Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojtekewa

kobieta, 53 lat, Kolorowe Wyspy

164 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2020 , Komentarze (22)

Byłam tu ostatnio miesiąc temu i nic się od tamtej pory nie zmieniło... Co ja napisałam!?  Zmieniło się!!! Jest kilogram do przodu!!! Ale chyba nie o to chodziło!!!!! Waga miała  spadać, a nie wzrastać! W głowie milion planów, złotych myśli, jednak rzeczywistość okazała się całkiem inna. Juz sama nie wiem co musiałoby się stać, abym nie sięgnęła po kolejną czekoladkę czy ruszyła się z kanapy....  W lutym prawie dwa tygodnie byłam chora więc ruchu nie było prawie wogóle, dzisiaj kończą się u nas ferie i od jutra znowu życie z kalendarzem i rozpiską godzin. Boli mnie kręgosłup i wiem, że MUSZĘ zrzucić wagę bo on już nie udźwignie mojej masy, a jednak .... Bolący kręgosłup, bolące biodra, bolące kolana, zadyszka po przejściu krótkiego odcinka nadal to nie jest moją motywacją i nie dodaje mi sił. Dlaczego??? Pytam grzecznie dlaczego??? Co jeszcze musi się stać, abym wzięła się za siebie i zawalczyła? Przecież potrafię! Pozdrawiam Was serdecznie...

18 stycznia 2020 , Komentarze (17)

I nie widać nawet małego światełka w tunelu, choćby najmniejszej iskierki... Tydzień trzymałam się w ryzach: było rozsądne jedzenie, aktywność fizyczna, czas poświęcony sobie. A teraz dramat: fakt jestem poza domem około 10-11 godzin więc jak przyjadę to nie wiem czy mam położyć się spać, czy ogarnąć małego lekcje,czy usiąść w płakać. Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam, a teraz widzę, że coraz częściej patrzę na innych właśnie z zazdrością, że jakoś to wszystko ogarniają i są takimi super mamami, żonami, partnerkami, córkami, synowymi, koleżankami itp. Oczywiście do tego prowadzą super dom: przygotowują, domowe, zdrowe posiłki, wszędzie pachnie zdrowym fit ciastem,  dbają o siebie, ćwiczą... A ja? Nie zmieszczę się w płaszcz, który mąż kupił mi zeszłej wiosny... No dobra ponarzekałam może będzie mi lżej. Pomykam Was poczytać. Pozdrawiam smutna i zdołowana.

4 stycznia 2020 , Komentarze (18)

I jest mi ciężko, mimo, że jestem pełna pozytywnych myśli to nie myślałam, że będzie mi tak trudno. Przecież nie raz i nie dwa podejmowałam próby zmian w swoim życiu. Aby sobie pomóc wrzuciłam wyzwanie punktowe i dzisiaj jest 3 dniem realizacji wyzwania i krótko o tym, jak mi idzie. Założyłam, że będę piła 1,5 litra wody (chodzi o niesłodzone napoje) i jakoś idzie. Wprawdzie muszę być w pobliżu łazienki, ale swoje trasy spacerowe planuje tak, aby mieć możliwość skorzystania z toalety😁😁😁. Codziennie wieczorem balsamuje swoją miłosną powierzchnię 😄😄😄, a właściwie angażuje do tego męża. Taki wieczorny masaż po ciężkim dniu? Polecam!!!! Aktywność fizyczna też jest: spacery, bieżnia, ćwiczenia na macie, ale nie przesadzam z ilością powtórzeń czy czasem. Jedzenie też jakby zdrowsze: gotowane, bez smażenia, bez tłustych serów czy wędlin. Najgorzej jest ze słodyczami!!! Wprawdzie ich nie jadłam, ale najgorzej jest wieczorem, kiedy siedzę na kanapie z książką czy coś oglądam i wtedy coś bym przytuliła, a to kawałek czekolady, ptasie mleczko czy jakąś czekoladkę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że często nieświadomie sięgałam po małe co nieco. Czuje, że mój organizm zaczyna się buntować, że nie dostaje cukrów. Ale nie poddaje się. To dopiero trzeci dzień, ale kilogramy nie spadną same z siebie. Pozdrawiam Was serdecznie i zmykam Was poczytać. 

2 stycznia 2020 , Komentarze (19)

Dzisiaj jest dzień, w którym znowu zaczynam swoją walkę  po moje lepsze zdrowie, samopoczucie, sylwetkę itp. Wiem, że będą wzloty i upadki, radość i smutek lub inne emocje kiedy okaże się, że nie wszystko pójdzie po mojej myśli. Ale jestem na to przygotowana i to, że czasem powiem mam dość i nic z tym nie robię też! Nie będzie łatwo, czasem będzie mi świeciło słońce w oczy i dlatego nie będę mogła iść na bieżnię,  to słuchawki się rozładują i nici z kijków, albo w kuchni nie będzie pod ręką wody i nie będę mogła pić (ja ogólnie bardzo mało piję). Tak jak już kiedyś napisałam wrzuciłam wyzwanie, które mi ma pomóc, ale wszystkich do niego zapraszam. Tymczasem zabieram się za realizację swoich codziennych czynności domowych bo dzisiaj jeszcze w domku, a jutro już w firmie. Miłego i słonecznego dnia Wam życzę. Pozdrawiam Ewa

31 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Nigdy nie lubiłam sylwestra bo z czego miałam się cieszyć, że przybywa mi lat? Ten fakt jakoś nie napawał mnie optymizmem, choć z drugiej strony może jestem jak wino im starsza tym lepsza? Jednak myślę, że z upływem czasu stałam się cierpliwsza (tak mi się wydaje), bardziej emocjonalna (umiem powiedzieć co mi jest, podzielić się radością, tym smutkiem czy przygnębieniem nie bardzo), umiem krzyknąć i powiedzieć co mnie boli (choć nie zawsze), ale też więcej się wkurzam i denerwuję. Nauczyłam doceniać się to co mam i cieszyć się drobnostkami. Na rok 2019 nie robiłam specjalnych planów  więc nie mam się z czego rozliczać. Jednak na ten rok zrobię kilka, abym mogła za rok sama przed sobą się rozliczy. Bo z jednej strony chodzi, aby je zrealizować, ale z drugiej, aby dążyć do ich spełnienia. Nie zaplanuję sobie, że w ciągu kwartału schudnę 25 kg bo przede wszystkim tego nie osiągnę (skoro na moją otyłość pracowałam przez 20 lat) to trudno, abym zdrowo i skutecznie osiągnęła 6 z przodu wciągu kwartału. Nie zaplanuję, że przejdę na wegetarianizm bo za bardzo lubię lokalną kiełbaskę jałowcową. W moich planach nie będzie także tego, ze codziennie będę biegała po 15 km bo po 2 km potrzebowałabym pogotowia z aparatem tlenowym i ortopedy od kręgosłupa i kolan… Więc co będzie?

1.       Odwiedzić stomatologa, dowcipną i urologa i to nie wtedy kiedy będzie się coś działo tylko profilaktycznie. Nie to żebym miała z tymi lekarzami jakieś problemy czy bym się obawiała czy nie daj Bóg wstydziła, ale zazwyczaj to mówię sobie: tak, tak wiem , muszę iść i…odkładam na kolejny miesiąc czy kwartał (żeby było jasne stomatologa i dowcipną odwiedzam regularnie)

2.       Przeczytać 25książek – będzie więcej będzie super, ale muszę mierzyć siły na zamiary. Pracuję w obsłudze klient na różne godziny, mam w domu siedemnastolatka, który ma etap przejściowy 😊 i dwunastoletniego dyslektyka i dysortografa, więc nauka zajmuje nam trochę więcej czasu (zwłaszcza, że jest to bardzo ambitny dyslektyk)

3.       No dobra będzie zrzucić trochę kilogramów, jakby udało się 15 kg ale skutecznie bez jojo i przede wszystkim zdrowo to będzie sukces

4.       Więcej się ruszać bo teraz wygląda to tak: wychodzę z domu i wsiadam w samochód, jadę do pracy, parkuję pod firmą, do biura nawet nie wchodzę tylko jadę windą, po pracy w samochód i do domu.

5.       Chcę być szczęśliwym człowiekiem takim który będzie miał błysk w oku i radość na twarzy, wiadomo kłopoty i smutki też będą, ale takich oby było jak najmniej.

6.       Być bardziej regularną, systematyczną  w swoich działaniach: tych zawodowych, prywatnych, domowych i tych rodzinnych.

 Jak to chcę osiągnąć?

Pkt. 1 w telefonie ustawione już w kalendarzu przypominajki z koniecznością zapisania się do lekarzy

Pkt 2 mąż ściąga do czytnika książki, które chcę przeczytać, ale zacznę od tych, które dostałam od dzieci pod choinkę

Pkt 3 i 4 rzuciłam na Vitalii Wyzwanie punktowe Ewy, które ma mi pomóc, i do którego wszystkich zapraszam

Pkt 5 i 6 nie wiem jak to osiągnąć bo pewne rzeczy nie są zależne tylko ode mnie.

 Wiec do dzieła, trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty, abym za rok mogła powiedzieć próbowałam i udało się!

A Wy robicie noworoczne postanowienia? Rozliczcie się później tak same przed sobą? Co zaplanowałyście?

Życzę Wam wszystkiego najlepszego na Nowy Rok, dużo zdrówka i sił  potrzebnych do realizacji Waszych postanowień.

28 grudnia 2019 , Komentarze (10)

Przygotowań mnóstwo, planów jeszcze więcej bo przecież kupić trzeba to i tamto, a i jeszcze żeby tego nie zabrakło... Itp starałam się podejść z rozsądkiem do przygotowań, zakupów, gotowania i pieczenia. Bo nie chciałam przy wigilijnej kolacji paść na twarz ze zmęczenia. Jednak cieszę się, że się skończyły bo to chyba były jedne ze smutniejszych świąt w moim życiu. Myślami byłam daleko, momentami jakbym miała nie swoje ręce, patrzyłam na mojego tatę i widziałam upływający czas, widziałam jak się zapomina, jak myli fakty, osoby... Normalny dół psychiczny. Pytam dzisiaj młodsze dziecię czego ma się nauczyć z geografii, a on mi wylicza: wyżyny, góry, morza, depresje, a mąż depresję to ma mama... I pewnie coś w tym jest. W nocy trochę padał śnieg więc w południe poszliśmy na spacer i trochę porzucaliśmy się śnieżkami. Ale była radocha!!! A do tego 8 km na świeżym powietrzu!! To taki wstęp do planowanych zmian w moim funkcjonowaniu. To takie małe kroczki, aby ruszyć swoje 4 litery z kanapy czy fotela - i żeby było jasne nie mówię tu nogach czy rękach. W koncu jak nie ja to kto? Jak nie teraz to kiedy? Pozdrawiam Ewa

25 grudnia 2019 , Komentarze (7)

Na początku życzę Wam z okazji ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA miłości, spokoju, wytrwałości, a przede wszystkim zdrowia. Moje plany przygotowania świat bez stresu i wysiłku spełzły na panewce. Bo mimo dokładnego planu wszystko się posypało: w poniedziałek czułam jakbym miała nie swoje ręce, jak kroiłam produkty na sałatki to zamiast raz-raz to kroiłam i kroiłam, ciasta jakoś dłużej się piekły, pierogi nie chciały się lepić, a uszka nie wychodziły jeden w jeden. Ale dałam radę. Przecież święta to nie wizyta sanepidu ani szefa kuchni z pięciogwiazdkowego hotelu, ale moi najbliżsi. Kilka dni temu rozmawialiśmy w pracy i świętach, całej tej bieganinie, magii świątecznej i koleżanka powiedziała, że nie lubi świat odkąd zmarła jej mama. I mimo, że przy stole wigilijnym są coraz to nowe osoby, a zupa rybna smakuje jak ta sporządzana przez jej mamę to ona dalej świat nie lubi. I coś w tym jest, za dwa tygodnie będzie pięć lat jak mojej Mamy już nie ma to święta nie są już takie same i nigdy nie będą. Staram się, aby moje dzieci zapamiętały , że święta to czas radości i wspólnego spędzania czasu, a nie tylko prezenty i niezadowolenie, że np. śledź jest za słony:) Teraz odpoczywam po świętowaniu zwłaszcza, że Wigilię i dzisiejszy dzień spędzałam w domu razem z dziećmi, mężem tatą i bratem czyli moja najbliższą rodziną i cieszę się, że ja mam choć czasem się kłóci, złości to jest moja. Na ten kolejny dzień świętowania życzę Wam wspólnie spędzonych radosnych chwil.... a o odchudzaniu pomyślimy później. 

22 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Jeszcze dzień, jeszcze dwa... I już się zw sklepach szał, wózki wypchane po brzegi, a jakby można byłoby jeździć pomiędzy półkami na dwa wózki to dlaczegoby nie? A potem połowę ląduje w śmietniku... Jest taki mem ..nie wiem czy kojarzycie jak pani domu mówi do domowników przed świętami: nie jedzcie tego bo to na święta! A po świętach: no, jedzcie bo się zmarnuje!! Ja teraz siedzę przed kubkiem herbaty i zastanawiam się jak nie dać się zwariować? Czy Wy tez tak macie z ilością przygotowywanych potraw? A prezenty? Za wszelką cenę i każda ilość? To nic, że chłopiec ma 10 zestawów klocków, którymi się nie bawi i zazwyczaj są porozrzucane po całym pokoju? A dziewczynka ma 10 lalek i kupujemy kolejną bo jest taka śliczna? Myślimy o dzieciach, wnukach, mężach, żonach, rodzicach, teściach, dziadkach, siostrach, braciach, ciociach, wujkach itp a myślimy o sobie? Czy sami kupiliśmy sobie prezent świąteczny? A może kupiłysmy nową sukienkę czy perfumy, które tak bardzo nam się podobają, ale zawsze jest jakieś ale? Kiedyś moja znajoma powiedziała mi, wiesz w święta mogłabym mieć górę pomarańczy lub mandarynek, choinkę, która delikatnie by świeciła, włączone radio i książkę, abym mogła poczytać i odpocząć. A ja? Czy kupiłam nowa sukienkę? Nie bo wierzę, że kupię, ale 3 rozmiary mniejszą, w perfumy zaopatruje mnie mąż, ale mam pomarańcze i mnóstwo książek do przeczytania. Tylko, że jak już upiekę ciasta i przygotuje potrawy, które mam w głowie to nie wiem czy będzie mi się chciało poczytać hihihi. Dziś przyprawiam mięsko do pieczenia i robię śledziki, a potem ,,sie" zobaczy. Miłego dnia. Pozdrawiam 

21 grudnia 2019 , Komentarze (10)

dawno mnie tu nie było i nawet nie bardzo miałam czasu tu zaglądać, właśnie zobaczyłam, że ostatni wpis był we wrześniu i ten czas aż do teraz był bardzo intensywny. Tata dalej ma złamany krąg i nic się z tym nie zrobi, ale ten stan i tak pozwala mu na sprawne funkcjonowanie. Ja w grudniu wylądowałam w szpitalu, dwa tygodnie nerwów i oczekiwania na wyniki badań, potem płacz z radości, że wszystko jest w porządku. Waga poszybowała w górę i to znacznie i wiecie co? Chyba tego nie zauważyłam, a może nie chciałam widzieć? Nie będę ściemniać, że zaczynam dzisiaj, abym na wigilijnej kolacji zmieściła sie w sukienkę o 3 rozmiary mniejszą... Niemniej jednak zaczynam po świętach - nie po nowym roku, ale właśnie po świętach. Nie mam jeszcze jakiegoś konkretnego planu, ale nie będę głodować, stosować jakichś postów, zmniejszania żołądka. Teraz zastanawiam się, jak ogarnąć święta, abym w pierwszy czy drugi dzień świąt nie leżała w łóżku bo nie będę mogła się ruszać, będzie bolał mnie kręgosłup lub ręce. A Wy jak same wszystko robicie, czy dzielicie się obowiązkami?

23 września 2019 , Komentarze (8)

Że obiecałam sobie, że mam wziąć się za siebie... Że mam więcej się ruszać, zdrowiej jeść i odłożyć słodyczą na wysoką półkę.... Minął kolejny miesiąc, a jestem w głębokiej dziurze... Nie jestem osobą, która narzeka, załamuje się i jest ogólnie nieszczęśliwa... Ale... Od wczoraj to jakaś załamka, waga to dramat!!!! Nie pamiętam kiedy taka osiągnęłam.,czuje się jak Teletubiś, Olinek Okrąglinek i Kubuś Puchatek razem wzięci i wiecie go jest najgorsze? Że nie widzę widoków na lepsze, a dlaczego? Bo w pracy dym (pracuje w korporacji handlowej) więc zawsze za malo. Dzieci wróciły do szkoły i starszy siedemnastolatek ma na wszystko czas i jest najmądrzejszy, a ja to prehistoria. Młodsze dziecię patrzy na brata i zaczyna mnie testować. Wychodzę z domu po 7 rano i wracam około 19, a gdzie zakupy, obiady, jakieś codzienne sprawy? Mąż bardzo dużo mi pomaga, ale i tak nie możemy się ogarnąć... Na początku września mój tata upadł na kręgosłup i złamał krąg więc doszły wizyty lekarskie, od jednego lekarza do drugiego, a to załatwianie pielęgniarki, a to uruchomienie sąsiadki... Chyba za dużo jak na mnie. Człowiek chyba nie jest jednak niezniszczalny. Ponarzekałam troche, ale chyba tego potrzebowałam. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.