Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bozenka1604

kobieta, 60 lat, Sanok

158 cm, 59.90 kg więcej o mnie

bozenka1604 schudła na diecie: Dieta IgPro


Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Piątek, 11.04.2014

Ale się wyspałam tej nocy. Wczoraj już o 20.00 padłam jak dzidziuś. Cudowny sen pozwolił porządnie wypocząć. Dzięki temu jutro będzie sporo sił na zabawę, tańce i towarzyskie spotkania z rodzinką i przyjaciółmi. 

Żal mi tylko Ani, że wczorajszego wieczora doświadczyła tak ogromnego stresu. Nadzieja w tym, że jutro odreaguje i niemiłe wspomnienia pójdą w zapomnienie. Bardzo się postaram, żeby Ania porządnie się zresetowała (drink).

Kochane, na dzisiaj kończę pracę, wracam do domu, żeby przygotować co nieco na jutrzejszą imprezę. Lokal i catering załatwione, więc tym razem nawet nie zaglądam do garnków. Mam sporo czasu dla siebie. Przygotuję odzież, zrobię świeży manicure, fryzurkę, może jakaś maseczka na pysio, żeby pięćdziesięciolatka dobrze wyglądała. 

O rany, nawet nie wiem, kiedy minęło te 50 lat mojego życia. Czas tak strasznie pędzi, że czasami trudno nadążyć. Prawdę mówiąc wcale nie czuję się ani stara, ani zniedołężniała. I oby tak zostało na długo :)

                    Pozdrawiam Was bardzo serdecznie,
           życzę pięknego weekendu. Odezwę się niebawem.
                        Wielki buziak dla każdej z Was
:*

9 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

Środa, 9.04.2014

Wreszcie w domu. Kilka zarwanych nocy nie pozwoliły na aktywność fizyczną. Musiałam odespać i zregenerować siły. Już jest dobrze i mogę zdać relację z kilku ostatnich dni. 

Popracowałam solidnie, załatwiłam parę ważnych spraw zawodowych i spokojnie mogę czynić przygotowania do sobotniej uroczystości, a raczej rodzinnego spotkania z powodu moich........50 urodzin (torcik). Ale zabrzmiało, co? Wprawdzie moje urodziny w tym roku wypadają dopiero w wielkim tygodniu, ale właśnie z tego powodu świętujemy kilka dni wcześniej. Rodzinka jest dość liczna, nie ma możliwości pomieszczenia ich wszystkich jednocześnie w domu, dlatego Jurek postanowił, że bawimy się poza domem. Wiem, że szykuje niespodziankę. Wykonuje dziwne tajemnicze telefony, gdzieś znika, coś załatwia, a jego niecodzienne zachowanie daje do myślenia. Znam go już tyle lat, że bez problemu poznaję, gdy coś kombinuje. Udaję, że tego nie zauważam. Kochany Jurcyś<3.

Myślałam, że przyjęcie odłożymy na po świętach, ale wiosna jest dla nas bardzo pracowita i nie będzie za dużo czasu. Tuż po świętach nowe wyzwania zawodowe, kolosalne zmiany w życiu osobistym, w perspektywie wyjazd do sanatorium i takie tam. Oczywiście wszystkie wydarzenia będę komentować na bieżąco. 

Miałam wielką nadzieję, że w dniu swoich urodzin dojdę do celu 54 kg. Chciałam zafundować sobie taki wyjątkowy prezent. Niestety lata odchudzania, dziwacznych diet i wieczna huśtawka chudnięcia i tycia spowodowały, że moja waga idzie w dół bardzo opornie. Im mniej ważę, tym trudniej i wolniej chudnę. Tragedii z tego powodu nie robię bo uważam, że zrzucone ponad 8 kg w 3 miesiące jest dużym osiągnięciem. Powoli akceptuję siebie, lepiej się czuję w swojej skórze. Dużą przyjemność sprawia mi to, że moje otoczenie zauważa, że zmieniam się na korzyść. Mam niespożyte pokłady energii, ruszam się więcej niż kiedykolwiek i uczę dobrego, racjonalnego odżywiania. A najważniejsze, że mogę być wśród Was. Mogę dzielić Wasze i moje radości i troski, wzloty i upadki, porażki i sukcesy :).

A moje odchudzanie ? - Jeszcze nie postawiłam kropki nad "i". W dalszym ciągu kontynuuję to co zaplanowałam i wiem, że pewnego dnia moja waga pokaże te dwie wyśnione cyferki.

Ok, moje Kochane - wprawdzie nie jest późno, ale dzisiaj powinnam szybciej niż zwykle przytulić swój łepek do podusi. Jutro trzeba wstać o ulubionej godzince, tj. 5.20 i popracować nad sobą. A nóż, moja koleżanka waga będzie łaskawsza w najbliższy czwartek i zrobi mi urodzinowy prezent ? 

               Dobrej i spokojnej nocy Kochane Dziewczyny.
                                       Do miłego :)

7 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

Poniedziałek, 07.04.2014

Witajcie Kochane Dziewczyny, 

wróciłam do Sanoka, ale dzisiaj przede mną kolejna podróż służbowa i pracowity tydzień. Wpis będzie krótki, bo mam mało czasu. Przede wszystkim bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa oraz za ogrom komplementów. Jesteście wielkie :)

Jeszcze przed wyjazdem do Warszawy kibicowałam swojej drużynie hokejowej. Wygraliśmy Mistrzostwo Polski, mamy ZŁOTO !!!  Kiedy Sanok świętował, fajerwerki rozświetlały niebo, ja wyruszałam do stolicy. Ominęła mnie wielka feta i wielkie emocje. No cóż, czasami tak musi być.

Marzenia spełnione! Ciarko PBS Bank KH Sanok MISTRZEM POLSKI !!!

Kochane, na razie muszę popracować i przygotować się do wyjazdu. Niebawem wracam i poczytam Wasze pamiętniki. Może uda mi się późnym wieczorem w hotelu, chociaż nie wiem, na którą dotrę na miejsce. Pamiętam o Was, macie stałe miejsce w moim sercu<3

                                   Powodzenia i dużo słonka :)

2 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Środa, 02.04.2014 

Nie mogę zatrzymać tyle pozytywnej energii wyłącznie dla siebie, więc dzielę się nią z Wami, moje kochane Dziewczyny :)

Zimny, rześki poranek zachęcił mnie do wyjścia na kijki. Pracuję i jedyna droga jaką mogłam rano pokonać to trasa do miejsca pracy. Po drodze spotkałam kilku znajomych. Przejeżdżający merolem kolega przepuścił mnie na pasach, a potem otworzył szybę i zagwizdał z zachwytem. No nie powiem, poczułam się wyjątkowo dobrze. Dostałam skrzydeł i takiego powera, że do tej pory nie mogę wyhamować. 

Pierwszy i najświętszy obowiązek w pracy to rzut okiem na Vitalię. Karampuk zainspirowała mnie utworem "Budzikom śmierć" Piaska i Chojnackiego. Włączyłam YouTube i zaczęłam tańczyć. Podskakiwałam, podrygiwałam i nakręcałam się coraz bardziej. Do pokoju wszedł Jurek i zrobił wielkie oczy - ja, zdeklarowana przeciwniczka porannych rytmów i radia (muszę mieć czas na obudzenie się i nic nie może mi w tym przeszkadzać) słucham dosyć głośno muzyki i jeszcze podskakuję jak piłeczka.

Robota pali mi się w rękach, urosły mi skrzydła, cudownie rozpoczęty dzień :)

Kochane, wysyłam do Was dużo, dużo, dużo pozytywnej energii, niech Wam dobrze służy. A ja wracam do swoich obowiązków. Jutro wieczorem wyjeżdżam do stolicy na kontrakt. Wracam w niedzielę. Do miłego Kochane :)

31 marca 2014 , Komentarze (9)

Poniedziałek, 31.03.2014

Tyle się u mnie ostatnio działo, że nie wiem od czego zacząć. Może po kolei. Jak już wiecie z poprzedniego wpisu, w ostatnią niedzielę odbyła się fantastyczna impreza pod nazwą "Gwiazdy na lodzie". Dochód z imprezy zasilił konto fundacji Rafała Jasińskiego "Czas nadziei". Blisko 4 - tysięczny tłum ludzi zgromadził się na sanockiej Arenie.

Jurcyś przez cały tydzień intensywnie trenował, żeby jak najlepiej przygotować się do meczu z Gwiazdami. Szczerze mówiąc na tle wszystkich zawodników zaprezentował całkiem przyzwoite umiejętności. Poniżej film (skrócona relacja) dla zainteresowanych.

Jurek dostał koszulkę z numerem 79.  Jaś, który reprezentował Niedźwiadki miał koszulkę z numerem 69. Imprezę rozpoczął pokaz umiejętności naszych Małych zawodników. Wzruszenie, emocje i gromkie brawa podsycały atmosferę z minuty na minutę. Jeśli mam być szczera nasze Maluchy zdecydowanie lepiej radziły sobie na lodzie niż zawodnicy, którzy mieli rozegrać główny mecz - atrakcję dnia. Zabawa rozkręcała się na całego, można było uśmiać się do łez. Umiejętności zawodników obu drużyn dawały wiele do życzenia. Upadki, nieumiejętne posługiwanie się kijem i krążkiem, improwizowane bójki sprawiały, że z hokejowego meczu zrobiło się satyryczne widowisko.

Bogdan Kalus, którego znamy z serialu "Ranczo" (Chadziuk) po meczu wyjechał na lód z butelką Mamrota i ogłosił licytację. Wino sprzedał za 1500 zł. O rany, sikacz Mamrot znany z ławeczki pod sklepem w Wilkowyjach poszedł na licytacji za cenę jednego z najlepszych win świata (alkohol). Widownia nie żałowała grosza, bo cel, na jaki w czasie imprezy odbywała się zbiórka nie podlega dyskusji. 

Poniżej zdjęcie zrobione w chwili, w której drużyna sanockich VIP-ów wyjeżdża na lód witana przez naszych Niedźwiadków. Jurek dojeżdża do Jasia i wysyła do niego uśmiech zadowolonego dziadka. Dwóch ważnych w moim życiu facetów spotyka się na lodzie tuż przed meczem. Niecodzienny, wyjątkowy, niepowtarzalny widok!

Za chwilę rozkręcony dziadek Jurek uchwycony przez naszego fotografa Tomka Sowę w "poważnej" akcji.

Sanoczanie grali w koszulkach białych, artyści w czerwonych. Niejeden raz widać było, że kij hokejowy dla wielu uczestników rozgrywki niczym nie różnił się od cepa :) 

Zdjęcie poniżej dokumentuje udział w grze Rafała Mroczka, którego przedstawiać nie muszę, Damiana Biskupa - współzałożyciela fundacji "Czas nadziei", oraz skromną osobę mojego męża Jurka.

Mecz zakończył się remisem 7:7. Ustawili wynik? Sama nie wiem, ale jeśli nawet - dobrze, że tak się stało. W mieście, które hokejem stoi niemożliwa jest porażka Niedźwiedzi (hokejowych emerytów, którzy zasilili szeregi VIP-ów), natomiast Gościom fory i laury się należą za charytatywny (darmowy!!!) udział. Remis to cudowny i bardzo przemyślany kompromis. 

Po meczu,  już w znacznie węższym gronie, autokar zawiózł nas na kolację do hotelu "Sanvit". Zespół muzyczny (zapomniałam nazwy) umilał kolację prezentując swoje muzyczne i wokalne umiejętności. Grali spokojną jazzową muzykę. Mieliśmy dużo czasu, by poznać się z resztą towarzystwa. Zaprzyjaźniony już dzień wcześniej z Rafałem i Marcinem Mroczkami mój mąż przedstawił mi bohaterów serialu "M jak Miłość".  Jakie wrażenia? Jak najbardziej pozytywne - dwóch fajnych, młodych facetów. Normalni i bardzo grzeczni, z dużym szacunkiem i powściągliwością podchodzą do swoich przekonań religijnych (mamy post, a więc młodzi panowie nie pili alkoholu i nie tańczyli). Wysoka kultura osobista, brak symptomów "gwiazdorzenia", jednym słowem dwóch młodych, fajnych mężczyzn w towarzystwie swoich przemiłych pań (Marcin jest żonaty z bardzo ładną brunetką, Rafał ma prześliczną dziewczynę o jasnych włosach blond). 

Mój grzech, pierwszy od dawien dawna spowodowany był urodzinami ślicznej blondynki, dziewczyny Rafała. Dostałam kawałek tortu z rąk Jubilatki i z największą przyjemnością zjadłam go do ostatniego okruszka. Czy mam wyrzuty sumienia? Absolutnie NIE!!!

Poniżej mała fotka na pamiątkę, że nie tylko miewamy mroczki, ale możemy ich dotykać w realu. Rafał jest bardzo szczupły. Czyżby zaglądał na Vitalię?

Bogdan Kalus to wspaniały facet, przegadałam z nim kilka godzin. O czym? O życiu, o problemach, o dzieciach, o wszystkim. Dobry, NORMALNY człowiek, z dużą dawką humoru i dobrej energii.

W tej chwili nasz zespół hokeistów walczy o złoto (Mistrza Polski) z drużyną z Tychów. Bogdan ma na sobie koszulkę od swojego tyskiego sponsora. Zapytałam go, czy nie boi się występować na naszej imprezie z barwami Tyszan. I co ten mądry człowiek odpowiedział? - Przecież jestem w Sanoku, wśród dobrych, ucywilizowanych ludzi! Boguś - wielki szacun za te słowa!!! Fotka na pamiątkę :)

Karol Wolski - aktor teatru STU i Groteska, towarzyszył mi, gdy miałam ochotę na papieroska. Oj, niedobrze się to dla mnie skończyło. Poranny papierosowy kac przypomniał, że powinnam być bardziej rozsądna. 

I na koniec CIACHO imprezy. Mateusz Dewera - aktor i reżyser. Postać znana z wielu polskich seriali. Dziewczyny!!!! Dotykałam go, siedziałam z nim przy stole, gadałam do "prawie" białego rana o wszystkim i o niczym. Cudowny facet, mega inteligentny, spokojnego usposobienia. Jednym słowem opuszczając imprezę żegnałam się z nim jako ostatnim. Pięknie pachniał (mówiłam mu o tym przynajmniej dwa razy) i kiedy jakiś inny facet zapytał jakiej wody toaletowej używa poprosiłam, żeby nie zdradzał. Wyjątkowy facet musi wyjątkowo pachnieć! Nie ubliżając oczywiście pozostałym biesiadnikom. 

Proszę, nie myślcie o mnie źle - że niby kleję się do każdego napotkanego osobnika w portkach i tracę głowę. O nie! Właśnie od Mateusza usłyszałam, że razem z Jurkiem tworzymy dobry, zbudowany na solidnym fundamencie duet. To dla mnie wielki komplement i chyba coś w tym jest  :)

Na wszystko przychodzi kres. Impreza też w końcu dobiegła do szczęśliwego końca. Rozstaliśmy się o 3.30 nad ranem. 3 godziny później wstawałam do pracy. Wstawałam? To za duże słowo. Zwlekałam się półprzytomna. Nie miałam odwagi wsiąść za kierownicę. Pojechałam taksówką.

Warto było nadszarpnąć zdrowia, złamać wszelkie zasady diety i jeszcze z gigantycznym, papierosowym kacem rozpocząć poniedziałek? Pewnie, że warto było! Rafał Jasiński ma swój kolejny sukces. Znowu może dzielić pozyskane środki między potrzebującymi Dzieciakami.

A my? A my dumni jesteśmy i bardzo szczęśliwi, że chociaż w maleńkim stopniu mogliśmy wspomóc swoim udziałem i pracą ten szczytny cel.

P.S. O dużych wąsach Jurka innym razem....

27 marca 2014 , Komentarze (6)

Czwartek, 27.03.2014

Kochane Moje, 

na kilka dni wyciszam się na Vitalii, bo zostałam zaangażowana do pomocy przy niedzielnej imprezie. Nowe obowiązki są bardzo przyjemne. Lubię, gdy coś się dzieje.

Dzisiejsze ważenie w punkcie "0" z wiadomych każdej kobiecie powodów. Nie narzekamy, nie biadolimy. Robimy swoje i już!

Po imprezie oczywiście zamieszczę relację i podzielę się wrażeniami. Poniżej plakat z informacją o wspomnianym wydarzeniu. Pozdrawiam i ślę gorącego buziaka :)

          Jeśli przypadkiem któraś z Was będzie w tym dniu w Sanoku serdecznie
                                                                  zapraszam. 

                                                     Gwarantuję osobistą opiekę :)

23 marca 2014 , Komentarze (9)

Jeszcze raz niedziela....

O rany! Na Arenie jest tak zimno, że musiałam wcześniej wrócić do domu. Dzisiejsza pogoda uśpiła moją czujność. Cały dzień temperatura na zewnątrz była w okolicach 20 st.C. Wychodząc na halę sportową za lekko się ubrałam i wytrzymałam niecałą godzinę. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam chwilkę, by napisać to, co obiecałam :)

Od ok. dwóch lat działa w Sanoku fundacja Czas Nadziei. Powołana do istnienia przez Rafała Jasińskiego, który ma za sobą ogromną tragedię. Jego synek Tobiasz w wieku 3 lat zachorował na białaczkę i przegrał walkę z chorobą. Podczas troskliwej opieki nad synkiem Rafał pisał bloga pt. "Bohater nie umiera nigdy" dostępnego na stronie www.tobiaszek.com.pl. Po śmierci synka,  Rafał podjął decyzję, by założyć fundację i pomagać innym dzieciom i ich rodzicom w walce z tą podstępną, śmiertelną chorobą. Na bazie bloga Rafała została wydana książka opisująca każdy dzień z życia chorego Tobiaszka i jego rodziców. Rafał jest dla mnie przykładem wspaniałego, godnego naśladowania, bezinteresownego człowieka, który dzieli się doświadczeniami zdobytymi podczas opieki przy umierającym dziecku. Chwała ludziom, których stać na takie gesty <3

<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

W fundacji pracują wyłącznie wolontariusze. Nie pobierają jakiegokolwiek wynagrodzenia za pracę. Fundacja poprzez organizację różnych imprez pozyskuje środki na leczenie i pomoc chorym dzieciom. W przyszłą niedzielę odbędzie się wielka impreza pt. "Gwiazdy na lodzie", której głównym wydarzeniem będzie mecz hokejowy pomiędzy Hokejową Reprezentacją Artystów Polskich, a VIP Sanok & Niedźwiedzie. Do Sanoka przyjedzie wielu artystów polskiej sceny, by wziąć udział w tej imprezie. Gwiazdy (m.in. bracia Mroczkowie, Tomasz Olbratowski, Stachursky i wielu innych) staną w meczu hokejowym przeciwko Sanoczanom. Więcej na ten temat można przeczytać na stronie fundacji www.czasnadziei.pl

Właśnie w związku z meczem, który będzie miał miejsce w przyszłą niedzielę Jurek uczestniczył w dzisiejszym treningu. Będzie w składzie drużyny VIPów. Wielu z nich ledwo jeździ na łyżwach, nie mówiąc o prowadzeniu kijem krążka. Nieudolność dorosłych mężczyzn jest komiczna. Nasz burmistrz będzie bronił bramki. Dzisiaj skutecznie rozgrzewał się do walki. Drużynę VIPów dodatkowo zasilą byli hokeiści, dzisiejsze dinozaury hokeja - Niedźwiedzie. To daje nadzieję na "dobry" mecz. Ale czego nie robi się dla potrzebujących dzieci? 

<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3

Pomagamy fundacji zawsze gdy pojawia się taka potrzeba, bo potrzeby chorych dzieci nie są nam obojętne. Szczerze ubolewamy nad losem Malutkich, którzy nie mogą mieć normalnego, radosnego dzieciństwa. 

Może zobaczycie w telewizji, moje kochane, relację z tego szlachetnego wydarzenia. Kilka stacji telewizyjnych zadeklarowało patronat medialny. Oby Rafał odniósł kolejny sukces, bo każdy jego sukces ma konkretnego Małego odbiorcę. Życzę mu tego z całego serca :)


Rafał dla Tobiaszka 

A, Ty mój Synku

Proszę pamiętaj o swoim ojcu

Który bez Ciebie już nie potrafi być cały

dla Twojej Siostrzyczki

dla Twojej Mamy

Który już nie jest taki silny

płacze

a czasem nie wie co robić

Który umie się uśmiechać

by inni nie poznali

cierpienia i bólu w sercu

Który tak strasznie za Tobą tęskni

tak strasznie

jak Twoja Mama...

                     BĄDŹMY WRAŻLIWI NA NIESZCZĘŚCIA INNYCH.
                                           TO NAS USZLACHETNIA
<3

23 marca 2014 , Komentarze (8)

Niedziela, 23.03.2014

Kochane moje - bardzo dziękuję za wszystkie słowa pocieszenia. Odbieram je bardzo serio, bo wiem, że płyną z Waszych dobrych serc :)  Dziękuje :)

W piątek wysiłek fizyczny nie pomógł w poprawie nastroju więc postanowiłam, że dzisiaj popracuję nad sobą. Pożyczyłam od kolegi urządzenie z zainstalowanym programem endomondo, który mierzy przebytą trasę, czas, ilość spalonych kalorii i takie tam. Urządzenie jest bardzo miarodajne, bo uwzględnia wszystkie wzniesienia, a jak wiecie u nas górek nie brakuje. O godz. 9.34 wyszłam z córką i siostrą na kijki. Przeszłam 9 km i spaliłam 663 kcal. Poniżej kopia pomiarów i przebyta trasa.

Wróciłam do domu, szybciutko przygotowałam obiad i wyjęłam rower z piwnicy. Znowu uruchomiłam endomondo i w drogę. 17 przejechanych kilometrów w ciągu 1 godziny pozwoliło spalić kolejne 572 kcal. 

Poprawiłam znacznie nastrój, nie jestem zmęczona i mogłabym jeszcze raz wziąć kijki w ręce, ale dzisiaj już nie mam czasu. Kasia złamała 2 paznokcie i muszę je naprawić zanim wyjdę z domu. O 19.00 Jurek rozpoczyna trening hokejowy oldbojów, aby przygotować się do meczu w przyszłą niedzielę. Wybieram się na trening, żeby trochę pokibicować i zmobilizować hokeistów "staruszków" do porządnego wysiłku.

Po powrocie napiszę z jakiego powodu w przyszłą niedzielę oldboje grają mecz na sanockiej Arenie. Poczytam Wasze pamiętniki i pozwolę sobie na komentarze. 

                       Z całego serca jeszcze raz dziękuję za wszystkie słowa otuchy :)
                                                                  Jesteście WIELKIE :)

21 marca 2014 , Komentarze (10)

Piątek, 21.03.2014

Jakoś dziwnie dzisiaj w moim domu. Kasia przygotowuje jutrzejszą wyprowadzkę. W kartonach znikają jej i Jasia rzeczy. Wiedziałam, że wkrótce nastąpi ten dzień. Nie wiedziałam, że tak bardzo będę to przeżywać. Jak zniosę rozstanie z najważniejszym facetem mojego życia? Dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę, że planowane od jakiegoś czasu zmiany w naszym życiu nabierają realnego tempa. 

Prawdę mówiąc jeszcze przez kilka dni będziemy razem, ale dzisiaj dotarło do mnie, że moje dziecko i mój ukochany wnuczek rozpoczynają nowy etap życia. Etap samodzielny i na swoim. Co ja zrobię bez poranków z Jasiem? Bez wspólnych śniadań, bez tych wszystkich rozmów podczas porannej toalety? 

Próbuję być dzielna, ale niezbyt dobrze mi to wychodzi. Musiałam późnym popołudniem na chwilę wyjść do sąsiadów, żeby się nie poryczeć. Kiedy wróciłam dosiadłam swojego rumaka i zrobiłam półtora treningu interwałowego. Miałam nadzieję, że pomoże. Nie pomogło. Po raz pierwszy morderczy wysiłek fizyczny nie uzdrowił mojej duszy. Dlaczego?

20 marca 2014 , Komentarze (5)

Czwartek, 20.03.2014

Kryzys zażegnany. Piątka i ósemka, dotychczasowe partnerki doszły w końcu do porozumienia i podjęły wspólną decyzję o rozstaniu. Nareszcie, bo wydawało się, że ten niezbyt udany, wręcz toksyczny związek będzie trwać w nieskończoność. Oczywiście niestała w uczuciach piątka szybciutko pocieszyła się i związała z siódemką. Zdaje się, że nie na długo i niebawem znów zatęskni za zmianami. 

Tak, moje drogie - po kilku tygodniach zastoju i minimalnych spadkach znowu się rozkręcam. Dzisiaj przemiłe zaskoczenie i ubytek wagi 0.8 kg  :)  Od teraz ważę 57.6 kg :D

Prawdę mówiąc już wczoraj czułam, że z wagą coś się dzieje. Próbowałam rano założyć spodnie, które jeszcze dwa tygodnie temu nosiłam i w efekcie moja poranna przymiarka skończyła się wizytą u krawcowej. Trzeba dopasować odzież. W nowe ciuchy na razie nie inwestuję, bo to nie ma sensu. Niedawno, w nagrodę za wytrwałość, kupiłam kapitalne, seksowne czarne spodnie z ekoskóry. Kurcze, drogie były, ale nie mogłam się oprzeć. Teraz leżą u krawcowej, a ja mam nadzieję, że poprawki wyjdą ok. Śmiał się Jurek  - A nie mówiłem Ci, że każda dieta jest droga? 

Znudzona oczekiwaniem na kolejne efekty od poniedziałku wprowadziłam do swojego planu treningowego ćwiczenia interwałowe na rowerze stacjonarnym. Pomyślałam, że skoro ćwiczę regularnie już od 2.5 miesiąca to dam radę wykonać taki trening. Przezornie wybrałam jednak umiarkowany program treningowy. Jurek zasiadł obok mnie ze stoperem w ręce. Pomagał mi odmierzać czas. 180 sekund rozgrzewki w tempie 5 km na godzinę. Śmiałam się z takiego tempa. Potem 60 sekund jazdy na maksa (wyjaśnienie trenera: jedziesz tak, jakbyś uciekała przed mordercą) - oj, już nie było mi do śmiechu, prawie wypluwałam płuca. Licznik roweru pokazywał 17 km na godzinę. Kolejny etap to 75 sekund jazdy w początkowym tempie. Próbowałam uspokoić oddech, nie wspomnę co działo się z moim sercem. Przede mną jeszcze 7 powtórzeń 60/75 - czy dam radę? kołatały się myśli w głowie. Po 4 powtórzeniu mięśnie rozgrzały się i było troszeczkę łatwiej. Dobrnęłam do końca. Po 8 powtórzeniach jeszcze 3 minuty spokojnej jazdy. Dałam radę ! Zlana potem jak nigdy dotąd ledwo dotarłam do kanapy i padłam jak balonik bez powietrza. O rany, co to za trening ! Czytając o nim myślałam, że to pikuś. We środę wykonałam drugi trening. Zniosłam go zdecydowanie lepiej i na pewno na tym nie poprzestanę. Podoba mi się taki wysiłek coraz bardziej. A może właśnie dzięki tym dwóm treningom doszło u mnie do rozwodu ?

Muszę kupić pulsometr. Treningi interwałowe to przede wszystkim kontrola pulsu. Dla zainteresowanych podaję link, pod którym można poczytać na czym polegają treningi interwałowe i jakie uzyskuje się efekty.

http://www.rower.pro/trening-interwalowy-na-rowerz...

                             Drogie Panie czekam na Wasze efekty. 

                                          Pięknego dnia życzę. 

                               Niech zaświeci dla Was słoneczko :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.