Ostatnio mam wrazenie jakbym grala w Serii Niefortunnych Zdarzen... wszystko co sie dotkne sypie mi sie w rekach. W pracy wpada mi co chwile cos skomplikowanego. Moj telefon nie nadaje sie do naprawy. Inpost zagubil moja oplacona przesylke z prezentem dla narzeczonego i twierdza, ze ja odebralam!. Umowilam sie do lekarza i lekarz... zapomnial o mnie. Stluczka autem. Dzizas.
A poza tym ok. Cwicze z Chodakowska wytrwale. Ale mam za to olbrzymi apetyt na slodycze i niestety czasem mu ulegam... mam po prostu jakies napady na slodkie! Help!
Czasu brak. Pieniedzy brak. I ta jesien jakas taka paskudna.
Zachowuje jednak spokoj i dzialam.
W mysl zasady: Padlas? Powstan! Popraw korone i zasuwaj!
Tylko co z tym paskudnym Inpostem zrobic? Reklamowac u nich czy w sklepie gdzie dokonalam zakupu? Kto sie powinien martwic- ja czy sprzedawca?