Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

ja+sadło.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15259
Komentarzy: 56
Założony: 3 stycznia 2008
Ostatni wpis: 10 lipca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dzasstin

kobieta, 35 lat, Wrocław

177 cm, 74.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj się zważyłam, patrzę, Jezu drogi, 86 kg. :/ Poprzestawiałam wagę w różne kąty pokoju, poszłam do toalety raz, poszłam do toalety drugi raz. Nic. Ciągle 85-86 kg. Od razu w głowie wałkowałam każdy posiłek ubiegłego tygodnia, gdzie mogłam się "machnąć" z kilkoma gramami. Gdzie podjadłam 3 rodzynki niepotrzebnie. Normalnie Sąd Pański miałam w głowie. I już sobie obiecywałam, że będę zaniżać w dół ilości składników w przepisach, wcześniej kolację etc. 

W porę przypomniałam sobie, że przecież akurat mam pierwszy dzień okresu, a wtedy zawsze ważę więcej, bo woda się zbiera, czy coś takiego:). Odetchnęłam z ulgą, ale i tak było mi dość smutno, że nie będzie wagi zgodnej z planem.

No, ale w środku tygodnia już ważyłam 84,5 kg, więc kiedy dziś nie mogłam zerknąć na jutrzejszy jadłospis (teraz, w nocy), to wpisałam właśnie 84,5 z przekonaniem, że i tak nieźle naciągam w dół, opierając się na jakimś mglistym wspomnieniu wagi z wtorku, czy środy...

I już się kładę spać, godzina 2:30 jest teraz, więc tak jeszcze chciałam sprawdzić, czy chociaż strzałka drgnie lekko poniżej tych 86-85... I co widzę? KURKA WODNA! Na wadze IDEALNIE   84! Wprost uwierzyć nie mogę! I ani mniej ani więcej 84. Nigdy w życiu nic nie szło mi tak zgodnie z planem, jak to chudnięcie z vitalią. Serio. Nigdy. Ja nawet nigdy nie wierzyłam, że tak może być...

I co z tego, jak na głodówkach chudłam po 7 kg w tygodniu, skoro wiedziałam że gdy tylko zacznę jeść, to się skończy. A teraz jem i to smacznie i czuję, że jeszcze długo mogę tak pociągnąć. :)

I dlatego tak się cieszę z tych zdrowo zgubionych kilogramów! Mimo, że na głodówce 3 kilo to byłby żaden wynik. Na diecie, podczas której jem i uważam na to, co jem to jest MEGA wynik!

12 marca 2010 , Skomentuj

Schudłam według prognoz! :D W które powątpiewałam... Dlatego nie zdziwiłam się poprzednio, że moja waga ani drgnęła. A dzisiaj po dwóch tygodniach, chciałam tylko sprawdzić, co jutro na śniadanko, a tu nie - nie przejdę nigdzie dalej, bo dziś dzień ważenia i mam wpisać wagę. Jest ranek prawie, kładę się spać właśnie, jeszcze czuję kolację, którą zdążyłam zjeść dopiero o 22... Brzuch wydęty, staję na tej wadze i jest! Rzeczywiście: 2 tygodnie - 2 kilo zrzucone.

I śmiem przypuszczać, że to naprawdę tłuszczyk spalony, a nie różnica zawartości żołądka i jelit... ;)

Ale radość:)

11 marca 2010 , Skomentuj

Pierwszy raz chyba mi się udaje tyle być NA DIECIE.

Wszystko smaczne, jak nie - to wymieniam posiłek. Tylko, że jakoś ten czas się gubi w międzyczasie ;). Jak Mamuszka wszystko przygotowywała, to jakoś to sprawnie szło i robiłam, co miałam do roboty. A teraz samo przygotowanie mojej kanapki z dżemikiem opóźniło trochę me plany, a przecież JUŻ się muszę martwić o obiad! ;)

No, ale spoko. Jutro dzień ważenia. Wczoraj nawet na koncercie nie napiłam się piwa i to jest sukces. Ze względu na diecie. No, ale trzeźwa oczywiście nie byłam ;) Ale to już wiadomo komu co.


10 marca 2010 , Skomentuj

Specjalnie wróciłam do domu na kilka dni, póki mam wolne, tylko po to (a może głównie, bo jest jeszcze pies ;) ), żeby mi Mamucha pogotowała te wszystkie vitaliowe obiadki sratki, śniadanka z kluskami lanymi. I jak tak ona o to dba, że ja, jak to ja - roszczeniowa, niewdzięczna i rozpieszczona do granic możliwości CÓRA, ograniczam się do zakomunikowania, że chyba czas na posiłek, Mamuszka ;) - to kompletnie nic NIE PODAJADAM, nawet o tym nie myślę!

Zobaczymy, może w piątek zaskoczy mnie wreszcie to kilo mniej. :)

Pozdrawiam.

2 marca 2010 , Komentarze (1)

Nie wiem, mam nadzieję, że to ma swój cel. Ledwo wepchałam w siebie cały jadłospis, tam niektórych rzeczy nie dojadłam, bo już nie mogłam... ;)

2 marca 2010 , Skomentuj

Zrobiłam zakupy za ponad stówę, a to niby tylko na dwa czy trzy dni. Miejmy nadzieję, że mi się opłaci to ładowanie kasy w tysiąc rzeczy, które mają mi pomóc schudnąć (śmiechu warte, że też w jedzenie). Trochę mnie niepokoi, że tyle kalorii mam jeść - 1600 ? W sumie niegdy na to nie patrzyłam, ale tyle się słyszało o tej diecie 1000 kcal...

I tak jest lepiej, bo przez ten tydzień po powrocie z domu, tutaj we Wrocławiu, gdzie jem jak jem, ale tyle ile chce, a nie tyle, ile jest w lodówce jak u Mamuni na obiadkach, schudłam te 2 kilo, co mi przybyło po "feriach" w domu. Albo jeden. Moja rozchwiana emocjonalnie waga się waha.

Zobaczymy, co po tym tygodniu będzie.

I nie mogłam wymyślić sobie nagrody w Krokach Milowych. Bo jak można się nagrodzić po dwóch kilogramach zrzuconych - po pięciu, to rozumiem. Ale po dwóch? Jakby może mi się całe życie nie chudło i tyło na przemian, to bym umiała docenić taki krok do dobrej wagi.

A zresztą, jako nagroda to mi tylko na myśl przychodzi czekolada albo baton. Rzadko się nagradzałam czymkolwiek innym niż coś słodkiego. Koło zamknięte, bo jak smutek to słodkie na pocieszenie, a jak radość to słodkie w nagrode. Głupio trochę.

22 lutego 2010 , Komentarze (1)

Kupiłam program na 3 miesiące. Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie. Chcę wierzyć, że to mnie zmobilizuje.
W te wakacje chcę się rozebrać, jak człowiek, na plaży, a nie szukać odludnego miejsca w wyjątkowo ciepły i wyjątkowo wczesny (7:00) poranek, by skorzystać z morskiej kąpieli, chociaż jednej... ;)
I nie chcę odbierać każdego uśmiechu płci przeciwnej z podejrzeniem drwiny.
Fajnie by było, jakbym sama wiedziała, że ze mną wszystko ok, bo wtedy jeśli by ktoś rzeczywiście ze mnie drwił, to byłby to problem zupełnie innej kategorii. Nie zahaczającej o moje kompleksy.
Fajnie by było pozbyć się cellulitu, bo jest już naprawdę ohydny. Gorzej, że coś tu większym problemem rodzinno-genetyczno-jakimś pachnący, być może. Siostra wiele tłuszczu nie ma, a cellulit kompletnie deformuje jej uda. Ja nawet w momentach chudszych niż teraz miałam nierówności w górnej części ud przy ściśnięciu i na pośladkach bez ściskania. Teraz mam tak lekko widoczny bez ściskania :/ A przy mocnym ściśnięciu mam grudni nawet na łydkach.
Na szczęście zupełnie gładko jest u mnie na brzuchu i rękach. Widziałam u koleżanki paskudny cellulit na brzuchu i cieszę się że przynajmniej tu go nie mam... Ona za to pośladki ma jak niemowlak i uda umięśnione... Od czego to zależy?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.