Regres:(
Tak sobie patrzę na moje zeszłoroczne
postanowienie wakacyjne: "dobić co najmniej do 88,5 do końca sierpnia a potem jeszcze niżej" i jak tak dalej pójdzie to ono się spełni ponownie w tym roku...z tym że teraz jadę nie w tą stronę co trzeba ! :( tak, wtedy zjechałem z 90-ciu kilku a teraz dojade z 80-ciu kilku i znowu rok zmarnowany:/ ale czy aby na pewno tak będzie ??! NIE !! po raz kolejny podniosę rękawicę i powalczę !! jedziemy na 75 i nie ma bata !!!!
czas by tu coś napisać...ROWER!!!
hmm od kiedy przestałem tu popisywać to i przestałem chudnąć, chyba jest jakaś zależność z tym związana;) ale jestem dobrej myśli...okazało się bowiem, iż rower którym dotychczas próbowałem jeździć nie był wcale taki dobry jak to mi się wydawało (właściwie to nigdy go jakoś szczególnie nie lubiłem, był za mały i ciężko się nim jeździło) no ale to zrozumiałem dopiero gdy wskoczyłem na drugi rower który mam(nie jeździłem na nim wcześniej bo to damka no i ogólnie myślałem że jest gorszy..) a tu zonk!! normalnie niebo a ziemia....tu przekręcę parę razy lekko pedałami i sunę....a tam to była jakaś rzeźnia!! no więc jestem zadowolony mam nadzieję, że tym drugim rowerkiem będę śmigał znacznie częściej i przyjemniej co przełoży się na spadki masy:) a już jutro kolejna przejażdżka do.... serwisu !! (przerzutka nie działa..) więc nie ma zlitowania, jutro trzeba się karnąć by na weekend był w pełni sprawny:)
refleksje...
siedzę sobie i rozmyślam o życiu...jak tak popatrzę na siebie z dystansu, to zaczynam dostrzegać pewne wady:) za dużo siedzę na necie i na kompie, nie jest to uzależnienie, bardziej po prostu 'takie czasy' - chcąc coś kupić -allegro, ceneo i cała ta reszta, załatwić z bankiem, poczta i komunikacja itp sprawdzić jakieś pierdoły typu same nagłówki aktualności żeby mieć jakiekolwiek rozeznanie co się dzieje wokół...i już 2-3h z głowy :) a gdzie jeszcze jakieś przyjemności..?? druga sprawa to jest to świat wirtualny ale przez to, że ma się kontakt z żywymi ludźmi zaczyna to coraz bardziej dla wielu zmieniać się w real? nie wiem jak to ująć ale jest to nowa, dla niektórych lepsza rzeczywistość - która dla niektórych wygląda nawet lepiej niż real i lepiej w niej się czują, egzystują..
Kolejna wada to - za mało ćwiczę, zdecydowanie! i zbyt mało intensywnie!! niestety teraz mam drobną kontuzję więc większość ćwiczeń odpada...na szczęście nie wszystkie więc jutro ostre ćwiczenie!
Bardzo dużo czasu marnuję na pierdoły - muszę się bardziej sprężać!!
i wiele wiele różnych innych.. trzeba troszkę popracować nad sobą..
przełamać impas
waga ostatnio trochę przystopowała ale cóż, zdarzały się też folgi...ale główna przyczyna jest taka, że od ostatniej akcji ze słupem kręgowym odpuściłem sobie bieganie na jakiś czas co znacznie wpływa na całość (wolniejszy metabolizm, większy apetyt itp..) ale dzisiaj przełamałem impas i poćwiczyłem na orbim 15 min - zauważyłem, że trochę lepiej mi to już idzie - pewnie przez to, że już 10kg poszło a po drugie mam nadzieję, że trochę tłuszczyku wokół serca itp też poszło bye bye.
Bardzo fajne jest to, że dużo ludzi zauważa już efekty chudnięcia i mi o tym mówią:) to daje motywację:] a co u Was?
nie jem chleba
chyba nigdy tutaj o tym nie wspominałem więc podaję taką ciekawostkę:) otóż, prawie w ogóle nie jem chleba(czasem się zdarzy ale rzadko). Dlaczego?? bo to co teraz obecnie idzie kupić jest kiepskie, za dużo chemii jak dla mnie. Swój chleb próbowałem wypiekać i mimo, że w smaku dobry to jednak twardy jak cholera no i robienie jednak było czasochłonne....w związku z tym olałem chleb kompletnie, zamiast tego jem bardzo dużo otrąb. W końcu z czego jest chleb? Z mąki głównie. A mąka to co - to ta gorsza połowa ziarna, pozbawiona wielu cennych minerałów, błonnika itp...uznałem więc, że otręby są dużo lepsze od mąki i je wpieprzam :) nazywam to sobie chleb w proszku albo w płynie(jak zmieszam z wodą) - znacznie mniej zachodu, taniej, zdrowiej.....polecam mój sposób :)
troche lepiej ale dalej dupa :(
jest troszeczkę lepiej, tzn. nie odzyskałem jeszcze pełnej sprawności ale ból zmniejszył się a zakres ruchów delikatnie rozszerzył...pisaliście żeby iść do lekarza a ja wam powiem, że lekarze nie są cudotwórcami, niestety. Wiem, że nic by mi to nie dało, tylko kasę bym stracił, już wolę iść za to na basen. Znam wielu lekarzy, niestety większość z nich nie są dla mnie ekspertami i pasjonatami swojego zawodu. Owszem coś tam wiedzą, coś tam zapiszą, ale żeby naprawdę pomóc (zlikwidować przyczynę a nie objaw) to już jest bardzo ciężko...nie znają albo nie mają po prostu możliwości stosować najnowszych metod. Zresztą na takie rzeczy nie ma lekarstwa - jest albo leczenie doraźne czyli przeciwbólowce i rozluźniacze mięśni, albo operacja ale to w cięższych przypadkach...a tak to leżeć i czekać aż samo przejdzie. A tak w ogóle, byłem już kiedyś parę razy z tym kręgosłupem - robiłem RTG, pytałem fizjoterapeutów jak ćwiczyć...niby wszystko jest ok ale ja czuję że coś tam jest skopane już od dawna. Jest to za mały defekt aby coś z tym robić a za duży żeby mi nie przeszkadzało całkowicie. Waga coś tam w dół, głównie przez to że przez to wszystko nie miałem nawet apetytu..
dysk mi wypadł:/
cholera jasna, ostatnio jak biegałem w pewnym momencie zaczął mnie szarpać kręgosłup, ale powisiałem trochę na drążku i mi przeszło całkowicie. Wczoraj jednak podczas biegania, na postoju chciałem się trochę naciągnąć - nogi ugięte w kolanach ręce oparte o uda i takie wyciąganie się - i dup - ani się wyprostować ani schylić, aha - znowu gnojek wypadł czy tam przesunął się tam gdzie nie powinien...no to gleba i leże na płasko...trochę przeszło - powisiałem trochę na drążku i biegam dalej, było w miarę ok. W domu jednak słaby jakiś byłem i się położyłem. Im dłużej leżałem tym bardziej znowu zaczynał gnojek boleć:/ zazwyczaj w takich wypadkach drążek albo jakieś rozciągania pomagają tymczasem tym razem nawet przez noc mi nie przeszło i dalej jest coś nie tak...no co za chujnia....:/ najbardziej mnie wkurza że nie mogę znaleźć takiego ułożenia ciała aby down wrócił tam gdzie ma siedzieć...help!
zadanie niby zaliczone ale jest niedosyt
jako, że dzisiaj ostatni dzień sierpnia trzeba zerknąć na postępy - jak sobie założyłem to osiągnąłem - na wadze 88,5. Niedosyt bierze się z tego, że myślałem, że do tego czasu spokojnie zejdę niżej i będzie z 87,5. Jak widać nie jest to takie proste...w dodatku browar zaczął za mną chodzić od paru godzin i nie chce się odpieprzyć, a obiecałem sobie że jak nie zobaczę 85 na wadze to browaru nie tykam..a kusiciel już nawija, że jedno to nie grzech....:)
samokontrola
ostatnich parę dni było trochę poza kontrolą - jadłem same dietetico rzeczy ale ZA DUŻO !!(głównie przez to, że nie lubię marnowania:) i niestety, nie wiem kto to wymyślił, że warzywami można się opychać do woli, u mnie to tak nie działa przynajmniej tak twierdzi waga, która poszła delikatnie w górę. Także samokontrola jest bardzo ważna!! dzisiaj pobiegałem trochę aby pobudzić metabolizm i już wracam na prawidłową ścieżkę;) trzeba się cały czas pilnować!
chudy grubas!
hejka, znacie takie określenie "chudy grubas" ?? otóż chodzi o osobę, która mimo tego, że jest na oko w miarę chuda, to potrafi mieć nawet 30% tłuszczu w ciele...i dzisiaj mnie olśniło, JA JESTEM TAKĄ OSOBĄ !! spojrzałem w końcu prawdzie w oczy...nie jestem nabity ani przypakowany, masy mięśniowej wcale nie mam dużo (wręcz przeciwnie, całkiem niewiele mimo że coś tam ćwiczę), nie jestem masywny....jestem chudym, słabym grubasem któremu wydawało się, że jest 'duży' w pozytywnym sensie, a jest tak na prawdę mały za to tłusty!! taka jest niestety prawda gdy się spojrzy w lustro...widzę, że będę miał jeszcze więcej pracy nad sobą, ale spokojnie - z czasem do celu! skoro nie mogę być wielki jak Schwarzenegger(nie te geny a i koksu nie tknę) to przynajmniej będę wyrzeźbiony i przypakowany ile dam rade naturalnie ! ale nie będę się oszukiwał, żem paker z mega masą skoro ta masa to tłuszcz:/ także za jakieś pół roku (mam nadzieję) nowy ja:) taki, jak mnie pambuk (to z konopielki :)) stworzył - szczupły, wyrzeźbiony i żwawy wesoły człowiek:) a może po latach treningu coś tej upragnionej masy mięśniowej nabiorę, bo masa=siła a ja słaby nie chcę być całe życie:( mój ideał jest na fotce - taki w sam raz, nie za dużo nie za mało:)
A dziś pobiegałem i umiarkowanie jem więc może coś waga drgnie :) pozdro