Sobota, 2 kwietnia 2016
Wczoraj przywiozłam "naprawionego" mężusia do domu. Nie obyło się bez implantów i usunięcia łąkotki. Jeszcze "tylko" 6-9 miesięcy rehabilitacji i ma być dobrze.
Dziewczynki kochane, co rusz trafiam w rożnych tekstach, najczęściej na forum na narzekania typu: jem jak ptaszek, 800 kcal i nie chudnę, co robić ??? i jeszcze takie: prawie się głodzę, a waga ani drgnie !!! Spróbuję w bardzo przystępny sposób opisać dlaczego tak się dzieje i przytoczę jeden z powodów braku spektakularnych efektów odchudzania. Wyjaśniam, że nie jestem ekspertem od dietetyki. Chcę tylko napisać o tym, czego doświadczyłam przez wiele lat walki z nadwagą.
Tym stwierdzeniem Ameryki nie odkrywam, ale... Każdy wie, że żeby chudnąć, trzeba jeść !!! I każdy wie, że jedzenie musi być regularne, najlepiej dawkowane w równych odstępach czasowych, w niewielkich porcjach. To podstawowa zasada w procesie odchudzania. Dlaczego ?
W nocy, kiedy śpimy nasz metabolizm (przemiana materii) bardzo zwalnia, bo podczas odpoczynku organizm nie potrzebuje zbyt dużo energii. Ale kiedy wstaniemy rankiem i zaczniemy się ruszać, nasz organizm potrzebuje więcej energii. Zaczyna pracować na wyższych obrotach (szybsza przemiana materii). Ważne jest zjedzenie pierwszego śniadania w pierwszej godzinie po nocnym odpoczynku. Dlaczego ? Żeby rozbudzony organizm nie zwolnił i nie włączył trybu "oszczędnościowego". Jeśli nie zjemy śniadania, tzn. nie dostarczymy paliwa do organizmu, ten dostanie sygnał od mózgu "umieram z głodu". W następstwie zwolni, oszczędzając energię. Wówczas nie chudniemy!!!
Przyjmijmy, że wstałyśmy o 6.00 i śniadanko zjadłyśmy ok.7.00. Organizm porządnie rozkręcony zacznie pracę na wysokich obrotach i szybko spali pochłonięte kalorie. Jeśli tych kalorii nie będzie zbyt dużo, (tzn. trochę mniej, niż nasze zapotrzebowanie energetyczne) sięgnie po rezerwy organizmu, ten spędzający sen z oczu denerwujący nas zapas tłuszczyku. Ale... taka intensywna przemiana materii utrzyma się tylko przez najbliższe 3 godziny. Jeśli po 3 godzinach nie zjemy drugiego śniadania lub jak kto woli przekąski, organizm znowu zwolni, włączając tryb oszczędnościowy. I znowu przestajemy chudnąć. Jeśli jednak nie zapomnimy o drugim śniadaniu (przekąsce) i dorzucimy do pieca, będzie przez cały czas pracować bardzo intensywnie. Następne zasilenie naszego wewnętrznego pieca powinno nastąpić po kolejnych 3 godzinach i tak aż do kolacji. Jedzenie 5 posiłków w równych odstępach czasowych powoduje, że organizm nie zwalnia z przemianą materii i cały dzień intensywnie spala kalorie. Nie zauważa nawet, że w posiłkach jest mniej kalorii, niż potrzebujemy. Daje się oszukać i chętnie sięga po rezerwy.
Oczywiście, od czasu do czasu przychodzi opamiętanie i nasz mądry organizm na kilka dni zwalnia przemianę materii i zastanawia się "Co jest grane?" Dlaczego się kurczę? Wtedy nasza waga na jakiś czas staje, ale tylko do czasu, gdy organizm pomyśli: "No, nic niepokojącego się nie dzieje, paliwko regularnie jest dorzucane, więc mogę pracować dalej. A my znowu możemy chwalić się naszym przyjaciółkom pięknymi spadkami wagi. Ech, jakie to cudowne uczucie wie każdy, kto chociaż raz się odchudzał.
Dwa przykłady: Koleżanki, Ania i Beatka zjadają tę samą ilość kalorii dziennie. Obie są w tym samym wieku, mają ten sam wzrost, ważą tyle samo i tyle samo kilogramów chcą zrzucić. Ich dzienne zapotrzebowanie energetyczne jest na poziomie 1600 kcal, ale żeby schudnąć muszą ograniczyć się do 1200 kcal dziennie. Ania chudnie, a Beatka tyje. Dlaczego ?
Grzeczna Ania stosuje się do zasady - 5 regularnych posiłków zjadanych co 3 godziny. Zapotrzebowanie energetyczne 1200 kcal rozkłada na 5 posiłków. Przez cały dzień jej organizm "zapyla na cały gwizdek". Ostatnim posiłkiem Ani jest zjedzona kolacja o godzinie 19.00. To 3 godziny przed nocnym odpoczynkiem. Ania idzie spać, gdy organizm poradził sobie (strawił) ostatnią dawkę paliwa. Bez zbędnego obciążenia organizm Ani wypoczywa, by następnego dnia stoczyć kolejną batalię z wrzuconym paliwkiem.
Beatka nie lubi śniadań, wypija mocną kawę i biegnie do pracy. W pracy wypija kolejną, tłumacząc się, że nie ma czasu na posiłek. Kawa na jakiś czas tłumi uczucie głodu. W takim "niejedzeniu" Beatka tkwi przez cały dzień. Wraca z pracy i rzuca się na jedzenie, bo mimo wszystko organizm się tego domaga. Późnym popołudniem, a nawet wieczorem wrzuca w siebie 1200 kcal i zmęczona idzie spać. Jej przemiana materii przez cały dzień odbywała się na zwolnionych obrotach (tryb oszczędnościowy), bo organizm nie dostawał paliwa. Kiedy zasiadła do posiłku był mocno uśpiony. Nie ma szans, by taki organizm, tuż przed nocnym odpoczynkiem poradził sobie z tak wielką porcją kalorii. Beatka funduje sobie zapasik w postaci tłuszczyku.
Spotykają się po kilku miesiącach. Beatka zachwycona jest wyglądem Ani. Aniu, co Ty robisz, że jesteś taka chuda? - pyta Beatka. Ograniczyłam ilość kalorii do 1200 dziennie - odpowiada Ania. No, wiesz ja jem dokładnie tyle samo - ciągnie Beatka - i wciąż tyję, nie wiesz dlaczego?
Każdy człowiek, chcąc się odchudzić musi wyliczyć swoje zapotrzebowanie energetyczne. Inna wartość energetyczna jest dla osób chcących utrzymać wagę, inna dla tych, którzy chcą przytyć i jeszcze inna dla odchudzających się. Zapotrzebowanie zależne jest od wzrostu, wagi, płci i wieku. Można sobie pomóc, znajdując w internecie wzór na obliczenie zapotrzebowania energetycznego. Nie trzeba zaraz biec do dietetyka i słono płacić za coś, co jest w zasięgu ręki. Takie rzeczy warto wiedzieć, żeby meta, do której dążymy przybliżała się w szalonym tempie :)
Chudnijcie kochane Dziewczynki, życzę z serca .