Poniewaz obaj panowie maja tak samo na imie (i sa nawet tego samego wzrostu), posluze sie nazwiskami: L. - nowy ; W. - stary i na ogol poczciwy kumpel.
L. chory (byl, bo juz nie jest) i gdyby nie to ze kolezanka spytala mnie czy wyzdrowial (w kontekscie tego co z randka) sama z siebie nie pomyslalabym nawet by spytac jak sie czuje. Spytalam wiec i ... ucieklam. Uroilo mi sie bowiem we lbie, ze nie powinnam [???] z nim sie spotykac, ze to nie fair w stosunku do [... do kogo wlasciwie tego juz nie wiem]. Dobrze ze L. to myslacy facet a jeszcze lepiej ze ma reflex. Randka bedzie. Ale dalej mi z ta perspektywa... jakos nie tak, a juz na pewno nie tak jak powinno sie czuc przed randka. Buuu....
W. natomiast zdenerwowal mnie nieprzecietnie, co mu zreszta wygarnelam bardzo konkretnie i nie przebierajac w slowach (calkiem jak nie ja). Zawinal ogon pod siebie i jak zbity pies pozegnal sie. Nie odzywa sie. Ja tez milcze (co tez calkiem jest do mnie niepodobne). A poszlo o... L. Zadal mi pytanie w rodzaju co u twojego chlopaka. Nie chcac tlumaczyc sie czy on moj czy nie, a juz na pewno nie chcac ruszac watku ucielam krotko ze 'dobrze' i sprobowalam zmienic temat. W. nie mogl powstrzymac sie od zlosliwosci. Prawda jest ze zawsze byl ciety na facetow ktorzy sie przy mnie krecili, ale po raz pierwszy ja tego nie zdzierzylam. Wypalilam ze skoro nie radzi sobie z odpowiedziami to niech nie zadaje pytan, a potem.... juz polecialo samo. Duzo powiedzialam i wszystko nadal podtrzymuje. Tyle pocieszajacego ze nie bede przepraszala bo i nie mam za co. Dyskusyjna pozostaje forma.
Wiem ze nie jest mu latwo, podejrzewam tez ze bedzie jeszcze trudniej i gorzej. Irytuje mnie ze nie wybiera najprostszych i najlepszych rozwiazan. Rozumiem jednak ze to jego droga i musi ja przejsc, nawet jesli bedzie to ta najdluzsza i wyboista. Tylko co z tego ... skoro nic z tej wiedzy, rozumienia i emocji nie wynika :((((
L. chory (byl, bo juz nie jest) i gdyby nie to ze kolezanka spytala mnie czy wyzdrowial (w kontekscie tego co z randka) sama z siebie nie pomyslalabym nawet by spytac jak sie czuje. Spytalam wiec i ... ucieklam. Uroilo mi sie bowiem we lbie, ze nie powinnam [???] z nim sie spotykac, ze to nie fair w stosunku do [... do kogo wlasciwie tego juz nie wiem]. Dobrze ze L. to myslacy facet a jeszcze lepiej ze ma reflex. Randka bedzie. Ale dalej mi z ta perspektywa... jakos nie tak, a juz na pewno nie tak jak powinno sie czuc przed randka. Buuu....
W. natomiast zdenerwowal mnie nieprzecietnie, co mu zreszta wygarnelam bardzo konkretnie i nie przebierajac w slowach (calkiem jak nie ja). Zawinal ogon pod siebie i jak zbity pies pozegnal sie. Nie odzywa sie. Ja tez milcze (co tez calkiem jest do mnie niepodobne). A poszlo o... L. Zadal mi pytanie w rodzaju co u twojego chlopaka. Nie chcac tlumaczyc sie czy on moj czy nie, a juz na pewno nie chcac ruszac watku ucielam krotko ze 'dobrze' i sprobowalam zmienic temat. W. nie mogl powstrzymac sie od zlosliwosci. Prawda jest ze zawsze byl ciety na facetow ktorzy sie przy mnie krecili, ale po raz pierwszy ja tego nie zdzierzylam. Wypalilam ze skoro nie radzi sobie z odpowiedziami to niech nie zadaje pytan, a potem.... juz polecialo samo. Duzo powiedzialam i wszystko nadal podtrzymuje. Tyle pocieszajacego ze nie bede przepraszala bo i nie mam za co. Dyskusyjna pozostaje forma.
Wiem ze nie jest mu latwo, podejrzewam tez ze bedzie jeszcze trudniej i gorzej. Irytuje mnie ze nie wybiera najprostszych i najlepszych rozwiazan. Rozumiem jednak ze to jego droga i musi ja przejsc, nawet jesli bedzie to ta najdluzsza i wyboista. Tylko co z tego ... skoro nic z tej wiedzy, rozumienia i emocji nie wynika :((((
Kometka81
29 września 2008, 16:54no my z jeżem też wczoraj wygarneliśmy sobie co nieco, ale zadzwonił potem, żeby powiedzieć, ze nie powinien mnie denerwować, bo dużo oboje pracujemy i mamy obniżoną tolerancję na świat wokół, powiedział, ze wie, że może zawsze na mnie liczyć. I znowu dopadły mnie wyrzuty sumienia, bo...czy zawsze? Rozmowy z Kotem są sympatyczne i radosne, ale czy przyzwyczajając sie do niego...nie maleje to moje "zawsze" dla Jeża. Zamotanie ;) ale tak...chwilo trwaj. Nie należy nad wszystkim sie zastanawiać. Czas szybko płynie:) Pozdrawiam :)))
Desperatka75
29 września 2008, 14:43to chyba obojętny nie jest, prawda? Zakręciło się trochę.... Buziaki<img src="http://www.e-gify.strefa.pl/gify/przyroda/kwiaty/kwiaty89.gif">
Cayoka
29 września 2008, 13:14taaaa... już ja wiem, jak irytujace jest, jak ktos zachowuje sie jak pies ogrodnika, a udaje, ze nie dostrzega najprostszych mozliwych rozwiazan... mi w bilansie zyskow i strat irytacja nakazala ograniczyc 'widzenia'... choc kontakt pozostal i tesknota rowniez... :(
oficjalnaJ
29 września 2008, 10:26Nie zazdroszczę sytuacji z Panami ... brr. A z innej beczki - jak ty to robisz, że o 4 jesteś wogóle przytomna? Ja przez ostatni miesiąc wstaję przed 6, po to, żeby rowerkować, ale jest to dla mnie nadludzki wysiłek (wstawanie oczywiście). Bużka.
bojza
29 września 2008, 09:49ja z jednym dojść do ładu tyle lat nie mogę, a ty z dwoma porządek chcesz zrobić.Ale sytuacja nie do pozazdroszczenia:(