kolejny dzień zaliczony....
właśnie popijam zupę i spowiadam się Wam z całego dnia.... dietka ok, ale dziś nudno było jak fix.... Emilka dużo spała, a ja wtedy na paluszkach bo ostatnio bardzo wyczulona się zrobiła i byle co ją budzi.... takie zalety mieszkania w jednym pokoju:(...
dziękuję Wam bardzo za komentarze, że we mnie wierzycie i dopingujecie... mam nadzieję, że nie zawiodę:)... a roladkami minima rzeczywiście kusiłam.... narobiłam smaka co:):):) rzadko kupuję wołowinę, ale jak już kupię to zastanawiam się czemu nie kupuję częściej, w końcu to też mięso dietetyczne i bardzo wartościowe.... i wiem, po pierwsze cena, po drugie nie jest dostępne w każdym spożywczaku, a cycek kurzęcy tak. i ot cała filozofia:)
jutro powinnam mieć troszkę więcej wolnego, bo mężuś w domku będzie to Was poczytam, choć i tak jestem na bieżąco:):):) buziaczki...
a oto mój obiadek:)
roladki rozpływały się w ustach.... mniam....takie pyszności mogłabym jadać codziennie, szkoda tylko że wołowinka, choć taka zdrowa, jest też tak pierońsko droga..... jak to mówi mój mężuś>>>"nareszcie prawdziwe mięso".... wie co dobre hi hi
o tyle jestem już lżejsza......
tak będę obrazować moje zrzucone kilogramy..... robi wrażenie co?????
dzień piąty na kapuściance....
i już po woli mam dość... nawet nie chodzi o zupę, bo ona akurat jest ok.... wkurza mnie ta monotonia... same owoce albo warzywa.... kurcze, ile bym dała za kromeczkę chlebka z masłem na śniadanie.... albo jogurt z muslii..... no cóż.... a do tego jeszcze waga dziś nie drgnęła nic w dół... to już całkiem mnie powaliło... dziś jeszcze wytrwam, ale jeśli jutro znów zmian nie będzie wracam do mojej dietki, ewentualnie zostanę przy dwóch porcjach zupy dziennie dodatkowo...
dzień 5: pomidory max 6 sztuk, wołowina 200g, zupa....
posiłek 1: zupa... zjedzona o 11
posiłek 2: roladki wołowe z papryka i ogórkiem konserwowym z sałatka z pomidora
posiłek 4: zupa
posiłek 5: roladka wołowa jw.
posiłek 6: zupa
a ja mam taką chcicę na banana i winogronka... a tu do końca diety zakazane.... ojjjjj, zobaczymy jutro... tak niewiele mi zostało do ukończenia dietki, ale jak efektów nie będzie to mam gdzieś....
ok, mam chwilkę bo mała zajęła się szufladą z moją bielizną to Was poczytam troszkę:).... do potem:)
minął kolejny dzień....
jestem.... cała i zdrowa>>> bynajmniej tak myślę:)... dietka super, w 100% przestrzegana:), jeszcze tylko zupę zmiksuję i wypiję, a przed snem kubas czerwonej herbaty:):)dzień dzisiejszy mogę zaliczyć do udanych, a na pewno nie nudnych... najpierw kierownik budowy, potem zakupy, wizyta w gminie, gotowanie obiadu mężusiowi i córci, porządki w domu (mężusia wygoniłam na spacer z córą a ja do roboty, z porządków jestem dziś najbardziej dumna..hi hi), a potem przyjechali chętni odkupić stemple i paliki... fakt, paliki były już odłożone, ale stemple nadal trzymały strop więc co..... rozbrajaliśmy budowę:):):) tak więc zostało trochę jednych i drugich, ale większość już odsprzedana z czego jestem bardzo zadowolona bo ciut kasy wróciło do portfela:):):)... teraz Emilka wykąpana wcina flachę a ja tu się produkuję przed Wami kochani:)... zaraz zupka, kąpiel, herbatka i..... domyślcie się.... ok, idę miksować to kapuściane cudo.... do jutra.... ależ jestem ciekawa ile jutro waga pokaże...
dzień czwarty na kapuściance....
będzie króciutko... dzisiejsza waga 83,2 kg...
dzień 4: zupa, banany, mleko....
posiłek 1: zupa
posiłek 2: banan
posiłek 3: mleko
posiłek 4: banan
posiłek 5: zupa
posiłek 6: mleko
posiłek 7: banan
posiłek 8: zupa
dziś zabiegana jestem, wróciliśmy właśnie od kierownika budowy i z zakupów... właśnie gotuję żurek z białą kiełbasą.... ale pachnie..... spokojnie, dla mężusia:):):) ja tylko na czubek języka spróbowałam, czy doprawiamy.... hi hi....
Emilce kupiliśmy nocniczek, 2 kapelusiki i 2 pary spodenek.... ciekawe czy będzie chciała siedzieć na nocniku... czy też stwierdzi że rola kapelusza bardziej mu pasuje:):):)
będę później... buźka Vitalijki.....
i znów ja....
wróciłam właśnie ze spacerku, niestety byłyśmy tylko dwie i pół godziny, bo Emik mi trochę dłużej po południu pospała... ale i tak jestem zadowolona, zawsze się troszkę dotleniłyśmy, nie mówiąc już o kaloriach jakie przy okazji udało się spalić:):):)
ja już w sumie jestem po dzisiejszym jedzeniu, została jeszcze tylko porcja zupy, ale to jak już Szkraba wykąpę i położę spać... wtedy powiem sobie "trzeci dzień już za mną, pozostały jeszcze tylko cztery" hi hi.... i zasiądę przed tv z kubasem czerwonej herbaty.... bosko....
poszperałam dziś w starych ubraniach, ale nie znalazłam nic ciekawego w co mogłabym się już wcisnąć... cóż, trzeba walczyć dalej a w końcu się uda, wierzę w to..... baaaa, ja to wiem!!!! takie zdjęcia dzieciaków mnie po prostu rozwalają.... sama słodycz:)
na dziś to tyle, zajrzę jeszcze wieczorem to popatrzę co tam napociłyście Kochane...
dzień trzeci na kapuściance....
rozpędzam się:)...
dziś trzeci dzień jedzenia tej >>> szczerze>>> smacznej zupy:)... gdyby była bez soli, vegety pewnie by mi tak nie smakowała.... właśnie gotuję drugi gar, tamte ok 4l skończyłam wczoraj hi hi....
trzeci dzień: zupa, owoce, warzywa
posiłek 1: nektaryna
posiłek 2: 2 ogórki kiszone
posiłek 3: kapuścianka:)
posiłek 4: śliwki, kiwi i winogrona
posiłek 5: kapuścianka:)
posiłek 6: 4 papierówki z sadu
posiłek 7: kapuścianka:)
właśnie sobie uświadomiłam, że jak przetrwam dzisiejszy dzień to będę "prawie" w połowie... no tak, prawie robi wielką różnicę...
tak, czy inaczej waga spada... dziś ujrzałam 83,7kg... kolejne 400g mniej niż wczoraj... jeśli nadal tak będzie spadać, to powinnam zrzucić w ciągu tego tygodnia 2,8 kg... zobaczymy....
dziś znów mam w planach spacer, tym razem min 3 godzinki, w końcu wakacje powoli dobiegają końca i pogoda też może być różna więc trzeba się nią nacieszyć:):)
no, to teraz poczytam jak Wam idzie:)
diagnoza>>> jestem zdrowa....
godzinkę temu wróciłam z doplera żył... podobno wszystko jest ok, więc kurwa mać czemu mnie ta noga boli!!!!.. wkurza mnie że coś mi jest, a ja nie wiem co...no.... to se poklęłam... teraz dieta... jest dobrze, a nawet bardzo dobrze... sama jestem zdziwiona że ta zupa mi smakuje... jem tylko zmiksowaną... a raczej piję:):):)... na warzywka nie miałam czasu, niewiele ich było niestety.... cały czas gdzieś gnam, nawet byłyśmy z córcią na dwu godzinnym spacerku... od dziś codziennie będziemy spacerować, w końcu aerobiku nie ma więc trzeba gdzieś te kalorie tracić:):)teraz wypiję mój super wielki kubek 0,5l Manna czerwonej herbaty i można iść spać:)
jutro napiszę coś więcej, bo dziś już ledwo żyję.... pa pa
dzień drugi na kapuściance....
zajadam sałatkę warzywną i przepijam czerwoną herbatą... i w to mi graj:)jak na razie samopoczucie bardzo dobre. Pewnie też dlatego że waga dziś pokazała
całkiem dobrze się zaczyna, ciekawe jak się skończy:)
jestem troszkę zdziwiona.... myślałam, że jak zjem tyle kapuchy to mnie przeczyści tak, że nawet kosmki jelitowe z mego układu pokarmowego wydrze, a tu nic.... tylko wczoraj trochę mnie wygazowało... hi hi... ale z tego to akurat się cieszę, bo mam wiecznie wzdęte jelita.... a dziś, nawet jakby brzuszek mniejszy....dziś dzień 2: zupa i warzywka...oto menu:
posiłek 1: sałatka z pomidora, ogórka, cebuli z odrobiną przyprawy do sałatek..
posiłek 2: kapuśniaczek:)
posiłek 3: 3 ogórki kiszone
posiłek 4: kapuśniaczek:)
posiłek 5: kapuśniaczek:)
dziś będzie dla mnie najtrudniejszy dzień, bo warzywka to ja bardzo lubię, ale z mięchem w parze... hi hi....
to tyle, będę zaglądać i zdawać relację na bieżąco.... ale już dziś wiem, że jeśli dotrwam do końca i nie będzie to dla mnie trauma jakaś wielka, a efekty proporcjonalne do wyrzeczeń, to dietkę powtórzę.... może po tygodniu.... może po dwóch.... no dobra, muszę trochę wyhamować z tymi planami bo to dopiero drugi dzień..... buziaczki kochani