Fajerwerki
W sobote bylismy na imprezie z Barcelonie, bylo naprawde fajnie, ale szczerze strwierdzilam, ze mam dosc wielkichm miast, a to przez to, ze roi sie w nich od cudzoziemcow z poza Europy i wiekszosci wypadkow oznacza to z poza kultury generalnie. Prawie mielismy bojke w klubie, a chcialabym zauwazyc, ze nie jestem z tych lasek co by takie akcje prowokowaly. Ja wiem, ze sa takie dziewczyny, ktore to bawi kiedy sie ich facet o nie bije z jakims innym dupkiem, ale dla mnie to nie zabawa. Wole juz sama komus dolozyc, niz kazac facetowi sie za mnie bic. Ale niestety jeden pan wyprowadzil C. z rownowagi i malo brakowalo. Chodzilo mianowicie o to, ze jeden pan uwazal sobie, ze moze bezkarnie lapac mnie za pupe, bo tak mu sie podoba. Po 3 razie C. sie wkurzyl i chcial juz kolesiowi przrtlumaczyc z hiszpanskiego na migowy. C. kolegom z tej okazji tez skoczylo cisnienie i wiadomo jak to z facetami. Zaczely sie przepychanki. Wkoncu ktos poszedl po ochroniarza, wytlumaczylismy o co chodzi i pan musial opuscic lokal. Cala kwestia nie wkurzyla by mnie az tak, gdyby nie fakt, ze ten koles byl z jakiegos pakistanu czy innych indii i to ze u siebie w domu traktuja kobiety jak im koran nakazal to nie znaczy ze tu w Europie tez sobie moga na to pozwolic. Ja wiem jakie mam prawa i wiem ze zadnemu dupkowi nikt nie dal prawa mnie dotykac bo tak mu sie akurat zachcialo. Szczegolnie, ze za pierwszym razem wyraznie dalam mu do zrozumienia, ze mi sie takie zachowanie nie podoba. Skonczylo sie jednak dobrze i bez bicia. C. udalo mi sie uspokoic jak tylko doszlismy do baru. Do domu udalo nam sie zladowac o chyba 8.30 rano. Oboje juz mielismy kaca, wiec padlismy jak dwa trupy do lozka i spalismy do 5 po poludniu. A wieczorem w naszej miescince byl pokaz fajerwerkow. Naprawde zarabisty. Mile zakonczenie weekendu, niestety teraz trzeba sie znow brac za prace. W tym tygodniu pewnie nie pospie za duzo...:-(
Meksykanskie jedzenie
Wczoraj zrobilismy na obiad Fajitas...matko jakie to bylo ostre, a dzisiaj za kare mam biegane to toalety i ogolne problemy trawienne. Ale wczoraj bylo smacznie i przyjemnie...teraz trzeba cierpiec :-P Poza tym wczoraj przy mojej wenie pracowalam nad projektem przez prawie caly dzien z przerwa na Vitalie, lunch i obiad i skonczylam az o 1 w nocy, kiedy C. worcil do domu po spotkaniu z kolegami na mecz pilki noznej i sila zaciagnal mnie do lozka. Zaraz dalej jade z tematem! Dzisiaj wieczorem napewno bedzie niedietetycznie, bo zadzwonil wczoraj kolega i idziemy dzis wieczorem na impreze w Barcelonie, a wczesniej na kolacje gdzies na miescie. Zapewne w menu nie bedzie nic zdrowego poza salata, a ze ja kroliczego zarcia niebardzo...to pewnie zjem cos obrzydliwie tlustego, kalorycznego i wszystko popije piwem :-D Hahahahaa Dzisiaj C. konczy prace wczesniej, wiec moze jeszcze popoludniu pojdziemy sie na plazy posmazyc. Eh...zyc nie umierac. A najlepsze jest to, ze temperatury spadly i ogolnie trzymaja sie do 31C, wiec da sie w miare funkcjonowac. Dobra to ja spadam, moze odezwe sie pozniej. Milego dnia wszystkim zycze!
Przy swiecach
Wczoraj wkoncu kompletnie niedietetycznie, a to dlatego, ze po raz pierwszy od mojego przyjazdu mielismy z C. wieczor tylko dla siebie. Siostra byla u mamy, tesc pojechal na obiad gdzies z kims. Zrobilam gyrosa z ryzem i salatka. Do tego roladki z tunczyka na przystawki. Na deser sernik (nie pieklam sama). Bylo naprawde przemilo, byla i swieczuszka, byla pozniej wspolna kapiel, i nawet dostalam przecudowny masaz. Zyc nie umierac. Az mi sie dzis chce pracowac. Zabieram sie zaraz za projekt i mam wrazenie, ze dzisiaj duzo zrobie :-D Jako, ze nie mam dzis na co narzekac wpis jest krotki :-) Chyba, ze cos sie zmieni to jeszcze sie odezwe.
Zanim zrobie sobie krzywde...
Niech mnie ktos stad zabierze i zamknie w pokoiku bez klamek. Please!!! Ogolnie historie zaczne od tego, ze mamy z C. nowy samochod. Audi 100 S4. Przepiekny, ogromny samochod. Benzyny bedzie ssal jak niemowle cycka, ale niewazne. Dostalismy go za darmo, bo C. pracuje w warsztacie i tam przyszedl koles i mowi, ze musi sie pozbyc samochodu, bo konczy mu sie umowa na jedno z miejsc parkingowych, nie chce go sprzedawac, ale odda w dobre rece. C. sie w sumie duzo nie zastanawial i wzial...samochod mial byc dla tescia, ale ten zaczal marudzic, ze za duzy, ze za drogi i bla bla bla....No to porozmawialismy z C. i stwierdzilismy, ze ok skoro on go nie chce to my go wezmiemy. Samochod jest w baaardzo dobrym stanie. Trzeba jakies dwie rzeczy wymienic, ale to nic powaznego i C. moze to sam zrobic, wiec bedziemy musieli zaplacic tylko za czesci ok 100EUR. Zreszta niewazne. Samochod nie ma byc juz dla tescia, ale ten i tak marudzi, ze nas na ten samochod nie stac i jak my zamierzamy mu zaplacic za mieszkanie na koniec miesiaca jak wydamy teraz tyle na auto. C. oczywscie juz sie humor popsul bo tatko gledzi. Ja mu powiedzialam, zeby sie nie martwil, to nasza decyzja i tesc moze nas w trabke cmoknac, bo to nasza sprawa jak wyrobimy finansowo. No to C. znow uhahany chodzi i zaproponowal, zebym dzisiaj rano pojechala z nim do pracy i zobaczyla autko. Wiec pojechalam, autko pierwsza klasa, zakochalam sie od pierwszego wejrzenia. Wiadomo, bedzie pic benzyne jak alkoholik, ale ktory samochod nie pije.... No i tu zaczyna sie historia wariacka. Z warsztatu wyszlam o 9, tak jak chlopaki zaczynaja prace. Pociag spowrotem do domu mialam o 9.05, wszystko fajnie. Ogolnie ze stacji pociagow do centrum miasta jest 30 min z buta wpod gorke, wiec sobie mysle poczekam na autobus. Po 20 min sprawdzilam rozklad i patrze ok 5min i mam busa. Zaczelam sobie rozmawiac z 2 przemilymi paniami na przystanku i uswiadomily mi, ze spojrzalam na zly rozklad i ze autobus nie przyjedzie przez kolejne 30 min....Juz mi cisnienie skoczylo, bo smarnowalam 20 min a moglam byc juz w polowie drogi. No nic, ruszylam z buta, przy tym skwarze pot sie z czola leje jak woda z hydrantu. Doczlapalam sie do centrum przed autobusem. Rano nie zdarzylam zjesc sniadania, wiec poszlam do sklepu, zeby cos w szamac. Wczesniej musialam tez wybrac pieniadze z bankomatu, a bankomat odmowil posluszenstwa...kupilam wkoncu jakies ciastko i nestea. I sobie mysle, ze jak juz tu jestem to moge skoczyc do drogerii po wosk...oczywiscie z drogerii wyszlam z wszystkim poza woskiem....Zycie. Na koniec o godzinie 10.45 (przypominam, ze warsztat opuscilam o 9 - pociag 9.05, w mojej miejscowosci bylam o 9.10) I w domu czeka na mnie: zmywarka do wyladowania, ktora sama musialam rano nastawic, jedno pranie do poskladania, drugie do nastawienia. Gulasz ktorego nie zjadla, a chcialam dac mojej kici, bo to samo miesko, wyladowal w koszu na smieci, a tesc...tesc wyciagniety na kanapie w salonie. No zesz k*** by to... Pyta sie gdzie bylam. No to mowie, ze pojechalam zobaczyc samochod i ze bardzo mi sie podoba.
-'No ale wiesz, on bardzo duzy jest'
-'Tak, wiem, i taki mi sie podoba'
Krotko ucielam marudzenie. Po wszystkim posortowalam pranie, ukladam rzeczy do szafy i tam brakuje mi C. kuszulek. Jeszcze wczoraj byly 4 dzisiaj nie ma ani jednej. Patrze jedna jest w praniu, druga ubral C. a gdzie reszta? Podejrzewam, ze tatus sobie wzial...bo ma taka manie podpierdzialania C. ubran. Jak sam idzie na zakupy to ciezko mu wmowic, zeby sobie cos fajnego kupil, ale potem kradnie ubrania z naszej szafy. Nie potwierdzilam jeszcze tej informacji, C. nie odpowiedzial jeszcze na mojego esa, ale jesli sie moja teoria potwierdzi to sie grubo wsciekne. No dobra, musze konczyc marudzenie narazie, bo trzeba pranie z pralki wyciagnac.....ehhh
Hot hot hot
Tak to moge tylko skomentowac, bo pogoda jest nie do zniesienia. Jak sie dzisiaj rano z C. obudzilismy o 8 rano bylo juz 27 stopni na termometrze, teraz tylko leci w gore. Bez wiatraka to ja bym tu sie ugotowala zywcem. Zimny prysznic biore dwa razy dziennie. Chcialabym juz ten projekt skonczyc, zebym wreszcie mogla isc smazyc sie na plazy!!! Tymczasem jednak zalegam w domu i marnuje czas. Dobrze, ze chociaz lunch mam juz gotowy, bo mi z wczoraj zostalo, wiec dzisiaj dojem i chociaz gotowanie mi odpadnie z listy obowiazkow...oczywiscie do wieczora, bo wtedy musze proteinowy obiad ugotowac. Wczoraj udalo mi sie zrobic dla chlopakow przepysznego kurczaka w sosie smietanowo-pieczarkowym a dla mnie zostala fasolka ;-) Uwielbiam byc na diecie!
Dupa blada
Mialam byc sama, a tesc nadal sie szweda po domu :-/ Dobrze, ze juz niedlugo konczy mu sie urlop zdrowotny, w sumie to on i tak pracuje tylko nocki, ale chociaz tyle, ze 3 razy w tygodniu, bedziemy mieli chate wolna dla siebie, bedziemy mogli zjesc romantyczny obiad przy swiecach a nie przy gderaniu tescia. To jest naprawde fajny facet, ale co za duzo to niezdrowo. Ja juz C,. powiedzialam, zeby mnie zle nie odbieral, bo jakbym miala mieszkac teraz z moimi rodzicami to narzekalabym tyle samo. Poprostu to jest nienaturalne, zeby sie usamodzielnic a potem znow wprowadzic do rodzicow...katastrofa.
Dzisiaj juz definitywnie biore sie w garsc
Wczoraj bylo wzglednie, nienajgorzej, nienajlepiej. Cos tam porobilam, ale nie za duzo dzisiaj juz tez sie rozproszylam, bo zauwazylam, ze okna sa brudne, wiec musialam je umyc, a jak okna to lustra, jak lustra to ramki i dopiero skonczylam...dobrze, ze przynajmniej rano wczesnie wstaje. Wszystko juz chyba posprzatane, zmywarka nastawiona, prania dzisiaj nie robie, zrobie jutro...niech sie nazbiera. Czas sie wziasc za nauke...jak tylko naprawie firanki bo mi sie odkleily (szew jest zrobiony tasma termiczna)...nie nie bede ich robic...w d*** niech sobie wisza...Ale prysznic musze wziasc bo sie spocilam jak dziki pies przez to sprzatanie poranne.
Dzisiaj caly dzien bede sama w domu...alleluja...moze przez to wiecej zrobie, jak ktos jest w domu to mnie wszystko rozprasza, halasy, chodzenie etc.
W kwestiach dietetycznych...rewelacji nie ma, ale trzymam sie jak moge. Dzisiaj zrobie sobie na lunch lekki gulasz warzywno-wolowy. Mniam, mniam. Na sniadanie zjedzona mala puszka tunczyka, szklanka mleka z platkami, male ciastko. Ale teraz juz sie bede pilnowac. A z nowowsci to jeszcze tylko tyle, ze mialam od sierpnia zaczac na silownie chodzic...i okazalo sie ze przez dwa tygodnie w sierpniu bedzie zamknieta, a kolejne dwa ja jestem na wakacjach...czyli witaj wrzesniu. W sumie dobrze, bo temperatury zaczna spadac. Tylko, ze pojawia sie tu kolejny problem, bo ja chcialam zaczas pracowac juz od wrzesnia...oczywiscie jesli znalazlabym prace, ale chcialam przez sierpien szukac z nadzieja na poczatek we wrzesniu.........eh......
Coz...
Rezultaty nie sa oszalamiajace, ale przyznaje sie bez bicia, ze do konca proteinowo nie bylo. W czwartek tesciowa zrobila pizze na obiad...Wieczorem pojechalismy na festyn, ktorych tu teraz jest on groma i ciut ciut jak to moja mama zwykla mawiac. No wiec polecialy drineczki...puste kalorie. W piatek...co bylo w piatek, aha zjadlam wrapa z lososiem i salata...no wiadomo ta tortilla niezbyt proteinowa - bylismy na zakupach w IKEI i to bylo najbardziej dietetyczne co znalazlam w IKEOwym barze. W sobote w sumie ok, nie przypominam sobie wiekszych grzechow, za wyjatkiem wieczornych drinkow. W niedziele..oj w niedziele...na sniadanie 2 tosty, na lunch pol bagietki z kurczakiem i pomidorami, na deser lod, wieczorem ok za wyjatkiem malego piwa (no bo final przeciez) i sosu orzechowego do ryby. Dzisiaj na sniadanie platki, bo jakos ani tunczyk ani losos mi nie podszedl... No ale i tak 1,5 kg w ciagu tygodnia to w sumie dobrze, jak sie dalekj bede pilnowac to tendencja powinna utrzymac sie malejaca.
A wlasnie jeszcze co do finalu, to uwazam, ze Holandia powinna dostac jakies punkty karne za te taka gre...co to mialo byc? Wiecej fauli niz gry. Wstyd i hanba...dobrze, ze lepszy wygral. Viva Espana. Zasluzone 1 miejsce!
Czemu ja jestem taka glupia?
Nie no dobra, moze nie glupia, ale taka na maksa ciekawska! Wczoraj C. sprawdzal swojego facebooka na moim laptopie i u mnie sa cookies tak ustawione, ze sie wszystko zapisuje, lacznie z haslami etc. Dzisiaj rano odpalilam sobie fejsa, zeby wyslac kolezance zyczenia na urodziny i co? I oczywiscie jeszce calkiem zaspana wchodze we wiadomosci i wtedy dotarlo do mnie, ze to nie moje konto, ze nie znam tych ludzi i wogole o co chodzi. Niestety zanim zdarzylam sie wylogowac znalazlam wiadomosci od tej panny o ktorej wczesniej pisalam i musialam je wszystkie przeczytac. Wiem, ze laska jest zakochana, wiec olalam wszystkie buzki, caluski i serduszka. Zreszta on ani tych wiadomosci jeszcze nie przeczytal ( a sa sprzed miesiaca) ani nie odpowiedzial (nie znalazlam zadnych wiadomosci wyslanych do niej, mimo, ze byly wiadomosci do innych ludkow) Nie zmienia to jednak faktu, ze jestem teraz mega wsciekla na siebie, ze nie moglam sie powstrzymac i bedzie mnie to gnebic przez najblizszy dzien lub dwa...
No dobrze, ze przynajmniej dieta w miare ok, wczoraj maly grzeszek bo zjadlam kawalek chleba do omletu i garsc platkow sniadaniowych, a to wegle wiec nie powinnam. Dzisiaj tez bedzie nie do konca dietowo, bo ide do tesciowej na obiad, a ona raz, ze nie wie, ze jestem na diecie, wiec nie bedzie nic specjalnie dla mnie gotowac, a dwa, ze skoro i tak widze sie z nia tylko raz w tygodniu to nawet glupio mi prosic, zeby dla mnie osobno gotowala a dla calej reszty normalnie.
Postaram sie dzis pouczyc...zobaczymy jak to wyjdzie. Wczoraj prawie caly dzien stracilam na zalatwianie tych wszystkich spraw urzedowych. No ale przynajmniej w piatek bedziemy mieli wiecej czasu dla siebie z C.
...
Wlasnie dostalam esamesa od mojego C. powiedzial, ze wlasnie slyszal wiadomosci w radiu, ze ma tu u nas byc ponad 40 stopni, jutro 44...Cos czuje, ze nie bedzie dzisiaj lekko. Butla wody przygotowana, wiatrak tez...narazie jeszcze wczesnie wiec slonce nie daje sie az tak we znaki, choc juz jest ciezko. W nocy nie moglismy spac, bo bylo mega goraca. Wszystko mnie dzis boli. No ale dalej ciagne dzien 3 diety. Bedzie dobrze. Musze tylko zdecydowac co zrobic na obiad i lunch. Wczoraj jak bylismy na zakupach, chcialam kupic dodatkowego lososia, zebym miala dzisiaj na sniadanie, to mi tesc powiedzial, spoko spoko, przeciez jest w domu. I co? I zjadl go wczoraj na obiad...bez komentarza, takze dzisiaj na sniadanie zostal mi tunczyk z puszki, bo jajka jadlam przed dwa ostatnie dni.
Musze isc dzisiaj do urzedu miasta, zeby zalatwic sobie zameldowanie. A w piatek na komisariat, zeby dostac moj numer identyfikacji cudzoziemca, ktory jest rownoczesnie numerem identyfikacji podatkowej. A potrzebuje tego wszystkiego a) zeby wogole moc szukac pracy b) zeby moc otrzymac moj dodatek dla bezrobotnych. A potem to juz tyko nauka, nauka, nauka...mam nadzieje, ze mnie pogoda nie wykonczy.