genialny pomysł?
Jest 22. z minutkami. Na dworze niesamowita cisza, a od zachodu nadciągają chmurzyska, wróżące zmianę pogody. Może spadnie deszcz? Oby! Jakoś ostatnio nie mam siły na systematyczne pisanie. W sumie nic się nie dzieje. Rano już czekam na wieczór, by pooddychać rześkim powietrzem. Dla schłodzenia się biorę prysznic kilka razy dziennie. Trochę przynosi ulgę, ale nie na długo...Wpadłam na genialny pomysł i zamontowałam na dworze kilkulitrowy pojemnik na wodę ze specjalnym kranikiem. Przez cały dzień woda nagrzewa się, a pod wieczór wylewam ją na siebie! Sprawia mi to niesamowitą radość...
Jutro przyjeżdża wnuczek z drugą babcią. Weekend zapowiada się wesoły, może jakieś atrakcje na wyjeździe? Wszystko uzależniam od pogody.
Życzę dobrej i spokojnej nocy wszystkim Vitalijkom...do jutrzejszego ważenia!
a na działkach nic się nie dzieje...
W domu gorąco,że trudno się skupić. Opijam się wodą i nadrabiam zaległości w czytaniu pamiętników. Zapudłowałam porzeczki czarne i czerwone do zamrażarki. A agrest zdążył sie ugotować na słoneczku i opadł. Nie szkodzi. Przepisy zostaną na drugi rok. W szklarence rosną ogórki i można byłoby zacząć je kwasić, ale jest chyba za wcześnie! Spróbuję zamrozić, też się przydadzą...
Moje róże w ogródku, mimo podlewania zasuszyło słońce.
Z kijami na razie nie jest mi po drodze, wychodzę na dwór około 21.00 i dopiero zaczynam życie. Kładę się spać ok.3-4.00, kiedy w sypialni zapanuje przyjemny chłód.
upalnie...nieporadnie...
Ależ upał! +38! Od kilku lat w ogóle nie wychodzę w taki żar na dwór. W domu chłód i przyjemnie. Skończyłam indeksowanie. Nareszcie! Było co robić, ale... narzuciłam sobie tempo pracy dziennej i wynik znakomity. Teraz wrócę do innej pracy- trudniejszej - indeksacji aktów chrztów. To wymaga większej koncentracji, a przed wszystkim anielskiej cierpliwości, której nie mam, "ale muszem"!
Na obiad przygotowałam gołąbki wg przepisu vitalii. Bardzo smaczne. Nawet nie zdenerwowałam się za bardzo, gdy trochę się "rozleciały". Ważny smak, a o estetykę zadbam(y) następnym razem. I tak pokrótce o dniu dzisiejszym...
Od kilku tygodni przeżywam chorobę i operację mojej siostry. Tyle jej zawdzięczam. Gdy życie dało mi porządnego kopa, Ona podała mi siostrzaną rękę. Jaki człowiek staje się nieporadny, gdy przychodzi choroba...
czy to zachcianka?
"Spadam" tyle ile wróżka Vitalia zaplanowała. Bardzo mnie to chudnięcie ekscytuje. Z lenistwa i trochę z przekory idę na łatwiznę; zamiast musów, sorbetów zjadam produkty w całości.
Dzisiaj, choć temperatura ma być ok.34-35! zrobię gołąbki z kaszą gryczaną i granulatem sojowym. Mam nadzieję, że danie będzie zjadliwe!
Od dwóch dni w korytarzu stoi mój nowy nabytek- rower stacjonarny! Kupiłam przez allegro i w ciągu 24 godzin już jest u mnie. Nie ukrywam, że cieszę się, ale jak na razie przyglądam się i podchodzę z dystansem, jak do wszystkiego co nowe.. Już dosiadałam go, ale nie z zamiarem spalenia kalorii... musi jeszcze "chwilę" postać...za gorąco!(?)
o pogodzie, o wolontariacie, o ptaszkach...
Wczoraj w nocy padał deszcz, krótko ale za to intensywnie. Od rana było pochmurno i dość chłodno. Odwiedziłam sąsiadkę w szpitalu i po obiedzie oddałam się wolontariatowi. Tkwię w aktach ślubu roku 1862! Zapisy ujęte w tabelach. Żadnych och, ach...Od czasu do czasu znajduję nazwiska moich przodków...ekscytujące, tym bardziej, że na razie nie ustalone, kto zacz...czy rzeczywiście moja familia czy jakiś pociotek, a może żadna rodzina... W Wielkopolsce nazwisko to jest tak pospolite, jak w Polsce Kowalski czy Nowak. Kilka razy dokonywałam rezerwacji w archiwum, ale za każdym razem musiałam zrezygnować. Jakby na straży stali przodkowie i nie zezwalali na odkrycie tajemnic rodzinnych. Stąd opór. W państwowym archiwum wszelkie akta są w j. niemieckim i to jest przeszkoda, bo nie znam języka.W końcu trzeba tę złą passę przerwać.
Zapomniałam, że czas kanikuły, więc zmieniam temat.
Dzisiaj cieplej i wróżą dobrą pogodę. Za oknem pokoju, w którym siedzę przy kompie, może 4 metry od domu rośnie spora czereśnia. Co roku oblepiona owocami, ale w tym nie ma ich prawie wcale. Jest jeden problem najczęściej zjadają owoce szpaki, bo w pewnym momencie każdy owoc ma lokatora- robaczka. Od lat się z nim walczy, ale bezskutecznie- lokator zadomowił się na dobre. Mąż nawet chciał to jedyne drzewo, pod którym można schronić się w czasie upałów, ściąć. Sprzeciwiłam się jego zamiarom. Ptaszki też muszą coś jeść i wnoszą tyle radości i hałasu, że czy chce się, czy nie, musisz się ich życiem zainteresować...Jakie te szpaki są zmyślne i przebiegłe...prą do celu na całego...bez zahamowań.
czekam na deszcz
Tak się napracowałam w ogródku, że nie czuję palców. To syzyfowa praca! Tu wyrwiesz i już myślisz, że masz labę, ale tylko odwrócisz głowę, chwasty już wyrastają...
Może spadnie deszczyk? Cały dzień niebo zasnute chmurami... Musi się skroplić...
poznaję nieznaną historię...Polski
Ku zdziwieniu bliskich i sobie, wstałam bardzo wcześnie i już ok.7.30 poszłam na mszę, a później na wybory. Ranek był jeszcze rześki i warto było wstać, aby pooddychać pełną piersią.. I w tej chwili mam strasznie dużo czasu. Mąż urzęduje w marketach, jakby nie było dnia powszedniego, a ja leniuchuję. Jest pięknie i choć zbliża się południe jeszcze nie odczuwa się gorąca. Termometr wskazuje 27stopni. Wczoraj było 34! Dziś czytam książkę St. Jastrzębskiego-biograficzne wspomnienia nastolatka walczącego w woj. stanisławowskim z banderowcami. Jakże bliskie mi są losy Staśka, znam je z opowiadań rodziny, która dzięki sąsiadom Ukraińcom uszła przed siepaczami. Niestety 10 osób zamęczono, w tym 4 dzieci. Czy kiedyś będzie można postawić im pomnik i zapalić świeczkę na grobie? Możliwe, ale nie za mojego życia. Z tymi bolesnymi prawdami musimy się rozliczyć z narodem ukraińskim, ale oni nie bardzo rozumieją skalę naszych cierpień...bo tkwią w swoich...
pamiątka polodowcowa...
Niecierpliwość nie popłaca. Można sobie napytać biedy lub przedłużyć rekonwalescencję. Ramię po chodzeniu bolało niezbyt mocno, ale leżeć się na nim nie dało. Będę chodziła z kijkami co drugi dzień...Mam nadzieję , że powoli wyjdę na prostą...
Dzień upalny i duszny.Ciemne chmury wskazują na deszcz? Może!?...choć prognozowali bezdeszczowo. Pożyjemy, zobaczymy.
Wczoraj po raz pierwszy w życiu byłam w kopalni kruszywa: kupowaliśmy otoczaki, kamienie? kamyczki? o średnicy do 10 cm. To pamiątka po lodowcu na naszych obecnych ziemiach. Teraz posortujemy w/g wielkości i zrobimy płyty na podjazd, a reszta do mojego ogródeczka kwiatowego.
prognozuję optymistycznie...
Żar leje się z nieba niemiłosierny(+34 stopnie!). Siedzę sobie w domu i trochę pracuję. Wieczorem wyjdę z kijkami. Wczoraj wietrzyłam psiaka na półgodzinnym spacerze. Sprawdzę przy okazji ruchomość stawu po zabiegach. Rwa kulszowa ustąpiła(?) na jakiś czas, więc trzeba się rozchodzić i przygotować do codziennych wycieczek. Nie mogę przekonać męża do chodzenia. On woli rower, ale ostatnio dość ciężko pracuje fizycznie i byłabym sadystką, proponując mu jakąkolwiek formę relaksu. Sąsiadka, z którą byłam umówiona na "kijkowanie", zrezygnowała...i wychodzi na to, że będę chodzić sama.
I to się chwali!
Laba, laba, laba...i to jest najpiękniejszy moment rozpoczętych wakacji...U nas też kanikuły. Każdy robi co chce i je ile może. Trzymam się diety, bo chcę jak najszybciej osiągnąć 67kg a może 65kg? Będę najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Już nikt mi nie powie, że tak już jest, gdy się ma niedoczynność tarczycy lub, że to uboczny skutek zażywania tabletek na nadciśnienie. Pani endokrynolog była zdziwiona, że mam takie piękne ciśnienie, jak młódka! Nie przyznałam się, że się odchudzam. Spadek wagi też ma wpływ na unormowanie ciśnienia...i to się chwali! Vitalio, dzięki!
ps. Gdybym mogła poćwiczyć...marzę o swoich kijkach, ale jeszcze nie mogę...jeszcze muszę wstrzymać się od jakichkolwiek ćwiczeń.