Co prawda na uczelni trwa jeszcze sesja egzaminacyjna, ale ja mam wszystkie zaliczenia za sobą.
Mam czym się pochwalić, bo do tej pory moja średnia wynosi 5,0.:)
Czekam jeszcze na jeden wynik z egzaminu u bardzo dziwnej i ekscentrycznej pani profesor, która w trakcie świąt Bożego Narodzenia fatalnie złamała nogę, i cierpiąc w szpitalu nie zapomniała przesłac wirualnych zagadnień ze swojego przedmiotu do swoich asystentek.
Trudno mi ocenić z jakim skutkiem napisałam ten egzamin, bo pani profesor niezbyt często zaszczycała nas swoją obecnością na wykładach, a wieść uczelniana niesie, że lubi (dla zasady) uwalić 80% studentów przy pierwszym podejściu do egzaminu.
Nie rozumiem niestety takiego podejscia szanownej pani profesor,bo skoro nie wymagała zbyt wiele od siebie, tyleż samo powinna wymagać od swoich słuchaczy.
Cóż, jakaś idealistka ze mnie :) Wiem.
W ogóle ciężki jest ten drugi rok studiów. Masa zajęć i do tego praktyki międzysemestralne, nie mówiąc już o przymusowym (o ironio hehehehe), wolontariaciel, który nalezało odbyć, aby zdać egzamin u wspomnianej pani profesor :)
I co ja biedna mam dziś ze sobą począć? Ostatnie 3 tygodnie tak intensywnie się uczyłam, że dziś czuję jakąś pustkę :) Dziwnie jakoś :)
Oliwka sprząta kuchnię, gotuje się zupa, a ja najchętniej położyłabym się do łóżka.
No i jeszcze o Patryku. Niezbyt długo pojeździł sobie biedaczek na tych nartach. Właśnie wczoraj wsadzili mu nogę w szynę, bo synek naderwał sobie więzadło w kolanie.
Tyle czekania, tyle pieniędzy i dziecko zostało unieruchomione :(
Dziś ma dzwonić do mnie dyrektorka i musimy podjąc decyzję czy zabrac dziecko do domu, czy jednak zostanie do końca .
Co jeszcze ? Zalewa nasze gorzowskie schronisko dla psów i podjęliśmy decyzję, że zaopiekujemy się jednym czworonogiem. Nie wiem co na to moje koty, ale cóż, musza przywyknąc :)
I Agata jutro przyjeżdża ..... i jak zwykle coś tam u mnie się dzieje .
A dieta? Po japońsku- jako tako. Ajtam, ajtam.....:)