Witajcie
Nie było mnie tutaj 1,5 roku.Wtym czasie udało mi się zrzucić parę kilogramów.Jestem dumna z siebie i z osiągniętego wyniku dlatego chcę się z Wami podzielić swoimi postępami w odchudzaniu.Troszkę tutaj znów pobędę bo potrzebuję wsparcia i motywacji,aby do końca roku uzyskać swój cel tzn 70 kg.Tym razem się nie spieszę.Jak się nie uda to trudno.Czy jest tutaj jeszcze ktoś ze starej ekipy odchudzaczy?Piszę trochę na ślepo bo klawiatura na tablecie zasłania mi pisany tekst więc za błędy i braki liter z góry przepraszam.
dalszy siąg skarg,
stoi to na biesiadnym stole.Chudziny zajadają się,zachęcają.kropa walczy......zapachy unoszą się wkoło........następna kawusia biesiadników,nie ma gdzie uciec bo pracownia mała a przyszłam popracować.ciasto,smalczyk dolej stoi,tylko w miseczce widać juź dno.....kropa dalej walczy,teraz już sama z sobą,bo już nikt nie zachęca.Prawdziwe tortury.Zrozumie to tylko ten,kto ciągnie taki sam wózek.Dzisiaj dałam radę,aleco będzie jutro ...nie wiem.
...
Znowu nie mogę zasnąć.Jest 3.39 a ja zamiast spać piszę pamiętnik.No cóż.Małymi kroczkami zmierzam do mniejszego rozmiaru.Minęło kilka dni od mojej decyzji ponownego dietkowania.Narazie nie ważę sie ,bo nie ma sensu.Czytam pamiętniki(mnie właśnie one mobilizują),podziwiam,chwilami zazdroszczę już osiągniętych sukcesów ale podziwiam,bo wiem jak trudno osiągnąć cel.W końcu nie pierwszy raz się odchudzam.Można powiedzieć,ze jestem weteranką odchudzania .Jakby zsumować wszystkie zrzucone przeze mnie kilogramy w tracie ostatnich 20tu lat to nazbierałoby sie ze 60 kg.Niestety .Jestem straszna fujara!,,,,,co schudnę 20 kg po niedługim czasie (potrafię utrzymać wagę rok,może 2 i apiać od nowa 20 wraca ale zawsze z małym haczykiem i dopiero gdy w głowie zapala mi się czerwona lampka rozpaczliwie chwytam się czegokolwiek jak tonący brzytwy,zeby tyko schudnąć.I tak w kółko.Chwilami mam dość.Najgorsze w tym wszystkim jest to,że kocham jeść.Wiem,wiem....są sałatki,drób,ryby.Można,ale jak tylko zaczynam myśleć o odchudzaniu zaczynam marzyć o chlebku.Moje dziewczymy(mam na myśli panie z mojego środowiska)wcale mi nie ułatwiają.np dzisiaj ,,,,,,nasze spotkanie i jak myślicie co,,,,,,kropa głodna ,wyposzczona a tu Wiesia przenosi własnego wypieku chlebuś i smalczyk własnej roboty ,stoi to na biesiadnym stolei pachnie,krop
....
Od 19 tego poczyniłam przygotowania od których zwykle zaczynam swoje nieudolne próby walki z wyhodowanym własnoręcznie tłuszczem w różnych częściach mojego ciała.W pokoju stoi już mój ukochany rower.Mąż przytargał go na własnych plecach z drugiego końca miasta z nadzieją,że jego żonka do maja(zaplanowaliśmy wycieczkę) z poczwary przekształci się w pięknego motyla.Mało czasu.Nie dam rady ale może chociaż poczuję się trochę lżejsza .Lodówka zapełniona warzywami,jabłkami i wodą mineralną.Nic tylko się odchudzać.Jestem zmotywowana,bo lustro straszy paskudnie.Jakaś obca baba ślepi się na mnie.Okrągłe poliki,zapadłe małe oczy,wielki nos,brzuch równy z cyckami w rozmiarze 116cm to ja na dzień dzisiejszy.Dobrze,że chociaż podgardle nie wisi.Przydałby się ratunek specjalisty ale nasze realia wyglądają troszkę inaczej i musimy z tą chorobą radzić sobie same.Przeczytałam mnóstwo pamiętników i doszłam do wniosku,że nie ma co marudzić tylko trzeba wziąć się za siebie.Samo się nie zrobi.
Witajcie
Znów jestem.Po rocznej nieobecności postanowiłam się odezwać.Jestem zniechęcona odchudzaniem.Wszystkie moje próby odchudzania spełzły na niczym,przybrałam następne kilogramy.Jak tak dalej pójdzie,niedługo nie będę mogła chodzić bo kolana odmawiają mi posłuszeństwa.Dziewczny!!!! Jesteście dzielne.Ja chyba tę bitwę przegrywam!
Cieszę się ,że mnie jeszcze pamiętacie
Witajcie dziewczyny.Cieszę się,że mnie jeszcze pamiętacie.Wymazałam moje dwuletnie wypociny z pamiętniczka z nadzieją ,że tym razem nie będę gołosłowna i z dnia na dzień będę dzieliła się z wami moimi maleńkimi sukcesami.Mam nadzieję,że nie będzie żadnych porażek
.W zaszłym tygodniu mój rodzony brasiszek(53 lata)obsypał mnie słowami krytyki-dosłownie powiedział tak-co się z Tobą dzieje?Za każdym razem jak Cie widzę jesteś grubsza.Tylko czekałam aż powie ,że brzydsza.(ugryzł się w język)Było mi baaaaardzo przykro ale starałam się tego nie okazywać.Najspokojniej jak umiałam dopiłam kawę,chwilkę dla niepoznaki pogawędziłam ,pożegnałam się i uciekłam z podkulonym ogonem do własnego domu.Cały wieczór miałam już do d..... .Poczułam się jak mała ambitna dziewczynka,która zapomniała odrobić lekcje i dostała pałę.Jak to jest? Czu puszysta to znaczy gorsza? A poczułam się gorsza i bardzo mnie zabolało.
Pora zacząć od początku.
Waga już 87 kg.Można powiedzieć osiągnęłam swój rekord życiowy.Po zeszłorocznym odchudzaniu nie zostało ani śladu a przybyły jeszcze dwa wcale nie chciane kilogramy.Utworzył się fartuszek z brzuszka i wisi sobie bezczelnie.Narazie zimno i brakuje mi sił na walkę z tłuszczowym paskudą ale ja mu jeszcze pokażę.Wracam do Was bo z Wami rażniej .Pozdrawiam Kropka.