Brak mi siły...
Zupełnie straciłam energię do jakiegokolwiek działania. Ciągle jestem senna, wszystkie czynności wykonuję jakoś tak mechanicznie, mimo woli, raczej siłą rozpędu niż chęci. I straciłam chęć do dietkowania, cały czas jestem głodna. Chociaż staram się trzymać zasad - jem dużo warzyw, jogurtów, pieczywo tylko razowe, unikam słodyczy (choć czasem pozwalam sobie na coś słodkiego). Ale zupełnie nie wiem skąd się biorą te napady głodu i moje zniechęcenie do wszystkiego. Nie mam żadnego powodu do tego, żeby się martwić czy stresować, a mimo to brakuje mi tej energii, którą zawsze miałam. Potrzebuję jakiegoś wsparcia...
Sama siebie rozśmieszyłam...
kiedy przeczytałam moje postanowienie noworoczne. Zgodnie z planem dziś powinnam już dobijać do wagi 65 kg, a tu do wymarzonej sylwetki wciąż daleko... Ale najważniejsze, że coś się ruszyło, to znaczy waga wreszcie zaczęła spadać, bo już myślałam, że cyfra 75 będzie mnie prześladować już do końca życia ;)
A wszystko poszło ku dobremu w momencie, kiedy przestałam szukać cudownych diet, po których kilogramy wracały, a zaczęłam jeść po prostu mniej i trochę zdrowiej, nie licząc notorycznie kalorii i nie rozpaczając nad każdą nadprogramowo zjedzoną kalorią.
I chociaż na początku lata już nie mam co marzyć o 65 kg, to mam nadzieję, że koniec wakacji przywitam właśnie taką wagą :)
Żarty się skończyły ;-)
I przyszedł maj... do sezonu bikini coraz bliżej, a ja tak zaczynam walkę z kilogramami od początku każdego miesiąca i nic z tego nie wychodzi. Zaczynałam w marca, potem był kwiecień a czasu do lata niestety coraz mniej.
Teraz nie mogę się poddać... A zatem zaczynam dziś od krótkiego joggingu na dobry początek dnia :)
Powolutku, ale chudnę :)
Po dwóch tygodniach a6w i ograniczania jedzonka schudłam 1 kilogram.
Nie jest to rewelacyjny wynik, ale mnie zadowala. Przez ten czas nie stosowałam żadnej diety, starałam się jedynie ograniczać niezdrowe rzeczy, a szczególnie slodycze, które uwielbiam. Nie rezygnowałam ze wszystkiego i pozwalałam sobie na małe chwile zapomnienia.
A najbardziej mnie cieszy to, że pomimo iż waga nie spada drastycznie, to po a6w zaczynają mi się ładnie kształtować mięśnie brzucha i ubywają centymetry :)
Życzę Wam dziewczynki udanej niedzieli :)
Źle mi jest...
Coś mi się ostatnio nie układa z moim facetem, ciągle się kłócimy. Czasem już mi wszytko jedno i myślę sobie, że wygodniej byłoby mi samej. Ale z drugiej strony nie bardzo wyobrażam sobie, żeby mogło Go zabraknąć w moim życiu...
To chyba nie jest najlepsze miejsce do zwierzeń, ale jak mi jest źle, to i dietkowanie gorzej mi idzie. Ale jakoś dałam radę i przemęczyłam się, ćwicząc a6w, dziś 15 dzień. Jeszcze troszkę...
a6w dzień 9...
Mam kryzys, bolą mnie mięśnie brzucha i każde ćwiczenie jest straszną męką... Ale skoro zaczęłam, to muszę dac radę!
Za małe spodnie...
Zawsze śmiałam się z koleżanek, które kupowały za małe rzeczy, żeby miec motywację do schudnięcia. Zwykle kończyło się na postanowieniu, a kupione ubrania nigdy nie wyszły z szafy. A dziś oszalałam na widok jeansów - jak je zobaczyłam na wieszaku, to od razu stwierdziłam, że muszę je mieć. Rozmiar 40 leżał idealnie w nogach i w biodrach, ale zabrakło mi odrobinę w pasie do zapięcia - zawsze miałam ten problem, za szeroka talia w stosunku do bioder :( A rozmiar 42 już niestety w biodrach był za luźny i kiepsko się układał., dlatego kupiłam mniejsze spodenki z mocnym postanowieniem, że na początku wiosny zapnę je bez problemu ;-)
Głupota...???
Do końca "tylko" 40 dni ;)
Drugi dzień a6w zaliczony :) Te ćwiczenia faktycznie są bardzo monotonne. To znaczy dziś mi to nie przeszkadzało, bo to dopiero początek, ale dalej będzie niestety coraz dłużej i nudniej :(
a6w...
Zaczęłam dziś ćwiczyć a6w. Zastanawiałam się, skąd się wzięła opinia, że to ciężkie ćwiczenia. Opis i rysunki wyglądały bardzo przyjaźnie... no właśnie... tylko wyglądały ;-) W rzeczywistości faktycznie nie jest łatwo. Wprawdzie pierwszego dnia wykonuje się mało powtózeń, więc tu nie ma problemu, ale zastanawiam się, czy podołam kolejnym dniom. Mam nadzieję, że wytrwam...
nie jest dobrze...
Zmierzyłam się, zważyłam i wyszła z tego katastrofa :(
Niestety waga 67 kg, która uparcie widniała na moim pasku, odeszła w siną dal.
Wróciłam do wagi 75 kg, czyli cały efekt kilkutygodniowych starań poszedł na marne. Trzymałam się do wakacji, a potem przestałam zwracać uwagę na to, co jem i niestety wszystkie kilogramy powróciły, nie wiem nawet kiedy :(
Kilka tygodni temu rzuciłam palenie i pewnie to również przyczyniło się do dodatkowych kilogramów, ale nie ma co się tłumaczyć, w końcu nikt nie wpychał we mnie jedzenia.
A zatem uaktualniłam wszystkie dane w swoim dzienniku i zaczynam walkę od początku, stosując się oczywiście do założeń z mojego poprzedniego wpisu.