niedziela..
Zimno ,na dworze tylko 15 stopni, wieje.Rozpaliliśmy w kominku, zaraz w domu będzie przyjemnie ciepło.
Małżonke upiekł dzisiaj (pierwszy raz tej jesieni) chleb, pachnie w całej kuchni!! A na obiad dzisiaj zupa chińska .Pikantna , rozgrzewająca. Nie chce się już pić zimnych płynów, wody, teraz gotuję sobie wodą i piję ją z cytryną. Przez cały dzień wypijam 2l. ale letniej .
Jakoś się trzymam, nie idzie mi może najlepiej ale pilnuję się i nie obżeram.Nie jem słodyczy,no przynajmiej bardzo je ograniczyłam. Ostatniego łakocia zjadłam w piątek do kawy ,był to rogalik z budyniem.
Teraz zacznie się zajadanie gruszek , wczoraj oberwaliśmy ich 6 koszyków. Pyszne, stara odmiana, soczyste. Mniammm. Oj muszę przestać myśleć o jedzieniu ,bo zaraz zrobię się głodna a obiad dopiero o 13.00.
minął kolejny dzień...
mam na myśli,że minął pod względem żarełka. Na dzisiaj koniec, zostało jeszcze jabłko ale nie wiem,czy je zjem.
W skali od 1 do 5 mogę sobie dać 3,5p za sumienność dietkowania. Ale za to w ramach pokuty rano rowerek 60min. i po południu 30min.steper. Nie liczę tego całego krzątania się po domu, sprzątania czy gotowania obiadu.
A co do samopoczucia, ... kiepskie, chyba to znak,że zima już blisko... W ogrodzie przekwitły zimowity... z drzew lecą liści, już mam za sobą pierwsze grabienie liści, a to dopiero początek. Zebrałam już dużo nasion kwiatów jednorocznych, dokończyłam nowy klomb, posadziłam cebulki krokusów, ale będzie kolorowo wiosną!!!Ale kiedy to będze ,ta wiosna??
dawno mnie tu nie było...
Może to jesień, może nuda, już sama nie wiem, czego chcę. Jedno wiem...chcę wreszcie być szczupła!!!!!!!!!!!! Wróciłam na basen. Wczoraj pływałam nawet żabką, właściwie to próbowałam. Zmęczona wracałam jeszcze pieszo do domu, też sport. Dzisiaj spacer, dobry marsz po asfalcie 8,5km. i po południu 60 min. rowerka stacjonarnego. Na kolację i na jutro na obiad ugotowałam duży garnek zupy jarzynowej bez zabielaczy, bez zagęszczaczy i bez ziemniaków. Zajadam głód winogronami. Durna jestem, bo nie mam odwagi stanąć na wagę. Nie mam odwagi i już. Boję się,że wynik będzie zły i znów popadnę w obżarstwo.
Kończy się dzień, może jutro będzie lżej...
i już po wycieczce...
szczęśliwie poleciałam ,szczęśliwie wróciłam... Pierwszy raz korzystałam z wycieczki grupowej i coś mi się wydaje,że ostatni. A może tak źle trafiłam....Uczucia mieszane. Wiadomo Rzym to niepowtarzalne miasto!!!!!!! Urzeka swym wyglądem, historią.... . Ale organizacyjnie zupełnie niedopracowana wycieczka. Na zwiedzanie Bazyliki mieliśmy tylko 30min!!!!!!!!!!! bo pani przewodnik się spieszyła, bo zalało przejście i dużo czasu zmarnowaliśmy na wycofanie się z komnat muzeum .... (fakt ulewa była okropna). Coloseum oglądaliśmy tylko z zewnątrz, bo pani przewodnik stwierdziła "nie ma tam co oglądać, same kamienie" i pokazywała nam obrazki z książeczki... a w ogóle długo by opowiadać!!!!!!!!!
Za to hotel położony na plaży w Nettuno!!!!!!!!!!! Cudowne widoki, cipła woda, moczenie nóg , zbieranie muszelek.... . Mimo wszystko i tak warto było pojechać. Ale następne wycieczki po staremu a więc ja i M.
A co z dietką.... pod psem... ale już wracam do uczciwego liczenia kalorii i ćwiczeń. Dzisiaj w nocy to mi się nawet basen śnił. Czas wrócić do zdrowych nawyków. Pozdrawiam serdecznie.
Krakusia, gratuluję pierwszych kroczków na siłowni. Ogród to też niezła siłownia ale uwirz mi ,to nie to samo. Trzymaj się, nie poddawaj , życzę powodzenie.
Dzięki Wam Koleżanki za wpisiki, za wiarę we mnie i za życzenia udanego wypoczynku, oj wypoczęłam, wypoczęłam.
jeszcze ostatni wpisik....
goście już śpią, jestem spakowana, nawet się trochę znieczuliłam,czuję się lepiej... . Nigdy nie byłam na zorganizowanej wycieczce, nie wiem czego się spodziewać. Do tej pory sami z mężem podróżowaliśmy, sami organizowaliśmy sobie wyjazdy, noclegi, zwiedzania. Ale w tym roku za namową znajomych skusiliśmy się na ofertę z biura podróży. Lecimy do Rzymu, nie wiem jak będzie....mój brat przesłał mi sporo wskazówek ,co warto zobaczyć, czego szukać. Jego list brzmiał tak tajemniczo niczym kartki z kodu leonadra.... . Ciekawa jestem jak to będzie. O dietce niewiele będę mogła napisać ,nie zamierzam się obżerać ,zresztą muszę uważać na to ,co jem ,bo jestem alergigiem.
Odezwę się do Was po powrocie.
Dzięki za wsparcie Koleżanki i trzymajcie za mnie kciuki.
wyjeżdżam ,..
Gości zostawiam ,będą opiekować się psiakiem i pilnować domu. A ja lecę na wycieczkę... nienawidzę lotów samolotem. Ból rozrywa mi uszy i migdałki!!!!!!!!!! Nie pomaga ,woda, cukierki, boli i już .Kupiłam krople do uszu i tabletki na gardło, może to coś pomoże. Odezwę się po szczęśliwym powrocie, mam nadzieję.... w środę.
Trzymajcie się dzielnie w weekend, nie podjadajcie. Będzie mi Was brakować.
jakoś się trzymam...
wczorajszy dzień zakończyłam na 1001kcal. Aż się sama dziwię,jak mi się udało... bo było i wytrawne wino 2lampki i kawałek jabłecznika. Ale to stres, wiadomo "goście jadą"... więc do 15.00. nie jadłam prawie nic a na obiad talerz barszczu ukraińskiego za 134 kcal.
Dzisiaj też się nie dam obżarstwu i gościom!! Wezmę ich sposobem. Powiem,że śniadanie zjadłam z mężem, bo oni jeszcze będą spać jak mój M. wychodzi do pracy.
Muszę kończyć, bo właśnie wstali. Miłego dnia sobie i Wam życzę.
środek tygodnia..
to już środa, połowa nowego tygodnia i co??? Jak ten czas gna!!! Wczoraj nie mogłam się połączyć z pamiętniczkiem a tak chciałam się pochwalić ,że wytrzymałam, nie podjadałam, nawet trochę poćwiczyłam. Byłam na dużych zakupach ,zajęły mi 2 godziny a zawsze to spalone kalorie. Rano i wieczorem robię po 100 brzuszków. W skali 1do 5 mogę powiedzieć,że za wczorajszy dzień daję sobie 3 punkty!! Może to jeszcze nie najlepsze osiągnięcie ale zawsze dobre na początek.
Dzisiaj pada deszcze, robi się jesiennie , mokro, szaro ,buro i ponuro... .
Prace przy nowym klombie prawie zakończone, właściwie to miałam nadzieję,że dzisiaj dokończę ale pada. Zajmę się gruntownymi porządkami w domu. Każdy ruch jest dobry, byle nie siedzieć i nie marudzić ,że się nic nie chce robić.
Czekam też na gości, mają przyjechać rodzice. Jeszcze nie dojechali a już rodzi się spięcie. Mama przez telefon poinformowała mnie ,że specjalnie z myślę o nas byli na grzybach i teraz je do nas wiozą i "zrobimy z nich sosik na obiad.." Problem polega na tym,że u nas obiad to się je o 17.30. jak małżonek wraca z pracy, to kto widział ,żeby na noc jeść grzyby!!??
Żeby wilk był syty i owca cała, wymyśliłam,że dodatkowo ugotuję barszcz ukraińskie i niech każdy nakłada sobie to ,co chce!!! Ale co się nasłucham, to moje!!
Trochę stresu może ułatwi spalanie kalorii??
Jakoś to przeżyję,choć te odwiedziny to na blisko 2 tygonie.
Idę przygotować pyszną kawę, to jest to ,czogo sobie nie umiem odmówić.
nowy tydzień..
nowe nadzieje, postanowienia,obietnice,próby... . Od rana do 18.00. walczyłam w ogrodzie z kamieniami. Rozrzuciłam na nowym klombie na śnieżkach półtora metra sześciennego kamienia.!!! Zawzięłam się,że skończę i się udało. Na jutro została mi sama przyjemność sadzienia roślinek i wysypanie klombu dziesięcioma pięćdziesięciokilogramowymi workami kory!! Też będzie to namiastka ginmastyki. Każdy ruch to lepsze ,niż siedzenie w domu przed telewizorem.
Z jedzonkiem było różnie, przekroczyłam 1200kcal ale nie jadłam nic słodkiego. Marnie mi to idzie. Znalazłam w nr specjalnym "Super linii" parę przepisów na jedniodniowe oczyszczające dietki. Np. cały dzień tylko jeden rodzaj owoców do 2kg np. jabłka. Albo jogurtowo-ryżowy dzień. Może to ruszy mój organizm. Pomyślę. Na jutro zaplanowałam też ,że jeśli będzie padać to z ogrodu nici, więc pojadę po zakupy. Spędzę czas poza domem. A to już jakiś sukcec, bo będę daleko od lodówki.
Jestem zmęczona. Chyba poczytam coś przed snem. Położę się dziesiaj wcześniej. M. i tak w delegacji to nie muszę czekać.
Krakusia ,życzę Ci udanego i efektywnego pobytu na siłowni.
obiecałam podsumować bilans...
ten tydzień był zdecydowanie lepszy...choć chwile załamania też się trafiały. W każdym razie w ciągu całego tygonia zjadłam 7529kcal a spaliłam 10056kcal!!! Hura, jest dobrze. Nie ważę się, jeszcze nie, zrobię to w piątek. Mam wrażenie,że jednak jem za dużo, niby 5 posiłków tj. 3 główne i dwie przekąski ale coś mi się wydaje,że objętościowo tego jest dużo. Czytam Wasze pamiętniki i po ilościach zjadanych przez Was potraw widzę tę różnicę z moim menu. Ja staram się jeść od 850 do 1200kcal dziennie. Ale już 1200 to nie przekraczam.
No i wyszło mi z tej spowiedzi jakieś ble, ble,bleee. Proszę o wybaczenie. Jutro się poprawię.