Hej hej. Dzisiaj troszkę Wam opowiem o mojej małej podróży, może podpowiem kilka rzeczy na przyszły wyjazd jeśli się wybieracie, a może kogoś zainspiruję do wyjazdu :) Bo warto. Mój wyjazd był MOCNO budżetowy, więc nie będzie tu rekomendacji odnośnie knajp i kawiarenek. Post będzie długi. Piszę go od 3 dni (więc czasem mogę pisać wczoraj jako 26, czasem jako 29 września- postaram się dodawać daty) wkurzając się na dodawanie zdjęć tutaj. Więc jak nagle znikną to przepraszam. Myślałam, zeby podzielić wpis na 2 części, ale już niech będzie miało to jakiś skład.
W Wiedniu byłam od poniedziałku do wczorajszego wieczora (26.09). Łącznie zrobiłam 90 km z buta, czyli o 10 mniej niż miałam w założeniu, ale to i tak jestem dumna. W noc powrotu (bo wracałam nocnym flixbusem- 49,90 z Wiednia do Torunia bezpośrednio. Jedzie się 11-13h w zaleności od kursu) ledwo spałam i jeszcze tak spuchły mi stopy, że dziś siedzę w domu i nigdzie się nie ruszam.
Ale do rzeczy...
Na miejsce przyleciałam samolotem linii Wizz (111 zł za bilet z małym bagażem dodatkowym-kabinówka). Z lotniska jest fajna i częsta komunikacja miejska. Ja wybrałam pociąg S7 do praterstern (kierunek Laa/ Thaya) za 4,40 euro (jak macie bilet na metro-dzienny czy na kilka dni to płacicie tylko 1,80 za dostanie się do Wiednia, reszta ceny to bilet na podróż w obrębie Wiednia). Można też dojechać pociągami linii CAT ale blety są dużo droższe, jednak pociągi kursuja bardzo często. Stamtąd szybkim marszem doszłam do hotelu- jakieś półtorej godzinki (kilometr od ratusza). Hotelik był przytulny, prowadzony przez starszego pana, który mówił po angielsku bez problemu. Miałam własny pokój z łazienką, czajnik i codzienne sprzątanie. Za te 3 noce zapłaciłam 132 euro. Hotel to pension Madara- bardzo polecam jeśli ktoś nie wymaga niewiadomo jakich luksusów.
Po zameldowaniu od razu wyszłam na "obchód". A że była już 16 to za dużo nie zobaczyłam. Podrzucam Wam link do trasy z 1-szego dnia.
TRASA 1
W połowie mojej drogi zdałam sobie sprawę, że te zabytki- choć piękne- nie są punktem moich zainteresowań. I zamiast iść zgodnie z wyznaczoną trasą chodziłam zakamarkami ulic by zobaczyć jak tam wygląda życie. I powiem wam -cicho. Przejedzie auto, ktoś na rowerze, ale poza tym to czysto i cichutko. Przechodziłam przez Nachsmarkt. Ile to ja się o nim naczytałam, ze taki cudowny, różnorodny, że super. No mnie nie zachwyciło :D. Targ jak targ. Chyba lepszy widziałam w Poreciu w Chorwacji 10 lat temu- targ z owocami, warzywami i mnóstwo bimbru.
PS. Nie mam najmniejszego pojęcia jak tu obracać fotki wiec przepraszam. Obrócenie na dysku i wgranie nie pomaga...
Kościół wotywny- przepiękna budowla w swojej formie.
Ratusz wiedeński
Biblioteka narodowa- Super miejsce do posiedzenia na trawniku i zjedzenia kanapek. Zawsze widzę tam sporo osób spędzających tam czas właśnie. Zima był tam jarmark bożonarodzeniowy.
Tu foteczka z grudnia zeszlego roku. W tle widać budki. Następnym razem planuje wejść do środka, bo fotki z google zapierają dech w piersiach.
Secesja
Kolejnego dnia postawiłam na odwiedzenie kilku parków. Wyszłam z pokoju o 8, wróciłam ok 15.
Trasa 2
Dzień drugi zaczęłam od Setagaya. Całym serduszkiem polecam ten park. To małe, klimatyczne miejsce. Ludzi tam nie było w ogóle, poza dwoma paniami sprzątającymi. Tuż przy wejściu jest domek stylizowany na japońskki, zaraz na przeciwko oczko wodne z kaczkami i tymi chińskimi wybai (te duże pomarańczowo-złote, nie mam pojęcia co to jest). Z tyłu jest mała altanka, gdzie można usiąść odpocząć, wypić sobie herbatkę czy coś zjeść. Czytałam, ze Park ma pełnię swojego uroku gdy zaczynają kwitnąć wiśnie.
Potem dośc szybko doszłam do urokliwego Turkenschanzpark. Park jest na tyle duży, że w pewnym momencie się zgubiłam xD. Krążyłam chyba z 40minut a i tak nie sprawdziłam wszystkich zakamarków. Było tam sporo biegaczy, emerytek ćwiczących jogę (jak w kilku innych parkach z resztą), matek z dziećmi i kaczek czekających na bułki.
Godzinę poźniej byłam już w jednym z moich ulubionych miejsc czyli Schonbrunn'ie. Zakładałam, ze wybiorę się do ZOO, ale zrezygnowałam. Bilet dla osoby dorosłej to 18-20 euro (tańszy do kupienia przez booking). W dalszym ciągu nie odkryłam całego schonbrunnu. Może następnym razem przeznaczę więcej czasu na to miejsce. Do odhaczenia zostało: Kleine Gloriette, Obelisk, Zoo właśnie, cmentarz za pałacem i pustyniarnia.
Idąc do głównej Gloriette można zboczyć w alejkę która prowadzi do terenu na którym hodowane są emu. Piękne stworzenia, ale tak patrzac na nie miałam wrażenie, że gdyby mogły to zaczęłyby płakać. Jakoś było mi smutno. Nie podchodziłam zbyt blisko, zrobiłam tylko zdjęcie (bo nigdy emu nie widziałam) i poszłam dalej.
Tutaj Gloriette. Z tego miejsca widać przepiękną panoramę Wiednia. Niestety zdjecie z mojego tel wyszło kiepskiej jakości.
Fontanna Neptuna
Rzymskie ruiny- na środku jest przepiękna fontanna
Dzień trzeci też przebiegł pod znakiem parków. Zanosiło się na deszcz, ale dzięku bogu rozpadało się dopiero po powrocie do hotelu.
TRASA 3
Zaczęłam od pobliskiego Volksgarten. Przepiękne miejsce z dziesiątkami gatunków róż. Spisałam chyba ze 30 i wysłałam mamie żeby mogła coś sobie wybrać do swojego ogrodu :D Każda z róż (tych na pniu) miała tabliczkę z dedykacją. Widziałam kilka tabliczek nowożeńców, dedykacji z życzeniami urodzinowymi czy na narodziny dziecka. Bardzo spokojne miejsce. Lubiłam tamtędy przechodzić mimo, że czasami mapa googla mi kompletnie nie przechodziła tą trasą. Kolejne miejsce gdzie można spotkać emerytki-joginki.
Kierując sie do kolejnego z parków przechodziłm przez Hofburg
W stadtparku znów ekipa wyginających się seniorów już niekoniecznie mnie zaskoczyła. Idąc parkiem można zejść nad kanał, posiedzieć w małej kawiarence albo przejść się wzdłuż wody. W sumie to miejsce jakoś mnie nie ujęło. Gdzieś środku było jakby jeziorko, ale bez wody. Dosyć głośno, bo za kanałem jest główna ulica.
Niedaleko tego parku mieści się jeszcze fantazyjny domek. Jednak nie ma opcji żeby zatrzymać się tam na dłużej. Tłumy azjatyckich turystów zaraz was przepędzą.
Przed 12 wybrałam się w długi marsz przez pół miasta, tylko po to, by zjeść swój lunch nad jeziorem z daleka od miasta. Kolejny punk planu to Erholungsgebiet Wienerberg (musiałam to skopiować z googla bo nawet nie jestem w stanie tego przeczytać ). W pewnym momencie zaczęło zanosić się na deszcz, ale ja niezmordowanie szłam przed siebie chyba przez jakąś romską dzielnicę. Wreszcie dotarłam do wejścia do parku. Chociaż nie powiem, było ledwo widoczne. Mała tabliczka informacyjna za torami kolejowymi razem z planem parku. Do jeziora został jakiś kilometr. Wszędzie krzaki, drzewa. Całkiem przyjemnie, ale w pewnym momencie i strasznie się szło tymi ścieżkami. Na miejscu byłam prawie sama. Jedynie gdy przyszłam, na ławce siedział starszy Pan, ale po chwili poszedł. Widziałam też kogoś na drugim brzegu, ale chyba niespecjalnie się interesował moim przybyciem. Rozpakowałam obiadek, usiadłam na brzegu i obserwowałam... a to wodę, a to góry. Miejsce cudowne, jedynie pogoda średnio mi dopisała. Jednak można tam pooddychać świeżym powietrzem i delektować się ciszą.
Po obiedzie wróciłam do hotelu żeby odpocząć, ale w drodze powrotnej zobaczyłam z daleka piękną wielką fontannę. Znalazłam ją w google i przeczytalam, że wieczorem zmienia kolory. Nie mogłam tego ominąć. O 19 ubrałam buty i wyszłam znów na miasto. Wiedeń zaczął żyć. Wszędzie tłumy-głównie turystów. Nie mam pojęcia skąd nagle ich tyle wyskoczyło. Ledwie można było przejść. Ale wśród tych tłumów i tak czułam się bezpiecznie. Nie bałam się o portfel, o telefon, o to, że zaraz coś mnie potrąci. Szłam przed siebie z poczuciem, że czuję się jak w domu.
Dotarłam do fontanny. Kilku turystów przewijało się obok mnie. Każdy chciał zrobić perfekcyjne zdjecie. Obeszłam fontannę od tyłu i stanęłam -wydawać by się mogło- w miejscu najgorszym z możliwych. Zebrało się na lekki wiatr i krople wody zaczęły na mnie lecieć. Zrobiłam kilka ujęć i jedno wyszło tak, jakbym nagle trafiła do piekieł. Z resztą możecie sami ocenić. Stałam tam może ze 3 minuty a odeszłam calutka przemoczona. Ale i tak było warto. Posiedziałam obok jeszcze przez chwilę, obserwując przechodzące tłumy.
Ostatni dzień w Wiedniu przebiegł dość szybko. Na ten dzień miała zaplanowany jedynie belweder i Prater. Nie robiłam trasy, bo nie wiedziałam ile z tego wyjdzie. Włączyłam tylko mapy google by wiedziec jak dojśc do danego miejsca. Wymeldowałam się z hotelu o 9:30. Zostawiłam właścicielowy walizkę na kilka godzin na przechowanie i wyruszyłam na szybko, żeby zdążyć ją jeszcze odebrać (Pan Kutju- tak miał na imię, wychodził gdzieś o 13 i musiałam być przed tą godziną po odbiór bagażu). Belweder mnie oczarował. Przy głównym pałacu była najpiękniejsza fontanna jaką kiedykolwiek widziałam (dodam na marginesie, że jestem miłośńiczka fontann, uwielbiam je w każdej postaci. Zawsze zatrzymuję się na dłużej by popatrzeć na przepływający strumień wody, jakoś mnie to uspokaja).
Za belwederem znajduje się alpengarten czyli park botaniczny uniwersytetu wiedeńskiego. Wspaniałe miejsce. Pierwszy raz na oczy widziałam miłorząb japoński (ginko biloba), bambus (ten zielony jak i żółty!) i cały stos różnych odmian kaktusów. 40 minut to za mało, żeby dobrze obejrzeć to miejsce. Nie robiłam tam zdjęć, bardziej kręciłam filmiki dla rodziców. W każdym razie polecam zerknąć sobie w google jak to wygląda.
Wróciłam do hotelu zabrać walizkę i lazłam z nią przez 7km dunajem do centrum handlowego gdzie mogłam odpocząć i naładowac telefon. Przez pierwsze 3 km myślałam, ze chyba zwariowałam, że porwałam się z motyką na słońce. Ale wystarczyło dość do rzeki, żeby dziękować sobie za tę decyzję. Przstałam na moment na tarasie widokowym i gapiłam się w płynącą wodę. Podjęłam decyzję. Za jakiś czas tu wrócę, ale tym razem moim celen=m nie będzie zwiedzanie jako takie, a obejście Dunaju i okolic miasta.
Tu już Alte donau
Wydaje mi się, ze tam za rzeką miasto zaczyna się rozwijać. Już z oddali widać wielkie nowe budynki- bardziej biurowce niż budynki mieszkalne. Przepiękne. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę. Z jednej strony prosty, szklany biurowiec, z drugiej ząbkowany. Zdjecie niestety nie oddaje jego piękna wiec poszukałam też w google czegoś ładniejszego.
Moje
a tu link go googla
PWC TOWER
W ogóle polecam wam zobaczyć budynki które są obok. Tam trzeba trochę poklikać na tej mapce ale polecam z całego serca.
google streetview
W drodze na dworzec z centrum handlowego zaszłam na Prater. I się mocno rozczarowałam. Nie wygooglowałam tego wcześniej niestety. Wyobrażałam sobie to miejsce jako park rozrywki ale zrobiony na zasadzie retro typu karuzele, diabelskie młyny, jakieś kolejki. A tu się okazało, ze to normalne wesołe miasteczko w rozmiarze XXXL. Dla fanów takich mniejsc jak najbardziej, dla mnie zdecydowanie na nie.
Do kraju wróciłam flixbusem bezpośrednim w Wiednia do Torunia (kierunek Gdynia). Za bilet zapłaciłam niecałe 50zł i jechałam ok 12h. Nogi mi całe spuchły, ale było warto. Podróż nocna więc zleciała szybko. Jednak swoje musiałam w domu odespać :D
Dzięki ze byliście ze mną teraz. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, ze przekazałam Wam trochę swojego serca, które zostawiłam w Wiedniu. Będe tam wracać.
Teraz mam prośbę do Was- jeśli znacie miejsca, gdzie warto się wybrac w podróż solo (nie leżaczek tylko na zwiedzanie takich pięknych miejsc), albo gdzie znajdę cudowne fontanny. Dajcie mi znać. Może ktoś z Was był w Kanadzie sam, bez prawa jazdy i byłby w stanie mi opowiedzieć co nieco? Planuję tam podróż za jakiś czas.
Buziaki
Mia