Rano: cztery grzanki i dwie śliwki, potem poszłam na rozmowę kwalifikacyjną jednak się odezwali po dwóch tyg, co prawda na inne stanowisko. Mają dać znać. Na nic się nie nastawiam. Nie dostaną to nie. Ale po rozmowie obudziłam się z żelkami Haribo w ręce. Musiałam odreagować. Potem sushi, ciastka i sok mandarynkowy. Mam turbocukroze... Nie mogłam dzisiaj spać i jestem nie wyspana. Przeżywam każde zmiany i wyzwania. Myślę, a potem mam porąbane sny bo analizuje wpolsnie. Bardzo bym chciała mieć już święty spokój, taki bardzo święty. Chciał bym mieć kury i ogród, by hodować dynię, potem robić przetwory w słoikach. Mały domeczek z koza do opalania. Koty, pies. Wschody i zachody słońca. Nic się nie zanosi, że tak będzie. Jest środek miasta i kamienica. Będzie kolejne wyzwanie i dawanie z siebie 120% w pracy, by lecieć wprost do wypalenia?
Zrobilam musik z brzoskwiń i śliwek od teściowej z działki.
Jutro do pracy...