Bylo lepiej...a jest kiepawo...Nie moge sie znow stoczyc! Wczraj znowu pochlonelam tyle zarcia...i starzy sie sczaili...eh znowu! przymajmniej nie zlapali mnie na gorącym jak kiedys.ale co z tego. wieczorem mnie do siebie wezwali i mowią zebym sie przyznala...bo troche zarcia z szafek zniknelo...ucieklam, powiedzialam ze nie chce z nimi gadac...wstydzilam sie...brat przeciez byl w pokoju obok , mogl wszystko uslyszec.. w pokoju zaczytalam sie w paietnik narkomanki...pomyslalam - jestem skonczona- jak ona! Nawet nie wiem po co sie objaalam...ani mi sie jesc nie chcialo ani zygac...juz po pierwszym kęsie pomyslalam...daj spokoj przeciez nie chcesz...ale wzielam drugiego...i trzeciego... Poprostu tata znow nakupowal slodyczy i postawil na widoku...a starzy w ogrodzie pracowali...sami mnie sprowokowali....dali mi taką piękną okazję Kiepsko sie potem czulam...ledwo litery widzialam...leb zaczal bolec...dreszcze...poszlam spac
Rano...budze sie...slysze ze ktos sie krząta na dole...pewnie matka...bedzie krepująca rozmowa- mysle...ale przeciez i tak jej nie unikne.
Kuchnia...stawiam garnek na owsianke..leje wode...ona do mnie wiecej mleka....odlalam troche wody i nasypalam platkow...
ta sie wkurzyla. na maxa...garnek zwalila na podloge....odetchnelam gleboko...pochylilam sie zeby posprzątac to...ale nie zaraz zaraz- mowie- nie bede tego sprzątac!
A matka cos zaczela bredzic...pogadalysmy...chyba zrozumiala mnie juz troche bardziej niz ostatnio...potem dolączyl sie tata..on nic nie rozumie...
Bedą zamykac zarcie na klucz...jak chce troche slodyczy to mam prosic...ale juz nie chce- az mdli mnie po wczorajszymmm
Juz nie mam tego luksusu...ze moge to zrobic w lazience..nie nie...wlasny pokoj mi tylko zostal. Robię to do takiej duzej puszki na bizuterie..wiem jak to brzmi ale...tez myslalam ze to glupie..ale raz sprobowalam i szczerze- to nie byl glupi pomysl...potem puszke oprozniam w lazience..i ciąg dalszy
Mama zapytala mnie czy poza kilogramami i centymetrami widze jakis sens zycia...powiedzialam jej ze milosc przyjazn
Ale tak naprawde moim sensem zycia jest odnalezc sens zycia. Chyba jestem za mloda by go miec...
Przyjazn jest wazna...ale czy mam prawdziwego przyjaciela...??? chyba na kazdym juz sie zawiadlam..mniej lub bardziej...chyba nikomu nie ufam
i czy zaufam...moze gdy pokocham...ale czy pokocham...kiedys umialam...ale nikt, zaden chlopak mi tego nie dal...nawet nigdy nie mialam chlopaka...wstyd sie przyznac...zaden mnie nawet nie spytal...choc paru sie naprawde podobalam ...
nie wiem czemu... brzydka to raczej nie jestem..tylko troche pryszczata...calkiem mądra...wiec to chyba moj poryty charakter jest problemem... Ale jestem jeszcze mloda, jakos to bedzie, kogos znajde! Moze to i lepiej byc samej...chlopacy sa tacy dziwni w tym wieku....kiedys bardzo przezywalam brak drogiej polowki a teraz...mi to juz wisi!
A przyjaciel - kto nim jest??/ przeciez nie zapatrzona w siebie Anita, nie zapatrzona w Anite Marta, nie namolna Paula, Nie staczająca sie Ewka, Nie staczająca sie z Ewką Sandra...na kazdym sie zawiodlam...Krystian tez juz nie bedzie moim przyjacielem...wyjechal w srode. I dobrze nerwicy bym przez niego dostala...zmienil sie tak bardzo...ale wiele mi uswiadomil. Jestem skazana na samotność...? Droga Underwaterlove, pytasz kto jest moim przyjacielem...wiem ze od kiedy Ewka wrocila moja dieta idzie gorzej ale ...hm uwierz mi ona nie ma z tym nic wspolnego, to zbieg okolicznosci...woem ze ona nie jest moją prawdziwa przyjaciolką...to dobra kumpela z klasy
Wiem ze ten wpis brzmi pesymistycznie ale ogolnie jestem w dobrym humorze
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
.w.pogoni.za.wlasnym.szczesciem.
3 maja 2009, 19:45Bo moim zdaniem życie bez celu jest hm... bez sensu [?]. Sorry, ale taka jest prawda. Wiem, wiem głupie gadanie. Ale ja też jestem młoda i niestety [a może i stety] wiele w życiu przeszłam. A to wymiotowanie do NICZEGO Cię nie doprowadzi. Uwierz... Zresztą Ty sama zapewne doskonale o tym wiesz i pewnie dlatego reagujesz agresją wobec rodziców. Oni się o Ciebie martwią. Wiem, że to Ty chcesz podejmować decyzje dotyczące Twojej osoby, że chcesz sama decydować o tym, co robisz, a czego nie, ale czasami rodzice mogą nam w czymś pomóc. Życzę Ci, żebyś doszła do takiego momentu, że znajdziesz życiowy cel i temu się poświęcisz. A no i żebyś nie zaprzepaściła efektu, jaki do tej pory osiągnęłaś [mam na myśli odchudzanie] oraz, żebyś nie weszła po raz drugi na drogę bulimii...;*