Weekend nastroił mnie bardzo pozytywnie. Jak widać po weekendzie przybrałem zaledwie 0,8 kg - to sukces. Nie to jednak jest najważniejsze. W sobotę po bieganiu się zważyłem. Byłem wypróżniony i lekko odwodniony po dziesięciokilometrowym biegu. Waga wskazywała 91,9 kg - rewelacyjny wynik. Niestety potem to nadrobiłem i licząc od sobotniego pomiaru to przytyłem trzy kilogramy - masakra.
Nie przejmuję się tym zbytnio. Raczej cieszę, że realnie ważę około 93 kg. Wahnięcia zwałam na to co mam w jelitach. Chyba pomiar sobotni jest najbardziej realny (albo najbardziej optymistyczny)
Córka zwiększa ilość kalorii, pomierzyła się też więc będziemy widzieć co się z nią dzieje. Dajemy sobie dwa tygodnie na sprawdzenie pierwszych efektów.