Znowu sie porobilo. Slowo, samo "sie" ...
W skrocie wyglada to nastepujaco.
Jakis czas temu pojawil sie ktos z kim od dluzszego czasu to ja chcialam isc na randke. W koncu! Po wszystkich panach H i innych niedoszlych amantach, nareszcie ktos w moim typie. Inteligentny (a wrecz madry), blyskotliwy, zabawny, seksowny (do tego wysoki, przystojny i wolny). Po radach wszystkich wokol - "wez go sobie" - wzielam i sie umowilam :) Oczy blyszczaly, buzka sie smiala, motylki w brzuszku lataly, ale... pojawily sie sny, ktorych final w skrocie zawsze byl ten sam "to nie ten facet". Sen mara, bog wiara - mawialy babcie. Nieglupio, ale moje sny mnie nigdy jeszcze nie zawiodly... Nigdy niestety... Szlam jednak w zaparte... ma byc randka to bedzie. Wiecej, bedzie goracy jesienny romans. Dwa dni przed faceta zmoglo, charczal, chrypial, az sie dorobil przepieknego zapalenia oskrzeli, a randka sila rzeczy musiala zostac przelozona. I tu wlasnie sie porobilo... Gdybym na nia poszla, nic by sie nie wydarzylo.... tzn nie to co sie wydarzylo...
Sobote spedzilam z kumplem (?), takim zakumplowanym od 7 lat. Uslyszalam ze mnie kocha, zawsze kochal, ze chce, zawsze chcial miec dzieci, rodzine. Ze mna. I ze gdybym nie byla taka uparta wszystko byloby inaczej.
Prawda jest taka, ze faktycznie gdyby nie moj upor sprawy wiele lat temu potoczylyby sie calkiem inaczej. I wiem ze bylibysmy fajnym zwiazkiem. Dogadanym, przyjacielskim, cieplym, z duza przestrzenia dla realizowania sie kazdego z nas. Ale potoczylo sie tak jak sie potoczylo... Ja mam za soba malzenstwo, a on wlasnie sie rozwodzi... Nie wiem co z tym wszystkim zrobic, bo to nie jest proste. Wiem ze nie dam sie juz skrzywdzic, wiem ze nie wpakuje sie w zwiazek na odleglosc, wiem ze nie chce znowu zyc w zawieszeniu, ale tez ze wiazanie sie z kimkolwiek w takiej sytuacji jak jego jest niemadre i ryzykowne, no i przede wszystkim wiem ze nie potrafie nad tym co uslyszalam przejsc do porzadku dziennego i zupelnie nie wiem od ktorego konca zaczac to wszystko rozplatywac... :(
Killarka madrze mi napisala. Wszystko sprowadza sie chyba wlasnie do tego:
"W sumie on chce tego samego co Ty, prawda? pytanie 1: czy Ty też go kochasz i czy chcesz mieć dzieci właśnie z nim itd itp. Pytanie 2: czy to, co Ci teraz przeszkadza (choćby odległość) jesteście w stanie zmienić? Pytanie 3: czy chcesz w ogóle zacząć próbować to zmienić? bo przecież każda z nas chce sobie ułożyć zycie z mądrym facetem, który nas kocha i z którym się po prostu bardzo lubimy (znaczy się jak się chemia skonczy to będzie o czym pogadać... ;) ) + jest chemia..."
ad 1a ....
ad 1b tak
ad 2. tak
ad 3. tak