Cześć
przepadłam, a to za sprawą bloga, rękodzieła, działań artystycznych, chorowitego stycznia, dzieciaków i ferii, które właśnie się zaczęły. Z wagą jest teraz różnie - raczej tendencja rosnąca, ale nie pozwalam jej się wymknąć spod kontroli.
Brakuje mi warzyw bo te, które teraz można kupić są jakieś bez smaku... Trzeba tę zimę przetrzymać - bazuję na puszkach i mrożonkach, ale to drogi interes. Mięso jem sporadycznie - nie smakuje mi. Za to odkrywam tajniki przypraw - otatnio chili -hmmm fasolka w sosie pomidorowym z chili - mogłabym to jeść non stop. Oczywiście chili daję z umiarem bo nie lubię jak pali. Drugi ulubieniec to czosnek - prawie do kazdej potrawy go dodaję, no i imbir szczególnie w rosole hmmm...
Pozdrawiam, nie dajcie się wirusom i chudnijcie z uśmiechem.