Cześć Wszystkim!
Dawno mnie tu nie było, bo miałam sporo na głowie. Ci, którzy czytali moje wpisy wcześniej wiedzą, że mój tata ma raka. Niestety 28 grudnia zeszłego roku lekarz zbadał tatę i uznał, że to koniec. Nie dał mu już chemii, bo by i tak go zabiła. Uznał, że mamy zabrać tatę do domu i dać mu umrzeć w spokoju. Wkurzyłam się i zrobiłam mojemu ojcu kuracje do której namówiła mnie jakaś babka z internetu. Po 2 miesiącach poszliśmy zrobić wyniki. Pielęgniarka była w szoku, bo na scyntografii zobaczyła regresję. Ona była pewna, że na kościach będzie teraz katastrofa. Ostatnio jak nas widziała patrzyła na nas z politowaniem. Lekarz totalnie zgłupiał jak poszliśmy do niego z wynikami, bo myślał, że mój tata umarł już w styczniu. Mojemu ojcu znowu został przepisany lek, ale dodatkowo robimy kuracje naturalną skoro działa. Tata jeszcze jest słaby, ale już jest lepiej. Zobaczymy co będzie dalej. Z nadzieją zawsze żyje się lepiej.