwa, z bananem na gębie !! Trener też zadowolony. Ustaliliśmy dalszy trening. Cel ten sam - redukcja i ujędrnienie. A że kondycja lepsza, wydolność i siła też to ...skończyły się rozgrzeweczki i popierdółki (to słowa trenera ;)) - teraz będzie orka!!

Na cardio dostałam interwały z hantlami - 5 minut rozgrzewki, 5 minut roztrenowania i 8 cykli : 1 minuta ostro - 2 minuty luz. Biegać mi nie wolno więc mam chodzić ale na najszybszych obrotach i pod górę bieżnię ustawiać. Inne cardio to stepper lub runner ale ustawiony na wybrany program danego urządzenia. Całe cardio ma trwać 45 minut. Z tych złych wiadomości to...nie mam już ćwiczeń na maszynach (szloch) a tak je lubiłam. Mam 8 ćwiczeń w obwodzie (a obwodów mam 3) po 20-30 powtórzeń. Dostałam ćwiczenia na stepie, na piłkach bossu (tych zwanych beretami), ćwiczenia z kettlebell i tą dużą piłką dmuchaną, "rosyjskie skręty" z piłką lekarską. Generalnie po wykonaniu tych wszystkich ćwiczeń zapewne zapomnę jak się nazywam i gdzie jestem ale obwody i waga powinny lecieć, ciało powinno się ujędrniać. "powinno" - zobaczymy jak będzie...Póki co jest moc, jest motywacja i jutro lecę już nowym treningiem :D

Jadłospis :

I - 2 kromki chleba razowego z pomidorem, 2 parówki, kawa z mlekiem

II - łyżka obroku (crunch) + banan + 2 łyżki jagód + jogurt naturalny

lunch - 2 garści fasolki szparagowej z curry, 

obiadokolacja - 500 ml zupy jarzynowej, kawa z mlekiem

przekąska - jajko, sałatka z pomidora i białego sera

I woda...mnóstwo wody...w międzyczasie wpadnie pewnie jakiś koktajl z kefiru i owoców.


Wczoraj zrobiłam rundę po urzędach, wyrabiałam dowód tymczasowy dla Kinii i oczywiście były problemy :< Bo Kinia nie urodzona w Gorzowie więc trzeba było akt urodzenia pokazać. Oczywiście nie miałyśmy przy sobie więc Kinia musiała pojechać do domu i dowieźć. A ja pytam, po co są komputery, internet, ministerstwo cyfryzacji ? Żeby urzędnik nie mógł potwierdzić danych  z innego urzędu przez internet? czy takie rzeczy nie powinny mu się wyświetlać na komputerze? Niee...do urzędu musisz przyjść na kolanach, z toną papierów...I jeszcze ci ludzie w kolejkach - kłótliwi, wpychający się bez kolejki...Boszzz...wszędzie tak jest czy to tylko polska specjalność?!

W każdym razie młoda zapisana na prawko. Na motor siądzie jednak nie wcześniej niż pod koniec sierpnia. I dostała się na Przemysłową ale to chyba już pisałam :D


Z innych takich...ogarnęłam się już psychicznie po pogrzebie. Wiadomo, jest smutno ale rozpacz nic tu nie da. Stan dziadka był już od 2 miesięcy tak zły...Ktoś tam na górze ulitował się nad nim...nad moimi rodzicami...skrócił cierpienie...tak to należy rozumieć...

Uciekam do pracy... Jeszcze 16 dni i URLOPPP :D

I znowu burza...i ulewa a ja w tym deszczu po drzwi muszę jechać...I znów na działkę nie pójdę :( Przynajmniej poczytam Simmonsa :D

2 lipca 2014 , Komentarze (8)

Dziś w nocy zmarł mój dziadek....ostatnie ogniwo między tamtym słonecznym, pachnącym dzieciństwem...tamtym domem....teraz już wiem ostatecznie, ze tam nie wrócę...Nie chcę tak....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.