Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55476
Komentarzy: 440
Założony: 6 lutego 2019
Ostatni wpis: 29 grudnia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mia_versa

kobieta, 28 lat, Toruń

170 cm, 76.60 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 50 kilo na walentynki

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2019 , Komentarze (9)

No, na to czekałam. Od końca września po dużym i niespodziewanym wzroście moja waga postanowiła się obudzić i skoczyć w dół o pół kilo. Cieszę się. Oby tak dalej. Zaktualizowałam postanowienie na pasku i mam nadzieję, ze uda się go zrealizować. 

Ostatnio męczą mnie nawroty bólu głowy, ale dzisiaj przez przypadek znalazłam przyczynę. Wróciłam ze sklepu i poczułam ostry ból karku tuż pod linią włosów. Poczytałam trochę i by się zgadzało. Szyjopochodny ból głowy - ból oczu, zatok jakby ból migrenowy. 4 listopada mam wizytę kontrolną u neurochirurga to zapytam jak sobie z tym poradzić, czy będziemy robić rezonans znowu żeby znaleźć przyczynę czy bezpośrednio na rehab. 

znalazłam wczoraj taką piękną grafikę. Chciałabym ją wydrukować i oprawić bo niestety oficjalnego sklepu autora nie mogę znaleźć :(. Ogólnie nie przepadam za grafikami gdzie sa teksty ale ta jest piękna. A propos ładnych grafik. Zmieniam profilowe, jednak zostaje w tym samym temacie (astronautka)

Miłego weekendu, buziaki :)

15 października 2019 , Komentarze (3)

Powoli zmierzam ku diecie całkowicie roślinnej, małymi krokami eliminując coraz to kolejne produkty nabiałowe. Zostawiłam sobie desery jogurtowe (zakochałam się w czekoladowym muller riso i czekoladowym satino- mus z czekoladą) dzięki którym powoli eliminuję kalorię ze słodyczy z diety i twaróg mielony na kanapki. Czasem jak jestem na mieście i nie mam wyboru zjeść czegoś wegańskego wtedy biorę cos z nabiałem-już trudno. Nie kupuję już jajek (zostały mi jedynie 3 sztuki,które miałam w rozpiske od dietetyka i tak od 2 tygodni próbuję coś z nich zrobić), mleka, jogurtów naturalnych, serów w tym fety, ricotty czy mozzarelli, śmietany (nie pamiętam kiedy używałam będąc szczerą). Jeśli zapomniałam o czymś z nabiału to znaczy że też nie używam :D Dzięki ograniczeniu nabiału ograniczam też plastik. Twaróg kupuję w kilogramowym opakowaniu typu wiaderko, który potem służy mi jako pojemnik na pasty warzywne albo oddaję tacie na gwoździe, a te deserki pakowane w kubeczki łatwiej przetworzyć niż folijkę po czekoladzie czy batonie. 

Jak macie ochotę to podsyłam bardzo fajny filmik odnoście mitów o diecie wegańskiej. Polecam obejrzeć. Poza tym, ten pan ma też fajne roślinne przepisy, które wyglądają smakowicie :) 

13 października 2019 , Komentarze (5)

Myślę nad postem WO już od jakiegoś czasu. Chociaż wiem, ze mój organizm nagle nie wytrzyma kilku tygodni na samych warzywach (tym bardziej, że nie mogę jeść większości surowych warzyw), to bardziej chodzi mi o "wyresetowanie" swojej głowy więc myślę, że jak na pierwszy raz tydzień, dwa byłoby okej. Czytałam już nie raz opinie ludzi, którzy twierdzili, że WO bardzo pomaga w ogarnianiu apetytu na słodycze i postrzeganie jedzenia- a to klucz w utracie wagi. 

Ktoś z Was był na WO? Jak u Was z tym apetytem? Zmniejszył się?

Znalezione obrazy dla zapytania broccoli ghost

12 października 2019 , Komentarze (4)

Ostatnio jestem jak flak. Nie mam siły wstać z wyrka, zrobić obiadu. Zmów jadę na bułkach i zupie z mrożonki. I tak odkąd wróciłam z Wiednia. Brak sił. Korzystam z okazji, że na uni jeszcze nic się nie dzieje i nadrabiam seriale (chociaż i z tym mam problem, nie mogę się skupić na dłużej bo zasypiam). Na hbo znalazłam serial, który chyba wpiszę na listę moich ulubionych. Obsesja Eve. Dawno się tak nie uśmiałam. Serial zrobiony jest na podstawie książki, o czym się dowiedziałam szukając jakiegoś fajnego kadru żeby tu dodać :)  Każdemu szczerze polecam obejrzeć.

Znalezione obrazy dla zapytania obsesja eveZnalezione obrazy dla zapytania obsesja eve

We wtorek chcę iść do poz po skierowanie na morfologię i usg brzucha bo mam wrażenie, że po antybiotyku od gastro coś się spierdzieliło.   

4 października 2019 , Komentarze (1)

Nie wiem o co chodzi. Nie wiem skąd. Waga rośnie. Już z 68 zrobiło sie 72,5. I to nie tak że jem co popadnie i ile popadnie.  Zastanawiam się czy to nie po lekach które przyjmuję od jakiegoś tygodnia bo właśnie przez taki okres odnotowałam wzrost wagi. Muszę brać je go wtorku. Znów puchnę w brzuchu i na twarzy. Nawet cycki mam spuchnięte bo stanik który cały czas pasował zrobił się mały. 

Wszystko co osiągnęłam wylewa mi się przez palce i nie mogę nad tym zapanować. 

1 października 2019 , Komentarze (7)

Znów dopada mnie cholerne przygnębienie. Jutro pierwszy dzień zajęć. Magisterka. Chciałabym w tym roku zrobić wreszcie coś z sobą i dla siebie. Jakoś się konkretniej ogarnąć. Poszukać stażu albo pracy chociaż trochę w kierunku wykształcenia. Wysłałam CV do jednej z firm i jak na razie bez odpowiedzi. A już trochę czasu minęło. Im więcej aplikacji wysyłam tym bardziej beznadziejna się czuję. Jakby nic mi nie wychodziło, jakbym nie była nic warta. W cv mam 2 krótkie praktyki (bo tylko takie firmy oferowały), ale chciałabym złapać coś chociaż na 3-4 miesiące przynajmniej. Tylko że jak skoro zewsząd cisza... I to nie tak, ze wymagam bóg wie czego, ja chcę tylko zdobyć jakieś doświadczenie. Nie potrzebuję płatnego stażu, potrzebuję wiedzy. 

Ostatnio czytałam o jakiejś babeczce, która postanowiła rzucić wszystko i wyjechać w świat. Pracuje w gastro ale w różnych miejscach na świecie. Tak sobie pomyślałam, że w sumie jeśli nie znajdę pracy po studiach, chyba też tak zrobię. Nie będe miała nic do stracenia, więc czemu nie spróbować. Zawsze można wrócić. 

29 września 2019 , Komentarze (6)

Hej hej. Dzisiaj troszkę Wam opowiem o mojej małej podróży, może podpowiem kilka rzeczy na przyszły wyjazd jeśli się wybieracie, a może kogoś zainspiruję do wyjazdu :) Bo warto. Mój wyjazd był MOCNO budżetowy, więc nie będzie tu rekomendacji odnośnie knajp i kawiarenek. Post będzie długi. Piszę go od 3 dni (więc czasem mogę pisać wczoraj jako 26, czasem jako 29 września- postaram się dodawać daty) wkurzając się na dodawanie zdjęć tutaj. Więc jak nagle znikną to przepraszam. Myślałam, zeby podzielić wpis na 2 części, ale już niech będzie miało to jakiś skład. 

W Wiedniu byłam od poniedziałku do wczorajszego wieczora (26.09). Łącznie zrobiłam 90 km z buta, czyli o 10 mniej niż miałam w założeniu, ale to i tak jestem dumna. W noc powrotu (bo wracałam nocnym flixbusem- 49,90 z Wiednia do Torunia bezpośrednio. Jedzie się 11-13h w zaleności od kursu) ledwo spałam i jeszcze tak spuchły mi stopy, że dziś siedzę w domu i nigdzie się nie ruszam. 

Ale do rzeczy...

Na miejsce przyleciałam samolotem linii Wizz (111 zł za bilet z małym bagażem dodatkowym-kabinówka). Z lotniska jest fajna i częsta komunikacja miejska. Ja wybrałam pociąg S7 do praterstern (kierunek Laa/ Thaya) za 4,40 euro (jak macie bilet na metro-dzienny czy na kilka dni to płacicie tylko 1,80 za dostanie się do Wiednia, reszta ceny to bilet na podróż w obrębie Wiednia). Można też dojechać pociągami linii CAT ale blety są dużo droższe, jednak pociągi kursuja bardzo często. Stamtąd szybkim marszem doszłam do hotelu- jakieś półtorej godzinki (kilometr od ratusza). Hotelik był przytulny, prowadzony przez starszego pana, który mówił po angielsku bez problemu. Miałam własny pokój z łazienką, czajnik i codzienne sprzątanie. Za te 3 noce zapłaciłam 132 euro. Hotel to pension Madara- bardzo polecam jeśli ktoś nie wymaga niewiadomo jakich luksusów.

Po zameldowaniu od razu wyszłam na "obchód". A że była już 16 to za dużo nie zobaczyłam. Podrzucam Wam link do trasy z 1-szego dnia.

TRASA 1

W połowie mojej drogi zdałam sobie sprawę, że te zabytki- choć piękne- nie są punktem moich zainteresowań. I zamiast iść zgodnie z wyznaczoną trasą chodziłam zakamarkami ulic by zobaczyć jak tam wygląda życie. I powiem wam -cicho. Przejedzie auto, ktoś na rowerze, ale poza tym to czysto i cichutko. Przechodziłam przez Nachsmarkt. Ile to ja się o nim naczytałam, ze taki cudowny, różnorodny, że super. No mnie nie zachwyciło :D.  Targ jak targ. Chyba lepszy widziałam w Poreciu w Chorwacji 10 lat temu- targ z owocami, warzywami i mnóstwo bimbru. 

PS. Nie mam najmniejszego pojęcia jak tu obracać fotki wiec przepraszam. Obrócenie na dysku i wgranie nie pomaga...

Kościół wotywny- przepiękna budowla w swojej formie.

Ratusz wiedeński

Biblioteka narodowa- Super miejsce do posiedzenia na trawniku i zjedzenia kanapek. Zawsze widzę tam sporo osób spędzających tam czas właśnie. Zima był tam jarmark bożonarodzeniowy. 

Tu foteczka z grudnia zeszlego roku. W tle widać budki. Następnym razem planuje wejść do środka, bo fotki z google zapierają dech w piersiach. 

Secesja

Kolejnego dnia postawiłam na odwiedzenie kilku parków. Wyszłam z pokoju o 8, wróciłam ok 15.

Trasa 2

Dzień drugi zaczęłam od Setagaya. Całym serduszkiem polecam ten park. To małe, klimatyczne miejsce. Ludzi tam nie było w ogóle, poza dwoma paniami sprzątającymi. Tuż przy wejściu jest domek stylizowany na japońskki, zaraz na przeciwko oczko wodne z kaczkami i tymi chińskimi wybai (te duże pomarańczowo-złote, nie mam pojęcia co to jest). Z tyłu jest mała altanka, gdzie można usiąść odpocząć, wypić sobie herbatkę czy coś zjeść. Czytałam, ze Park ma pełnię swojego uroku gdy zaczynają kwitnąć wiśnie.

Potem dośc szybko doszłam do urokliwego Turkenschanzpark. Park jest na tyle duży, że w pewnym momencie się zgubiłam xD. Krążyłam chyba z 40minut a i tak nie sprawdziłam wszystkich zakamarków. Było tam sporo biegaczy, emerytek ćwiczących jogę (jak w kilku innych parkach z resztą), matek z dziećmi i kaczek czekających na bułki. 

Godzinę poźniej byłam już w jednym z moich ulubionych miejsc czyli Schonbrunn'ie. Zakładałam, ze wybiorę się do ZOO, ale zrezygnowałam. Bilet dla osoby dorosłej to 18-20 euro (tańszy do kupienia przez booking). W dalszym ciągu nie odkryłam całego schonbrunnu. Może następnym razem przeznaczę więcej czasu na to miejsce. Do odhaczenia zostało: Kleine Gloriette, Obelisk, Zoo właśnie, cmentarz za pałacem i pustyniarnia.

Idąc do głównej Gloriette można zboczyć w alejkę która prowadzi do terenu na którym hodowane są emu. Piękne stworzenia, ale tak patrzac na nie miałam wrażenie, że gdyby mogły to zaczęłyby płakać. Jakoś było mi smutno. Nie podchodziłam zbyt blisko, zrobiłam tylko zdjęcie (bo nigdy emu nie widziałam) i poszłam dalej.

Tutaj Gloriette. Z tego miejsca widać przepiękną panoramę Wiednia. Niestety zdjecie z mojego tel wyszło kiepskiej jakości. 

Fontanna Neptuna

Rzymskie ruiny- na środku jest przepiękna fontanna

Dzień trzeci też przebiegł pod znakiem parków. Zanosiło się na deszcz, ale dzięku bogu rozpadało się dopiero po powrocie do hotelu.

TRASA 3

Zaczęłam od pobliskiego Volksgarten. Przepiękne miejsce z dziesiątkami gatunków róż. Spisałam chyba ze 30 i wysłałam mamie żeby mogła coś sobie wybrać do swojego ogrodu :D Każda z róż (tych na pniu) miała tabliczkę z dedykacją. Widziałam kilka tabliczek nowożeńców, dedykacji z życzeniami urodzinowymi czy na narodziny dziecka. Bardzo spokojne miejsce. Lubiłam tamtędy przechodzić mimo, że czasami mapa googla mi kompletnie nie przechodziła tą trasą. Kolejne miejsce gdzie można spotkać emerytki-joginki.

Kierując sie do kolejnego z parków przechodziłm przez Hofburg

W stadtparku znów ekipa wyginających się seniorów już niekoniecznie mnie zaskoczyła. Idąc parkiem można zejść nad kanał, posiedzieć w małej kawiarence albo przejść się wzdłuż wody. W sumie to miejsce jakoś mnie nie ujęło. Gdzieś  środku było jakby jeziorko, ale bez wody. Dosyć głośno, bo za kanałem jest główna ulica. 

Niedaleko tego parku mieści się jeszcze fantazyjny domek. Jednak nie ma opcji żeby zatrzymać się tam na dłużej. Tłumy azjatyckich turystów zaraz was przepędzą.

Przed 12 wybrałam się w długi marsz przez pół miasta, tylko po to, by zjeść swój lunch nad jeziorem z daleka od miasta. Kolejny punk planu to Erholungsgebiet Wienerberg (musiałam to skopiować z googla bo nawet nie jestem w stanie tego przeczytać (smiech)). W pewnym momencie zaczęło zanosić się na deszcz, ale ja niezmordowanie szłam przed siebie chyba przez jakąś romską dzielnicę. Wreszcie dotarłam do wejścia do parku. Chociaż nie powiem, było ledwo widoczne. Mała tabliczka informacyjna za torami kolejowymi razem z planem parku. Do jeziora został jakiś kilometr. Wszędzie krzaki, drzewa. Całkiem przyjemnie, ale w pewnym momencie i strasznie się szło tymi ścieżkami. Na miejscu byłam prawie sama. Jedynie gdy przyszłam, na ławce siedział starszy Pan, ale po chwili poszedł. Widziałam też kogoś na drugim brzegu, ale chyba niespecjalnie się interesował moim przybyciem. Rozpakowałam obiadek, usiadłam na brzegu i obserwowałam... a to wodę, a to góry. Miejsce cudowne, jedynie pogoda średnio mi dopisała. Jednak można tam pooddychać świeżym powietrzem i delektować się ciszą.

Po obiedzie wróciłam do hotelu żeby odpocząć, ale w drodze powrotnej zobaczyłam z daleka piękną wielką fontannę. Znalazłam ją w google i przeczytalam, że wieczorem zmienia kolory. Nie mogłam tego ominąć. O 19 ubrałam buty i wyszłam znów na miasto. Wiedeń zaczął żyć. Wszędzie tłumy-głównie turystów. Nie mam pojęcia skąd nagle ich tyle wyskoczyło. Ledwie można było przejść. Ale wśród tych tłumów i tak czułam się bezpiecznie. Nie bałam się o portfel, o telefon, o to, że zaraz coś mnie potrąci. Szłam przed siebie z poczuciem, że czuję się jak w domu. 

Dotarłam do fontanny. Kilku turystów przewijało się obok mnie. Każdy chciał zrobić perfekcyjne zdjecie. Obeszłam fontannę od tyłu i stanęłam -wydawać by się mogło- w miejscu najgorszym z możliwych. Zebrało się na lekki wiatr i krople wody zaczęły na mnie lecieć. Zrobiłam kilka ujęć i jedno wyszło tak, jakbym nagle trafiła do piekieł. Z resztą możecie sami ocenić. Stałam tam może ze 3 minuty a odeszłam calutka przemoczona. Ale i tak było warto. Posiedziałam obok jeszcze przez chwilę, obserwując przechodzące tłumy.

 Ostatni dzień w Wiedniu przebiegł dość szybko. Na ten dzień miała zaplanowany jedynie belweder i Prater. Nie robiłam trasy, bo nie wiedziałam ile z tego wyjdzie. Włączyłam tylko mapy google by wiedziec jak dojśc do danego miejsca. Wymeldowałam się z hotelu o 9:30. Zostawiłam właścicielowy walizkę na kilka godzin na przechowanie i wyruszyłam na szybko, żeby zdążyć ją jeszcze odebrać (Pan Kutju- tak miał na imię, wychodził gdzieś o 13 i musiałam być przed tą godziną po odbiór bagażu). Belweder mnie oczarował. Przy głównym pałacu była najpiękniejsza fontanna jaką kiedykolwiek widziałam (dodam na marginesie, że jestem miłośńiczka fontann, uwielbiam je w każdej postaci. Zawsze zatrzymuję się na dłużej by popatrzeć na przepływający strumień wody, jakoś mnie to uspokaja).

Za belwederem znajduje się alpengarten czyli park botaniczny uniwersytetu wiedeńskiego. Wspaniałe miejsce. Pierwszy raz na oczy widziałam miłorząb japoński (ginko biloba), bambus (ten zielony jak i żółty!) i cały stos różnych odmian kaktusów. 40 minut to za mało, żeby dobrze obejrzeć to miejsce. Nie robiłam tam zdjęć, bardziej kręciłam filmiki dla rodziców. W każdym razie polecam zerknąć sobie w google jak to wygląda. 

Wróciłam do hotelu zabrać walizkę i lazłam z nią przez 7km dunajem do centrum handlowego gdzie mogłam odpocząć i naładowac telefon. Przez pierwsze 3 km myślałam, ze chyba zwariowałam, że porwałam się z motyką na słońce. Ale wystarczyło dość do rzeki, żeby dziękować sobie za tę decyzję. Przstałam na moment na tarasie widokowym i gapiłam się w płynącą wodę. Podjęłam decyzję. Za jakiś czas tu wrócę, ale tym razem moim celen=m nie będzie zwiedzanie jako takie, a obejście Dunaju i okolic miasta. 

Tu już Alte donau

 Wydaje mi się, ze tam za rzeką miasto zaczyna się rozwijać. Już z oddali widać wielkie nowe budynki- bardziej biurowce niż budynki mieszkalne. Przepiękne. Jeden szczególnie przykuł moją uwagę. Z jednej strony prosty, szklany biurowiec, z drugiej ząbkowany. Zdjecie niestety nie oddaje jego piękna wiec poszukałam też w google czegoś ładniejszego. 

Moje

a tu link go googla

PWC TOWER

W ogóle polecam wam zobaczyć budynki które są obok. Tam trzeba trochę poklikać na tej mapce ale polecam z całego serca.

google streetview

W drodze na dworzec z centrum handlowego zaszłam na Prater. I się mocno rozczarowałam. Nie wygooglowałam tego wcześniej niestety. Wyobrażałam sobie to miejsce jako park rozrywki ale zrobiony na zasadzie retro typu karuzele, diabelskie młyny, jakieś kolejki. A tu się okazało, ze to normalne wesołe miasteczko w rozmiarze XXXL. Dla fanów takich mniejsc jak najbardziej, dla mnie zdecydowanie na nie. 

Do kraju wróciłam flixbusem bezpośrednim w Wiednia do Torunia (kierunek Gdynia). Za bilet zapłaciłam niecałe 50zł i jechałam ok 12h. Nogi mi całe spuchły, ale było warto. Podróż nocna więc zleciała szybko. Jednak swoje musiałam w domu odespać :D 

Dzięki ze byliście ze mną teraz. Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, ze przekazałam Wam trochę swojego serca, które zostawiłam w Wiedniu. Będe tam wracać. 

Teraz mam prośbę do Was- jeśli znacie miejsca, gdzie warto się wybrac w podróż solo (nie leżaczek tylko na zwiedzanie takich pięknych miejsc), albo gdzie znajdę cudowne fontanny. Dajcie mi znać. Może ktoś z Was był w Kanadzie sam, bez prawa jazdy i byłby w stanie mi opowiedzieć co nieco? Planuję tam podróż za jakiś czas.

Buziaki

Mia 

25 września 2019 , Komentarze (1)

hejko, melduję się z Wiednia. 

Jutro ostatni dzień mojego urlopu. O 21 mam autobus w którym spędzę bite 12h. Mam nadzieję polowe przespać. 

Ogólnie pogoda dopisuje, nawet bardzo. Trochę pokropiło dzisiaj ale bez przesady. Wiedeń kolejny raz oczarował mnie sobą. Chyba niebawem zobaczymy się ponownie.

Dziś na liczniku 21km, wczoraj blisko 25. Dziś pewnie jeszcze wyjdę na troszkę. Niby przeszłam sporo, a i tak mam wrażenie, że jeszcze dużo zostało do zobaczenia. 

W piątek powracam wszystkie fotki z wycieczki. Trzymajcie się ciepło. 

22 września 2019 , Komentarze (5)

Będzie pobudka rano, oj będzie. 4:20 szybko się zbieram, o 4:50 wychodzę na autobus na dworzec. Potem kierunek Warszawa lotnisko i WIEDEŃ- mój ukochany. 4 dni. Wracam w czwartek nocnym autobusem bezpośrednio do Torunia.

Mam już zrobiony cały plan, gdzie iść każdego dnia, co zwiedzić, co robić. Wyszło mi jakieś 75-80km pieszych jeśli dobrze pamiętam. Także będzie moc! Obym tylko nie dorobiła się ponownie bąbli na palcach bo nie zrobię ani kilometra.

Byłam u gastrologa przez ponownie nawracające zaparcia, wzdęcia i ogólnie rzecz biorąc problemy z jelitami. Wg doktor do moich problemów żołądkowych trzeba dołożyć jeszcze sibo. Także ja to mama szczęście w tym roku. Co chwila coś. Dostałam leki (3 stówy zostawiłam w aptece...) i po powrocie z urlopu zaczynam leczenie. Oby tym razem leki cos pomogły, bo ostatnie leczenie ipp trzykrotnie zakończyło się wyrzuceniem ich do kosza.

Znalezione obrazy dla zapytania vienna

14 września 2019 , Komentarze (15)

a tu dupa, mam okres. Zawsze mi się przypomni jak już jestem ubrana i gotowa do wyjścia xD. Ktoś też tak ma? U mnie to miesiąc w miesiąc tak jest. Cały czas to o basenie zapominam, tylko w @ nachodzi mnie ochota (smiech)

Przyszły tydzień mija pod znakiem lekarzy. W poniedziałek do gastro wieczorem na wizytę, w środę zabieg na kręgosłup. W sumie to powinnam iść do dentysty, ale to może już w październiku.

Jestem w trakcie robienia przepiśnika dla babci, która zdecydowała się ograniczyć mięso do maksimum. Jak macie jakieś fajne przepisy na zupy, surówki albo obiady to z chęcią przygarnę przepisy. Śniadania zrobiłąm jedynie na słodko, kolacje będą tylko wytrawne to będzie można zamieniać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.