Znowu...czekam...aż mi przejdzie...
Już po laserku i jonoforezie - rehabilituję się już drugi tydzień, a poprawa w ruchomości barku mierna. Może jak skończę zabiegi, pomoże? Trzeba uzbroić się w cierpliwość...jak do każdego długofalowego działania, np. odchudzania. Ta niecierpliwość w różnych poczynaniach naszych leży w ludzkiej naturze...Każdy(?) lub w większości, chciałby już! natychmiast! osiągnąć zamierzony cel, a tu należy uzbroić się w "anielską" cierpliwość! No! Jest wytłumaczenie: więc czekam... aż mi przejdzie...
Grunt to dobra organizacja!
Przeczytałam pocztę, odpowiedziałam w miarę wszystkim vitaijkom, którzy napisali do mnie...i przygotowuję się do obiadu. Część obiadu już się rozmraża. Raz w tygodniu poświęcam więcej czasu i zaplanowane potrawy gotuję i poporcjowane wkładam do zamrażarki. Dla mnie, wolontariuszki, która czasami zapomina o Bożym świecie i oddaje się w całości pracy, to super wyjście. Po prostu część obiadu, w szczególności mięso, rozmrażam , dogotuje tylko ziemniaczki,czy kaszę , jakiś słoiczek z sałatką przyniosę z piwnicy lub zrobię od zaraz suróweczkę i ..obiad o 14.00 na stole.
Brawo Vitalio!Brawo Uleczko!
Dziś już kilkakrotnie zaczynam pisać, ale ciągle coś mi przeszkadza...może tym razem uda się...
Jestem pod wielkim wrażeniem Uleczki, która osiągnęła wytyczony cel - zrzuciła z siebie balast zbędnych kilogramów i może odetchnąć, na chwilę, bo licho nie śpi. Cieszę się, że ma już za sobą najtrudniejszą drogę. Spotkała Ją też wielka przygoda ze strony Vitalii. I tak powinno być! Taki gest zachęca innych do przestrzegania reguł i systematyczności osób odchudzających się! To się chwali. Brawo VITALIO! Brawo ULECZKO!
Kruchość naszego życia...
Od kilku dni na zabiegi rehabilitacyjne wozi mnie mąż, ale dzisiaj wiózł znajomych do lekarza, bo jadąc do pracy, ulegli wypadkowi na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Zagapili się! Kiedy kierujący zauważył nadjężdżającą lokomotywę, dodał gazu i w ten sposób uratowali życie, ale tył samochodu łącznie z tylnymi siedzeniami zgniecione w niekształtną bryłę.
Przeżywamy ich wypadek i wspieramy psychicznie. I powiedzcie: jakie życie ludzkie jest kruche!
Ta nasza ...niemoc(?)
Jakoś trudno pisać, gdy co chwilę jesteśmy informowani o bolesnych przeżyciach naszych rodaków z południa Polski. Aż strach, co może się jeszcze zdarzyć, a w pogodzie w szczególności. Czy znajdzie się jakiś polski rząd, który zdecyduje się poważnie i nieodwołalnie na regulację rzek, pomoże finansowo w budowie zbiorników, po prostu pomyśli o nas. Tych, którzy ich wybierają?
W 1997r. byłam świadkiem krótkiej powodzi w Cieplicach. Woda przeszła z hukiem i szumem ...zalała okoliczne domy, tereny, sklepy. Do dzisiaj nie mogę zapomnieć smutnych twarzy mieszkańców tego pięknego kurortu. W trakcie powodzi, tyle obietnic ze strony rządzących...Mijają lata i ta sama sytuacja: powtórka z historii. Przykre i smutne...i nasza niemoc!(?)
Jak dobrze poczuć wiatr w kapocie...
Deszczowo
i zimno, a do tego wieje jak w Kieleckiem. Na przekór sobie i pogodzie - dałam wycisk kijom. Jutro wynik nieprzemyślanego eksperymentu...
...leżę cichutko w łóżeczku i czekam...aż... mi
przejdzie...
Od soboty byłam na ścisłym poście, leżałam cichutko w łóżeczku i czekałam...aż mi przejdzie.... Dopiero dzisiaj mogłam zjeść 2 talarki ziemniaczków, ugotowane jabłko i nieco mięska. Tak bywa, kiedy nie wolno, a sięgam po...orzechy!
Orzechy w większych ilościach (tylko 6 sztuk!) i do tego wieczorem - to dla mnie ciężka choroba, łącznie z temperaturą! Niegdyś niestrawność, teraz nazywają "grypą żołądkową". Mam nadzieję, że za kilka dni zupełnie wydobrzeję.
Do miłego!
A propos! Co pomaga na taką dolegliwość?
Niezapomniany smak! indyk z wiśniami ....i
fasolka z pomidorami
Dzień dżdżysty i zimny. Z radością też oddałam się całkowicie i bez reszty przygotowaniu dań obiadowych. Mając "gotowca" Vitalii, idzie łatwo i przyjemnie.
Dzisiaj kuchnia serwowała: indyka z wiśniami, fasolkę szparagową z pomidorami i szklankę soku pomarańczowego.
Zaczęłam od najłatwiejszego - przygotowaniu stołu i nalaniu soku pomarańczowego w szklaneczki.
Przyszła kolej na sporządzenie potrawy z piersi indyka z wiśniami:
Pokrojoną na plastry, przyprawioną solą i pieprzem pierś z indyka usmażyłam na rozgrzanym oleju (niecała łyżka).Następnie dodałam 3/4 szklanki wody, szczypty: imbiru,soli, zmielonego czarnego pieprzu i niecałą łyżkę miodu. Wszystko gotowałam15 minut. Po czym dołożyłam wydrylowane wiśnie(1/2 szklanki) i dusiłam następnych 15 min.
Teraz kolej na fasolkę...ugotowaną fasolkę szparagową (20sztuk!)wrzuciłam na patelnię na uprzednio podsmażoną cebulę(1/2 średniej), czosnek (1/2ząbka) i pokrojonego pomidora bez skórki.Wszystko przyprawiłam do smaku. Wyborna kompozycja obu potraw na gorąco!
Niezapomniany smak! Palce lizać! Spró - buj - cie!!!!
Przepis na zupę...polecam
Napiszę parę zdań o dzisiejszym obiedzie...zrealizowałam zapotrzebowanie na punkty, na razie bawi mnie walka o parę punkcików. A tak a propos, okropnie nie lubię gotować i każde przygotowanie potrawy jest okupione wielkim poświęceniem, nerwami i licho wie czym jeszcze ( czytaj: wielkim bałaganem w całej kuchni). Zatem znowu będę walczyła (za chwilkę) z brudnymi naczyniami. Chyba włączę zmywarkę i niech ta maszyna też popracuje! Tym bardziej, że wszystko nadaje się do takowego mycia.
Na obiad przygotowałam zupę z płatkami owsianymi i rozłupałam 6 orzechów, które zjadłam na drugie danie.
Przepis na zupę z płatkami jest następujący: poszatkowane warzywa podstawowe w ilości 40g każdego zalać 2 1/2 szklanki wody i ugotować. W trakcie, zalać 11/2 łyżki płatków owsianych wodą, poczekać aż zgęstnieje i wlać do wywaru. Po ugotowaniu potraktować przyprawami. Pozostawić na parę minut dla "przegryzienia się" produktów i wlać do talerza. Posypać pokrojoną nacią pietruszki i koperku, i jeść...powoli...Potrawa bardzo smaczna, przypomina krupnik. Tę zupę polecam wszystkim!
Podróż...do miejsca szczególnego
Nie było mnie od wtorku do dziś, czyli czwartku. Decyzję o wyjeździe podjęłam pod wpływem chwili. Pojechałam do małego miasteczka, w którym urodziłam się i chodziłam do szkół. Dorosłe życie spędziłam daleko, a na starsze lata powróciłam "bliżej swoich" MiasteczkoMYŚLIBÓRZ(woj.zachodniopomorskie), bo o nim tu mowa, oddalone kilka kilometrów od głównej szosy położone jest nad pięknym jeziorem.W latach 30-tych XX w. tę miejscowość wskazała księdzu Michałowi Sopoćko błogosławiona s. Faustyna - Helena Kowalska. Ona w swoich wizjach wskazała na mały kościółek tuż nad jeziorem, gdzie za staraniem ks. M.Sopoćko miało powstać jedno z pierwszych zgromadzeń sióstr zakonnych Jezusa Miłosiernego. I tak też się stało.Ksiądz M. Sopoćko odszukawszy kościółek, potwierdził wszystkie szczegóły podane przez siostrę Faustynę. Dzisiaj, po wielu perypetiach, tutaj mieści się Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, do którego pielgrzymują nie tylko okoliczni wierni...Warto poznawać takie małe miasteczka, często mają bogatą historią. Zapraszam, "ktokolwiek będziesz "...w Zachodniopomorskiem...
Bywam w miasteczku dość często, ale tylko jako gość.
I wspominam, wspominam, wspominam...czasem z łezką w oku.