Poniedziałek, 14 marca 2016
W ubiegły piątek zakończyłam pierwszy etap rehabilitacji porządnym upadkiem w szatni. Wyleciał mi z ręki telefon, chciałam go złapać i wylądowałam tyłkiem na piętach. Nogi zgięły się jak dwa scyzoryki. Zawyłam z bólu, a z oczu pociekły dwie duże strużki łez. Rehabilitant Kamil przybiegł z workami lodu, o gimnastyce tego dnia mowy nie było. Wróciłam do domu, a późnym popołudniem zaliczyłam wizytę u lekarza. Od teraz kolejne 3 tygodnie "naprawiania kolana" i zwolnienie lekarskie do 1 kwietnia.
Dzisiaj wstałam bardzo wcześnie, piękne słonko nie dało spać. O 6.00 wyszłam przed dom, bo nie wierzyłam, że o tak wczesnej porze jest tak cudnie na zewnątrz. Potem "zaliczyłam" rehabilitację i popędziłam na kijki. "Popędziłam" - dobre, ha, ha... Dogadałam się z moją rehabilitantką, że spróbuję pochodzić z kijkami. Mogłam przejść 2 km, na tyle pozwoliła mi Agnieszka. Poprosiłam Jurka o asekurację, tak na wszelki wypadek. Obiecałam być rozsądna. Jurek był blisko, kręcił się w pobliżu samochodem.
Zapięłam kijki, włączyłam endomondo i ruszyłam. Zrobiłam parę próbnych kroków, było ok. Pomachałam Jurkowi, pokazałam, że wszystko w porządku i poszłam w siną dal. Do końca życia nie zapomnę pierwszych kilku metrów. Poczułam się jak ptak, który po latach odzyskuje wolność. Niesamowite uczucie, i jeszcze to wciąż świecące słońce, co za dzień :) Weszłam do lasu, a tam dywany śnieżyczek i przylaszczek. Cudeńka :) Jak dobrze, że potrafimy cieszyć się z małych rzeczy, które budują nasz wielki świat :) Rozkręcałam się z minuty na minutę. Był moment, że trochę mnie poniosło. Opamiętanie przyszło, gdy za plecami usłyszałam "Kochanie, wsiadasz???". Jeszcze nie - odpowiedziałam. Zwolniłam, bo kolano przypominało o sobie. Przeszłam całe 3 km ze średnią prędkością 5.87 km na godzinę. 32 minuty nadludzkiej rozkoszy. Jurek czekał pod cerkiewką, a ja o mało nie oszalałam z radości . Dałam radę, kolejny raz dałam radę. Gloria !!!
Jutro kontrolna wizyta u okulisty. Może potem znajdę chwilkę, by rozejrzeć się za lepiej amortyzowanym "ogumieniem". Trzeba dbać o kopytka :) Miłego wieczorku drogie Panie, bądźcie szczęśliwe .
MalaMi1979
15 marca 2016, 11:12Oczywiście zanim doczytałam drugą część to popłakałam się ze śmiechu jak "widziałam" Cię w pozie "na scyzoryka" ;) Ech łobuziaro :) I to na oczach rehabilitanta .... :) Widziałam na fb Twój wyczyn z endomondo :) Mega gratulacje i wiem, że już nic nie zatrzyma Cię przed wędrówkami z kijami ... byle rozsądnie ... i ... niech ścieżki (kije) będą z Tobą ;)
kasperito
15 marca 2016, 00:03brawo:))) masz charakter:))) uważaj powoli dąż do celu... a to prawda jak małe rzeczy potrafią nas cieszyć:)
Nefri62
14 marca 2016, 20:21pięknie , teraz nic Cię nie powstrzyma :)) pozdrawiam
Cyklistka
14 marca 2016, 19:31Brawo! Ja też uwielbiam te endorfiny, które człowiekowi aż parują ;) No i uważaj na siebie, żadnych więcej lotów!
bozenka1604
14 marca 2016, 19:39Nie mogłam doczekać się chwili, kiedy znowu będę mogła polatać z kijkami. Wprawdzie 3 km to żaden wyczyn, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam nadzieję, że niebawem wrócę do formy i do swoich ulubionych tras. Pozdrawiam wieczorowo :)
moderno
14 marca 2016, 19:26Jesteś niesamowita ! Błagam Ciebie Bożenko uważaj na siebie. Tak na marginesie u nas cały dzień siąpi
bozenka1604
14 marca 2016, 19:32U nas na jutro zapowiadają deszcz ze śniegiem, dlatego dzisiaj musiałam wykorzystać słoneczko. Nie martw się Iwonko, nie robię nic na siłę. Miałam pozwolenie na kije i po prostu skorzystałam. Zrobiłam wszystko z nadmierną rozwagą. Jutro przerwa, a potem się zobaczy. Oj, gdybym mogła zapakować dla Ciebie trochę słoneczka, to jeszcze dzisiaj wysłałabym kurierem :) Przytulam ciepluteńko :)