MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych
dzień dzisiaj. Są różne , lepsze ..i gorsze , takie jak dzisiaj. Najpierw zaspałam , obudziłam się 7 30 a dzisiaj mój dzień " zakupowy". Więc Szczeżuja zawiozła mnie po zakupy, nieduże ..bo mam i mój sos do spaghetti i rosołki z gotowania mięsa na pasztety, więc niewiele kupowałam, głównie warzywka . Tym bardziej, że przecież w przyszłym tygodniu jestem w Krakowie. Od dzisiaj mam nowy obowiązek , wczoraj zadzwoniła moja porąbana siostra...z litanią na temat badań , wizyty i leków...nie wiem po co dzwoni do mnie ..skoro dostęp do maminego IKP ma Długoręka i to do niej trzeba dzwonić w takich sprawach , ale ok ..wysłuchałam ( po czym zadzwoniłam do Długorękiej i przekazałam " dyrektywy" ) ale wreszcie po ponad tygodniu hrabinia Wal Godechą oświadczyła ...." masz przychodzić do mamy? Codziennie?" Ooooo tu mi zawrzało, bo napisałam dwa razy w tygodniu, nie, nie codziennie bo mi kręgosłup wysiada i Szczeżuja też odświadczyła, że nie będzie codziennie tracił czas na wożenie mnie do mamy. Mogę przychodzić we wtorki i czwartki. Łaskawi wyburczała że dobrze. No i jadę dzisiaj , potem we czwartek ..choć mam go napięty niczym strunę. Ale w przyszłym tygodniu mnie nie będzie ..nie wiem jak to zorganizują czy znowu mama będzie na suchym prowiancie. Od jutra zaczyna mi się zabawa z papu dla dzieci na sobotę, jeszcze dzisiaj kupiłam dla Ali świetny trójpak bodziaków na lato...takie cytrynkowe w klimacie ( oraz wzorkach i kolorkach) a dla Kazika ( oraz Ali w późniejszym terminie) bardzo fajne książeczki w Lidlu - gruba tektura, strony z wyjmowanymi puzzlami, a pod puzzlami rysunki z nieco innym układem zwierzątek - jedną książeczkę kupiłam o zwierzakach w zoo, a drugą o zwierzątkach na wiejskim podwórku. Były jeszcze jakieś trzy wzorki ...ale ponieważ nie miałam pojęcia jaka jest cena książeczki a naprawdę czułam się fatalnie , to zaleciłam Panudziadkowi, żeby jeszcze dokupił inne książeczki ( jak znam życie to jego jedna komórka pamięciowa tego nie zarejestrowała). Dzisiaj odkryłam że mi zakwitła kalia ...liście przyrastały pięknie od dawna, dzisiaj ją odwróciłam i znalazłam kwiat - kwitnie ta fioletowa , w drugiej doniczce wyłażą pięknie liście tej rdzawopomarańczowej, mam nadzieję że niedługo zobaczę i u tamtej kwiaty. Tymczasem obrazkowo.
No to miłego popołudnia ...przygodo...przygodo ahoj!!!
dawno takiego nie miałam . W sobotę najpierw sprzątanie świata, w zasadzie byłam " dokumentalistką" czyli fotografowałam, było miło...rozmowy ( oczywiście większość na temat tej nieszczęsnej budowy), kiełbaska z grilla ( nie pamiętam kiedy jadłam kiełbaskę a tym bardziej z grilla), wróciłam przez park, kilka zdjątek ..a w domu zabrałam się za gotowanie mięsa i warzywek na pasztety ..te pierwsze dla Paszczurzątka młodszego ( bo przyjeżdża w sobotę po raz ostatni siama...potem już z Alą) i dla pani Emilki. Kolejne " cieplutkie" będę piekła tuż przed świętami. Ugotowałam, wyjęłam do studzenia, zrobiłam jeszcze chlebek, odstawiłam żeby wyrastał i poszłam zmieniać czas. Wczoraj byłam umówiona z klientką ..warunkowe umorzenie pozbawienia wolności. Raniutko wstałam, zmieliłam mięso - myślałam że zniosę jajo względem stania i słabości kręgosłupa. Pasztety do piekarnika a tu dzwoni pan klient i pyta o której mogą przyjechac...no to stwierdziłam że już mogą ...pomyślałam sobie, że taka piękna pogoda, napiszę pismo i polecę pospacerować i tak było. Szybko przyjechali, załatwiliśmy sprawę, wyjęłam pasztety i polazłam w park. Przed wyjściem pytałam domowy Bankomat czy jest ciepło ( bo słonko świeciło pięknie) tak , tak ...ciepło, no to założyłam cienką kurteczkę ...a wieje? nie, nie wieje ...no to nie założyłam apaszki ...kurnia ..jak mnie wypi...ździło, bo wiał zimny wiatr...to głowa mała. Jak wróciłam do domu to gorąca herbata i do łóżka bo mną telepało , dawno mi nie było tak zimno. No ale ...jeszcze przeżyć ten tydzień i jazda do kochanego Krakowa. Zaczęłam już brać żelazo, powinnam być mniej bezsilna ..do łażenia. Wiosna objawia się coraz śmielej. I dobrze , szkoda tylko że tak sucho...okropnie sucho. Wczoraj patrzyłam jak niski stan wody jest i w parkowym stawie i w rzece.
Pięknego początku nowego tygodnia, dzisiaj ma być ...gorący dzień. Ahoj!!!!
rankami koszmar, kompletna bezsiła. Wczoraj to jak pisałam w ogóle były jazdy. A o 16 złapałam nikusia i poszłam w p...........ark. Było cudownie, noga nie bolała, kuśtykać nie kuśtykałam, cudowny chłodek, ja lekko odziana nieupocona niczym ruda mycha po porodzie. Wspaniale. Dzisiaj przyszły mi kody recept na żelazo i skierowanie do neurologa, jako zasłużona w dawaniu ...mam już umówioną wizytę na dzień mego urodzenia :D . W ogóle się dzieje, dzisiaj dzwonili z Fundacji, coraz większy smród zaczyna się unosić nad " inwestycją" ale machina ruszyła, dlatego raz jeszcze bardzo proszę każdą dobrą duszę o wsparcie. https://zrzutka.pl/a77sm7?fbcl.... W ogóle przedwczoraj przyjechała Długoręka ( była z mamą u nefrolog) jak zobaczyła co się ze mną dzieje przy wynajdowaniu kolejnych kwiatków w tej sprawie ( np. zmienił się sposób użytkowania terenu, już wniosłam o dostarczenie mi decyzji która zmieniła te tereny z wypoczynowo rekreacyjnych na mieszkaniowe!!!) , to wczoraj napisała do mediów społecznościowych z prośbą o podesłanie nam jakiegoś dziennikarza, żeby się zajął tematem, zresztą dzisiaj prawnik też mi powiedział, że zamierzają to nagłośnić , jak to powiedział " im więcej nam pani przysyła, tym bardziej widać jak grubymi nićmi jest szyta ta sprawa" . A jak dzisiaj usłyszał, że to tereny w wieczystej dzierżawie to w ogóle stwierdził że to zmienia postać rzeczy.
Generalnie ...zwariuję, zwariuję niedługo przez mój stan cielesny. Chcę odpoczynku ( choć jak mówią co niektórzy " przecież ty nic nie robisz"). Najlepiej by mi było na mojej prywatnej wyspie ...np. na Malediwach ..ponudziłabym się miesiąc , zresetowała i wróciła. No ale tymczasem ...trochę wczorajszego parku.
No to lecę moi drodzy ..na rybkę, surówkę z kapustki i herbatkę...bo oczywiście od rana w papierach, wysyłam zdjęcia prawnikom, ściągam kolejne dokumenty ...obłęd...co u mnie jest normą. Pięknego początku weekendu. Ahoj!!!!!!!!!!!
o ludeczkowie , dosyć tego, dosyć, koniec, finito, .......co kto chce niech wstawi w miejsce kropek. Poszłam rano do minicentrum ...jakieś 300 m ode mnie. Wreszcie wyrwałam od Bankomatu kasę, którą z własnej kieszeni wyjęłam na zapłacenie telefonów. Przy okazji weszłam do Biedronki ( nie cierpię tego sklepu, ale kapsułki do prania mają najtańsze), do Pepco...kupiłam Ali uroczą bluzeczkę ..będzie jak znalazł ...kiedy dzieć skończy roczek, dla dzieci kupiłam fajną zabawkę - tablicę, wzory zwierzątek i mazak , do wielokrotnego zmazywania i rysowania od nowa. Oczywiście pierwszy skorzysta z tego Kazik...bo wcześniej opanuje trzymanie pisaka w rączce. Zabawka wyprodukowana przez polską firmę ( a właśnie zastanawiałam się nad kupnem rzutnika na którym podobnie się rysuje), niedroga. Kupiłam i poszła do magicznej szuflady w której są " zabawki przyszłościowe". Potem weszłam na moment do Rossmana po zabezpieczenia, potem jednak polazłam do Obi w nadziei , że trafię na przecenione dendrobia - no i ...a jakże przez tydzień jest promocja - 20% na kwiaty. Ale i tak dendrobium kosztowałoby ponad 70 zł, więc zrezygnowałam , chociażby z racji , ścibolenia kasy na prawników. Ale kupiłam biały storczyk, do tej pory miałam ten kolor w głębokim poważaniu ...po prostu nie lubię bieli..ścian, mebli, dodatków i kwiatów też, ale....kiedy byłam ostatnio w ogrodzie botanicznym w Krakowie i przyjrzałam się białym storczykom i zobaczyłam ich ...warżki w różnych kolorach( szczególnie podbiły mi serce pomarańczowe) to stwierdziłam, że pora i na białe. No i znalazłam dzisiaj odpowiedni egzemplarz i przytachałam. I myslałam że umrę...jak doszłam do domu to się tak trzęsłam, że nie byłam w stanie napić się wody. Dosyć ...przez te jazdy krwawe to dorobiłam się anemii, po południu zadzwonię do lekarki po żelazo ( bo okazało się że nasza przychodnia nie jest podciągnięta pod IKP i nie mogę sobie zamówić leku on line), przy okazji od razu postanowiłam się rozprawić z kręgosłupem, też mam już dosyć. Pobolewa, naddupie lewe, choć mniej niż w styczniu, ale kiedy idę czuję że dość mocno utykam, poza tym boli mnie przód uda i ta lewa noga, która była sparaliżowana robi się słabsza. Koniec...pora się reanimować i regenerować ...przecież mam długo i namiętnie kicać po Krakowie. Zatem wysłałam smsa do kolegi neurologa ( bardzo dobrego, który pacjenta traktuje nie tylko jako przypadek neurologiczny ale całościowo) z pytaniem czy przyjmuje gdzieś na NFZ, jako ta co daje dużo i wie komu dać ...wizytę na NFZ musze mieć w ciągu tygodnia a mam świadomość, że do diagnozy będzie potrzebny rezonans a może i jakie usg biedra, płacić nie mam zamiaru, z powodu ....patrz wyżej. Jak już trochę opanowałam ciele, a Skorupiak się pojawił to mu rzekłam " wiesz...niedługo będą moje urodziny, może byś poszedł do Obi i kupił mi dendrobium ...każde w innym kolorze , jest chyba 4 czy 5 kolorów. Do 31 marca jest rabat 20 % , teraz są po 92 zł ( bo chłopu można mówić ...dendrobium, falenopsis...po prostu trzeba jasno powiedzieć storczyk za 92 zł albo za 35 :D ) , na co Małż ...92 za wszystkie? No dobrze, że siedziałam, bo bym runęła. Mówię mu grzecznie ...człowieku, jakby 5 storczyków kosztowało 92 zł ...to nawet gdybym miała pazurami szorować po trotuarze, to bym je przywlekła do domu. O i tak sobie " prezent urodzinowy" zamówiłam ...( jak sobie kupię to będę miała).
Tymczasem dzisiaj będzie storczykowo, na początek nowinek ...27 w moich zbiorach.
teraz te które ze mną już " w kołoperują" czas jakiś
I tym kolorowym akcentem żegnam się z wami, cudownego, słonecznego, ciepłego wiosennego popołudnia. Ahoj przygodo. Przygodo? ...........ahoj!
co tygrysy lubią najbardziej. Wczorajszy dzień spędziłam na warsztatach na temat komunikacji, nie autobusowej ani kolejowej ale międzyludzkiej. Rewelacja !!! Super grupa osób " warsztatujących się" , świetni wykładowcy, bardzo ciekawe wskazówki jak mówić ( na 4 poziomach), żeby być dobrze zrozumianym no i jak rozpoznać kto mnie , którym, z 4 " uch" słucha ( oczywiście uszy się sprawdzają w częstych kontaktach, bo jednorazowego słuchacza raczej nie da się rozszyfrować). Przy okazji , wyszło mi to co podejrzewałam, że jestem uchem rzeczowym, czyli jestem ...mężczyzną :D :D :D ( bo to przeważnie mężczyźni mają dominujący filtr rzeczowy podczas słuchania - czyli, należy do nich mówić konkretami), zawsze mówiłam , że wolę i łatwiej mi się rozmawia z facetami. Mam wielki niedosyt i prawdopodobnie będziemy organizować jeszcze kolejne warsztaty na temat komunikacji. Wróciłam do domu i padłam ...po prostu padłam ...byłam pioruńsko zmęczona do tego jeszcze " przemarsz przez morze czerwone" odbiera mi siły, na szcżęście powoli bo powoli ale jest coraz lepiej. Zatem konkluzja ....będę żyła. Nie wiem czy wszystkich to cieszy...ale trudno. Teraz troszkę wizji.
No to cudownego popołudnia moi drodzy. Wiosna, wiosna, wiosna ach to tyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy. Ahoj!!!!!!!!
rozsmakowuję się w " babcierzyństwie". W pierwszym momencie ...Kazik nie był zadowolony, z tego że ktoś wlazł do chałupy. W drugim momencie przywitał się z dziadkiem, a mnie ..olał , a nawet się skrzywił gustownie. Dopiero po 5 minutach ...rozpoczął dreptanie, zabawę w chowanego a potem to już ruszyło...zrobiliśmy sobie gimnastykę, przysiady, wymachy rąk , skłony, bieganie w różnym tempie, a potem to już robiliśmy zdjęcia ..jak jego interesują, obiektywy, monitorki , no i wszystkie guziczki na różnych sprzętach, które można naciskać. W międzyczasie ( tata poszedł na trening, ale tatowe ręce zastąpiły dziadkowe) Kazimierz zażyczył sobie sprzętu domowego - odkurzał, mopował ( na sucho) ale wiedział że podłogi nie myje się wiadrem. Bulgotaliśmy sobie, śpiewaliśmy - prawie operowo, gotowaliśmy zupę " niby" i było super. Bardzo dużo rozumie, jest słodki. Przeżyłam lekki wstrząs rano - jechaliśmy koło PGN Narodowego - tuż po 8 , kiedy zobaczyłam te tłumy uchodźców ustawione karnie w kolejkę, żeby dostać PESEL, to aż mnie ścisnęło w gardle. Wróciliśmy dość wcześnie, bo Kazik tak się wyszalał ze mną, że koło południa poszedł na spacer z tatą i dziadkiem ( ja z racji przekraczania morza czerwonego, wolałam zostać w domu z Paszczurem), pogadałyśmy o życiu, prawda mówiona przez moje dziecko jest straszeni trudna do przyjęcia, poprosiłam ją o rozesłanie mojej zbiórki, bądź co bądź, obraca się w kręgach ludzi dość dobrze usytuowanych, no i moje dziecko stwierdziło, że ta akcja skończy się moją klęską, bo tu poszły za duże przekupstwa, przekręty itd itp, że będą robić lewe ekspertyzy. Zgroza ...jednak świat stolicy jest bardziej brutalny niż świat radomskiego grajdołu. Ale sama powiedziała jak ostatnio starła się ze znajomymi i powiedziała im, że wykorzystują ludzi..a chodziło o płacenie paniom sprzątającym. Mój dzieć ( kurcze nabiera ludzkich cech) podniosła sama, kwotę jaką płaci pani sprzątającej, a okazało się że jej znajomi, byli tym bardzo zdziwieni, niektórzy płaca 150 zł za sprzątanie chałup ponad 100 m i nie widzą potrzeby podwyżek. Więc mój dzieć powiedział, że po prostu wykorzystują te kobiety, spytała czy nie chodzą do sklepu i nie widzą, że płacą coraz więcej za zakupy, przecież panie sprzątające też chodzą i też płacą coraz więcej. Kurcze , spostrzeżenia mojego dziecka nie brzmiały optymistycznie ---kapitalizm, bez ludzkiej twarzy , tfu. Co do Kazimierza oczywiście nie dawał się wpakować do wózka , najpierw dzielnie dreptał za rączkę potem wędrował u dziadka na rękach ale był bardzo zmęczony i w końcu wylądował w wózku. Szczeżuja wróciła o 1 i przyjechaliśmy do domu, bo ja 15 15 już byłam w kinie na Rafaelu. Kurcze ...wczoraj miałam jakiś dzień wzruszenia. Film a raczej pokazywane w nim dzieła Rafaela, szalenie mi się podobały. Sama mam parasolkę ze sławnymi cherubinkami, ale wczoraj się dowiedziałam, że owe " jamiołki" pochodzą z obrazu Madonna Sykstyńska, który do kradzieży Mony Lisy z Luwru w 1911 r. był uznawany za najsłynniejszy obraz świata. No tego nie wiedziałam , ale już wiem. Teraz trochę obrazkowania . Te zdjęcia powstały przy współudziale Kazimierza
Tu sam mistrz....również w trakcie prac ...przyziemnych
A teraz natura ...start i szybkie wodowanie :D
Wspaniałego początku wiosny. Ja oddaję się wnikliwym obserwacjom mojego ciela ( i pomstowaniem na niego). Ahoj!!!!
takiej nocy nie miałam w życiu, zresztą nie tylko nocy. Po prostu lało się ze mnie niczym z wiadra. Wczoraj, zamiast korzystać z pięknego dnia ( chociaż jak tu korzystać jak jestem totalnie bezsilna) to siedziałam w papierach. Wysłałam " krótką wiadomość tekstową" do pana od drzew...oddzwonił. Oczywiście nie bardzo zorientowany, ale zanim mu dokładnie powiedziałam o co kaman, pan mi powiedział, że jeśli park jest wpisany do rejestru zabytków ( a jest) to chroniony jest także widok na park...a o tym nie miałam pojęcia. Bo jeśli by postawili te 4 bloki w granicy parku to ...od strony Czarnieckiego idąc czy jadąc Wernera nikt,parku ( i fragmentu Starówki nie zobaczy, póki nie zjawi się na początku parku. Spytał czy pisałam do konserwatora, a owszem pisałam ale prośbę o interwencję, facet powiedział żeby skargę pisać nie żadne prośby. Musiał kończyć bo " Kicia" dzwoniła, miał oddzwonić, nie oddzwonił. No ale ja już dostałam impuls i w papiery. Wysłałam wniosek o informację jaki wpis jest w rejestrze ( bo się okazało, czytając komentarze i wyroki i opracowania, że mogą być dwa rodzaje...indywidualny i opisowy, na opisowym może oczywiście ugrać więcej). No to jazdy cd. Przy okazji znalazłam uchwałę Rady Miasta ( 144 strony) dotyczącej programu ochrony zabytków Radomia na ...długie lata. Oj ja sobie pojadę i po RM, po jasną cholerę my wybieramy radnych? My w ogóle jesteśmy durni....jako całokształt, zero zainteresowania całością czyli społeczeństwem ( o pardon, są jednak wyjątki) gmina to ludzie i to do nas należy władza, Prezydent Miasta to główny zarządzający gminą a urzędy to tylko zespoły pomagające w zarządzaniu...tymczasem nam przez lata wbito do głowy że to oni są wszechmocni a my mieszkańcy nie możemy nic . A po co nam radni? Po wczorajszej i nie tylko wczorajszej lekturze dokumentów ( dotyczących tego jak miasto ma działać) okazuje się że coś tam sobie piszą ...jedni i drudzy. Nie bardzo wiedzą chyba co piszą ( jak można wysmażyć 144 stronicową uchwałę?) a już na pewno nie wiedzą w UM co wypisuje RM , a w RM nie mają pojęcia jakie decyzje wydają w UM. Tragedia. Nigdy więcej nie oddam głosu na polityka, na żadną istotę partyjną, oni mają w doopie, miasto i mieszkańców. Ważny jest ich interes..ich rodziny i znajomych królika. Kasa, kasa, kasa...obrzydliwość. Radnymi powinni być ludzie zaangażowani i znający problemy ludzi i środowiska miejskiego, tylko tacy ludzie z reguły nie chcą iść " rządzić". Kwadratura koła. No dobra koniec tych " poważnych" refleksji. Cudny poranek, barszczyk już w słoikach ( nawet trochę zostało dla Szczeżui), pierożki zaraz pójdą do paczki, drożdżowe mało słodkie, za to ze słodką kruszonką orzechową zaraz zapakuję i możemy jechać. Tymczasem, trochę moich zbiorów parapetowych.
Cudownej niedzieli , wspaniałego relaksu i wielu boskoprzyjemnych chwil. Ja dzisiaj mam " męski" dzień, po powrocie od Kaziczka śmigam na Rafaela. Ahoj!!!
mi się to ...co się z mną dzieje. Leki miały pomóc i zatrzymać, jak na razie " uruchomiły" . Wagę też...no trudno. Poczekam jeszcze i na początku kwietnia umówię się znowu z doktorem " kawalarzem". Wczoraj w zasadzie siedziałam on the d upa at chałupa. Tylko rano pojechałam odebrać polecony z poczty. RDOŚ się odezwał, że to nie ich " kąpetencia" i odesłał do radomskiego oddziału a ten do prezydenta ale " uprzejmie mnie proszą" o informacje, jak sprawa się potoczy. Potem zabrałam się za przerabianie " informacji" końcowej w sprawie programu Life. Kurcze i do tego blade...jak już wspomniałam. Rozdwojenie jaźni, na papierze ochy i achy ...jak cudnie, a jakie to ma być nowatorskie i jakie fajne dla klimatu i mieszkańców, likwidacja i zapobieganie benozie. A w rzeczywistości, nosz jasna cho olera...tak? A za moim oknem ma wyrosnąć blokowisko...jakieś żałosne mini trawniczki ( bo przecież muszą być szlaki samochodowe dla mieszkańców, w chałupie za pół miliona nie zamieszka " nędza" bezautowa), a park który za płotem ...a co tam park. A co tam raport zrobiony w 2016 i wyniki ankiet przeprowadzonych na potrzeby " polityki" rozwoju miasta do roku 2030. Co tam ludzie będą bredzić że im zieleni brakuje w mieście, że najbardziej doskwierają im upały i brak miejsc do wytchnienia. W Radomiu się betonuje, zabudowuje co się da...po prostu tłucze się kasę . A głupi lud....może sobie pojęczeć. Jak to powiedział pewien cymbał, miejski architekt " mieszkańcy nie posiadają odpowiedniej wiedzy, nie znają się" . Tak że ten tego ...po przeczytaniu tych raportów i pochwał urzędniczych jak to pięknie i cudnie, raz że mi się nóż w kieszeni otworzył ( uwaga ...gdybym szła tokiem myślenia pewnego durnia, to bym była potencjalną morderczynią), dwa upewniłam się w tym co wiem od lat, że mamy kompletny brak przepływu informacji, nawet w UM. Bo skoro jeden wydział twierdzi, że jest źle ale może być dobrze jeśli ....a drugi wręcz przeciwnie, robi wszystko , żeby było źle a nawet jeszcze gorzej to co to jest? Ale jest też dobra wiadomość, zadzwoniła pani E. i powiedziała, że jej kontakt w Warszawie, do którego zwróciła się o pomoc , podszedł do sprawy niczym " pies do jeża" - czytaj , nie chce tego tykać. Za to naświetliła sprawę rzeczoznawcy od wyceny drzew, arboretyście, który podobno się zainteresował i dostałam kontakt do niego, jako osoba " najbardziej" zorientowana w sprawie. Dzisiaj wyślę " wiadomość tekstową" z zapytaniem kiedy możemy porozumieć się paszczowo. Aaa , wczoraj zrobiłam " zmianę dekoracji" moim storczykom. Ponieważ mam ich już 26 i trudno je było upchać na parapetach salonowych, a i gatunków mam 5 , to kupiłam fajny pleciony pojemnik i wszystkie Dendrobium nobile, które mają takie same potrzeby, poszły do koszyka. Na szczęście psice w ogóle nie interesują się tym, co sterczy na wysokości ich pysków. Ciekawe czy podobnie zareaguje Kazimierz? Ale i tak niedługo te storczyki wyjadą na dwór. Tymczasem zachwycam się porankiem. " Kątmpluję" światło słoneczne a zaraz powlekę się do Aldiego, mają od dzisiaj koszulki we " właściwym" rozmiarze - niedźwiedzicy polarnej. A lubię ich koszulki, bardzo fajna bawełna. Rosołek na barszczyk już sobie mruga, pod wieczór zrobię drożdżowe. A jutro rano myk, myk, do mojego słodkiego Bulgota. Aaaaaaaaaaa jest jeszcze jedna dobra wiadomość, dzwonił wczoraj Paszczur Młodszy, wyszła z usg...brzuszek Ali ruszył. Prawdopodobnie heparyna pomogła, ale ginekolożka chce podać jeszcze jakiś lek, tylko musi to skonsultować z endokrynolog. Ważne że brzuszek sobie rośnie, a babka wreszcie spokojnie przespała noc ( choć miała krwawe sny). Na początek te roślinki, które poszły do pojemniczka.
jednak zobaczy dziadków. Ale moje dziecko zaczyna mnie wkurzać. Miała się skonsultować z męzem i odpowiedzieć co z naszym przyjazdem w niedzielę. Cisza....to się wczoraj grzecznie zapytowuję " co ustaliliście" - informacja zwrotna " możecie przyjechać ale rano" - oczywiście że rano bo 15 15 mam Rafaela w kinie. Kolejne pytanie " czy katering ma coś dowieźć?" Odpowiedź " może jakąś zupkę". Sugestia " barszczyk czerwony i pierogi" - reakcja " oj TAAAAK!" " i jakieś ciasto drożdżowe". I ciastem wstrzeliła się w moje plany , bo myślałam o takim najprostszym z kruszonką orzechową. No nie zabić? Żeby tak ciągnąć za jęzor. Dzisiaj ma być spokojniej ( w moim planach natenczas) tylko na pocztę podjedziemy bo znowu ten listonosz coś poleconego miał , jak małż nie przeniesie tej skrzynki na drugą furtkę to po prostu zastrzelę, Skorupiaka nie listonosza. Wczoraj było mi dobrze, ba...nawet bardzo dobrze, ubrałam się lekko ( czyli jak zawsze) ale temperatura była niższa i całe moje spacerowanie ...a było go sporo nie sprawiło, że byłam mokra od stóp do głów. Od Dawida pognałam do księgowej, potem miałam załatwić sprawy Rozgłośnikowe, ale szefowa oszczędza gaz i wybrała się na spacer do parku ( gdzie tam Leśniczówce , do mojego Starego Ogrodu) i tam się spotkałyśmy. Zamiast czytania dokumentów, był przekaz paszczowy i wygrzewanie się w słonku , potem wróciłam pieszko do domu ...nawet przez chwilę myślałam, żeby wpaść na sushi albo kaczuszkę w sosie śliwkowym. Ale moja chytrość ( kuźwa zrzutka nie idzie tak jak to sobie wyimaginowałam) albo i rozsądek wzięły górę i przydreptałam do domu. Na maila przyszły te dokumenty, które dzisiaj muszę przetłumaczyć z urzędniczego na ludzki. A i napisać wreszcie regulamin redakcji Rozgłośnika. Bo nie wiem czy się wam pochwaliłam iż zostałam namaszczona na " redaktorkę naczelną redakcji Rozgłośnika społecznego" , AmeNT.
wczoraj zaczęło się od lekkiej " nerwacji". Długoręka miała po mnie przyjechać, odwieźć dla mamy, zabrać " złoto dla zuchwałych" i odwieźć do laboratorium. Czekam i czekam i się z lekka irytuję, bo spóźnianie nie leży w naszej naturze, a tu już 7 45, woźnicy nie ma , pielęgniarka na badanie obiecała być jak najwcześniej ...już miałam ją paszczowo zrugać, ale wyglądam przez okno ...jest próbuje zaparkować u wrót. Udałoś, za chwilę już jechałyśmy do mamy ..he he he ...podjęłyśmy próbę wyjechania spod posesji a kooooooooooooooooorki na " mojej" ulicy, w pewnych godzinach, są straszne. Co zresztą obcholerowałyśmy a ja nawet nagrałam filmik, żeby w razie czego móc przygwoździć nim geniuszy z MZDiK, którzy nie widzą problemu z wpuszczeniem dodatkowych aut z " Enklawy" na ulicę - skoro 500 mieszkań zaplanowali to i tyle samochodów śmiem widzieć oczami wyobraźni włączających się do ruchu. A propos nazwy " enklawa" wczoraj doczytałam się Mrocznym Erosie - Rusinka( polecam ksiażkę , choć dotyczy oratorskich popisów naszych polityków, to miejscami rżałam niczym młody koń po mokrej koniczynie, przeczytawszy ten czy ów felietonik), że słowo to ma negatywny wydźwięk, ha a teraz spojrzałam do SJP i jakoś są innego zdania niż Rusinek, bądź co bądź, filolog polski. No nic. Wracajmy do mamy...Długoręka latała po chałupie jak kot z pęcherzem ..już już musiała wyjeżdżać, kiedy pojawiła się przemiła pani " ssawka", siestra się dopytała czy właściwie oznaczyła " materiał badawczy" i tyleśmy ją widziały. Pani aligancko babcię wyssała i też pojechała a ja poszłam szykować śniadanie. Mama zażyczyła sobie jajkownicę. A do tego przywiozłam jej mój chlebek, bardzo jej wszystko smakowało, aż cmokała z zadowolenia " jakie smaczne". Wiecie ...to takie rozdarcie, z jednej strony miło, kiedy się jest chwalonym za posiłek, z drugiej przykro, kiedy człowiek sobie uświadomi że najprostsza jajecznica i chleb z masłem wywołują takie zadowolenie. Poza tym mama stwierdziła po pomiarze cukru " zobacz, nie ma tej małpy to i cukier jest 170 a nie 230" już dawno żeśmy polączyły jej wysokie cukry z reakcją nerwową na to " rodzinne" ogniwo ewolucyjne. Jak już mamę obsłużyłam, to śmignęłam po zakupy ..jedyna szansa była wczoraj. Oczywiście jak napisałam, byłam skazana na taksówki. Pan się pomylił i zawiózł mnie nie do tego sklepu, ale nie miałam nawet ochoty się z nim kłócić, " komu bije licznik"- no mnie...dobra, każdy może mieć gorszy dzień, przy okazji się zgadaliśmy, że pan i 9 innych taksówkarzy z trzech korporacji jadą dzisiaj na Ukrainę po kobiety i dzieci. Wyraziłam uznanie. Jak wpadłam do sklepu, do dopadł mnie telefon ...z sądu, żebym przyszła, bo z apelacji zwrócono akta sprawy, bo....źle podpisany wyrok. Mój twardy dysk zaczął natychmiast analizować jak tu jechać ...czy z zakupami, taksówką do sądu a potem do domu, czy najpierw do domu, zostawić zakupy i a ) poprosić wozidupkę niech czeka czy b) odprawić go ...i zadzwonić po drugiego a może c) zadzwoniłam do Szczeżui o której wróci ze stolycy.Okazało się że powinien być 10 45 no i pasi ...bo powiedziam pani Reni , że pokażę się koło 11. Fakticzno ..przybył , pożarł serdelka, którego dla niego grzałam ( a przed którym się opierał...niby!!!) i pojechaliśmy , potem zaliczyłam paczkomat ( odebrałam prezentowe zakładki do książek, które rękodzieli moja Magdencja), polazłam po gazetkę i wreszcie dotarłam do domu ...bezsilna i mokra ..i już myślałam że to będzie koniec...ale nie , rozkolportowałam trochę ulotek, wsadziłam w garść chopu, resztę rozdam dzisiaj. Udałam się do łożnicy by się zdrzemnąć i na tym się skończyło ..na udaniu, rozdzwoniły się telefony. Obłęd. Wieczorem już się kokosiłam do snu ...messenger rechoce ...och w myślach uruchomiłam izbę tortur, ale sięgnęłam po smarkfona , żeby sprawdzić, kto śmie mi zakłócać odpoczynek ( jeszcze nie wieczny) okazało się że Paszczur Młodszy komunikuję że ojciec jej dziecka prosi o orzechową korę na urodziny ( urodziny 7 kwietnia, ale oni będą 2) oczywiście odpisałam że upiekę , a ona by chciała jakiś mały słodki serniczek, albo ciasteczka owsiane z bakaliami, jak są to ona chętnie pożre... oczywiście, że nic nie ma , ale wszystko będzie :D . W piątek mają USG , zobaczymy jak tam brzuszek Malutkiej, swoją drogą to terrorystka , kopnęła ojca w twarz. Agresywne to od maleńkości, ciekawe po kim.
No dobra koniec zanudzania ...pora wstawania, jeszcze chleb zrobię przed wyruszeniem do dzisiejszych obowiązków. Potem ...siostra małża , na szczęście na chwilę, potem Nożycoręki, księgowa i spotkanie w stowarzyszeniu i zapoznawanie się z " tajnym przez poufne" , matko słodka ...zapowiada mi się jutro leniwy dzień ( no chyba że Paszczurzyca pierwsza po naradzie z meżem, przedstawi listę zażyczonych dobroci do dostarczenia przez catering, ale jest opcja, niepojechania do Kazika, bo są umówieni ze znajomymi )
No to miłego dzionka ....lecę otwierać linię produkcyjną do chleba. Ahoj!!!!!!