Weekend nie rozpoczął się najlepiej. W piątek było losowanie sztafet do biegu w Bochni. Nie dostaliśmy się . Nic to za rok będzie lepiej - zresztą i tak jestem marnie przygotowany do biegania. Może mi się uda jakoś przygotować na 15 km w połowie marca w Katowicach a potem to już półmaraton w dąbrowie i majowy maraton w Katowicach. Ciekawe czy w tym roku maraton też mnie tak przeciora jak w zeszłym roku. Tuż po maratonie obiecałem sobie ze następnym razem się mu nie dam. Ciekawe czy w tym roku uda mi się spełnić tą obietnicę.
Sobota i Niedziela upłynęły pod znakiem kursu intruktorskiego - fajnie się fruwało. Były rzuty nożne i rzuty poświęcenia. Były też trzymania - czyli unieruchamianie przeciwnika w parterze. Niektóre pozycje były dość ciekawe i dwuznaczne . Szczególnie kiepsko miała Patrycia która ćwiczyła z kolegą. Większość jednak zachowała się profesjonalnie i unieruchamiała przeciwników nie zajmując się skojarzeniami . Po południu pojechaliśmy do rodziców. Dzieci przehandlowane na tydzień