Dzisiejsze menu
rano było niezbyt bo były kanapki z serem mozarella , cebulką i keczupem, ale trudno, nie uznaję wyrzucania jedzenia, muszę zjeść to com nakupił przed dietą...także 1,5 kanapeczki ledwie a już z 400kcal było...ale to śniadanie więc się nie ma co przejmować, dalej już jest tylko lepiej bo ugotowałem cały gar zupy warzywno-cieciorkowej, z dodatkami kaszy gryczanej, siemienia i paru innych pestek i dobrze przyprawiony...pyszotka a kalorii tyle co nic:](cały gar będzie miał z 1200 może) wieczorkiem dziabnę jeszcze jakąś pierś z kurczaka i jakieś warzywa i to będzie wsjo na dziś także kolejny udany w miarę dzień..nie licząc śniadania...pozjadam jednak te resztki i już będzie z górki..herbaty żadnej fajnej nie mam muszę coś koniecznie kupić prędko, zieloną i czerwoną na zmianę piję:) yerba mate też jest fajna
Dziś był dobry dzień...
Jakoś tak wiele przez dzień nie zjadłem, z tego co pamiętam to gotowanego stejka 200-300g, pół avocado, litre maślanki, 2x porcja białka, banan i więcej nie pamiętam, dużo czerwonej herbaty a na koniec dnia jeszcze niezły trening na siłowni...zjadłem dziś też spalacz tłuszczu pewnie przez to nie byłem nazbyt głodny..wiadomo że codziennie tak się głodził nie będę(ale 1000kcal spokojnie było, pewnie więcej) ale raz na jakiś czas jak najbardziej pozytywnie:] jestem zadowolony i nie będę już dzisiaj nic żarł, może jutro przekroczę barierę 90 (w sumie jak się dziś ważyłem na siłowni to już przekroczyłem w butach i ubraniu ale każda waga inaczej pokazuje..) a co tam u Was?
każda motywacja jest dobra
Witajcie Vitalianie i Vitalijki,
Znalazłem nową wyśmienitą motywację do zrzucenia bandziocha i lepszego zadbania o swoje ciało...ale nigdy byście nie zgadli jaka to motywacja, otóż mam nowy telefon i ma on funkcję kręcenia w slow motion :) poskakałem trochę dla hecy, różne tańce połamańce i co i zobaczyłem w slow-mo jak każdy milimetr tłuszczu skacze razem ze mną i wygląda to nieciekawie ale sam film w sobie jest genialny i chcę kręcić więcej takich filmów, tylko aktora chcę troszkę odchudzić:) więc mam taką motywację żeby schudnąć aby kręcić fajne filmiki w slow-mo. Lepsza taka motywacja niż żadna!
ale SUPER!!!
mówię Wam jak jest super, tak mi się nie chciało wstawać ale wstałem, strzeliłem herbi potem shower'a i teraz mam taki zaje nastrój że hej, muza na fula i jakieś dziwaczne tańce hehe;) wygląda na to że po 2 dniach trochę jelita się opróżniły i jestem LEKKI !! juhu <szajba> !
dzisiaj jestem z siebie dumny!
no, drugi dzień dietkowania i bardzo porządny wynik. Wstałem ok 12 i nie byłem szczególnie głodny dlatego śniadanie koło 14(wcześniej tylko pu-erh i białko)..śniadanko to 4 meatball'e i jajo oraz 3 małe kanapeczki z pasztetem(niestety był kupiony przed dieta, a wyrzucić serca nie miałem)...później tak co pare kwadransów wskoczyło - marchewka jabłko, biały serek z maślanką z pomidorem i cebulka, ze 150 gram cieciorki i drugie jajko, a na kolację papryka zielona i znowu białko...czyli generalnie bardzo mało więc git bo i w domu siedziałem(zero ruchu).
A wczoraj miałem fest głoda ale nie poległem! aby się zapchać ugotowałem "zupe" cebulową (z 700g cebuli i woda) i tym się zapchalem! Nie dam się! Muszę sobie kupić wagę aby śledzić postępy :] A co tam u Was? jak walczycie z wieczornym głodkiem?
zaś nocny power..
znowu mnie napadł wczoraj nocny power..nie wiem czy po czerwo herbacie(piłem ok 18) czy po pewnej odżywce przed siłką, czy może samą myślą odchudzania, ale oka nie zmrużyłem gdzieś do 4-5rano, czemu mnie takie powery w dzień nie napadają?:/ jak cały dzień byłem senny i kapeć tak na siłce obudził się demon i spać nie dał...a dziś praca i będzie deko kapiszon...
śniadanie już wciągnięte(odżywka białkowa, 1,5 kromki chleba białego, 4 meatball'e gotowane(ok 75g) i jajeczko...i czerwo herbata, na obiad będzie trochę powtórka z rozrywki, w między czasie gdzieś wcisnę pomidora, banana, marchew i ogórasa, i to pewnie będzie mniej więcej tyle na dziś, w sumie jest wszystko tylko proporcje takie sobie...to śniadanie trochę w siebie wmusiłem no ale wiem że lepiej rano niż na noc! teraz czas na pracę:( 3mcie się!
dobra nie mogę cały czas pisać o diecie, zarzućcie jakieś tematy, o czym chciałybyście poczytać?
Powrót powrót powrót, który to już raz?
heh, widzę, że od ostatniego wpisu minęło już 11 miesięcy, niesamowite! i co się przez ten rok zmieniło? prawie nic, dalej trochę chudnę a trochę tyję i stoję w miejscu(generalnie z delikatną tendencją wzrostową).
A tu lato się zaczęło, a bęben sterczy, trzeba się za niego zabrać, choć już trochę za późno żeby wyrobić się na lato to jednak nadal warto:) najgorsze jest to że w moim przypadku jest dosyć łatwo schudnąć(przestać wpieprzać na noc i może delikatnie przyciąć porcje jedzenia) i powinno lecieć ... to jednak łatwe to mimo wszystko nie jest, mam wrażenie że parę lat temu szło dużo łatwiej:) ale walczę nadal:)
Cwiczę to tyję, jem to chudnę!!
Hej Wam,
Wyobraźcie sobie, że wczoraj pobiegałem aż 80 minut na orbitreku!! gdybym tak robił co drugi dzień to myślę, że zdążyłbym ze swoim postanowieniem wakacyjnym:) najdziwniejsze jest to, że im więcej ćwiczę tym bardziej uparcie waga stoi albo nawet idzie w górę, natomiast jak się nażrę to waga w dół....dziwne rzeczy:)
Motywacja, inspiracja
Hej zacznę od tego linka
https://vitalia.pl/showthread.php?t=108359701 - setki fotek przed i po - masa motywacji i inspiracji dla każdego!
A co tam u mnie? a całkiem całkiem, wpadłem w jakiś pozytywny rytm - codziennie ćwiczę, a to bieganie a to orbitrek a to ciężary a to rower a to basen...dietę też w miarę trzymam i już widać efekty (z kilo poleciało) ale nie ma co się napalać bo trwa to dopiero od kilku dni, jak utrzymam to przez kilka miesięcy albo najlepiej lat to będzie naprawdę dobrze:) po ostatnim basenie wpadłem w kompleksy, gówniarzeria się pląta z kaloryferami na brzuchach i bickami większymi od moich ! "Tak nie będzie!" mówię sobie no i staram się ćwiczyć :) nie chcę być jakimś mega pakerem co to nie może się po plecach podrapać, nie nie (choć nie powiem...;P) - wystarczy odrobina masy odrobina rzeźby i odpowiednie proporcje czyli taki standardzik - coś jak ci kolesie by mi spokojnie wystarczyło....
czyż żądam zbyt wiele?:P przy konkretnym wzięciu się za siebie myślę że pół roku do roku i jest to możliwe...bez żadnych koksów itp....problem tylko w tym że dla jakiś 99% ludzi i pewnie w tym i dla mnie, po miesiącu występuje brak samozaparcia, ale walczę dalej!