Ratujcie !!!
Moja waga zmalała w sobotę, w niedzielę wróciła do piątkowego stanu a dziś z przerażeniem stwierdziłam, że przybrałam na wadze :((( W porównaniu z piątkiem 0,2, kg ale w porównaniu z sobotą pół kilo :((( A jedynym moim wykroczeniem podczas ostatniego tygodnia był tylko kawałeczek domowego orzechowca u teściów trzy dni temu :(
Cały dzień walczę dzisiaj z przeolbrzymią chęcią na czekoladkę - jedną, małą... o wiele łatwiej byłoby mi walczyć z tym, gdybym wiedziała, że to moje męczenie si.ę skutkuje, a tu ta dzisiejsza waga... Nie spodziewałam się cudów ( no, może maleńkich) po 1,5 tygodniowej diecie, ale nie spodziewałam się też wahania wagi. Staram się pić ile każą, regularnie chodzę na basen (ostatnio nawet częściej), ruszam się, a trzymając się diety miewam zawroty głowy, ściska mnie w żołądku i czuję się osłabiona - co robić???
Obiad u Teściów
Wczoraj basen i praca do 22:00. A w pracy choinka i przez 5h stół zastawiony jedzeniem, i coraz nowe dania ciepłe wnoszone do sali - A JA WYTRZYMAŁAM !!! Przez cały czas piłam tylko wodę mineralną - chyba po raz pierwszy wyrobiłam te 2l :)))
Dzisiaj z rana basen, a później obiad u teściów - zdrowo, mało i skusiłam się tylko na jeden kawałeczek orzechowca, który w wykonaniu teściówki jest bardzo niskokaloryczny (w zamian zrezygnowałam z danonka maxi:) Jestem naprawdę z siebie dumna :)))
Minął tydzień :)
Pierwszy tydzień za mną (niecały) i prawie 2kg za mną (niecałe-1,8kg :). Tak bardzo chciałabym, by mi się udało. Jutro z samego rana basen - z mężusiem mamy ambitny plan przez najbliższe dwa tygodnie (mam ferie) co drugi dzień rano wybierać się na basen. Zobaczymy co z tego wyjdzie - pewnie wymiga się parę razy jakimiś spotkaniami biznesowymi :))) Ale szlachetne zamiary to już dobry początek :)
Wytrzymałam...
... i nie skusiłam się nawet na ciastko urodzinowe :) Było ciężko, bardzo ciężko - pomógł mi Słonko. Tylko dlaczego czuję się tak ponuro?
Dziś są moje urodziny
... i nie mogę zjeść nawet kawałka urodzinowego tortu??? Bez sensu!!!
Dzień pierwszy
Naprawdę próbowałam, ale ... NIE LUBIĘ SOKU POMIDOROWEGO. Starałam się wypić te 1,2szkl. ale dobrnęłam tylko do 0,8szkl (i tak uważam to za sukces;). Zaczyna być ciężko - po głowie chodzą pragnienia... Przechodząc obok pewnego sklepu przeleciało mi nawet przez myśl: to tu kupiliśmy sobie kiedyś bombonierkę - tak bez okazji... Marzę o ciastku :(
Jakie to płytkie - nie sądziłam, że jestem aż tak przez to zniewolona... I tłumaczenia żywcem z taniego filmu o którymkolwiek z uzależnień: tylko ten jeden raz, nikt się nie dowie, tylko troszkę - przecież mi to nie zaszkodzi....
Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!
Nice;)
Jeszcze nie zaczęłam diety a już schudłam prawie kilogram :))) Nieźle ;)
Here we go!
No to zaczynamy... Dokładnie to zaczniemy w poniedziałek. Wiem, że nie powinno tak być, ale nie wierzę, że mi się uda. Mam za słaby charakter pod tym względem. Zawsze byłam raczej dionizyjskim typem ;) Myśl o tym, że miałabym zrezygnować z ciastek, czekolady, nachos z dipem serowym, okazjonalnych obiadków mamy (zawsze tłusto gotowała) ... to straszne. Szczególnie, że jestem jednym z tych typów, który doskonale potrafi sobie przetłumaczyć, że skoro już schudłam tyle, to jedna czekoladka nic nie zmieni, a należy mi się - w końcu byłam dzielna, wytrzymałam na diecie itp. Szkoda, że moje tłumaczenia nie działają w drugą stronę ;) Pomożecie?