Tak, tak- już tyle wytrzymałam i ani myślę odpuszczać :) Trzy tygodnie minęły- trzy kilogramuchy- wstręciuchy w dół :) Najbardziej cieszę się z tego, ze prawie nie było odstępstw od tego co sobie zaplanowałam, tylko takie drobiazgi- a to małe ciasteczko w pracy, a to dwie kosteczki czekolady. Można powiedzieć, ze ziarnko do ziarnka, a zbierze sie miarka, ale dumna jestem z tego, że nie wciągnęlam np. całej tabliczki czekolady lub jakiegoś fast fooda :) A więc małymi kroczkami do przodu :)
Zauważyłam też pewną prawidłowość, im mniej sie lubi zieloną herbatę,a im więcej się jej pije- tym bardziej zaczyna smakować :) Wczoraj kupiłam Lipton zieloną z mandarynką- wypróbuję i ten smak. A ponadto- regularne stosowanie balsamów działa :) Nie mówię o tym czy mi ubyło cm czy nie- ale za to jaka skóra piękna! Szkoda, że dopiero teraz odkryłam urok regularnego dbania o siebie, ale na naukę nigdy nie jest za późno :) Aaa, i łykam magnez i omega3 i witaminy regularnie i przynajmniej przy diecie nie rozdwajają mi sie paznokcie (zawsze miałam z nimi kłopot podczas diet) a i cera bardziej jednolita :) No i przede wszystkim czuję się zmotywowana i pełna werwy :) Hmm, a może to dlatego, że jest weekend? A i kolejna dziwna rzecz... Im bardziej biało i mroźno tym bardziej czuję zbliżającą się wiosnę:) Haha :)