jakos leci
No hej, troche dawno nie pisalam. Humorek dopisuje. Bylam z Paulą nad jeziorem, fajne fotki porobilysmy. Ogolnie spoko dzien. Kupilam dwie pary fajnych spodni. XD juz trzeba sie szykowac na wyjazd do Wloch.
Wczoraj poszlam pomagac niepelnosprawnym na takich warsztatach. Wrazenia super. Oni tam wykonują ciekawe prace - obrazy, stroiki, rzezby...i to takie piękne....Oni są szczesliwi, my mamy problem z kilogramami a oni z ...ze wszystkim. DZIEWCZYNY ZOSTAJCIE WOLONTARIUSZKAMI!!!
Mimo ze jem wiecej waga nie rosnie i to mnie bardzo cieszy...wychodze na prostą. A cera jaka ladna sie zrobila. I chce zacząc 8 minutes legs. Przydaloby sie zrzucic troche z nozek. W sumie co mi szkodzi sprobowac- to tylko 8 minutek- Zamiast siedziec w fotelu warto ruszyc tylek i zrobic cos dla cialka. Weszlam na forum ,poczytalam co mi szkodzi sprobowac. Na youtube sprawdzilam o co kaman- wydają sie niezbyt skomplikowane. Polecacie???
Senna ~~~~~~~~~~~~~~
Ale zal...spaciu by sie poszlo a trzeba jeszcze powkuwac. Koniec z tym trzeba sie porządnie wyspac i przestac chodzic jak ta wiesniara! Zaczne biegac jak tylko bedzie lepsza pogoda. Bo obecna kiepsko na mnie dziala! Ale odkąd przestalam sie odchudzac cera mi sie bardzo poprawilaXD Moze przegielam z ta dieta??? trzeba bylo byc na 1200.....
Dzis
6.00 owsianka
11.00 actimel i z 8 gum do zucia
15.00 krupnik, ziemniaki, 3 ogorki kiszone, kotlet drobiowy z papryką
18.00 dwie kromki razowego z twarozkiem i pomidorem
Wczoraj wszamalam lyzke pieprzu! Naczytalam sie glupia ze to poprawia metabolizm...fuj...ale zobaczymy
Musze przestac zuc ta gume a znowu mnie kusi!
KIepsko sie czuje;((((
ale mulowaty dzien!
Jeny co za pogoda...do dupy! Na rower nie wyjde, wfu nie mialam...jeszcze sie spase, bo musze wiecej jesc...
wczoraj
7.00 pelny talerz owsianki(platki- 220 kcal, mleko- 180 kcal= 400 kcal
11.30- kanapka z salatą, papryką( 140 kcal)
15.30- ogorkowa, goląbek, ziemniaki( 100+300+90=490 kcal)
18.30- jajko, brokuly, kromka chleba z maslem(80+ 25+ 60= 165 kcal)
400+ 140+ 490+ 165=305+ 890=1195!!!ale duzooo masakra
ale jezdzilam na rowerze godzine to troche spalilam...
a dzis nic 0 sportu.zal...nie no rano male rozciąganie i cwiczenia na nogi ale to za malo..na szczescie jutro trening w noge
Na szczescie sytuacja w domu sie poprawila.z matką gadam normalnie i mnie to bardzo cieszy;)))
Tylko zastanwiam sie nad jej slowami: czy kto bedzie z tobą szczesliwy? nie bo myslisz tylko o wadze!- powiedziala cos w tym stylu...wg mnie to chore!
Jak mozna tak to obrazowac??? Nie są dla mnie wazne jdynie kilosy. I potrafilabym dac komus szczescie..po to zyje!
A moze ona ma racje...i tak sie z tym nie zgadzam...ja niestety mam taką ceche_ NIGDY nie slucham dobrych rad...tylko siebie. Potrafie komus doskonale doradzic...ale samej sobie..jest inaczej...robie po swojemu...no coz taki to moj dziwny charakter............
Wczoraj z Wojtkiem dluuugo pisalam......stesknil sie za mną bardzo...To moj stary kumpel i chyba sie we mnie buja. Ja do niego raczej nic nie czuje...Nie wiem co sie dzieje?? Kiedys sie tak latwo zakochiwalam...a tera to odeszlo...kazde zauroczenie...minelo...ci do ktorych wzdychalam są mi obojętni...czasem wydaje mi sie ze w ludziach widze tylko wady...a w sobie najwiecej....mysle ze tylko zmartwin innym dostarczalam...Ale to juz si zmieni...chyba.....powinnam sie dowartosciowac, odpręzyc...zapuscilam sie ostatnio...dbac mi sie o siebie nie chcialo...wlosy rozczochrane...nogi nieogolone..pryszcze- koniec tego trzeba sie ogarnąc..
I pokochac ludzi za to ze są
to juz jest koniec- masakra cz. 2
Nie bedzie wiecej odchudzania.................................................................................................................................
Hm no coz moze to i lepiej. Ale zaczne od początku.
Matka wczoraj mnie zwazyla....
Waga pokazala 55. Czyli 2 kg mniej niz ostatnio gdy mnie wazyla. Myslalam ze padnie. Poszlam spac. Ale nie moglam zasnąc. Slyszalam jak matka krząta mnie po domu....Ogarnelo mnie poczucie winy...nie znoszę go!
Rano niezla awantura...mowila ze przeciez obiecalam. Tak, obiecalam ale to nie bylo szczerze. Wtedy planowalam ze bede jesc wiecej i wiecej cwiczyc...i chudlo sie..
Kazali mi przytyc...NIE!!! Rozplakalam sie....tyle pracy na marne???
Matka wyzywala mnie od wariatek. Mowi ze albo przytyje te 2 kilosy albo psychiatra, osrodek itp itd...Oj ale sie zezloscilam!Nie wiedzialam co powiedziec...niech mnie bierze do tego j***** psychiatryka, przeciez jestem wariatką!!Plakalam mnie tylko dlatego ze kazali przytyc...jakies dziwne uczucie mnie ogarnelo...zal matki a jdnoczesnie gigantyczna nienawisc do niej..i bezsilnosc. Jeszcze wczioraj gralysmy razem, gadalysmy...myslalam ze mnie narawde rozumie...kiedy juz przez chwile tak pomysle ona wyskoczy z czyms i mam ochote cofnąc wszystkie dobre rzeczy ktore o niej powiedzialam....czasem mi sie wydaje ze zna mnie na wylot...jakby czytala ten pamiętnik! czy to mozliwe??? nie wiem, ona nigdy nie znala znaczenia slowa prywatnosc!
Poszlam do pokoju...po raz pierwszy na powaznie pomyslalam zeby uciec z domu...albo na wagary....nie bylam pewna czy wytrzymam w szkole...ale w domu tym bardziej! Uciec, uciec,...tak ale gdzie...zimno jest...gdzie sie ukryc ...do ktorej kolezanki...nie przeciez ja nikomu nie ufam...poszlam do tej budy..nawet nie bylo zle. Do domu niezbyt chcialam wracac... ale co mialam robic//
Z mama lepiej, ochlonela...i znow gadalysmy...jakos to bedzie. Pokazuje jej ze jem wiecej...troche sie ruszam..nie kaze mi tyc juz tera..moze wogle nie bedzie kazala...Mama jest jednak ok...chyba...narazie... Moze rzeczywiscie troche przegielam. Ale dobrze sie czuj nic mi nie dolega. Waze idealnie...wyglądam super...no z nozek by sie przydalo zrzucic ale pozniej o tym pomysle...nie jestem zadną anoprektyczką..naprawde!
dzis dluzszy wpis..moje przemyslenia z paru dni
Bylo lepiej...a jest kiepawo...Nie moge sie znow stoczyc! Wczraj znowu pochlonelam tyle zarcia...i starzy sie sczaili...eh znowu! przymajmniej nie zlapali mnie na gorącym jak kiedys.ale co z tego. wieczorem mnie do siebie wezwali i mowią zebym sie przyznala...bo troche zarcia z szafek zniknelo...ucieklam, powiedzialam ze nie chce z nimi gadac...wstydzilam sie...brat przeciez byl w pokoju obok , mogl wszystko uslyszec.. w pokoju zaczytalam sie w paietnik narkomanki...pomyslalam - jestem skonczona- jak ona! Nawet nie wiem po co sie objaalam...ani mi sie jesc nie chcialo ani zygac...juz po pierwszym kęsie pomyslalam...daj spokoj przeciez nie chcesz...ale wzielam drugiego...i trzeciego... Poprostu tata znow nakupowal slodyczy i postawil na widoku...a starzy w ogrodzie pracowali...sami mnie sprowokowali....dali mi taką piękną okazję Kiepsko sie potem czulam...ledwo litery widzialam...leb zaczal bolec...dreszcze...poszlam spac
Rano...budze sie...slysze ze ktos sie krząta na dole...pewnie matka...bedzie krepująca rozmowa- mysle...ale przeciez i tak jej nie unikne.
Kuchnia...stawiam garnek na owsianke..leje wode...ona do mnie wiecej mleka....odlalam troche wody i nasypalam platkow...
ta sie wkurzyla. na maxa...garnek zwalila na podloge....odetchnelam gleboko...pochylilam sie zeby posprzątac to...ale nie zaraz zaraz- mowie- nie bede tego sprzątac!
A matka cos zaczela bredzic...pogadalysmy...chyba zrozumiala mnie juz troche bardziej niz ostatnio...potem dolączyl sie tata..on nic nie rozumie...
Bedą zamykac zarcie na klucz...jak chce troche slodyczy to mam prosic...ale juz nie chce- az mdli mnie po wczorajszymmm
Juz nie mam tego luksusu...ze moge to zrobic w lazience..nie nie...wlasny pokoj mi tylko zostal. Robię to do takiej duzej puszki na bizuterie..wiem jak to brzmi ale...tez myslalam ze to glupie..ale raz sprobowalam i szczerze- to nie byl glupi pomysl...potem puszke oprozniam w lazience..i ciąg dalszy
Mama zapytala mnie czy poza kilogramami i centymetrami widze jakis sens zycia...powiedzialam jej ze milosc przyjazn
Ale tak naprawde moim sensem zycia jest odnalezc sens zycia. Chyba jestem za mloda by go miec...
Przyjazn jest wazna...ale czy mam prawdziwego przyjaciela...??? chyba na kazdym juz sie zawiadlam..mniej lub bardziej...chyba nikomu nie ufam
i czy zaufam...moze gdy pokocham...ale czy pokocham...kiedys umialam...ale nikt, zaden chlopak mi tego nie dal...nawet nigdy nie mialam chlopaka...wstyd sie przyznac...zaden mnie nawet nie spytal...choc paru sie naprawde podobalam ...
nie wiem czemu... brzydka to raczej nie jestem..tylko troche pryszczata...calkiem mądra...wiec to chyba moj poryty charakter jest problemem... Ale jestem jeszcze mloda, jakos to bedzie, kogos znajde! Moze to i lepiej byc samej...chlopacy sa tacy dziwni w tym wieku....kiedys bardzo przezywalam brak drogiej polowki a teraz...mi to juz wisi!
A przyjaciel - kto nim jest??/ przeciez nie zapatrzona w siebie Anita, nie zapatrzona w Anite Marta, nie namolna Paula, Nie staczająca sie Ewka, Nie staczająca sie z Ewką Sandra...na kazdym sie zawiodlam...Krystian tez juz nie bedzie moim przyjacielem...wyjechal w srode. I dobrze nerwicy bym przez niego dostala...zmienil sie tak bardzo...ale wiele mi uswiadomil. Jestem skazana na samotność...? Droga Underwaterlove, pytasz kto jest moim przyjacielem...wiem ze od kiedy Ewka wrocila moja dieta idzie gorzej ale ...hm uwierz mi ona nie ma z tym nic wspolnego, to zbieg okolicznosci...woem ze ona nie jest moją prawdziwa przyjaciolką...to dobra kumpela z klasy
Wiem ze ten wpis brzmi pesymistycznie ale ogolnie jestem w dobrym humorze
z pamietnika narkomanki wzieta
Czytam Pamietnik narkomanki...ciekawa ksiązka
I teraz czuje sie jak glowna bohaterka...jak Baska...na ciągu
Zgadnij co teraz robie...
Pochlaniam wielki talerz platkow
Zaraz bede zygac
Juz trzeci raz dzisaj
Jestem jak ta baska
Uzalezniona, nieprzewidywalna
Nie wolno mi ufac
Co ja robie???
Nie chce mi sie pisac
uzależnienie
Xd tak uzależniłam sie od roweru...dziwne, zawsze mi sie wydawalo ze to nudyyyy ...~~` ale nie on jst extra. Jade tak przed siebie i ten spokoj...jak ide na chate to tylko marze zeby sie przejechac.Codziennie rundka na jezioro i z powrotem czyli jakies 8 kilosow...czasem robie 2 rundki...moze sie wkoncu pozbede tych wielgachnych ud..ble! Ale ostatnio czasem chodze do sklepu mojego ulubionego i mierze spodnie...jeszcze niedawno w M nie wchodzilam...a tera juz wchodze....W biodrach to sie mieszcze nawet w S ale uda nie wejdą... ostatnio tylko waga cos szwankuje..raz pokazuje 54 raz 55,5..kurcze co jest z nią?? ale mama mowi ze znowu schudlam...no i dobrze...
ale i tak czuje sie grubo...jak patrze w lustro...to ...........moze jakies schizy
Ale ostatnio moja wychowawczyni cos sie zaczela czepiac...to taka wredna baba, nikt jej nie lubi...no czasem jest nawet mila...Mowi do mnie ze czemu tak schudlam, ile itp itd...A ja zmieszana bylam nie wiem czemu chcialo mi sie plakac...Ale spoko jakos sie opanowalam...dala mi jakas ksiązke o zywieniu...zdrowiu,itp...jakies niskokaloryczne przepisy..poczytam
Dzis sie skusilam na male co nieco...znalazlam taki batonik z serii Fitness...malo kcal tylko 88 ..pomyslalam- sproboje...pyszny jest gites mowie wam!
Wiosna przyszla i razem z nią labaXd Uczyc nie chce mi sie wcale, lekcjii nie robie...ale co tam...Na przerwach na boisku gadamy z laseczklami...Moja kumpela juz wrocila. Cala i zdrowa... Ostatnio wymknelysmy sie na przerwie na fajki...przez plot! a wszystkie w miniowkach bylysmy..hehe. Ja juz nie pale i nie chcialam ...stalam se z boku...az Ewka mi wcisnela na hama...mowi masz Violka! no dobra mach nie zaszkodzi ale nie chce znowu palic...starzy by mnie zabili...choc czasem mam ochote na jedną....nak samo z zarciem....w poniedzialek i wtorek nie wytrzymalam i nazarlam sie...potem wiadomo co...gardlo potem tak bolalo ze masakra...a w poniedzialek jak to robilam to swiatlo gaslo nagle..prąd wylączyli...kurcze wtedy to niezlego stracha mialam...ale sie nie wydalalo...nastepnego dnia juz nie mialam chcicy ale...te pyszne eklery mnie skusily i ...szkoda gadac! Tak czasem mysle,ze boje sie...bo nigdy juz nie bede mogla jesc jak chcem...a tak lubie te eklery...sevendejsy...pączki i takie w tym stylu...dlatego tak sie obzeram a potem....pamietaj bedziesz mogla ale zadko!!i bedzie gites...popatrz jak wyglądasz....powstrzymaj sie
Ale na szczescie w pore to przerwalam ...chwala za to! Ide zjesc lekka kolacje i zaraz na rowrek!
dzis
6.30- otręby z platkami owsianymi na wodzie i mleko
11.30- batonik fitness
15.00- rosol z makaronem, kasza gryczana, kalafior, 2 paluszki rybne
18.00- ????nie wiadomo, mama zara zakupy przyniesie
padnięta..ale jeszcze zyje
Wczoraj tez niezle dalam..Wkoncu sie wykoncze. Przejchalam 16 km. rowerem, pobieglam 1 km, chodzilam gdzies z 2,5 godziny. A jeszcze dzis 8 km i jeszcze mi kaza starzy isc na kort z nimi. masakra.!
nie chce mi sie nic pisac/...............
dzis wyprobowalysmy z mama nowy przepisXD krewetki z ryzem, groszkiem i pomidorem...mmm pyszota...zjemy na obiadekXd
Dzisiaj
7.00 owsianka
9.30 grejfrut i kawa
14.30 barszcz bialy z 1 jajkiem, ryz z warzywami i krewetkami
18.00 kanapka
zaraz padne
Oj nizle jestem zmeczona... adopiero początek dnia...niewyspalam sie i teraz ciezko...need kawy!!!!!!1
Wczoraj sobie znowu powaznie pogadalam z mama. Bylo spoko. Opowiedzialam jej o osobach z bulimią, ktore tu poznalam....
I o wszystkim....mowi ze chyba mam same takie cechy, ktore bedą przeszkodą w zyciu. Zdalam sobie sprawe ze nic nie potrzebuje...nic, zadnych marzen...no moze chcialabym no nie wiem nowe spodnie, kome....ale obejdzie sie bez...po co walczyc o to...
Tak byc nie moze. Zalatwi mi mama prace w osrodku dla chorych osob...taki wolontariat. Wybierasz sobie jakąs sekcje np. malowanie, instrumentu, gotowanie itp, przychodzisz i przebywasz z tymi ludzmi...to ma mi pomoc walczyc z chorobą...moze zobacze ze naprawde jestem wielką szczesciarą...a nie malą. I co z tego ze mam pare cm za duzo w udach ( da sie pozbyc) czy mega giga pryszcza...kiedys zniknie...chyba
Boje sie strasznie o moja Kumpele...nie ma jej juz tydzien...i zadnych wiesci..policja nic nie wie..omg a jak jej sie cos stalo....
A w odpowiedzi na czyjes pytanie powiem ze nie, nic nie cwicze na biodra XD
Mam to 'szczescie' ze caly tluszcz idzie mi w nogi....
Kc rowerQ
Tak moja nowa milosc..hehe...Wczoraj dalam czadu: chodzilam ok 4 godzin, pol godziny na rowerze( 8 km), 2 kilosy biegalam...Juz po spacerze chcialam sobie dac swiety spokoj z rowerem...ale NIE! Trzeba to trzeba...tak Wam napisalam, tak obiecalam to mus. Wyciągnelam tez brata, bo wciął mega omleta z dzemam, ktorego zrobilam dla niego i kazalam mu isc to spalic...Nie mial wyjscia chlopak!
Wracam padnięta, spadlam z kanapy i matka z bratem musieli mnie podnosic. Oj ale wycisk mialam. I o dziwo zadnych zakwasow! A waga spadlaXD jest ok 54!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
jeszcze 2 omg ale super. Ale najbardziej sie ciesze ze z nog mi ubylo ok 1,5 cm....no kurcze gybym wczesniej wiedziala ze rower tyle daje to juz dawno paradowalabym z bossskimi nozkami...ah to moje marzenie...Raz spotkalam taką babke na ulicy...jeny mowie wam jakie ona miala extra nogi...do tego zalaozyla czarne rajtuzy i krotkie spodenki...robilo wrazenie....i tez kiedys kupie taki zestaw! a co nie bede gorsza! Bylam nawet przymierzyc bo znalazlam jedne fajne spodenki....weszlam w M...ale z kilogram, dwa mniej wyglądalabym o wiele lepiej!
Dzisiaj chce zaliczyc hula hopa! Trzeba zwezyc talie! Mam proporcjonalną ale lepiej wygląda tata węzsza...bieg i rower obowiązkowo
A i dzisiaj znowu gotuje obiad rodzince...strasznie to polubilam...wiem co wrzucam do garnka i jak co stoi z kaloriami...a do tego ajna zabawa...i mozna zrobic cos dla innych....tylko rodzina ma zakaz marudzenia jak cos sie nie uda..........ale nie mają zastrzezen. A rosol jaki zrobilam mmm....pachnący i taki zolciutki ...jak z reklamy KNORA....
A dzis wrocil power! Po wczoraj spalam jak dziecko!
I moze bede miala kotka...mama rozwazy propozycje zwierzaka....tylko najgorzej ze nie mieli bysmy go gdzie zostawiac jak wyjedziemy....moze jest ktoras chetna!!!????