Nastrój w dalszym ciągu zesrany... Wczoraj zadzwonił do męża koleś, spytać jak tam autko...Ja podziwiam mojego męża, serio, serio...taki stoicki spokój, luz....stało się i co z tego....Gdyby to jemu się zdarzyło to jeździłabym po nim z miesiąc...Mam nadzieję, że szybko pójdzie do lakiernika, bo czeka nas wyjazd do rodziców....Już widzę minę mojego ojca na wieść, że nie potrafię wyjechać z bramy
W pracy . szefowa zarządziła, że mam nauczyć koleżankę (przykro mówić ale to największy komputerowy nieogarniacz ) tego, co robię...no bo pójdę na urlop i takie tam....Qrde, czemu ja i czemu ją?! Przecież na szkoleniu byłyśmy wszystkie, wszystkim pokazywano to samo....Pani kierownik oczywiście stwierdziła, że ona nie musi bo jest już za stara...taa...ale do kasy jest wystarczająco młoda... Cały nastrój i cały wqrw opiera się na ostatniej wypłacie. Nie zależało mi na pieniądzach ale jak się widzi, że ktoś po całych dniach albo pierdzi w stołek, albo snuje się po korytarzach ( i ma krótszy staż) a zarabia 2-3 razy więcej niż ja to można się wnerwić !! Mnie przybywa obowiązków za to innym przybywa na koncie takie to popieprzone.W każdym razie daję odczuć, że nie podoba mi się taka sytuacja...
Dość już o pracy....w każdym razie teraz jest afera, bo pracujemy z systemem bankowym internetowym a tymczasem odebrano nam uprawnienia do niego. Więc siedzę i nic nie robię
Wczoraj zaliczyłam pierwsze interwały na bieżni. Myślałam, że płuca mi wypadną !! Ale jakoś ogarnę. Trochę mi kolano uciekało w pewnym momencie...to mnie niepokoi. Druga część treningu też dała mi w kość, spociłam się jak szczur - nawet legginsy miałam mokre, a top można było wykręcać. Ale działam, już mi lepiej idą ćwiczenia choć wolę ćwiczyć na maszynach. Dziś zapisałam się na zajęcia typu "stretch + zdrowy kręgosłup" - zobaczymy z czym to się je
Jadłospis na dziś :
I - owsianka z orzechami i rodzynkami, kawa z mlekiem
II - 1/2 brzoskwini, kilka kulek winogron, pomarańcza + jogobella (150 g) pieczone jabłko
lunch - surówka - ogórki + sałata+ papryka + 1/2 mozzarelli - zapomniałam ją przyprawić sosem i przyprawami - chyba zanurkuję w biurku koleżanki w poszukiwaniu soli.
obiad - ryba w warzywach + 2 łyżki kuskusu, mała miseczka bobu
kolacja - surówka z pomidorów i sera, szklanka kefiru
Żużel przeniesiony na czwartek na 20stą...no chyba już ich popierniczyło...apator chciał jechać 25 lipca ale nasi się wykręcali, że stadion zajęty...czyżby bali się Holdera, który wraca do składu? Przez te cyrki z torem w niedzielę w ogóle mi się nie chce iść na ten meczyk...ciągle się zasłaniają dobrem kibica...jasne, już w to wierzę. Słowo "kibic" odmieniane przez wszystkie przypadki a tak naprawdę to mają kibica w doopie, liczy się tylko jego portfel...I nie rozumiem tego...skoro w lipcu miały być wakacje, liga miała mieć wolne to po kiego ch.. robi się powtórki? Chora jest ta liga, wszystko się załatwia przy zielonym stoliku a na zewnątrz mydli się ludziom oczy...
Dosyć. Spadam coś porobić...nie chce mi się...
Jogata
15 lipca 2014, 22:04Widzę że ostro ćwiczysz super! - podziwiam! a w pracy .... bez komentarza. Pozdrawiam
barbra1976
15 lipca 2014, 12:17Widzisz, fajny mąż :)a tym co ojciec powie się przejmujesz? Duża jesteś ;)
tarantula1973
15 lipca 2014, 13:03Niby duza ale wiesz...zawsze trochę sie stresuje...ojciec to ojciec - respect always;-)
Pigletek
15 lipca 2014, 10:03Oj znam to. Miałam tak nie raz, że zapier... w pracy jak wół, umiałam dużo więcej, miałam szerszy zakres obowiązków i bardziej odpowiedzialne zadania, a zarabiałam mniej, jak ktoś kto pół dnia spędzał na przeglądaniu portali... A teraz jestem bez pracy i jest jeszcze gorzej!
tarantula1973
15 lipca 2014, 10:10to nieciekawie....ja mam tę pewność,że mnie nie zwolnią, no chyba,że za ciężkie naruszenie przepisów...