Przedwczoraj wieczorem wróciłam w końcu do domku. Przez ostatni miesiąc prawie wcale mnie w nim nie było. Najpierw wyjazd do Kołobrzegu, potem praca przy The Tall Ships Races i festiwalu fajerwerków w Szczecinie jako barmanka:) Poznałam ciekawych ludzi, widziałam wiele zabawnych sytuacji i choć praca była dość męcząca, a płaca przeciętna to podobało mi się:)
A jakie konsekwencje miało to dla stanu mojego ciała?
- Utrata około dwóch, trzech kilogramów bez żadnej diety
- Maksymalne nasilenie się trądziku
- Zaniedbanie włosów (mego oczka w głowie że tak powiem)
Za moje ciało chce się porządnie wziąć, gdyż chcę się dobrze prezentować jako świeżo upieczona studentka:) Zaczęłam od włosów i ich stan bardzo się poprawił:
Zaczynam intensywne zapuszczanie (tj. drożdże, wcierki, masaż)
Z cerą i nadmiarem tłuszczyku tak łatwo mi nie pójdzie, ale wszystko powoli. Waga na moim pasku jest mocno nieaktualna, ale zmienię ją dopiero po dokonaniu dokładnych pomiarów. Wacha się w granicach 67/68 kilo więc jest dość kiepsko. Jednak nie przejmuję się, gdyż ważniejszy jest dla mnie stan ducha. Kiedyś bez przerwy martwiłam się wagą i ludzie dostrzegali moje kompleksy. Kiedy mam do tego dystans to wielu inaczej mnie postrzega. Bardziej pozytywnie. Pomaga mi fakt, że pewien świetny facet również zauważył we mnie wiele dobrych cech no i... stał się moim TŻ:) Staram się eksponować atuty jednocześnie tuszując niedoskonałości. I to jest to:) Oczywiście to nie znaczy, że zostawię swe ciało tak jak ono wygląda.
Czas na zmiany:)