:)
z mniejszym lub większym uporem przeprowadzam pierwszą fazę diety Ducana. jest 3 kg mniej, co zresztą nie oddaje stanu rzeczy- ważniejsze, że wszystkie spodnie zsuwają się z bioder, a ja czuję się świetnie!!!!!
here i go again on my own :)
udało mi się wrócić do tego, co osiągnęłam. walczę dalej- mam silną
motywację. nawet jak mi się po drodze noga podwinie, to nie panikuję,
im szybciej się pozbieram, tym lepiej :) nie łatwo przebrnąć przez
pierwszy etap tej diety, po 3 dniu się złamałam, ale jest RESTART!!!
pierwszy etap- 10 dni diety wysokobiałkowej, ograniczam węglowodany!
jem jaja, ryby, twarogi, jogurty, kefiry :) jak zawsze pestki i
orzechy, zielona herbatka, mnóstwo kawy do tego :) przebrnę!!!
ze wzg na sesję mam teraz mało czasu, ale postaram się wkrótce opisać
dietę, którą stosowałam do tej pory, zalecenia lekarki oraz jak
zamierzam to zmodyfikować teraz :)
:/
poranne pomiary dobiły mnie- czułam, że ostatnie poczynania odbiły się na wadze, ale liczyłam, że zmiana jest mniejsza. niestety oficjalny wynik jest następujący- 3 kilogramy do przodu i w ogóle niefajnie! :(
ale zaczęłam wczoraj dietę, czuję się trochę lepiej, powraca wiara i optymizm.
jem głównie białka- jaja, ryby
wybieram się dziś na zakupy- dorzucę do menu trochę twarogów, jogurtów, kefirów i zamierzam spełnić małą zachciankę- krewetki... :D
i dalej, i dalej w paraboli czasu....
od października zwalczyłam 8 kg (było już 77, ale ostatnio mała porażka!). straaaaasznie potrzebuję jeszcze kolejnych 5-6, aby móc czuć się wreszcie normalnie i móc bardziej przykładać wagę do zdrowia niż wyglądu. po zrzuceniu tych 8 kg jest mi bardzo trudno ruszyć każdy kolejny gram, a nawet najmniejsza wpadka jest od razu widoczna w postaci wywalonego brzucha i skoku wskazówki na wadze... :/
nie chcę zaprzepaścić tego, co udało mi się osiągnąć do tej pory. od jutra zaczynam dietę niskoweglowodanową. wiem, że monoskładnikowe diety nie są najlepszym pomysłem, ale muszę podkręcić trochę metabolizm.
plan jest następujący:
- przynajmniej dwa razy/tydzień aktywność fizyczna
- zero alkoholu\
- dieta (10 dni bez węglowodanów, kolejne fazy stopniowego wprowadzania węgli) aż do osiągnięcia wagi 72 kg (max dla mojego wzrostu)
- zrównoważona dieta (dbamy o zdrowie!)
jutro START!!!!
@import url(/themes/default/css
zostało mi 20 dni.... :/
do wesela! na szczęście nie swojego... piszę "na szczęście", bo aktualnie nie mam warunków do wbijania się w białą suknię ;) hehe- babskie marudzenie :P
wiem, że w 20 dni cudów nie zdziałam, przynajmniej nie w zdrowy i rozsądny sposób... ale myślę, że jakieś 3-4 kg poprawiłyby mi samopoczucie!
tymbardziej, że porzuciłam ćwiczenia na siłowni- ze względu na pogodę! nie jestem w stanie się zmusić do siedzenia tam 2 h, gdy na zewnątrz taka pogoda! przestawiłam się na rolki, jednak to nie to samo... ale mam nadzieję, że drobne zmiany w mojej diecie plus rolki dadzą podobne efekty :D
:)
sama nie wiem, co napisać... że wracam? że się nie poddam? że zaczynam od początku? że?????
eh, to już wszystko było!
ale w tym wyścigu najważniejsze jest nie to, jak szybko biegniesz, ale jak szybko wstaniesz po upadku... no to wstałam :D czy szybko? nieważne... WSTAŁAM!
zaraz biegnę na siłownie, pomyślę nad bardziej konkretną dietą, jeszcze raz spróbuję przejść przez szóstkę Weidera...
hehe a co mi tam?!życzcie mi szczęścia, bo ja nam wszystkim życzę!!!!!!!
powolutku, powolutku....
udało mi sie opanować moj monstrualny apetyt, ale wciąż mam problemy z opanowaniem swojego lenistwa....
już drugi tydzień wybieram się na siłownie.... i jakoś ciagle mi nie po drodze! może to dziś jest ten dzień???????
Powrót...
aktualnie trochę powrotów w tym moim życiu ma miejsce- powrót do kraju, powrót na studia, powrót do dietowania itp
zawaliłam sprawę strasznie w ciagu ostatnich 3 miesięcy. czuję się z tym fatalnie. nie mam ochoty wychodzić z domu, nie mam na nic siły i wyglądam strasznie!!!!!! jestem jakieś 15 kg do przodu, jeśli nie więcej, bo boję się nawet wejść na wagę.... koniec z odsuwaniem decyzji w nieskończoność!!!!! tym razem zaczynam od TERAZ!!!!!!!
Plany, plany, plany....
Poziom mojej motywacji wciąż utrzymuje się na dość wysokim poziomie, więc są szanse na to, że coś z tego wyjdzie :)
Mam teraz sporo na głowie, więc nie ma czasu na nudę, a to główna przyczyna mojego jedzenia.
W międzyczasie robie jakieś notatki, część z nich będę przerzucać tu, więc mogą się tu pojawić ogromne monologi.... :)
<1 kwietnia 2007- ... wystarczył moment i już pokusa zwyciężyła... miałam godzinną przerwę, którą postanowiłam spędzić nad kawką. Skończyło się na słodkiej (!!!! przecież ja nie słodzę od kilku lat!!!) białej kawie i jagodowej muffince. I jeszcze bezczelnie sama siebie przekonuję, że to nic takiego, skoro ciągle na wszystko uważam, to od czasu do czasu należy mi się ciutka słodkości... Tylko, że ta ochota na słodycze jest gigantyczna! Przez dwa dni wchłonęłam sama całą czekoladę!!! Myślę, że to wynik zbyt rygorystycznych ograniczeń w jedzeniu, jakie sobie ostatnio narzuciłam.. Muszę opracować jakiś konkretny plan i się go tzrymać. Punkty na dziś:
1. Stała ilość i pory posiłków- 10, 14 i 18
2. Nie podjadamy między posiłkami :|)
3. Wykluczamy wszelkie słodycze, ale jeśli zaistnieje potrzeba, to jedna porcja w niedziele po obiadku
4. Co to w ogóle za pomysł z tym słodzeniem kawy??? Nie słodziłam tyle lat i tak ma pozostać! :) (zawsze zostaje słodzik w sytuacjach kryzysowych...) no i bez mleka oczywiście, koniec tego dogadzania sobie
5. Żadnego jedzenia po 18, choćby się paliło i waliło. Jutro też jest dzień :)
6. Woda, woda, woda! Butla wody everyday!
7. Więcej świerzyzny! Warzywa priorytetowo wybierane na surowo i przed owocami
8. Unikamy tłuszczów, gdzie się tylko da :)
9. Więcej ruchu!!!! Siłka i basen, kiedy tylko możliwe
10. Nowe hasło- WIZUALIZACJA!!!!>
Wyjaśniła się sprawa słodyczy- odezwała się kobieta we mnie. W tym miesiącu zamiast PMS pojawił się czekoladoholizm :) ale miejmy nadzieje, że już po wszystkim.
A od jutra nowa dietka! Znalazłam w jednym z pamiętników na Vitalii. Wygląda ciekawie, więc sprawdzę... :)
Staaaaart............
wiosna, wiosna, wiosna... :D świat się budzi do życia- najwyższa pora, bym i ja się przebudziła z ziomowego letargu! :)
pierwsze koty za płoty- jedzenie ograniczyłam już kilka dni temu, zwiększyłam też aktywność fizyczną- siłownia, basen, aerobic. czuję się nawet ciutke lepiej
zatem nowy sezon można uznać za rozpoczęty!!!
:)