Witajcie kochani w tą przewrotnie pogodową niedzielę. U mnie aktualnie teraz świeci słońce ale była już burza, grad, deszcz. Trochę ucierpiały kwiaty na tarasie bo nie zdążyłam ich schować trzeba było zabezpieczyć psiura, bo strasznie się bał gdy grzmiało.
Próbowałam wczoraj coś poćwiczyć, jednak musiałam przestać, kontuzja mojej łydeczki dalej mi nie pozwala. Strasznie brakuje mi tych treningów nawet nie przypuszczałam, że tak się od nich uzależnię. Dziś planuje jeszcze popedałować niech moja czerwcowa tabelka też się wypełni.
Waga 62 kg i chyba już więcej nie wycisnę, organizm się zaprogramował na takie cyferki i nie ruszy ( no może ruszyć w górę ale tego nie chcemy).
Umówiła się w końcu do fryzjera - ostatnio byłam chyba w styczniu, zarosłam nie powiem, odrosty też coś w stylu ombre . Szczerze to zbytniej ochoty nie mam na tą wizytę, włosy tak mam liche i tak mi wypadają, że po prostu jest mi wstyd. Nie pomagają wcierki ani apteczne leki. Ostatnio jak myłam głowę to aż się przeraziłam tyle ich wypadło. Muszę poszukać trychologa albo psychiatry bo zwariuję. I powiedzcie dlaczego tak jest, że niektórzy maja wszystko super figurę, włosy, cerę i wspaniałe życie osobiste. A niektórzy dostają od życia ciągle pstryczki w nos.
Dobrze kochane moje dość użalania opłacę rachunki i lecę na rower. Miłej niedzieli i wspaniałego tygodnia.
A pochwale się moimi doniczkami do zjedzenia, które przygotowałam dla moich siostrzeńców ksero . Zróbcie dzieciaki się ucieszą ( środek - śmietana z truskawkami, góra - kruche ciasteczka czekoladowe pokruszone , kubeczki plastikowe oblewamy czekoladą roztopioną i już. Skręcało mnie, ale dałam radę.