umarznięta ja.....
cd menu:
podwieczorek: surówka z marchewki, jabłka, łyżeczką oleju i soku z cytryny, posypana pestkami słonecznika
przekąska: robiłam kolację córci i tak mnie naszło> pół kromeczki z nutellą
kolacja: 1 jabłko.
i to tyle... oprócz ćwiczeń zaliczyłam dziś 1,5 godzinny spacer z wózkiem... muszę koła napompować, bo na felgach śmigam
mieliśmy na jutro plany wyjazdowe... niestety nic z tego... szkoda, bo mieliśmy odwiedzić moich rodziców... jak wszystko dobrze pójdzie, to na niedzielę pojedziemy...
dziś bardzo marznę, ciągle mi zimno... dzieci w krótkich rękawkach śmigały, a ja umarznięta polara założyłam.... czyżby jakieś osłabienie organizmu na wskutek odchudzania....
idę wygrzewać się pod kołderką bo mam gęsia skórę...brrrrrrrrrrr
mroźnie za oknem...
a mi po plecach pot spływa... właśnie zakończyłam mój 50 minutowy trening... nie chciało mi się ale na szczęście chęć osiągnięcia zgrabnej sylwetki była większa i zwyciężyła... czuję się cudnie:)
waga dziś zażartowała sobie ze mnie... pokazała 80,0... żart jakiś, pomyłka.... myślałam, że już 8 z przodu nie ujrzę a tu proszę.... poczekam do jutra, mam nadzieję, że ten elektroniczny sprzęt przemyśli sobie kwestię mojej wagi i jutro będzie postanowienie poprawy....
menu:
śniadanie: 2 kromeczki z masłem, twarogiem i pomidorem
śniadanie 2: kawa i lu go
obiad: makaron z serem i cynamonem
więcej pomysłów na jedzenie brak...
Dzięki Fionko, wiem, że każdy z nas ma tu swoją misję, ale czasem jakaś taka niewidzialna się tu czuję... niby piszę, ale czy ktoś czyta mnie....
Powodzenia Laseczki i dzięki że jesteście...
niepotrzebna....
mam wrażenie, że czasem jakaś taka niepotrzebna jestem i to nie w domu bo tu wiadomo, mąż, dzieci.... ale na Vitalii... nie piszecie, na pytania też odpowiedzi brak... po co ja tu???...
menu:
śniadanie: dwie kromeczki razowca, łyżka kaszanki z cebulką
śniadanie 2: kawa, mleko, cukier, batonik fitness
obiad: świdry z sosem bolońskim
podwieczorek: 2 pieczone ziemniaki (teściowej wyszły znakomite)
kolacja: jogurt z płatkami i bakaliami...
dziś ćwiczeń brak, bo porządki owładnęły mną... jutro zaszaleję ze skalpelkiem:)
spadam przytulić się do mej drugiej połówki, dobranoc....
hej Kochaniutkie.
dziś waga bez zmian, co bardzo mnie cieszy gdyż obawiałam się, że ta siódemeczka z przodu to taki żarcik ze strony wagi elektronicznej, ale na szczęście to nie żarcik, tylko fakt:):):)
mam za sobą całe 60 min treningu:
10 min zumby
40 min skalpel
10 min ćwiczenia na płaski brzuch
koszulka jest mokrusieńka, mogłabym wszystkie podłogi w domu powycierać- tylko ten zapach... lepiej nie
. chciałabym ćwiczyć chociaż 3-4 razy w tygodniu, a ponieważ weekend odpada (bo mam obie córy w domu), muszę normę wyrobić na tygodniu, w planach ćwiczenia jeszcze jutro i w czwartek bo w piątek w planach mamy wyjazd... też tak głupio, 4 dni ćwiczeń, a potem 3 dni bez>>> wolałabym, żeby to było tak na przemian....
dotychczasowe menu:
śniadanie: 2 kromeczki razowca i 1 parówka
śniadanie 2: kawa z cukrem i mlekiem, kawałek ciasta
obiad: zupa pomidorowa z ryżem
a co więcej... jeszcze nie wiem...
całuję Was Chudzinki
dla mnie takie fotki są motywujące, nie łudzę się, że kiedyś będę miała taki brzuszek, bo po dwóch cesarkach, nawet nie wiem jak ćwicząc podobno mego zwiślaka nie zlikwiduję, ale będę próbować....
menu:
menu troszkę się zmieniło, ale nieznacznie:
śniadanie: tost
śniadanie2: kawa z mlekiem i cukrem
obiad: talerz pomidorowej z ryżem
obiad 2: ziemniaki duszone, pierś z kaczki, buraczki
kolacja: kefir z truskawkami mrożonymi, musli, bakalie
jutro kolejny dzień, na który już mam ochotę. Mam tylko nadzieję, że córy wstaną chociaż o 6, bo pobudki po 5 już nie przeżyję:(... potem trasa do przedszkola, 2 godzinki zabawy z Majcią i ...... ćwiczenia, to wręcz niewiarygodne... ja już się doczekać nie mogę... o jedzeniu jeszcze nie myślałam, ale będzie dietkowo> tego pewna jestem:)
taki mam cel... piękny, płaski, umięśniony brzuch... mój taki nigdy nie będzie bo cały jest pokryty wstrętnymi rozstępami, ale spod bluzeczki ich nie widać na szczęście... ostro biorę się za ćwiczenia, stawiam na gimnastykę i zdrową dietę, to mój klucz do sukcesu:):):)
wreszcie!!!!!!
WRESZCIE!!!!!! PO 6 TYGODNIACH ODCHUDZANIA WRESZCIE 7 Z PRZODU!!!!
szczerze to się nawet nie spodziewałam... wczoraj dietka ok, a wieczorem wspólne spalanie kalorii z mężusiem... ojjjjj, sama przyjemność:):):)...
ja wchodzę dziś na wagę a tam 79,7kg... huraaaa:)
dietkowo:
śniadanie: tost z wędliną i serem
śniadanie 2: kawa,
obiad: ziemniaki duszone, kaczuszka i surówka
podwieczorek: jogurt z muslii
kolacja....
zobaczymy jeszcze jak wyjdzie:)
jestem właśnie po skalpelku:)... muszę wprowadzić jednak jakiś jeszcze element rozgrzewający bo coś za mało się dziś spociłam:)... właśnie oglądam filmiki z zumbą, więc albo zumbę, albo turbo zarzucam prze skalpelkiem:)... Rano poszłam córcię do przedszkola zaprowadzić i poszlajałam się 1,5 godzinki.... cudnie rozpoczęty dzionek... teraz ćwiczenia zaliczone.... jak narazie 1000% zadowolenia
zajrzę wieczorkiem, buziolki:)
weekendowo...
zacznę od wagi... dziś 80,4 kg... huraaaaa, bo wczoraj było 80,9... pieron wie skąd się taki wzrost wziął, ni z gruszki ni z pietruszki....
od dziś postanowienie poprawy i oto wyniki:
śniadanie: 1 kromka razowca i kaszanka z cebulką
śniadanie 2: kawa z mlekiem i cukrem + BELVITA
obiad: talerz zupy ogórkowej>>> pyszniutka mi wyszła
podwieczorek: 2 kromki razowca z wędlina i chrzanem
kolacja: serek brzoskwiniowy + bakalie (morelka, śliwka suszona, dynia i słonecznik)
Jeszcze tylko kubek gorącej czerwonej herbaty wypiję i zmykam do spania, bo Malizna dziś o 5,30 wstała i ja choć powinnam się już przyzwyczaić do takich pobudek, za nic nie mogę się pozbierać...
Jutro w planach superaśny obiadek: kaczka pieczona:):):) a do tego ziemniaki pieczone i buraczki na ciepło lub surówka z marchewki, jabłka i pora... mniam:):):)
Kupiłam wczoraj preparat wspomagający LINEA, już po raz kolejny zakupiłam, bo wydaje mi się, że jakoś tak lepiej waga idzie w dół, jak się ją łyka... nie wiem czy to fakt, czy tylko mi się tak wydaje bo potrzebuję w coś wierzyć...
od trzech dni nie ćwiczyłam, jutro pewnie też mi się nie uda... jakoś mi z tym źle... znów ja się nie liczę... w poniedziałek aerobik... jak będzie mąż w domu to idę nieodwołalnie (pod warunkiem, że stanik sportowy kupię, bo w starym luzy i cycuszki prawie o brodę mi się obijają)...
ok, zmykam
buziaki moje Laseczki
mniam:)
hej, zapomniałam napisać co dziś zjadłam, więc nadrabiam zaległości...
śniadanie: 2 kromeczki drożdżówki z masłem i dżemem
śniadanie 2: kawa i kawałeczek szarlotki
obiad: 1 kromka razowca z bigosem
podwieczorek: 1 kromka drożdżówki z masłem i cukrem
kolacja: musli z mlekiem
coś mi córa zagorączkowała, ma 38,6... ojjjj, nacieszyłam się, że dzieci zdrowe, a tu masz.....
wreszcie się pomierzyłam:):):)
mam za sobą 38 dni diety. Dziś na wadze zobaczyłam 80,0... coś mi się wierzyć nie chciało i 10 min później weszłam ponownie i było 80,2kg, więc ten przyjmuję za prawidłowy...
oto pomiary:
************* 3 październik************* 7 listopad*************ubyło:)****
waga 80,2 83,6 -3,4
szyja 35 36 -1
biceps 30 30 0
biust 105 110 -5
talia 92 100 -8
biodra 102 110 -8
udo 57 60 -3
łydka 38 42 -4
łącznie ubyło mi (z wagi z 1 października 84,4)>>>>>> 4,2kg i 29 centymetrów w obwodach:):):)
mam za sobą mój ulubiony trening, po wczorajszym nic mnie już nie bolało więc mięśnie się przyzwyczaiły do ćwiczeń... najbardziej zależy mi na ukształtowaniu sylwetki, chcę mieć wreszcie wcięcie w talii:):):) no cóż, tak czy inaczej czuję, że nabieram wiatru w żagle... mam ogromną determinację i tym razem wiem, że się uda...
ostatnio mam bardzo trudna sytuację finansową, nie pamiętam kiedy ostatnio kupiłam sobie jakiś ciuch... do zeszłej środy, kiedy to wreszcie pojechałam na targ. Kupiałm sobie czarne jeansy, niebieskie kozaczki na koturnie (będą mi pasowały do starego płaszcza) za całe 35zł, leginsy, spodnie dresowe na aerobik... w poniedziałek jeszcze buty trekingowe w decathlonie za 69zł. Łącznie wydałam na siebie jakieś 200zł a jaka szczęśliwa jestem to mówię Wam... czasem nawet za niewielką kasę można się ubrać:)... Nowe ciuszki, nowa fryzurka i życie jest piękne... a teraz zęby w ścianę i oby do pierwszego:(
szósty tydzień trwa...
dziś waga wskazała 80,6kg:)... nie miałam czasu pomiarów zrobić, ale jurto się postaram:)
jestem na siebie wściekła bo zaprzepaściłam prawie tydzień... zamiast trzymać się diety odpuściłam a teraz jestem tam gdzie tydzień temu..... a mogło być kolejne -1kg... Najważniejsze, że motywację odnalazłam..... włoski dziś obcięłam i ufarbowałam.... jestem DŻAGA:):):)
Zaliczyłam dziś 10 min turbo i 45 min skalpela z Chodakowską... czuje się super, a do tego jakoś tak sexy:):):)
menu:
śniadanie: 2 kromki razowca z szynką i pomidorem
śniadanie 2: kawa i szarlotka (mini kawałek)
obiad: talerz pomidorowej z makaronem i mięso z rosołu
podwieczorek: drożdżówka z masłem i cukrem
kolacja.... jeszcze myślę:)
zajrzę wieczorem, pozdrawiam:):):)