Czekam, aż się rozbuja tendencja spadkowa. Poprzednio też tak było, dwa tygodnie czekałam na pierwszy spadek. Dziś na wadze różnica w dół ledwie parę deko, ale to wystarczy aby podnieść motywację. Wczoraj marzyłam sobie jak to po wygraniu kilkudziesieciu milionów jadę odchudzać sie do jakiejś renomowanej kliniki na południu Europy... Biorę oczywiście psa, kota i całą zimę spędzam w temperaturze powyżej zera w ogrodach południowej Francji...
Moja zupa rybna: dwa a najlepiej trzy gatunki ryby. Preferuję świeżą. Dorsz, flądra, makrela.
Rybki gotuję na parze ( woda spod sitka zasila zupę ) dlaczego na parze? dlatego, że rybka sie nie rozwala i łatwo pozbawić ją ości. Na prawie suchej patelni podsmażam cebulę i czosnek. Na wodzie spod rybki gotuję zawartość patelni, troszkę świeżej papryczki chilli i garstkę soczewicy (zapewnia zupce gęstość i jest źródłem białka roślinnego) Przez jakieś piętnaście minut. Potem dodaję warzywa jakie mam w lodówce. Wczoraj miałam cukinię i pieczoną czerwoną paprykę***. Może być seler naciowy czy kapusta pekińska. Kalarepa, fasolka szparagowa. Raczej bez włoszczyzny, bo ona jest zacznie berdziej energetyczna niż, dajmy na to, cukinia. Na samym końcu dodaję puszkę rozdrobnionych pomidorów. Na dno miski układam kawałki rybki i zalewam ją warzywami. Posypuję zieloną dymką.
***(pieczoną paprykę robie sama: przekrojoną na pól paprykę układam na blasze i piekę w piekarniu tuż pod górną grzałką przez jakieś 15 minut, aż na skórce papryki pojawią sie czarne plamki. po ostygnięciu, obieram ją ze skórki. Taką paprykę można trzymać w lodówce kilka dni. Ja ją uwielbiam i czesto dodaję ja do rozmaitych dań)