Witam Was wszystkich.
Na początku chcę napisać, że post długi, ale gdzie jak nie
tu mam się wyżalić…..Mąż mnie nie rozumie chociaż bym na głowie stanęła!!!
Zacznę od tego, że wczoraj byłam umówiona u fryzjera na
godz.18.30.
Późno…..ale zawsze ze wszystkim muszę czekać na męża, który
przyjeżdża z pracy (w okresie zimowym) około 17.30. Ani ja, ani mąż nie mamy
żadnej rodziny w Trójmieście, aby ktoś mógł chociaż na godzinkę popilnować
małego.
Fryzjera odkładałam już 3 razy – ze względu na późny powrót
męża.
W środę i czwartek przypominałam mężowi o fryzjerze, którego
miałam w piątek (na 18.30). Powiedziałam,
że się z nim rozwiodę jak znowu się spóźni, bo wyglądałam jak łajza!!!
Przyjechał, a ja pojechałam do tego fryzjera przed 18.
Pomyślałam sobie, że wejdę do kilku sklepów, bo rzadko kiedy mam okazję.
Z pracy zawsze synka muszę odebrać, a ja z nim nie lubię
chodzić po sklepach z ciuchami…chyba że drobne zakupy spożywcze.
Pojechałam więc o niecałą godzinę wcześniej do tego
fryzjera.
Kupiłam spodnie o
2 numery za małe.
Tak…..za małe! To było specjalnie! Mąż gdyby wiedział to by mi
kazał puknąć się w czoło !!!
POSTANOWIŁAM: To ma być moją motywacją i KONIEC! Kupiłam te
spodnie i …
Tak w formie wyjaśnienia, bo nie wiecie jak wyglądam:
Mam grube, gęste, ciemne włosy. Są tak grube, że chyba nie
było ani jednej wizyty u fryzjera, który nie skomentował moich włosów.
Dla pokazania Wam jak wyglądały, wstawiam kilka zdjęć na
przełomie 7 lat. Zmienić się nie zmieniły….no chyba, że długość. Chcę Wam
pokazać głownie kolor.
One nie są czarne, tylko ciemno brązowe. Zdjęcie trochę oszukuje.
A tu związane:
Mimo, że włosy mam grube, to nie lubiłam i nie lubię chodzić
w rozpuszczonych.
Z tego względu, że są ciężkie. A jak je rozpuszczę to baaaaardzo
mocno „oklapują” na górze z ciężaru. Dlatego jak chodziłam do fryzjerów, to
bardzo mocno mi je cieniowali – dla uzyskania lekkości.
No więc…..2 lata temu byłam u fryzjera stylisty (wielka różnica pomiędzy tylko
fryzjerem), który specjalizował się we fryzurach takich można powiedzieć awangardowych,
z wygoloną częścią głowy.
No i zaproponował mi od razu po dotknięciu włosów, że ma dla
mnie propozycję, ale nie powie mi od razu, bo ucieknę z fotela……Powiedział, że
mi powie i wytłumaczy przed samym cięciem.
Pokazał swoje zdjęcia, swoje cięcia z wygoloną częścią głowy….wtedy
mi aż serce zabiło mocniej :D
Zaproponował mi wygolenie „od dołu”. Przekonywał, że jak nie
będę chciała pokazywać miejsca wygolonego, to rozpuszczam włosy i sprawa jest załatwiona.
A większej „lekkości” nie uzyskam.
I tym mnie przekonał.
Wyglądało to tak jak na zdjęciu poniżej.
Zaznaczam, że to nie jest moja głowa (zdałam sobie sprawę,
że nawet 1 zdjęcia sobie nie zrobiłam), tylko z wyszukiwarki wujka gogle ze
strony papilot.pl.
W czasie tych 2 lat (bo tyle czasu miałam wygolony dół)
będąc u różnych fryzjerów, można powiedzieć, że spierdolili całą tą linię wygolenia!
Powiem Wam, że nawet golić …… z pozoru taki mały kawałeczek………. TRZEBA UMIEĆ!
Dlatego postanowiłam ostatnio, że zapuszczam znowu te wygolone włosy.
I wczoraj powiedziałam to fryzjerowi, który mnie ścinał.
Aha…byłam w ogóle wczoraj w salonie Loreal. To nie był żaden
„osiedlowy fryzjer” (bez obrazy dziewczyny jeżeli kogoś uraziłam).
Chodzi mi tylko o to, że ludzie w
firmowych salonach (przynajmniej tak mi się wydawało, nawet z rozmów z
fryzjerami), są bardzo często szkoleni.
No i po raz n-ty powracając do
wczorajszej wizyty….
Mówię mu to co opisałam Wam oraz
to, że chcę je mocniej skrócić ze względu na to, że teraz będę chodzić cały
czas w rozpuszczonych włosach, bo muszę poczekać, aż wygolenie odrośnie, a nie
chcę chodzić we włosach prawie do pasa.
Powiedziałam, aby odrosty zrobił
zbliżone do tych włosów które są poniżej. Zaufałam……..przyznaję to, bo nawet
karty w próbkami kosmyków mi nie pokazał…..
Pierwsze co zrobił, to złapał moje
wszystkie włosy i ściął je nożyczkami tak do ramion!
Zaraz poszedł (niby) farbę
szykować, ale widziałam, że te ścięte włosy schował do szuflady.
Pomyślałam sobie, że to już 3 taka
sytuacja, gdzie fryzjer chowa moje ścięte włosy do szuflady, nic mi nie mówi. A
ja jak taka łajza pieprzona nawet nie miałam odwagi zapytać: „Dlaczego Pan
schował moje włosy do szuflady?”
To mnie denerwuje we mnie. Jestem
taką dupą, która ma strach zapytać się o to…….wracając do fryzjera……….ściął
włosy, schował do szuflady, nałożył farbę…….siedziałam ok.pół godziny, po czym
masaż głowy, mycie i……….ścinanie……..
Lekko przyciął z tyłu, kazał
odwrócić głowę w lewą stronę……odwróciłam……przyciął wtedy przód lewej strony z
tyłem………kazał odwrócić głowę w prawo……..odwróciłam…….przyciął przód prawej
strony z tyłem!
W ogóle nie brał do góry włosów
przy ścinaniu – tak jak to wszyscy zazwyczaj robili…
Pomyślałam sobie….”jakaś nowa
metoda ścinania, czy co?”…..i dalej jak taka pieprzona dupa wołowa nie
zapytałam o nic.
No i przyszła pora na suszenie…….wiadomo
włosy jak są mokre to nie widać też dokładnie koloru……..suszy, suszy…………suszy i
suszy……..ręce aż mu mdlały…….suszył na grubą szczotkę……..no i mi mówi, że:
- „zapraszam Panią do umywalki, bo
trzeba poprawić kolor, ponieważ wyszedł za jasny w stosunku do włosów które
były już farbowane”
- ja: ……nic nie powiedziałam, bo
do mnie nie dotarło o co mu chodzi, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam…..
- przy umywalce pytam: „Ale one są
za jasne czy za ciemne?”
On: „za jasne w stosunku do włosów
niższych” …… czyli masz odrost i dalej
włos farbowany….i jemu chodziło o ten włos farbowany..
Nałożył znowu jakąś farbę, znowu
siedziałam ok.pół godz.z farbą. Głowa zaczęła mnie szczypać i wtedy zaczęłam
się „filmować”.
Zapytałam czy łysa nie będę?
On: „nie, nałożymy odżywki i
wszystko będzie ok”. Nie uwierzyłam mu specjalnie, bo sam wydawał się
zdenerwowany.
Była godz.20.30.
Zapytałam „Do której godziny jest
czynny ten park handlowy, bo samochód mam w parkingu podziemnym, a widzę, że
wszyscy na około wychodzą i zamykają?”
On mówi: „Do 21.00, ale parkingu
nie zamykają i że się wyrobi z suszeniem i ułożeniem do 20.50”
Wiedziałam, że nie zdąży…..
No i po drugim nałożeniu farby,
pieczeniu czoła po zmywaniu jakimś spirytusem śladów farby suszył szybko, bo
widział chyba po mojej minie, że coś mi nie pasuje….
Widać było, że sam się męczył….ręce
mu mdlały, opuścił fotel na którym siedziałam tak, że kolana prawie z brodą
były, czyli nie miał sił już w rękach…….jakiś taki spięty się zrobił……
Zapłaciłam 259,00zł.
Wyszłam…….znalazłam jakieś lustro
i …..poryczałam się….
Poryczałam się dlatego, że:
- jestem taką głupią pipą, która
boi się zapytać albo skomentować to co ktoś robi mimo, że to jest mój pieprzony
łeb i mogę wyglądać jak kretyn!!!
- to że nie podobał mi się ten
kolor – po dwóch farbowankach!!!!
- to, że wyglądałam jak by mnie
krowa oblizała, mając takie grube włosy!
Jestem DUPĄ przez ogromne D!!!!!
Jak przyjechałam do domu,
powiedziałam mężowi, aby mnie obejrzał….
Stwierdził, że są o wiele wiele
krótsze, kolor inny i tak jakby długość włosów z prawej i lewej strony się
trochę różniła….KURWICA MNIE ZŁAPAŁA!
Zaczęłam kląć, wyzywać tego
fryzjera……mąż powiedział, że przesadzam……ale ukradkiem patrzył na mnie jak
siedzieliśmy, a ja wtedy z pyskiem „co się tak patrzysz? Źle mnie ściął? O co
ci chodzi, ze się patrzysz cichaczem?”
A mąż: „Nie przesadzaj…….patrzę,
bo jest o wiele krócej i wyglądam inaczej”
Facet to nie widzi nic!!!! Chyba,
ze przyjdziesz z długich włosów na krótkie, z kręconych na proste, albo z
ciemnych na blond!
Wyglądam jakby mnie krowa
oblizała. Nie płakałam nawet dlatego, że spieprzył włosy, bo włosy mam grube,
dosyć szybko rosną…….no zdarza się……..tylko chyba bardziej z mojej DUPOWATOŚCI!
I że zapłaciłam za swoją dupowatość AŻ 259 ZŁ!!!!
I mam pytania do fryzjerek
obecnych albo byłych oraz do wszystkich pozostałych:
- czy ten fryzjer powinien był
mnie poinformować, że chowa moje włosy?
- i jak ja wyglądam? Lepiej było czy jest?
Zdjęcia aktualne;
A co do diety to jest ok. Nie tyję
ale i nie chudnę, ale nie czuję się piękna przez te dziadowskie włosy.
Dzisiaj jeździłam na rowerze ponad
godzinę – spaliłam ponad 700 kcal jak nigdy!
Tak długo jeździłam, bo przez
ostatnie 3 dni NULL!!! Paskudnie się z tą myślą czułam!
2 dni nie ćwiczyłam – przez depilację
laserową.
A wczoraj nie ćwiczyłam, bo
przyjechał teść ze szwagrem.
Jutro chcę też „więcej” poćwiczyć.
Miłej soboty i niedzieli!