Wczoraj wstałam na dobre. Przed obiadem, pojechałam na grób mojej Mamy, obchodziłaby urodziny z imieninami. Zapaliliśmy znicze i z powrotem do domu.
Słoneczko grzało intensywnie, ale wiaterek przynosił ukojenie...Pod koniec dnia (z zazdrości
?!) zmobilizowana wynikami sportowymi naszej przemiłej kol. "baja" poszłam z kijami na spacer. Zrobiłam 2,5 km. Mój mąż w tym czasie siedział w samochodzie na parkingu. Czekając na mnie,rozwiązywał sudoku. On ćwiczy z rana i szuka roboty na działce przez cały dzień, więc ma sporo ruchu, mnie takie łażenie nie odpowiada, wolę sprężyste chodzenie z kijami. Wzięłam ze sobą pieska, ale nie umiał się znaleźć w nowym otoczeniu, musiałam go odprowadzić do domu. Nigdy nie był w tak ruchliwym miejscu! Do tej pory wycieczkował ze mną bezdrożami, ale obecnie droga miedzy polami stała się wybiegiem dla psów, niekoniecznie ułożonych.
Dobrego i udanego dnia życzę wszystkim Vitalijkom: nie daj+my się prozie życia...np. takim śliwkom!
Dzisiaj od rana pochmurno i wiatr, ale ujdzie. Też lubię taką pogodę...(?)
Pomyłam słoiki, bo teraz kolej na renklodowe zapasy. Zimą jak znalazł. Ciekawe co na jedzenie śliwek powiedziałby dietetyk...lepiej nie pytać!Ależ one są takie smaczne...nawet bardzo smaczne i takie słodziutkie, no nie...!!!