Jutro powrót do pracy. Z jednej strony się cieszę, bo brakuje mi ludzi, z drugiej jednak wiem, że czeka mnie mnóstwo pytań o samopoczucie, ciążę itp... Jakoś będę musiała to znieść, chyba po prostu będę ucinać temat.
Muszę wrócić do ćwiczeń. Nie będzie to proste, bo miałam prawie dwu miesięczną przerwę. Zacznę dziś od jakiejś krótkiej jogi na wzmocnienie. W kolejnych dniach pracuję od rana do wieczora, nie wiem czy zdołam z siebie wykrzesać jeszcze siły do ćwiczeń. Postaram się chociaż porobić jogę (swoją drogą polecam na yt "Yoga with Adriene", ma świetne kilku-kilkunastominutowe ćwiczenia).
Zbliżają się Święta, na szczęście mam już kupione prezenty dla wszystkich. Upiekę jeszcze pierniczki dla rodziców, teściów i dziadków, ale to na parę dni przed Świętami. To miał być czas, w którym powiemy rodzinie o ciąży, ale cóż... Może uda się na Wielkanoc 🙂
Dzięki za wsparcie pod poprzednim wpisem ❤ Myślę, że te wahania nastroju są przejściowe, ale mamy jeszcze trochę czasu, żeby jeszcze raz przemyśleć decyzję o rodzicielstwie. Zaczniemy się ponownie starać pewnie gdzieś w lutym, jak ureguluje mi się cykl i będzie wszystko w porządku.
Jedna z Was zarzuciła mi, że całą tę historię sobie wymyśliłam, żeby przyciągnąć uwagę 🤷♀️ Tak jak by poronienie było czymś rzadkim i niespotykanym. Tymczasem Wasze komentarze pokazują, jak wiele z nas straciło ciążę. Wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo zajść, a potem donosić zdrowe, różowiutkie dzieciątko...