Powrót
Kiedy ostatnio tu pisałam byłam na diecie i pięknie powoli chudłam. Byłam mamą rocznej córeczki. Za chwilę się okazało, że jestem w ciąży. Dieta poszła w kąt, a ja przytyłam 20 kg. Wagi pozbywałam się z dietą Dukana i zeszłam do wagi niższej niż sprzed drugiej ciąży, czyli schudłam ok.22 kg. Ale zaraz okazało się, że jestem w ciąży :) i znowu utyłam, tym razem 26 kg. Po porodzie udało mi się zrzucić tylko 16 kg, a waga waha mi się 4 kg w górę lub w dół. Postanowiłam rozprawić się z tym tłuszczem i zmienić nawyki żywieniowe. Poza tym zaczęłam mieć uciążliwe dolegliwości, jak całodzienna zgaga, chroniczny stan zmęczenia (już rano wstawałam i czułam, że właściwie to mam ochotę położyć się i odpocząć). Miałam bóle brzucha umiejscowione w różnych jego częściach. Nie mogłam się też opanować jeśli chodzi o podjadanie słodyczy. Na dodatek jestem takim typem, który się nie zasładza (masakra). Mogę jeść "Krówki", karmelki, toffi na kilogramy i nic. Podobnie miałam też z innymi posiłkami. Zjadałam porcję takie same, jakie potrafi pochłonąć mój mąż, który waży 130 kg. Mąż jest często po tych porcjach przejedzony, a ja nie. No i wstyd. Jak to wygląda. Gruba baba, która je jak koń.
Żeby sobie z tym wszystkim poradzić, postawiłam na tzw. Post Daniela, czyli właściwie same warzywa przez 6 tygodni. Oprócz warzyw jem jabłka i grejpfruty. Post trwa już prawie 3 tygodnie. Do dzisiaj straciłam 6 kg. Myślałam, że będę więcej chudła, ale dobre i tyle.
Odchudzanie, to nie wszystko
Życie wszystko weryfikuje. Tydzień temu umarła moja kochana babcia. W rodzinie nie ma rozpaczy, ale jest smutek. Na szczęście wiara i modlitwa nas chroni i daje nadzieje na ponowne spotkanie. Dietę cały czas trzymam, ale ten tydzień, w którym babcia była w szpitalu nakierował moje myśli na inne tory. Widzę też teraz jak ważny jest nasz tzw. styl życia. Gdyby babcia nie paliła papierosów, to mogłaby żyć może i do 100 lat, ale kilka kaw dziennie ( co mnie też się niestety tyczy ) i 2 paczki papierosów na dzień zrobiły swoje. Lekarz babci powiedział, że słodyczy też należy unikać, bo są trucizną dla organizmu. Zatem cieszę się, że styl życia mój i męża się zmienił, bo mogłoby być z nami kiepsko.
Ostatnio zrobiliśmy sobie taki test: poszliśmy do McDonalda i zjedliśmy, jak za starych czasów zestaw McRoyal'a. Bardzo się zdziwiliśmy, bo jedzenie wydawało nam się jakby "sztuczne" w smaku. Tak jakby smak pochodził tylko z aromatu identycznego z naturalnym. I obydwoje rozmarzyliśmy o pysznej sałatce ze szpinaku i świeżych pomidorków. Postanowiliśmy, że McDonalodowi mówimy stanowcze NIE. :) Jeszcze bardziej się zadziwiłam, gdy następnego dnia moja waga nie wzrosła, a na jeszcze następny dzień wreszcie ruszyła w dół. Może organizm potrzebował takiego szoku ?? :) I teraz znowu powoli waga spada. Na dzisiaj to tyle. Idę zobaczyć, co słychać u innych.
trochę w dół
Waga trochę drgnęła, ale gdybym nie piła reddsa w weekend i nie zjadła dwóch deserów lodowych, to pewnie byłoby lepiej. W ten weekend spróbuję trzymać się diety. Mój mąż sobie bardziej pofolgował i w niedziele waga wzrosła, ale na szczęście w poniedziałek wróciła na swoje miejsce. Tak mi to wygląda, że przez te weekendy, nasza waga jakby przez trzy dni stała to znaczy w sobotę i niedzielę trochę wzrasta, w poniedziałki lekko spada, a we wtorek wraca do stanu z czwartku. Zatem gdyby nie weekendy, to moglibyśmy schudnąć dodatkowo 0,5 kg, czyli chudlibyśmy 1kg na tydzień. No cóż, mądry Polak po szkodzie. Grunt, że wogóle wzięliśmy się za siebie. :) Kończę i życzę wszystkim spadku wagi.
i nic
Waga stoi. Ale za to mój mąż nadal powoli chudnie. Spada mu ok. 1kg tygodniowo. Cieszę się, bo miał już chwile zwątpienia i chciał przejść na kopenhadzką. Na szczęście wszedł dzisiaj na wagę i stwierdził nowy spadek wagi :-). Wczoraj w nocy czytał w internecie różne informacje na temat brodawek. Jemu rok temu wyrosła taka dziwna brodawka, dziwna bo jest bardzo długa. Wyczytał, że ten typ brodawki wskazuje na choroby jelita grubego. ... hmm... kto by pomyślał? Dziwny jest ten świat. Co ma brodawka do jelita? A jednak. To tyle. Teraz idę czytać o jelicie grubym. Może niezbyt apetyczny dzisiejszy wpis, ale takie jest właśnie życie. :-)
Waga stanęła
Tak, jak w tytule waga stoi. Muszę zaprzestać codziennego ważenia. Następne ważenie dopiero we wtorek. Być może zastój spowodowany jest zbliżającą się @ ? Ja przed @ potrafię przybrać nawet 3kg. Taka uroda mojego organizmu. W ciąży też waga mi rośnie już od pierwszych tygodni, ale mam nadzieję, że to jeszcze nie ciąża,bo chyba teraz byłoby mi ciężko z niespełna rocznym dzieckiem i maleństwem w brzuszku. W ciąży czułam się dobrze, ale z tego co pamiętam, to nowa waga była dla mojego organizmu szokiem i bardzo szybko się męczyłam. W każdym razie, mam nadzieję, że kilogramy niedługo znowu ruszą i nie muszą wcale spadać tak szybko. Uzbroiłam się w cierpliwość. To odchudzanie to plan długofalowy.
Pomóżcie
Tak jak pisałam wczoraj, dieta którą stosuje obiecuje spadek 1,5 kg w ciągu 14 dni. Ja jestem na diecie 8 dzień i straciłam już 3 kg. Czy któraś z was tak miała? Trochę mnie martwi ta szybka utrata wagi. Z jednej strony bardzo się cieszę, że codziennie widzę dobre rezultaty, z drugiej nie pokoję się, że może jestem chora. A może ja wcześniej wchłaniałam takie ilości kalorii, że dla mojego organizmu dieta 1500 kcal jest bardzo restrykcyjna, ale wcale nie odczuwam na niej głodu. Pomóżcie. Może ktoś z was ma takie doświadczenie?
Jest lepiej niż powinno
Od tygodnia stosujemy z mężem dietę. Obiecane jest w diecie, że chudnie się około 1,5 kg przez 14 dni. A nam po tygodniu już ubyło 2,5 kg. CUDOWNIE!!! Żeby tylko teraz waga nie "stanęła". Mam teraz wagę taką jak miałam przed moim ostatnim odchudzaniem dwa lata temu. Tylko że moja figura wygląda dużo gorzej przez skórę rozciągniętą na brzuchu i rozstępy na udach. Mam nadzieję, że chociaż trochę się ta skóra "wciągnie". Cały czas obiecuję sobie, że zacznę ćwiczyć na orbitreku ( czy elipsie różnie to się nazywa :-) ), ale na razie mam wymówkę, że przy dziecku jest tyle pracy i ruchu, że nie mogę już znaleźć na nic więcej czasu. Oczywiście dla chcącego nic trudnego, więc mi się pewnie po prostu nie chce.:-/
Powroty
W kwietniu nie udało mi się przeprowadzić diety do końca. Właściwie nie wiem dlaczego. Ale teraz jestem na wychowawczym. Wyprowadziliśmy się od moich rodziców i mieszkamy sami. Mąż doszedł do momentu krytycznego ze swoją wagą i zaczynają mu doskwierać różne dolegliwości związane z otyłością. A ja wróciłam do mojej wyjściowej wagi. :-( Zatem od wczoraj przeszliśmy na dietę 1500 kcal. Może nie będziemy szybko chudnąć, ale postanowiliśmy nie traktować tego jako diety, tylko jako zmianę sposobu żywienia, zwłaszcza, że w diecie tej są przeważnie dania, które jemy na codzień, tylko że w mniejszych ilościach i "chudszych" wersjach. Nie ważne ile razy upadamy, ważne ile razy się podnosimy!!! :-)))))
Powrót do diety vitalii
Od poniedziałku znowu zaczynam odchudzanie na diecie vitalii. Mam nadzieję, że do końca czerwca będę ważyć 57 kg.
Teraz leżę chora w domu i nie mam apetytu. Nie dotykam się do dziecka, bo boję się jej zarazić. Wyręczają mnie mąż i moja mama.
W święta udało się nie utyć, bo mój organizm zbuntował się przeciwko świątecznemu menu i święta spędziłam w toalecie. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Niestety
Jutro wracam do pracy po urlopie macierzyńskim. Strasznie mi jest przykro, że nie mogę zostać w domu z dzieckiem. Ale jak nabrało się kredytów, to tak niestety to wygląda. Zawsze się cieszyłam, że moja mama nie pracuje i będzie mogła zająć się wnukami, a ja będę mogła wrócić szybko do pracy, a teraz widzę, że to moje nieszczęście. Moje koleżanki siedzą w domu z dziećmi chociaż ich mężowie zarabiają mniej niż mój i jakoś sobie radzą, a M twierdzi, że my nie damy rady. Chociaż różnie to się może jeszcze skończyć, może się okazać, że moja mama się wycofa z opieki nad wnuczką i będę musiała zrezygnować z pracy. A może mi jutro dadzą wypowiedzenie, bo jest kryzys? Pewnie jak zwykle martwię się na wyrost.
Dieta jakoś idzie. Straciłam entuzjazm odkąd z 66 kg wskoczyło znowu na 67 kg. Może jak teraz będę w pracy, to będzie mi łatwiej zaplanować posiłki na cały dzień. Co jak co, ale w pracy jestem zdyscyplinowana, więc łatwiej będzie zapanować nad innymi dziedzinami życia. Zaplanowałam taki plan posiłków: I śniadanie w pracy o 7 godz., II śniadanie w pracy o 11 godz., obiad w domu o 15 godz. i kolacja z mężem w domu o 19 godz. (jeśli mąż zdąży, bo często wraca do domu po godz. 20 :-( )
Idę teraz zjeść śniadanie. Pozdrawiam i życzę sukcesów w odchudzaniu.
P.S.
Boże, jak ja będę wstawać o 6 rano po często nieprzespanej nocy.